Zaginiony gwiazdor Barcelony. Kibice wściekli. "Nikt nic nie wie"

Zaginiony gwiazdor Barcelony. Kibice wściekli. "Nikt nic nie wie"
pressinphoto / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski25 Sep · 14:00
Wydawało się, że to właśnie on zapewni Barcelonie namiastkę geniuszu w środku pola. Frenkie de Jong miewał w przebłyski, ale przez kruche zdrowie wielu zdążyło już o nim zapomnieć. 27-latek coraz mocniej staje się “persona non grata” w stolicy Katalonii, ale sam nie zamierza się z niej nigdzie ruszać.
Po opuszczeniu Camp Nou przez Xaviego i Andresa Iniestę, Barcelona pilnie poszukiwała kogoś, kto będzie w stanie choć w jakimś stopniu zastąpić legendarny duet pomocników. Wśród następców znalazł się właśnie Frenkie de Jong, od którego dłuższy staż w obecnej kadrze “Barcy” ma jedynie Marc-Andre ter Stegen. Choć pod adresem obu w minionych miesiącach padało sporo zarzutów, teraz oprócz mieszanych opinii wśród katalońskich kibiców łączy ich też to, że zmagają się z kontuzjami. Najświeższy uraz Niemca przysporzył sporo kłopotów Barcelonie, ale nie jest to aż tak “kosztowny” problem jak w przypadku De Jonga. Holender pozostaje wyłączony z gry praktycznie od marca, ale na kłopoty z kostką uskarża się znacznie dłużej. Choć już kilka razy wydawało się, że zaraz powinien być gotowy do gry, jego powrót wciąż jest odwlekany w czasie. W tle rozgrywa się batalia o wielkie pieniądze, a to wszystko nie sprzyja atmosferze wokół jednego z bądź co bądź kapitanów “Dumy Katalonii”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zbulwersowani kibice

Wszystko zaczęło się w zeszłym sezonie. Mniej więcej równy rok temu De Jong doznał urazu kostki w ligowym spotkaniu z Celtą (3:2). Opuścił wtedy boisko jeszcze w pierwszej połowie i do gry wrócił dopiero w listopadzie. Kiedy kibice myśleli, że wszystko jest już w porządku, w marcowym spotkaniu z Athletikiem (0:0) pomocnikowi odnowiła się ta sama kontuzja. Później powrócił jeszcze tylko na pierwszą połowę kwietniowego klasyku z Realem Madryt (2:3), ale w wyniku starcia z Fede Valverde tamtego meczu też nie zdołał dokończyć i od tego czasu pozostaje poza grą.
- Uczciwie muszę przyznać, że nie wiem, o co chodzi w kontuzji Frenkiego i chyba to najbardziej przeszkadza mi oraz innym kibicom Barcelony. Holender po raz ostatni rzeczywiście wypadł w kwietniu, po pamiętnym zderzeniu z Valverde w El Clasico. Tylko że to nie była jego pierwsza kontuzja kostki. Przecież nawet w ubiegłym sezonie wypadł już wcześniej z tego powodu. To sprawia, że De Jong praktycznie od roku zmaga się z tą samą kontuzją - mówi w rozmowie z nami Michał Gajdek, redaktor naczelny FCBarca.com.
Pewnie w długotrwałej kontuzji De Jonga nie byłoby nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że w czerwcu pojechał na zgrupowanie reprezentacji Holandii przed EURO 2024. Zarówno on sam, jak i selekcjoner Ronald Koeman był przekonany, że zdoła się wyleczyć już na inauguracyjny mecz z Polską. Ostatecznie okazało się, że zdrowie nie pozwoli mu wziąć udziału w turnieju. Niektórzy kibice Barcelony byli nawet zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Spodziewali się, że skoro Frenkie będzie miał więcej czasu na odpoczynek, szybciej wróci do formy i wspomoże drużynę w pierwszych dniach nowego projektu Hansiego Flicka.
- Z perspektywy fana “Barcy”, najbardziej bulwersujące jest, że przecież ten uraz nie miał być tak przewlekły, a sam piłkarz pojechał na to zgrupowanie przed EURO, bo jak sam przyznał, warto było zaryzykować, by wystąpić na tym turnieju. Jak doskonale wiemy, tam go na ostatecznie zabrakło, ale to było w czerwcu, a teraz mamy koniec września i nadal nic nie wiemy. To jest chyba najbardziej bolesne. Od kwietnia nie dostaliśmy żadnego komunikatu, choć sam De Jong był przecież przekonany, że będzie gotowy już na turniej w Niemczech - opowiada Gajdek.

