"Totalna katastrofa". Polacy znów robili ten sam błąd. W te obrazki trudno uwierzyć [ANALIZA]
Czego w tej reprezentacji możemy być pewni? Ciągłych zmian. Selekcjoner wielokrotnie powtarza, że nie zejdzie z objętej wcześniej ścieżki. Problem w tym, że cała Polska chciałaby ją w ogóle poznać. A analizując mecz ze Szkocją, można złapać się za głowę, ile biało-czerwoni popełniali tych samych błędów co wcześniej.
Jak reprezentacja Polski odpowiedziała na porażkę 1:5 z Portugalią? Czy na mecz ze Szkocją zostały wyciągnięte mityczne wnioski? Dokładna analiza pokazuje, że zanim obieca się poprawę, warto ustalić, co chce się grać.
Biało-czerwoni rozpoczęli poniedziałkowe spotkanie ze Szkocją od dobrze znanej sobie akcji w ataku. Po rozszerzeniu gry do skrzydła Nicola Zalewski w swoim stylu złamał grę do środka na prawą nogę i zagrał w przestrzeń do wybiegającego z głębi Sebastiana Szymańskiego. W takim wariancie dwóch wysuniętych napastników, Karol Świderski i Adam Buksa, mogło skupić na sobie uwagę szkockich stoperów, dzięki czemu Szymański wbiegał za linię obrony niepilnowany.
Aktywność bez piłki ”ósemek” to charakterystyczne akcje dla wykorzystywanego przez Polskę systemu 1-3-5-2 i trzeba przyznać, że w początkowych fragmentach meczu ze Szkocją można było w końcu dostrzec powtarzalność w tym względzie. Nie tylko Szymański wbiegał między obrońców gości, lecz także Piotr Zieliński. Piłkarz Interu najczęściej rozpoczynał polskie ataki, schodząc nisko po piłkę, następnie grał ”na ścianę” z Zalewskim i wbiegał między bocznego a środkowego obrońcę Szkocji. W ten sposób był bardzo bliski zaliczenia asysty do… Szymańskiego, lecz wycofane dośrodkowanie z 21. minuty nie zostało podparte celnym strzałem.
Nie tylko Zieliński schodził do niskich stref, by rozpoczynać ataki biało-czerwonych, ale również Jakub Moder. Zawodnik Brighton najczęściej ustawiał się pomiędzy Sebastianem Walukiewiczem a Kamilem Piątkowskim i posyłał długie podania za linię obrony w kierunku Karola Świderskiego. Było to możliwe dzięki temu, że Szkoci początkowo nie pressowali intensywnie najniżej ustawionych Polaków i jednocześnie stali dość wysoko w obronie, na średniej wysokości, przez co pozostawiali kilkadziesiąt wolnych metrów za plecami. Po takich zagraniach ”Świder” wywalczył w pierwszej połowie rzut wolny oraz wyszedł sam na sam z bramkarzem.
O ile bezpośrednie ataki z pominięciem pomocników i indywidualne akcje Piotra Zielińskiego zapewniały biało-czerwonym wejście w pole karne Szkotów, o tyle gra między liniami niemal nie istniała - jak zwykle, zresztą. Często aż połowa polskich graczy z pola ustawiała się przed całą formacją Szkocji (sic!), pomimo tego że w jej pierwszej linii znajdowali się tylko Lyndon Dykes i Scott McTominay. Wobec tego za plecami tej dwójki nie było żadnego z Polaków, dlatego trudno było zaatakować środkiem, skąd tworzy się największe zagrożenie. Bronić przeciwko zawodnikom ustawionym na zewnątrz jest bardzo łatwo, a jeden z głównych celów obrony, czyli niedopuszczenie do gry pomiędzy, zostaje automatycznie osiągnięty, czego Polska doświadczyła kilka dni wcześniej w Portugalii.
Wtedy w pierwszej części spotkania podopieczni Roberto Martineza grali głównie po obwodzie, piłka krążyła do Nuno Mendesa i Rafaela Leao oraz Diogo Dalota i Pedro Neto, zaś kluczową zmianę stanowiło wejście na boisko Vitinhi. Piłkarz Paris Saint-Germain nadał kierunek atakom swojego zespołu, skupiał Polaków rozegraniem piłki, po czym Portugalczycy atakowali środkiem.
Zawodnicy Michała Probierza nie wzięli sobie szczególnie tego za wzór i ciągle starali się atakować skrzydłami. W poprzednich meczach stałym elementem takiej gry były obiegi bocznych stoperów, Jakuba Kiwiora i Kamila Piątkowskiego (analizę meczu z Portugalią przeczytasz TUTAJ), lecz Szkoci przygotowali się na tę ewentualność. Pozycje do linii obrony obniżali boczni pomocnicy, John McGinn po lewej stronie i trochę rzadziej Ben Doak po prawej, przez co mogli kontrolować polskich wahadłowych, mając ich przed oczami, zaś na drodze Piątkowskiego stawał Andrew Robertson. Trzeba przyznać, że takie rozwiązanie było o tyle proste, co skuteczne. Tym bardziej, że Szkoci niewątpliwie mieli świadomość, że szczególne zagrożenie po akcjach środkiem im nie grozi i ogranicza się głównie do samodzielnych inicjatyw Piotra Zielińskiego.
