Wisła Kraków ma wielki problem. "Wygląda to po prostu fatalnie"
Wisła Kraków złapała ostatnio wiatr w żagle i wygrała trzy mecze z rzędu. Kibice “Białej Gwiazdy” są jednak dalecy od euforii. Po pierwsze - wciąż trzeba odrabiać straty do czołówki. Po drugie - dyspozycja zespołu w defensywie nadal woła o pomstę do nieba.
Problemy w obronie to oczywiście dla Wisły żadna nowość. Już w poprzednich sezonach “Biała Gwiazda” traciła sporo bramek, choć wówczas personalnie wydawała się w tej formacji zdecydowanie silniejsza. Nic więc dziwnego, że obecnie, gdy piłkarskiej jakości w defensywie jest zdecydowanie mniej, problem został jedynie spotęgowany.
Na zero z tyłu od wielkiego dzwonu
Drużyna z Reymonta w trwającym sezonie rozegrała na wszystkich frontach już 18 spotkań. Ile razy zachowała czyste konto? Tylko trzykrotnie. Co gorsza, dwa takie przypadki miały miejsce praktycznie na samym starcie kampanii 2024/25. Mowa o domowym meczu z KS Llapi (2:0) i rozegranym nieco ponad dwa tygodnie później spotkaniu przeciwko Polonii Warszawa (0:0). Obie te rywalizacje odbyły się jeszcze w lipcu.
Potem defensywa Wisły posypała się jak domek z kart, na co wpływ miał bez wątpienia poważny uraz, jakiego nabawił się lider defensywy, Joseph Colley. Szwedzki obrońca wypadł na kilka długich miesięcy i pozostawił w obsadzanej przez siebie formacji wielką wyrwę. Jej, niestety dla “Białej Gwiazdy”, nie załatano do dziś.
Można było przypuszczać, że po kontuzji odniesionej przez 25-latka Wisła uaktywni się jeszcze na rynku transferowym i sprowadzi kolejnego stopera. Mówiono i pisano choćby o Marcelo, który lata temu brylował na Reymonta. Nic z tych planów jednak nie wyszło, a “Biała Gwiazda” została jedynie z Alanem Urygą, wracającym dopiero wtedy do zdrowia Igorem Łasickim, a także sprowadzonym niewiele wcześniej Wiktorem Biedrzyckim. Kibice drżeli. Jak pokazała przyszłość - niebezpodstawnie.
Obrońcy zawodzą
Ostatniego z wymienionych graczy bardzo chciał przy Reymonta były już trener Wisły, Kazimierz Moskal. Do tego stopnia, że mający swoje problemy finansowe klub, zazwyczaj sprowadzający jednak piłkarzy bez kwoty odstępnego, zapłacił Bruk-Bet Termalice za możliwość wykupienia 27-latka. Ile? Tego oficjalnie nie wiemy. Ale po kilku miesiącach jesteśmy świadomi, że był to ruch całkowicie chybiony.
Biedrzycki w koszulce Wisły zgromadził póki co więcej czerwonych kartek niż dobrze rozegranych meczów. Z murawy przedwcześnie wyleciał już w swoim debiucie, a potem podobnej sztuki dokonał jeszcze dwukrotnie, ostatnio w meczu Pucharu Polski z Siarką Tarnobrzeg. Już sam fakt, że były gracz Bruk-Betu tak często osłabia zespół, może mocno niepokoić. Gdy dodamy do tego inne błędy i ogólną nieporadność boiskową, utwierdzimy się tylko w przekonaniu, że Biedrzycki nie powinien być podstawowym piłkarzem Wisły.
I prawdopodobnie nie będzie, o ile tylko zdrowie dopisze Alanowi Urydze oraz Igorowi Łasickiemu, bo to w tym momencie jedyne alternatywy. Ten duet zagrał ze sobą m.in. w niedawnym meczu z Odrą Opole. Efekt? “Biała Gwiazda” pierwszy raz od dwóch miesięcy zachowała czyste konto i nie pozwoliła rywalowi właściwie na nic.
Na ten moment, wobec bardzo kiepskiej dyspozycji Biedrzyckiego, to najlepszy możliwy zestaw środkowych obrońców, co nie oznacza, że budzący pewność i zaufanie. Uryga też nie jest bowiem w tym sezonie ostoją defensywy, popełnia sporo błędów, nie bez powodów zbiera krytyczne recenzje. Docenić warto go natomiast choćby za skuteczność pod bramką rywali, bo akurat pod tym względem nie zawodzi. Kilka dni temu swoim trafieniem zapewnił Wiśle zwycięstwo i awans w Pucharze Polski, wcześniej trafiał też do siatki w spotkaniach przeciwko Spartakowi Trnawa, Cercle Brugge i ŁKS-owi.
Łasicki z kolei powoli łapie rytm po nękających go wcześniej kontuzjach i póki co wygląda na murawie przyzwoicie. Być może to w nim nadzieja sympatyków Wisły. Nie chcemy znęcać się nad jego kolegą z szatni, ale były gracz Napoli gorszy od Biedrzyckiego raczej nie będzie.
To nie tylko kwestia stoperów
Wisła ma spory problem ze stoperami, co nie oznacza, że całą odpowiedzialność za kiepską dyspozycję w defensywie można zrzucać tylko na nich. W teorii broni bowiem cały zespół, a choćby boczni obrońcy na przestrzeni ostatnich miesięcy dostosowali się poziomem gry do ustawionych bardziej centralnie kompanów z formacji. Jasne, Rafał Mikulec niedawno zaimponował w meczu z Pogonią Siedlce, zdobył dwie bramki, zapewnił zwycięstwo, ale to akurat piłkarz zdecydowanie lepszy w grze do przodu niż w poczynaniach obronnych. Alternatywy? Niewielkie. Giannis Kiakos dopiero wraca do zdrowia po dość poważnym urazie, a mogący obsadzić którąkolwiek ze stron defensywy Dawid Szot przez uraz nie doczekał się w tym sezonie choćby jednego rozegranego meczu.
Ta ostatnia kwestia oznacza zaś, że spokojny o występy w pierwszym składzie może być Bartosz Jaroch. W poprzednich dwóch sezonach pewnie nie byłoby to absolutnie żadne zmartwienie dla fanów Wisły, ale ostatnie miesiące są dla 29-latka nieszczególnie udane. O ile z przodu wygląda to jeszcze całkiem przyzwoicie, to już w poczynaniach defensywnych były gracz Resovii trochę w ostatnich miesiącach przeskrobał.
Szczególne problemy w defensywie Wisła ma zawsze, gdy musi rozegrać mecz wyjazdowy. Tam nie zachowała jeszcze żadnego czystego konta, choć w teorii wiele razy była wyraźnym faworytem. Bramki traciła na terenie trzecioligowej Siatki Tarnobrzeg, zamykającej tabelę Betclic 1 ligi - Pogoni Siedlce, a także Kotwicy Kołobrzeg czy Znicza Pruszków.
Teraz przed formacją obronną Wisły, ale i całym zespołem, wyjątkowo trudny test. Do Krakowa przyjeżdża obecny lider Betclic 1 ligi - Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Jeśli “Biała Gwiazda” chce gonić i włączyć się do walki o bezpośredni awans, musi ugrać dobry wynik. Potem może być już za późno, by odrabiać straty.