Duch Bartomeu

Koniec końców Holendra zabrakło zarówno na niemieckim czempionacie, jak i w letnim okresie przygotowawczym “Barcy”. De Jong nie pojechał z drużyną na tournee do Stanów Zjednoczonych, a sam uparcie twierdził, że powróci na boisko dopiero wtedy, kiedy będzie czuł się w stu procentach zdolny do gry. Klubowi lekarze namawiali go więc na operację, ale Holender był sceptyczny. W tym wszystkim dość abstrakcyjnie brzmią kuluarowe doniesienia, że klub latem poważnie myślał nad sprzedażą swojego pomocnika.
- Wydaje mi się, że Frenkie pozostał w Barcelonie z dwóch powodów. Po pierwsze, po tym jak kontuzje złapali Gavi, Marc Bernal, Fermin Lopez, Dani Olmo czy Andreas Christensen, Flick nie może narzekać na nadmiar bogactwa w środku pola. Aktualnie każdy pomocnik jest dla niego na wagę złota. Ciężko jednak powiedzieć, jakie Niemiec ma zamiary wobec Holendra, bo przecież właściwie nawet nie widział go w treningu. Z drugiej zaś strony - żaden inny klub nie chciałby za bardzo ściągnąć do siebie De Jonga. Nie wiadomo, co mu dokładnie jest i kiedy wróci do gry. W takiej sytuacji nikt nie zainwestuje więc w niego grubych pieniędzy - uważa Gajdek.
Do tego dochodzi kwestia konfliktu na linii zawodnik - klub. Sam Laporta jeszcze kilka miesięcy temu twierdził, że De Jong świetnie czuje się w Barcelonie i nie zamierza się stąd nigdzie ruszać. I to w zasadzie jest prawdą, bo Holender rzeczywiście nie chce opuszczać stolicy Katalonii. W ciągu minionych miesięcy jego relacje z władzami “Blaugrany” mocno się jednak skomplikowały. We wszystkim po części chodzi o pieniądze, które Holendrowi gwarantuje kontakt przedłużony przez Barcelonę już cztery lata temu.
- Kiedy w październiku 2020 Josep Maria Bartomeu podał się do dymisji, to tydzień wcześniej podpisał przedłużenia kontraktów z czterema zawodnikami, co de facto miało po prostu poprawić bilans jego rządów i przerzucić te koszty na kolejny zarząd. Wśród owej grupy byli Clement Lenglet, Gerard Pique, Marc-Andre ter Stegen i właśnie De Jong. Z trójką z tych piłkarzy klub później potrafił się dogadać. Ter Stegen podpisał w zeszłym roku nowy, dłuższy kontrakt, dzięki czemu koszta zostały bardziej rozłożone, Pique przeszedł na emeryturę, a Lenglet udaje się na kolejne wypożyczenia. Tylko Holender wciąż pozostaje z kontaktem z czasów Bartomeu - przypomina nasz rozmówca.

Tylko jedno rozwiązanie

Wiemy doskonale, jak całościowo wspominana jest przez kibiców Barcelony kadencja Bartomeu, a już zwłaszcza jej końcówka. Klub do dzisiaj odczuwa konsekwencje błędów popełnionych przez ówczesny zarząd klubu. Nikt nigdy nie podważał w stolicy Katalonii atutów piłkarskich De Jonga. Jego zarobki są jednak spore i to w dużej mierze dlatego klub już jakiś czas temu chciał sprzedać go do Manchesteru United. Anglicy ponoć nadal pozostają zainteresowani Frenkiem, który jednak uparcie twierdzi, że chce pozostać w Barcelonie.
- Oczywiście, te pieniądze się De Jongowi po prostu należą i to nie ulega żadnych wątpliwości. Mieliśmy jednak tę historię z 2022 roku, kiedy Holendra bardzo chciał ściągnąć na Old Trafford Erik ten Hag. Pamiętamy, że niektórzy od tego transferu uzależniali kwestię rejestracji takich piłkarzy jak Kounde czy Lewandowski. Wiemy, że wtedy skończyło się na legendarnych już dźwigniach finansowych. Niesmak pozostał, a wokół Frenkiego i jego zarobków pojawiło się wówczas sporo doniesień w mediach. Nieczyste gry zarządu źle na niego wpłynęły i Holender przez to chyba po części obraził się na cały klub - mówi Gajdek.
Ta sytuacja nie wpływa też dobrze na stosunek kibiców “Barcy” do piłkarza. Nadal czkawką odbija się jego decyzja o wyjeździe na feralne zgrupowanie kadry “Oranje” przed EURO. W dodatku nad Holenderm wciąż wisi ciężar wspomnianego wysokiego kontratku. Negatywne emocje wokół De Jonga tylko narastają i jedynym możliwym sposobem na ich złagodzenie jest po prostu jak najszybszy powrót Holendra na boisko. Być może nastąpi to w najbliższym czasie, bo 27-latek faktycznie trenuje już z zespołem. Ale jego rzeczywiste wznowienie regularnej gry, niczym przyszłość w Barcelonie - stoją pod dużym znakiem zapytania.
- Obecnie Barcelona nie może praktycznie nic zrobić z kontraktem Frenkiego, a ten nie zamierza siadać z klubem do żadnych rozmów, bo czuje się zraniony przez obecny zarząd. Musimy jednak pamiętać, że klub to nie tylko włodarze, ale też kibice, a oni czują rozczarowanie zachowaniem zawodnika. Przy tym zapominamy, że to wciąż świetny piłkarz i liczę, że w końcu wyzdrowieje i wróci do gry. Być może wtedy na nowo zdoła zyskać miłość i przychylność kibiców, a później nawet dogada się jakoś z władzami. Choć jeśli miałbym snuć jakiś bardziej realistyczny scenariusz, to obstawiałbym, że po prostu w 2026 roku odejdzie gdzieś za darmo - podsumowuje redaktor naczelny FCBarca.com.

Przeczytaj również