Podsłuchy policyjne zniszczyły Robinho. Obrzydliwy koniec dawnej gwiazdy. Kiedy wreszcie trafi do więzienia?
"Detektyw" Robinho miał pomysł na rozwiązanie sprawy gwałtu zbiorowego. Myślał: "Seks oralny się nie liczy. Tak naprawdę to wcale jej nie dotknął. Nawet nie było kamer w lokalu, więc co mu udowodnią? A może tak pobić dziewczynę i ją nastraszyć? A tak w ogóle to teraz jest w Brazylii, więc Włosi mogą mu naskoczyć". Czy były brazylijski gwiazdor, przestępca, wreszcie trafi do więzienia?
Nawet, jak cię złapią za rękę...
- Nawet, jak do mnie po coś zadzwonią, to żaden problem. Pojadę tam i powiem, że przecież to wydarzyło się rok temu. A tak w ogóle to nawet nie dotknąłem tej dziewczyny - wizualizował sobie swoje zeznania brazylijski piłkarz w 2014 roku.
Podsłuchy rozmów telefonicznych miały kluczowe znaczenie dla wydania wyroku. Wszystko stało się w mediolańskim klubie nocnym Sio Cafe, we wczesnych godzinach porannych 22 stycznia 2013 r. Żeby osadzić ten gwałt w czasie, to było kilka dni po słynnych czterech bramkach Domenico Berardiego przeciwko Milanowi. Wtedy też ostatniego gola dla “Rossonerich” strzelił Robinho. Dograł sezon do końca, a później uciekł do Brazylii. Wiedział, co obrzydliwego zrobił. Media jeszcze nie. Wrócił do Brazylii, na wypożyczenie do Santosu. We Włoszech nie byłby bezpieczny. Trzeba było się zawijać, a i tak grał już przeciętnie. W Milanie spędził cztery sezony. Najlepsze wspomnienia to 2011/12. Zlatan, Pato i Robinho strzelili wtedy po 14 goli w Serie A, a Milan zdobył Scudetto. Te piękne czasy dawno jednak minęły.
Czterej koledzy piłkarza opuścili Włochy w trakcie śledztwa. Przyjaciel, Ricardo Falco, musiał się tłumaczyć z nasienia pozostawionego na ubraniu kobiety. Prosta sprawa. Seks za obopólną zgodą, tak wyszło proszę pana. Tylko, że to się kompletnie wyklucza z podsłuchami, że skoro dziewczyna była tak pijana, to jakim ona cudem w ogóle to wszystko pamięta?! Takie słowa padły w rozmowie Falco z Robinho. Rozmawiali w aucie (Falco mówi pierwszy):
- Pamięta tę sytuację. Wie, że wszyscy ją piep***li
- (Imię kolegi). Jestem pewien, że on w nią wszedł.
- Nie wierzę w to. Przecież ona wtedy nie mogła nic zrobić, nawet wstać. Postradała zmysły.
- Tak, prawda
- (Imię kolegi). Jestem pewien, że on w nią wszedł.
- Nie wierzę w to. Przecież ona wtedy nie mogła nic zrobić, nawet wstać. Postradała zmysły.
- Tak, prawda
I tak sobie rozmawiali o tej sprawie co najmniej kilka razy w przeróżnych sytuacjach, a ich głosy nagrywano. Włoski wymiar był pewny wyroku. Policja podsłuchiwała Robinho, gdy jeździł samochodem. A robił to często. Dał się złapać w pułapkę, sam się oskarżył. Jest też na przykład rozmowa z człowiekiem, który tamtego wieczoru grał w klubie Sio Cafe. To był wieczór muzyki brazylijskiej.
Czuł się bezkarny
Brazylijskie "Globo" informowało, że tylko wspomniany muzyk zaczął odbywać karę nałożoną przez sąd. Paradoks, że jako jedyny nie uczestniczył w gwałcie. Znał piłkarza i jeszcze dwóch jego kompanów. Po prostu od lat mieszkał we Włoszech i nie chciał się stamtąd ruszać. Jairo, tenże DJ, był dobrze znany wśród brazylijskich zawodników Milanu, Interu czy Juventusu. Wiele razy bawili się w klubach przy jego muzyce. Pracował w Sio Cafe przez dziewięć lat. Do gwałtu miało dojść w jego garderobie, tak ustaliła włoska prokuratura. Po wyroku za składanie fałszywych zeznań, w 2018 roku, raz w tygodniu, pomagał osobom starszym w domu opieki w Mediolanie. Zgodził się na prace społeczne, by nie pójść do więzienia. Kłamał, ale tak naprawdę dobrze wiedział, co się stało, bo po koncercie poszedł pocieszyć ofiarę. Wiedział o sprawie na policji, śledztwie i ostrzegał Robinho. Piłkarz to wyśmiał:
- Śmieję się, bo jest mi to obojętne. Ta kobieta była kompletnie pijana i nawet w ogóle nie wie, co się stało. Słuchaj, to chłopaki są w głębokim gównie... Cieszę się, że Bóg istnieje, bo nawet nie dotknąłem tej dziewczyny. Widziałem (IMIĘ 2), a inni ją piep***li. To oni będą mieli problemy, nie ja. Pamiętam chłopaków, którzy ją przyprowadzili. To (IMIĘ 1) i (IMIĘ 2). Stało ich nad nią pięciu.
