Turniej jednej faworytki. Świątek znów może być liderką światowego rankingu!
W niedzielę w Melbourne rozpocznie się pierwszy w tym sezonie turniej Wielkiego Szlema. Weźmie w nim udział aż sześcioro Polaków, w tym oczywiście Iga Świątek i Hubert Hurkacz. Główną faworytką wśród pań Polka jednak nie będzie.
Zacznijmy jednak od tego, co działo się w eliminacjach. Z kwalifikacji do fazy głównej awansowała Maja Chwalińska i Kamil Majchrzak, co dla obojga jest dużym sukcesem. Szczególnie, że po drodze musieli bronić piłek meczowych, a trzystopniowe eliminacje w Wielkim Szlemie to zawsze jest bardzo gęste sito.
Główną uwagę oczywiście będziemy jednak zwracać na Świątek. Polka rozstawiona jest z numerem dwa, co w kontekście jej szans nie ma większego znaczenia. Dwie najwyżej rozstawione tenisistki, czyli Aryna Sabalenka i właśnie Świątek, mogą się spotkać dopiero w finale.
Nowa rzeczywistość
To będzie pierwszy turniej wielkoszlemowy od 2022 roku, w którym jej trenerem nie będzie Tomasz Wiktorowski. Od kilkunastu tygodni współpracuje z Wimem Fissettem i Australian Open będzie jednym z pierwszych sprawdzianów dla tego duetu. Oczywiście trudno będzie wyciągać daleko idące wnioski na podstawie tylko tych zawodów, ale być może w Melbourne zobaczymy już coś nowego.
Świątek rozpoczęła sezon od rywalizacji w United Cup. Zaprezentowała się tam przyzwoicie, ale trudno też mówić o formie, która by zachwyciła. Z pięciu meczów wygrała cztery. Jedyną porażkę poniosła w finale przeciwko Coco Gauff. Przegrała jednoznacznie i zasłużenie, ale pytanie, na ile na wynik wpływ miały drobne problemy zdrowotne, które można było zauważyć w trakcie drużynowej rywalizacji.
Wcześniej natomiast po raz kolejny udowodniła, że potrafi wygrywać mecze "na żyletki". Po ponad trzygodzinnym pojedynku pokonała Katie Boulter i był to kolejny przykład na to, że jeśli gra długie, wyrównane spotkania, to w końcówkach najwcześniej przechyla je na swoją korzyść. Do wartościowych zwycięstw na pewno warto też dopisać to z Jeleną Rybakiną.
Jeden duży wynik
Melbourne to nie jest miejsce, w którym dotąd Świątek osiągała wielkie wyniki. Najdalej zaszła w 2022 roku, kiedy dotarła do półfinału. Zarazem był to jedyny turniej, a wzięła udział w sześciu edycjach, w których zaszła dalej niż czwarta runda. Rok temu odpadła w trzeciej z Lindą Noskovą. Łącznie ma bilans 20-6, a jeśli chodzi o procent wygranych spotkań, to gorszy ma jedynie w Wimbledonie. Generalnie wielkoszlemowe wyniki poza kortami ziemnymi dalekie były ostatnio od ideału. To z pewnością będzie jeden z głównych celów samej tenisistki i nowego trenera - poprawić bilans w najważniejszych turniejach w roku na nawierzchni twardej i trawiastej.
Natomiast zdecydowanie najpoważniejszą kandydatką do triumfu w Australii jest Sabalenka, która w tym rejonie czuje się wyśmienicie. Wygrała dwie ostatnie edycje Australian Open, łącznie zwyciężyła w 27 z 28 ostatnich meczów w tym kraju. Służy jej nawierzchnia, warunki i cala otoczka. Pytanie, czy będzie potrafiła dokonać czegoś, co w XXI wieku nie udało się żadnej kobiecie, czyli triumfować trzy razy z rzędu. Jej rezultat będzie miał też spory wpływ na ranking, bo obecnie wyprzedza Polkę aż 1500 punktów, ale zarazem w Melbourne ma do obrony aż 2000, a Świątek tylko 120.
Zagadka
U panów rozstawionym Polakiem będzie rzecz jasna Hurkacz, ale w jego przypadku trudno tak naprawdę cokolwiek przewidywać. Podobnie jak Świątek przystąpi do rywalizacji z nowym sztabem trenerskim, ale też z dużym znakiem zapytania co do formy. Owszem, na koniec United Cup zagrał bardzo dobre spotkanie z Taylorem Fritzem, ale wcześniej też przegrał choćby z Casperem Ruudem. Już pierwsza runda nie będzie spacerkiem, bo trafił w niej na Holendra Taloona Griekspoora, który jest przeciwnikiem niewygodnym.
Możliwości Polaka predysponują go oczywiście do kilku wygranych na poziomie wielkoszlemowym, ale pytanie czy teoria przełoży się na praktykę. To, co na pewno może cieszyć, to fakt, iż w United Cup nie było widać problemów zdrowotnych, z którymi zmagał się w drugiej części poprzedniego sezonu. Hurkacz wyglądał gotowego do rywalizacji na najwyższym poziomie. Teraz pozostaje to przełożyć na wyniki, bo od miesięcy Polak nie pokonał rywala z czołowej dwudziestki światowego rankingu.
Realnym celem na Australian Open wydaje się awans do najlepszej szesnastki, w której teoretycznie powinien się spotkać z Jannikiem Sinnerem. Czy tak się jednak stanie? Wcześniej Hurkacza mogą czekać pojedynki z Holgerem Rune, Zhizhenem Zhangiem, Mateo Berrettinim bądź Cameroniem Norriem. Polak w dobrej formie z każdym z nich jest w stanie wygrać, ale w Wielkich Szlemach od dawna szło mu dość opornie, dlatego w jego przypadku najlepiej iść po prostu mecz po meczu.
W turnieju mężczyzn najważniejszym pytaniem jest natomiast to, czy Novak Djoković jest w stanie sięgnąć po 25. tytuł wielkoszlemowy. Na razie wspólnie z Margaret Court ma po 24 i wydaje się, że przebicie wyniki byłej australijskiej tenisistki to ostatnia rzecz, która mu pozostała. W Melbourne triumfował aż dziesięciokrotnie, a teraz w stanie Wiktoria pojawił się z nowym trenerem, Andym Murrayem. Czy ta kooperacja przyniesie sukces? Dla Serba liczą się już tylko Wielkie Szlemy, ten sezon to prawdopodobnie ostatnia szansa na spektakularne sukcesy. Największymi rywalami będą z pewnością Sinner oraz Carlos Alcaraz.
Oprócz Świątek i Hurkacza z Polaków w Melbourne zobaczymy: Maję Chwalińską, Magdę Linette, Magdalenę Fręch oraz Kamila Majchrzaka. Patrząc na ich przeciwników w pierwszej rundzie to realnym celem wydaje się awans do kolejnej fazy czwórki z szóstki naszych reprezentantów. Każdy wynik powyżej będzie sporym osiągnięciem.