Piłkarz-multimilioner znowu to zrobił. Nie uwierzycie, jaki ma majątek
Z Barcelony odszedł w niesławie, kolejny klub opuścił tylnymi drzwiami. Ale grę w piłkę może traktować jako dodatek do kariery biznesmena. Martin Braithwaite zdecydowanie nie wpisuje się w charakterystykę przeciętnego zawodnika.
23 czerwca Espanyol wywalczył awans do ligi hiszpańskiej. “Papużki” wrócą do elity po rocznej nieobecności. Trzy tygodnie później, dokładnie 15 lipca, Martin Braithwaite ponownie stawił się na Cornella El Prat. O godzinie 9:26 klub opublikował zdjęcie napastnika podczas badań przed startem przygotowań do kolejnego sezonu. Jakież musiało być zdziwienie kibiców, kiedy trzy godziny później pojawił się kolejny komunikat. Tym razem była to informacja o odejściu Duńczyka, który skorzystał ze specjalnego zapisu umożliwiającego rozwiązanie kontraktu. Jedno trzeba 33-latkowi oddać. Jeśli już opuszcza barcelońskie drużyny, to robi to w nietypowych okolicznościach.
Więzień nieba
W lutym 2020 roku Braithwaite został bohaterem kompletnie niespodziewanego transferu. Nawet po upływie paru lat trudno zrozumieć, dlaczego FC Barcelona zdecydowała się wydać na niego 18 mln euro, gdy był zawodnikiem Leganes. Szczególnie, że raczej nigdy nie wykroczył poza poziom solidnego ligowca. Ówczesne urazy Luisa Suareza czy Ousmane’a Dembele nie tłumaczą absurdalnej niegospodarności, czyli symbolu rządów Josepa Marii Bartomeu, poprzedniego prezesa “Dumy Katalonii”.
Braithwaite, co nikogo nie zdziwiło, nie zdołał zawojować Camp Nou. W pierwszej kolejce sezonu 2021/22 miał co prawda swój dzień konia, kiedy strzelił dublet i dołożył do tego asystę z Realem Sociedad. Niedługo potem doznał jednak kontuzji, po czym definitywnie wypadł z planów Xaviego. Od września 2021 do czerwca 2022 roku rozegrał raptem dwa spotkania w barwach “Blaugrany”. Następnie przyszło lato, które upłynęło pod znakiem konfliktu na linii zawodnik - klub. “Barca” chciała rozwiązać z nim kontrakt, ale ten nie zamierzał rezygnować z przysługujących mu pieniędzy. Sfrustrowani kibice przypięli mu łatkę “pijawki”. Swoją złość okazali poprzez niemiłosierne wygwizdanie w trakcie Pucharu Gampera.
- Moje odejście z Barcelony było dziwne. Wiele się działo, było tam sporo polityki. Udowodniłem, że mogę być ważnym zawodnikiem, ale nie dostałem szansy. To część gry, tego, w jaki sposób prowadzone są interesy. Wiedziałem, że klub chce, żebym odszedł, ale wiedziałem też, że nie chodzi o względy piłkarskie. Chciałem grać, były momenty, kiedy myślałem, że mogę odwrócić sytuację, jednak inni sprawili, że nie było to możliwe. Ale to przeszłość, nie biorę tego do siebie. Znam siebie, swoją wartość, cieszę się, że teraz mogę występować w Espanyolu. To był najlepszy projekt - wspominał na łamach Club del Deportista.
Papużki nierozłączki
W końcu Barcelona dopięła swego i rozwiązała umowę, płacąc odszkodowanie w wysokości 400 tys. euro. Jednocześnie zaoszczędziła 7 mln euro, które Duńczyk mógł dostać, gdyby wypełnił cały kontrakt. Dwa lata temu Braithwaite zmienił klub, ale nie musiał się przeprowadzać. Trafił do Espanyolu, gdzie na wejściu zdobył dwie bramki z Athletikiem i Sevillą. Sezon 2022/23 zakończył zresztą z całkiem solidnym dorobkiem 10 goli i dwóch asyst w 31 kolejkach. Jego indywidualne popisy nie przełożyły się jednak na wyniki całego zespołu, który z hukiem spadły na drugi poziom rozgrywkowy. I wtedy zaczęły się kolejne problemy. Niemal dokładnie rok temu snajper został bohaterem kolejnej opery mydlanej. W trakcie presezonu odmówił gry w sparingu z Cadizem, po czym bez zgody klubu opuścił zgrupowanie w Marbelli. Hiszpańskie media podawały, że nie zamierza bowiem akceptować obniżki pensji o połowę. Tymczasem tak drastyczne cięcia miały dotyczyć wszystkich zawodników "Papużek" odpowiedzialnych za relegację.
- Mamy nadzieję, że Martin wróci, ponieważ w przeciwnym razie poniesie konsekwencje dyscyplinarne. Jego zachowanie było nieoczekiwaną i nieprzyjemną niespodzianką. Chcemy jednak, żeby pozostał w klubie, ponieważ obowiązuje go kontrakt - grzmiał wtedy dyrektor Fran Garagarza, przywoływany przez dziennik AS.
Ostatecznie obie strony doszły do porozumienia. Braithwaite został w Espanyolu, po czym, krótko mówiąc, zjadł drugą ligę hiszpańską na śniadanie. W ostatnich miesiącach ewidentnie pokazał, że zasługuje na grę na wyższym poziomie. Został królem strzelców Segunda Division, notując 22 gole w 39 spotkaniach. Do tego dołożył 22 wykreowane szanse, 73 wywalczone faule i aż 206 wygranych pojedynków. Z takim bombardierem “Papużki” po prostu musiały wrócić na najwyższy poziom.