Inna z rozmów z muzykiem jest z kolei jedną z najmocniejszych argumentów dla prokuratury i jedną z najczęściej cytowanych w światowych mediach. Trochę dłuższy zapis i szerszy kontekst:
- Policja nie może nic zrobić. Ja powiem, że byłem z Tobą, a potem wróciłem do domu
- Ale uprawiałeś seks z tą kobietą?
- Nie. Tylko próbowałem. (IMIĘ 1, IMIĘ 2, IMIĘ 3)
- Widziałem, jak wkładasz do jej ust penisa
- To nie oznacza uprawiania seksu
- Ale uprawiałeś seks z tą kobietą?
- Nie. Tylko próbowałem. (IMIĘ 1, IMIĘ 2, IMIĘ 3)
- Widziałem, jak wkładasz do jej ust penisa
- To nie oznacza uprawiania seksu
Robinho co jakiś czas w aucie rozmawiał z mężczyznami, którzy uczestniczyli w tamtej imprezie. Policja skrupulatnie to przechwytywała i układała w całość. Potwierdziła to na rozprawie w 2017 roku sędzia Mariolina Panasiti. W rozmowie z jednym z kolegów piłkarz powiedział na przykład, że... inny kumpel dzwonił (bo też był pijany) i dopytywał go, czy jest obawa, że ofiara zajdzie w ciążę. Robinho powiedział, że on to seksu na pewno nie uprawiał, bo miał kłopot z erekcją.
Jairo Chagas, czyli wspomniany muzyk, żalił się jednemu ze swoich przyjaciół: - To tchórze, gó*na ludzkie, totalnie obrzydliwi ludzie. To, co zrobili, ma taką swoją nazwę. Gwałt.
Składając oficjalne zeznania, powiedział, że nic nie widział.
Nie wiedział o podsłuchach.
Brazylia jest ślepa
W październiku 2020 roku Robinho podpisał kontrakt z brazylijskim Santosem. To klub, który z młodego futsalisty zrobił z niego jeden z najbardziej ekscytujących talentów na świecie na trawie. Taki, że zakontraktował go Real Madryt i od razu oddał koszulkę z numerem 10. Santos chciał po latach przygarnąć syna marnotrawnego, złotego dzieciaka. Na mocy podstawowej umowy Robinho miał zarabiać 208 funtów (The Guardian podaje, że było to 150% minimalnej płacy w Brazylii). Dużo korzystniejsze były bonusy i potencjalna możliwość przedłużenia umowy. Robinho opowiadał, że wrócił do domu, że chce pomóc, że niezwykle się cieszy. Szybko został z domu wypędzony. Tak naprawdę nie chodziło o moralność, a o pieniądze sponsorów. W tweecie poniżej pozuje z prezesem Santosu. Wymienieni są też zbuntowani sponsorzy.
Wycofało się Orthopride, firma zajmująca się ortodoncją i usługami z zakresu kosmetologii estetycznej. M.in. firma elektroniczna Philco zagroziła, że zrobi to samo. Brazylijscy dziennikarze, którzy napędzali negatywną opinię o Robinho, otrzymywali groźby śmierci. Wyciekł numer telefonu do jednego z reporterów, którego fani Santosu wręcz zaspamowali, wysyłając mu ponad 3000 obraźliwych wiadomości. Nawet prezydent klubu stanął w obronie zawodnika, twierdząc, że jest on "obiektem ukamieniowania moralnego". Był 2020 rok, więc jeszcze przed odrzuceniem pierwszej apelacji. Dlatego Orlando Rollo (prezes Santosu) uznał, że ostateczny wyrok nie zapadł:
- Upolitycznili zatrudnienie Robinho. Robinho po tym oskarżeniu grał już w Santosie, Atlético-MG, grał za granicą i nikt nic nie mówił. Teraz zaczęli go kamienować. Prowadziłem dochodzenia w sprawach dotyczących gwałtów i aresztowałem wielu gwałcicieli. Jest to przestępstwo, którym brzydzę się jako funkcjonariusz policji i jako człowiek. Brzydzimy się wszelkim rodzajem przemocy, zwłaszcza przemocą wobec kobiet. Ludzie tego nienawidzą. Ale Robinho nie jest potępiony. Nie ma ostatecznego wyroku - grzmiał Rollo, który wcześniej był funkcjonariuszem policji. Obrona piłkarza twierdziła podobnie.
