Ostatni sukces polskiej piłki. Pomnik pełen rys i kontekstów
Srebrny medal olimpijski reprezentacji Polski z Barcelony jest jednym z największych sukcesów w historii naszego futbolu. Międzynarodowa posucha została wtedy przełamana po dziesięciu latach oczekiwania. Mitologizacja ówczesnej kadry Janusza Wójcika trzyma się mocno. Czy serial “1992: Wielka Gra” ten pomnik odbrązawia?
Potrzebujemy opowieści o sukcesach piłkarskich. Szkopuł w tym, że nie mamy w czym wybierać. Jeśli skupimy się na turniejach, to trzeba oscylować wyłącznie między osiągnięciami drużyn Kazimierza Górskiego, Antoniego Piechniczka oraz Janusza Wójcika. Od biedy - a takowa występuje - można jeszcze dorzucić ćwierćfinał EURO za czasów Adama Nawałki. Mało, bardzo mało.
Nic więc dziwnego, że ktoś ostatecznie wziął na tapet historię zdobycia ostatniego medalu przez naszych reprezentantów. Za scenariusz serialu “1992: Wielka Gra” odpowiedzialny jest przede wszystkim reżyser Michał Bielawski. Dla filmowca to nie pierwsza produkcja sportowa, w przeszłości stworzył już “Małyszomanię. Kochaj albo rzuć”, “Mundial. Gra o wszystko”, czy też trzy odcinki “Twardzielek”, które opowiadają o uznanych sportsmenkach z Polski. Jednocześnie Bielawski dał się poznać jako reżyser odnajdujący się w krótszej formie. Produkcje o Małyszu i kadrze z 1982 roku trwają po półtorej godziny, jeden epizod “Twardzielek” niespełna pół. W wypadku “1992: Wielka Gra” mamy do czynienia z trzema odcinkami po pół godziny każdy. Te techniczne szczegóły wydają się o tyle ważne, że trudno wyzbyć się wrażenia, że czasu powinno być znacznie więcej.
Niedopowiedzenia
Nowy serial produkcji Viaplay się spieszy. Pogłębiony w gruncie rzeczy jest tylko jeden kluczowy wątek, bo to dookoła niego snuje się narracja poboczna. Z jednej strony to rzecz zrozumiała, skupiamy się na olimpijczykach z Barcelony. Z drugiej powierzchowne potraktowanie pozostałych kwestii sprawia, że ta główna również staje się nieco płytsza. Weźmy na przykład postać Janusza Wójcika, selekcjonera tamtej młodzieżówki. W teorii to materiał na naprawdę długą opowieść, nawet jeśli skupimy się tylko na jego działalności w końcówce lat 80. i na początku 90. “1992: Wielka Gra” pędzi jednak od samego początku, o Wójciku nie dowiadujemy się zbyt wiele, poza kilkoma oczywistościami - mówca, alkoholik (chociaż to nie wybrzmiewa wprost), twarda ręka. O kwestiach taktycznych, nawet jeśli były one w gruncie rzeczy iluzoryczne, właściwie się nie rozprawia. Ot, kadra miała się wzorować na Niemcach, którzy w sięgnęli po mistrzostwo świata w 1990 roku. A ja przecież z chęcią posłuchałbym o tym, jak dużą rolę w strategii odgrywał ofensywnie usposobiony Marek Koźmiński lub o tym, jak uzupełniali się Wojciech Kowalczyk i Andrzej Juskowiak.
Tym większa szkoda, że do udziału nie udało się najpewniej namówić Pawła Janasa. Był on trenerem najbliżej Wójcika w tamtym okresie, współtworzył sztab szkoleniowy.
Odczuwalny bywa też brak kilku kadrowiczów z Hiszpanii, chociaż w tym zakresie narzekania mogą być o tyle mniejsze, że ostatecznie dostajemy kilkadziesiąt minut archiwalnych materiałów, pokazujących między innymi Aleksandra Kłaka i Ryszarda Stańka, nieobecnych w roli bezpośrednio wypowiadających się na potrzeby produkcji.