Biorąc pod uwagę grę w defensywie, nad którą tyle uwagi zwracano w przestrzeni publicznej, należy stwierdzić, że gorszej odpowiedzi krytykom Polacy nie mogli udzielić - i to już w drugiej minucie meczu. Po wrzucie z autu Szkotów i zmianie strony biało-czerwoni natychmiast obniżyli swój blok obronny, po czym ”wykazali” się wyjątkową biernością. Praktycznie wszyscy skupili się wyłącznie na piłce i stali sztywno na nogach. W szczególności zawodnicy wokół Bena Doaka ani nie odcięli do niego linii podania, ani nie ograniczyli zawodnika z futbolówką. Tym sposobem jedno podanie prostopadłe wystarczyło, by natychmiast przejść do wykończenia akcji, której za plecami wszystkich trzech polskich pomocników dokonał John McGinn. Ustawienie 1-5-3-2 powinno całkowicie zabezpieczyć sektor środkowy, zwłaszcza w obronie niskiej, a tymczasem centrum stanęło przed Szkocją otworem. Totalna katastrofa.
Szkocja w późniejszych fragmentach spotkania, chcąc wejść za plecy polskich pomocników, postanowiła obniżać swoich graczy drugiej linii - to samo czyniła w poprzednich starciach Ligi Narodów. Wielokrotnie Kenny McLean, Billy Gilmour i Scott McTominay schodzili pod środkowych obrońców, lecz nie ustawiali się tak płasko, jak Polacy w swoich atakach. Jak można zauważyć na przykładzie z 42. minuty, goście zajmowali pozycje w miarę równomiernie i to między każdą z polskich linii. Dzięki temu zyskiwali przewagę w kolejnych strefach, a pomocnik ustawiony niżej po krótkiej wymianie podań wbiegał o linie wyżej. W ten sposób goście stopniowo zdobywali pole gry, następnie rotowali na skrzydle i wchodzili w pole karne. Powyższy atak zakończył się strzałem w słupek McTominaya i dobitką Robertsona. Najbardziej w takich sytuacjach dziwić może bezradność Polaków, którzy po zmianie ustawienia przeciwnika nie wiedzieli czy doskoczyć do rywala, czy zamknąć przestrzeń między sobą, przez co ostatecznie zostawali w blokach i stawali jak zamrożeni.
Piłkarze Steve’a Clarke’a rozciągali biało-czerwonych nie tylko wzdłuż, ale też wszerz. W tym celu McGinn i McLean ustawiali się szeroko po dwóch stronach, by sprowokować doskok w bocznym sektorze jednego z pomocników…
…i zwiększyć odległości między nimi, by zaatakować środkiem. Trzyosobowa druga linia została rozhuśtana, nie mogąc skutecznie reagować do boku oraz w centrum.
Po dobrym końcowym fragmencie pierwszej połowy, Szkoci zaczęli dochodzić do głosu również w drugiej. Nie zmienił się ich sposób gry - wciąż zmieniali stronę, McGinn schodził do linii bocznej, a gdy w końcu stworzyli sobie tyle przestrzeni, by groźnie dośrodkować, czynili to bardzo konkretnie. Wczesne dośrodkowanie i strzał Dykesa z 64. minuty sparował Łukasz Skorupski…
…lecz w doliczonym czasie gry musiał już skapitulować. Powtarzalność miejsca, z którego dochodziło do tych centr, jest wręcz uderzająca. Dośrodkowanie po skosie z przeciwległych sektorów to pięta achillesowa systemu z trójką środkowych obrońców, ponieważ takie podanie na róg piątego metra stwarza problemy kilku zawodnikom naraz:
- bramkarz ma do piłki za daleko,
- futbolówka mija stopera,
- wahadłowy najczęściej obniża ustawienie i nie widzi jednocześnie przeciwnika i piłki.
Dokładnie w taki sposób Nicola Zalewski dał się wyprzedzić Andy’emu Robertsonowi, piłkarz Liverpoolu zdobył zwycięską bramkę…
…a te same problemy widoczne były już w Portugalii - i to w pierwszej części spotkania, uznawanej przez wielu za niemal wzorową.
Przekaz przekazowi nierówny
Jak widać, trudno połapać się w postępowaniu selekcjonera biało-czerwonych - zarówno jeśli chodzi o grę zespołu, jak i wypowiedzi medialne.
Michał Probierz zapowiadał m.in.:
- ofensywną grę - wykreowaliśmy 5.7 xG w sześciu meczach dywizji A Ligi Narodów,
- wysokie podejście do przeciwnika - pozwalaliśmy rywalom na wymienienie średnio 14 podań przed doskokiem w pressingu i straciliśmy prawie trzy gole na mecz (16 w sześciu meczach, dane Wyscout),
- grę w systemie, w którym piłkarze występują na co dzień - siedmiu na 29 gra regularnie w ”trójce”, tak jak w reprezentacji (więcej TUTAJ),
- miejsce w kadrze zawodników regularnie grających w klubach - awaryjnie dowołany na mecz ze Szkocją został Mateusz Wieteska, który rozegrał 16 minut w ostatnich 11 meczach ligowych w Cagliari.
Co gorsze, wszystkie te niespójności przekładają się wprost na działania na boisku i trudno nie odnieść wrażenia, że sami piłkarze nie są pewni swoich roli w zespole, a wady ich ustawienia świetnie znają rywale. Kolejno, udane akcje w polskiej ofensywie wynikają głównie z indywidualnej jakości, a czterokrotne zmiany systemu w jednej połowie w Portugalii i ciągłe rotacje w składzie dowodzą tylko jednemu - zmiany stały się jedyną pewnością. Selekcjoner wielokrotnie powtarza, że nie zejdzie z objętej wcześniej ścieżki. Problem w tym, że cała Polska chciałaby ją w ogóle poznać - w praktyce. Być może się jej doczeka, ale w dywizji B.