Rockefeller
W Espanyolu Braithwaite zarabiał około 3 mln euro rocznie. Była to zatem tylko kropla w oceanie jego przychodów. Już kilka lat temu hiszpańskie media informowały, że Duńczyk jest najbogatszym piłkarzem w szatni Barcelony. A to wszystko z powodu gigantycznych sukcesów pozasportowych.
W 2017 roku napastnik zainwestował wraz z wujkiem, Philipem Michaelem, w branżę deweloperską. Razem wkroczyli na rynek nieruchomościowy, zakładając NYCE Companies. Na start Braithwaite włożył około 850 tys. euro. W ciągu pierwszych 12 miesięcy działania pomnożył tę kwotę 10-krotnie. Na przestrzeni czterech lat firma podjęła się projektów budowy prawie 2000 mieszkań, działając w New Jersey, San Antonio czy Filadelfii. W 2020 roku ofertę poszerzono o tzw. inteligentne domy, w których stosuje się nowoczesne rozwiązania technologiczne.
- Chcę mocniej zaangażować się w branżę nieruchomości, ponieważ za mniej niż 10 lat będę prawdopodobnie kończył karierę. Za 10 lat powinniśmy być w miejscu, którego teraz nie możemy sobie nawet wyobrazić. Dlatego już teraz pracuję na swoją przyszłość - mówił reprezentant Danii w rozmowie z CNBC.com.
W 2021 roku magazyn Forbes umieścił go na liście najbogatszych sportowców świata. Na początku tego roku portal Ceoworld.biz informował, że udziały Braithwaite’a w NYCE Companies są warte 287 mln dolarów. Dodatkowo nie zamyka się on wyłącznie na rynek nieruchomości. Wraz z żoną, Anne-Laure Louis, stworzył dobrze prosperującą markę odzieżową Trente. W Barcelonie otworzył restaurację Gave, serwującą zdrowe posiłki. Praktycznie wszystko, czego dotknie, zamienia się w złoto. Może poza futbolówką, która już dawno przestała stanowić główne źródło utrzymania.
Karuzela
Rok temu Braithwaite zgodził się pozostać w Espanyolu, ale na specjalnych warunkach. W przypadku pozostania klubu w drugiej lidze jego opcja wykupu wynosiła 600 tys. euro. Po awansie uruchamiała się klauzula umożliwiająca Duńczykowi odejście całkowicie za darmo. Kibice mogli oczywiście mieć nadzieję, że 33-latek jednak nie zostawi drużyny na lodzie. Już po przypieczętowaniu sukcesu podkreślił on jednak, że jego relacje z włodarzami są bardzo dalekie od ideału.
- Rok temu złożono mi ofertę przedłużenia umowy, ale była ona oznakiem braku szacunku. Klub pokazał, że mi nie ufa. Ciężko pracowałem, aby przywrócić drużynę do elity, teraz będziemy musieli porozmawiać na temat przyszłości. Niezależnie od tego, co się stanie, zawsze pozostanę "Papużką" - powiedział w czerwcu na antenie DAZN.
Braithwaite skorzystał z klauzuli, opuścił Espanyol i miał przenieść się do Olympiakosu. W sercu Pireusu tworzy się bardzo ciekawy projekt zarządzany przez Jose Luisa Mendilibara. Zespół niedawno wygrał Ligę Konferencji i miał wakat na pozycji numer 9 po odejściu Stefana Joveticia. Były już snajper “Papużek” przyleciał zatem do Grecji, gdzie miał przejść badania i podpisać kontrakt. Cała transakcja znajdowała się na tak zaawansowanym etapie, że Fabrizio Romano wrzucił nawet słynne “Here we go”. Ale wszystko wysypało się na ostatniej prostej. 33-latek zerwał rozmowy z 47-krotnym mistrzem Grecji i na moment wrócił do stolicy Katalonii.
- Duński napastnik przebywa obecnie w Barcelonie i wraz ze swoim agentem dokładnie analizuje wszystkie oferty, jakie ma na stole. Nie chce postawić kolejnego fałszywego kroku. Celem jest jak najszybsze rozwiązanie swojej przyszłości - opisała kilka dni temu Marca.
Co dalej? Swego czasu katalońskie media sugerowały, że Braithwaite może rozważyć zakończenie kariery i kupno całego Espanyolu. Obecnie zespół jest zarządzany przez Chena Yanshenga, którego kibice na Cornella El Prat nie darzą szczególną sympatią. Temat jednak ucichł, ponieważ napastnik na razie chce oddzielić życie biznesowe od kariery piłkarskiej. Szczególnie, że na horyzoncie pojawiła się bardzo ciekawa propozycja z Gremio. Brazylijski klub potwierdził już, że 33-latek przejdzie testy medyczne, po których powinien podpisać umowę. Jeśli tym razem nie dojdzie do zwrotu akcji, Duńczyk znajdzie nową przystań.
Nadchodzące przenosiny Braithwaite’a do Gremio są niemałym chichotem losu. Po raz drugi w karierze może on spróbować wejść w buty Luisa Suareza. W Barcelonie przez moment dzielił z nim szatnię, po czym na życzenie Ronalda Koemana przejął jego numer i pozycję. Teraz ma szansę załatać lukę, którą Urugwajczyk pozostawił w Porto Alegre, gdy rok temu przeniósł się do Interu Miami. Król strzelców (drugiej) ligi hiszpańskiej. Następca “El Pistolero”. Multimilioner. To brzmi dumnie.