Dlaczego jeszcze nie siedzi?
- Żałuję tylko tego, że zdradziłem moją żonę, Vivian - mówił Robinho, dalej utrzymując niewinność.
Jak to możliwe, że po tylu latach i takich potężnych dowodach jeszcze nie gnije w więzieniu? Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok w 2020 roku. Sąd Kasacyjny (Corte di Cassazione lub Corte Suprema di Cassazione) z siedzibą w Rzymie jest najwyższym w ramach włoskiego systemu sądownictwa. Zrobił to samo w styczniu 2022 roku. Robinho przegrał dwie apelacje. Niczego więcej już nie ma. Chwilę później włoskie ministerstwo sprawiedliwości wydało międzynarodowy nakaz aresztowania. W październiku 2022 Włosi zwrócili się o ekstradycję, czyli wydanie zawodnika władzom Italii. Tyle że Brazylia nie robi tego obywatelom. Woli być samodzielna i tu rodzi się największy problem.
Włosi nie po to dokładnie badali tę sprawę przez cztery lata, żeby odpuścić. Zaproponowali więc karę więzienia w Brazylii. Takie prawo weszło w życie w 2017 roku. Poza granicami Włoch Robinho mógł jednak robić, co chce. Reprezentowali go prawnicy, a on się tam nie pojawiał, bo jeszcze trafiłby do aresztu. Z wyrokiem w papierach dograł sobie jeszcze w Atletico Mineiro do końca 2017 roku. Kilka dni po skazaniu jego klub grał na wyjeździe z Corinthians. Gospodarze wrzeszczeli na trybunach: "gwałciciel, gwałciciel!". Zrobił się szum, więc spakował walizki i poleciał do Turcji. Jak nigdy nic, strzelał gole dla Sivassporu, a później dla Basaksehiru. Z drugim klubem zdobył nawet mistrzostwo Turcji 2019/20, choć strzelił okrągłe zero goli.
Dopiero później podpisał kontrakt z Santosem. Klub machnąłby ręką, jednak sponsorzy stanęli okoniem. Przecież skoro będą grać przy pustych trybunach (okres covidowy), to nikt na niego nie będzie gwizdał i wyzywał od gwałcicieli. A my go będziemy wspierali. Problem z głowy, może grać. Największa ironia jest taka, że klub zaprezentował zawodnika z okazji narodowego święta Brazylii, mającego na celu walkę z przemocą wobec kobiet.
Coraz bliżej czy coraz dalej?
Jest coraz bliżej, by Robinho wreszcie odbył dziewięcioletnią karę więzienia. W Brazylii (początkowo) przejrzeli na oczy. Prokuratorzy przyznali rację włoskim sądom. Skonfiskowano mu paszport i nie może opuszczać kraju. Zespół obronny Robinho przez lata próbował wykorzystać to, że w takich sprawach kobiety często zmyślają, by tylko zaistnieć w mediach. To jednak nie ten kaliber, nie da się wymazać słów z rozmów telefonicznych. Próbowali więc inaczej. Grać na czas, domagając się przetłumaczenia włoskiego dokumentu na język portugalski. Łapali za słówka, atakując złą i nieprecyzyjną transkrypcję. Że przecież wcale nie o to chodziło, a w rozmowie telefonicznej padło inne słowo albo że kiepsko słychać. W kraju reprezentują go… kuzyni wiceprezydenta Geraldo Alckmina. Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości odrzucił wniosek obrony o przetłumaczenie. Minister Sądu Najwyższego Sprawiedliwości Francisco Falcao robi wszystko, żeby były piłkarz poszedł za kratki.
TV Globo stwierdziło, że w odpowiednim czasie niektórzy ministrowie zagłosują przeciwko zatwierdzeniu wniosku o odbycie kary. Na przykład minister Raul Araujo powątpiewał, czy Sąd Najwyższy Sprawiedliwości posiada w ogóle uprawnienia do tego, by coś takiego zatwierdzić. Co to oznacza? Skuteczną grę na czas, bo wtedy ewentualny proces Robinho musiałby zacząć się od zera. Tak, żeby Brazylia sobie go skazała sama lub uniewinniła, a nie "wyręczała się" Włochami. Jedno jest pewne - Włosi sami się tym nie zajmą, bo Brazylia nie bawi się w ekstradycje. Sprawa ciągnie się już ponad sześć lat. Za długo.
Co w tej chwili u Robinho? Najnowsze informacje z 2024 roku są takie, że czuje się bardzo swobodnie. Dba o formę. Trenuje z klubem Portuguesa Santista. Może to robić na stadionie, kiedy chce. Jeździ na rowerze, biega i gra w siatkówkę na plaży. Żyje spokojnie na wybrzeżach Sao Paulo. Jest raczej pewny, że do więzienia nie pójdzie.