Najwięksi przegrani meczu z Austrią. "Fatalny. Jest cieniem samego siebie"

Najwięksi przegrani meczu z Austrią. "Fatalny. Jest cieniem samego siebie"
Mateusz Porzucek / pressfocus
Kto z reprezentantów Polski po meczu z Austrią (1:3) zasłużył na miano największego przegranego? Kandydatów, niestety, jest przynajmniej kilku. My zdecydowaliśmy się poświęcić im kilka słów.
Nie tak to miało wyglądać. Co prawda reprezentacja Polski rozpoczęła zmagania w EURO 2024 od porażki z Holandią (1:2), ale zaprezentowała się wówczas na tyle solidnie, że z dużymi nadziejami czekaliśmy na starcie z mimo wszystko mniej renomowaną Austrią.
Dalsza część tekstu pod wideo
Apetyty były duże i duże jest też nasze rozczarowanie. Podopieczni Michała Probierza przegrali bowiem aż 1:3 i powiedzmy sobie szczerze - był to najmniejszy wymiar kary. Rywale stworzyli sobie naprawdę sporo dobrych sytuacji, zwłaszcza w końcówce spotkania, gdy z biało-czerwonych całkowicie uszło już powietrze.
Na mecz do Berlina, oczywiście w przenośni, nie dojechało wielu reprezentantów Polski. Kilku graczy zagrało co prawda przyzwoicie, by wspomnieć tu choćby o Piotrze Zielińskim, Krzysztofie Piątku czy Nicoli Zalewskim, ale były to tylko wyjątki od reguły. Zdecydowanie więcej postaci mocno zawiodło. Oto najwięksi przegrani meczu z Austrią.

Paweł Dawidowicz

Z powodu problemów zdrowotnych, które zresztą dopadają go bardzo często, nie zagrał przeciwko Holandii. Tym razem wskoczył już do podstawowej jedenastki, ale jeśli chciał potwierdzić, że powinien zostać w niej na stałe, to zdecydowanie mu się to nie udało. Maczał palce w zasadzie przy wszystkich straconych przez Polskę golach. W mniejszym lub większym stopniu. Oceniliśmy go najgorzej z całego tercetu środkowych obrońców, a to już sztuka, bo koledzy też nie grali na wysokim poziomie. Dawidowicz zdecydowanie nie ugruntował więc swojej pozycji. Można zastanawiać się, czy po takim “koncercie” wyżej nie będą stały choćby notowania Bartosza Salamona, który co prawda w starciu z Holandią nie ustrzegł się błędów, ale i tak wyglądał pewniej.

Jakub Piotrowski

Co się dzieje z tym chłopakiem? Kilka miesięcy temu notował kapitalne wejście do reprezentacji, zadomowił się w podstawowej jedenastce, był groźny w poczynaniach ofensywnych, pomagał kolegom w destrukcji, potrafił rozegrać futbolówkę czy napędzić akcję. Dziś jest cieniem samego siebie. Bardzo słabo zagrał już w sparingu z Turcją, gdy został zmieniony w przerwie. Zapaliła się wtedy lampka ostrzegawcza, ale niezła zmiana w rywalizacji przeciwko Holandii dawała nadzieję. Niestety, w starciu z Austrią pomocnik Łudogorca Razgrad był fatalny. Nie dawał drużynie zupełnie nic. Ani w ofensywie, ani w kreacji. Gubił się nawet w pozornie bardzo prostych sytuacjach. Zauważył to Michał Probierz, który znów nie wypuścił go na drugą połowę. Wydaje się, że w najbliższym czasie Piotrowski nie będzie graczem podstawowej jedenastki.

Bartosz Slisz

Nasz środek pola przez długi czas praktycznie nie istniał, a wpływ na to mieli rozgrywający bardzo słabe spotkanie Piotrowski i Slisz. Ten drugi udowodnił, że może i sporo biega, ale piłkarsko jest wyjątkowo ograniczony. Gubił się, był niedokładny, długimi fragmentami można było zapomnieć, że w ogóle jest na murawie, a kiedy już o sobie przypominał, to rzadko dobrym zagraniem. Nie popisał się też przy drugim golu dla rywali. Jeśli toczy się dziś w reprezentacji Polski rywalizacja na pozycji numer “6” to po dwóch meczach na EURO 2024 powinien wygrywać ją Taras Romanczuk. Patrząc zresztą szerzej - Slisz naprawdę dobrze zagrał w narodowych barwach chyba tylko przeciwko Walii. Słabych lub bardzo słabych występów zaliczył naprawdę sporo.

Przemysław Frankowski

Czas zacząć wymagać od Frankowskiego zdecydowanie więcej. Owszem, jest wybiegany, szybki, podłącza się do akcji ofensywnych, ale coraz częściej odnosimy wrażenie, że to trochę jeździec bez głowy. W meczu z Austrią wygrał… 19% (!) pojedynków. Nie wystarczyłoby palców u jednej z rąk, by naliczyć jego złe i niedokładne zagrania. Więcej o występie zawodnika Lens pisaliśmy TUTAJ, ale w skrócie - 29-latek był po prostu fatalny. Do niedawna wydawał się pewniakiem do gry na prawym wahadle, teraz prezentuje się na tyle kiepsko, że rodzi się pytanie o… Matty’ego Casha. Czy przypadkiem nie zrezygnowaliśmy z niego zbyt szybko i łatwo? Jedno jest pewne. Po takich występach notowania Frankowskiego w kadrze na pewno nie rosną.

Przeczytaj również