W związku ze sporą liczbą nagrań z epoki nie zostałem jakkolwiek przekonany do sensu wprowadzenia scenek inscenizowanych. Materiały pochodzące bezpośrednio z domów oglądających mecze są raczej niemożliwe do zdobycia, ale użyte zamiast tego nagrania stylizowane na poprzednie stulecie nie wypadają zbyt dobrze. Może lepiej sprawdziłyby się choćby ujęcia podwórkowe? Lub postawienie na większą liczbę gadających głów, w wypadku tego produkcji raczej nikt nie narzekałby na przesyt wypowiedzi Jerzego Brzęczka lub Arkadiusza Onyszki, zaskakująco dobrze sprawdzającego się w konwencji, bodaj najbardziej żywego w kreśleniu opowieści o sukcesie.
Przybliżenie
Nie znaczy to jednak, że “1992: Wielka Gra” jest dziełem niedopracowanym. To epitet, który nie ma zastosowania w tym przypadku. Najnowsza produkcja dystrybuowana przez Viaplay została porządnie zrealizowana. Rzeczą podstawową, ale jednocześnie niezwykle cenną, wydają się nagrania transmisji każdego meczu reprezentacji Janusza Wójcika. Udało się również zachować oryginalny komentarz, słyszymy więc Dariusza Szpakowskiego, a w wersji radiowej - popularnej przede wszystkim w starciu z Hiszpanami - Tomasza Zimocha. Nie dochodzi więc do rozdźwięku między obrazem i fonią, co było wyraźne w wypadku innej produkcji sportowej, która niedawno wypremierowała się w Polsce.
Cieszy również przedstawienie społecznego punktu widzenia. Chociaż wątek ten również mógł być znacznie bardziej rozbudowany, to samo zarysowanie zasługuje na uznanie. Na początku lat 90. młodzieżówka opływała w luksusy, ale poziom życia w kraju był tragiczny. Skutki reformy Leszka Balcerowicza pokutowały w wielu grupach i nawet jeśli “1992: Wielka Gra” nie podejmuje tego tematu z pełnią historycznej i socjologicznej uważności, to nawet ze względu na jedną wypowiedź biedującej emerytki pochyla się nad problemem i pokazuje, że daleko nam było do idyllicznego Zachodu, a sukces sportowy znaczył nieproporcjonalnie wiele, jak to zwykle w takich przypadkach bywa. Rolę w tej kwestii odgrywa również Jan Krzysztof Bielecki, będący chyba największą niespodzianką wśród zaproszonych gości. Były premier zwraca uwagę na dokonujące się przemiany, jest łącznikiem między dwoma światami. Ze wszystkich osób spoza grupy olimpijczyków stanowi zdecydowaną wartość dodaną.
Skoro już o wynikach dodatnich mowa - miałem wewnętrzną obawę dotyczącą tego, że “1992: Wielka Gra” nie podejmie kwestii kontroli antydopingowej, którą oblało trzech zawodników Wójcika. Takie działanie byłoby oczywiście w pełni dyskwalifikujące dla całego materiału, więc z tym większą ulgą przyjąłem sceny poruszające problematyczny wątek. Jednocześnie zdumiało, że sami piłkarze wciąż wypowiadają się na ten temat dość pobieżnie, snują jakieś opowieści dookoła, stwierdzają nawet, że w gruncie rzeczy nie wiadomo, o kogo chodziło. Znakomicie kontrastuje to z postawą Piotra Żelaznego, który posiada świetne rozeznanie w temacie. Dziennikarz swój udział w serialu rozpoczyna de facto od wyliczenia oskarżonych, wyprowadza też cios w samego Wójcika. A jest to cios celny i najbardziej gruchoczący posągowy wizerunek powstający dzięki innym gościom.
Wreszcie “1992: Wielka Gra” podsuwa wniosek, który znajduje przełożenie także na obecną rzeczywistość polskiej piłki. Kadra olimpijska budowana była przez lata, dostała olbrzymie wsparcie Zbigniewa Niemczyckiego, czyli prywatnego sponsora. Nijak ma się to do obecnych standardów, gdy klubem Ekstraklasy nie kieruje żaden człowiek z krajowej “setki” Forbesa. Tym samym dokument Michała Bielawskiego jest nie tylko cenną opowieścią dla ludzi przeżywających sportowe uniesienia na początku lat 90., ale też przypowieścią dla wielu działaczy.