Nieznane przepisy piłki nożnej. 7 zasad do zapamiętania. Będziecie zdziwieni!
Przepisy piłki nożnej pełne są niuansów i zasad, które mają “zabezpieczyć” nawet bardzo rzadkie przypadki. Przedstawiamy siedem, o których wielu z was mogło nie wiedzieć.
Co się stanie, jeśli piłka trafi do własnej siatki po rzucie wolnym? Czy mecz trzeba zacząć w 11? Jak wygląda konkurs rzutów karnych, gdy jedna z drużyn przystępuje do niego w osłabieniu? Odpowiedzi na te pytania nie muszą być intuicyjne. A to tylko kilka nieoczywistych haczyków. W przepisach gry w piłkę nożną mamy wiele niespodzianek. Wybraliśmy kilka szczególnie ciekawych.
Żółte kartki “zerują się” przed serią rzutów karnych
O tym przepisie wiedzą na pewno ci, którzy uważnie oglądali rewanżowy mecz Ligi Konferencji Europy między Aston Villą a Lille. Golkiper angielskiego klubu, Emiliano Martinez, miał już na koncie żółtą kartkę otrzymaną w pierwszej połowie spotkania. W trakcie karnych zaczął “uciszać” kibiców rywali, za co sędzia Ivan Kruzliak napomniał go drugim żółtkiem, ale… nie pokazał czerwonej kartki. Zaskoczeni byli wszyscy, wliczając w to samego Argentyńczyka!
Okazało się, że bardzo rzadko stosowana, a zatem i praktycznie nieznana zasada głosi bowiem, że “żółtka” zerują się, gdy rozpoczyna się seria jedenastek. Jej zastosowanie na najwyższym poziomie widzieliśmy chyba pierwszy raz. Nawet trener Lille, Paulo Fonseca, przyznał w pomeczowym wywiadzie, że nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał. Powód takiego zapisu? Podobno osoby stanowiące przepisy chciały uniknąć wyrzucenia bramkarza z boiska w sytuacji, gdy np. dopiero pierwszy raz wyjdzie przed linię w trakcie konkursu, a będzie miał już na koncie źółtą kartkę otrzymaną na wcześniejszym etapie rywalizacji.
Stałego fragmentu gry nie może dobić po uderzeniu w słupek
Przy okazji stałego fragmentu gry zasada jest prosta - piłka po zagraniu musi dotknąć innego piłkarza (niezależnie z jakiej drużyny) niż ten, który go wykonuje, lub trafić do siatki. Tak to działa w przypadku rzutu wolnego, rożnego czy karnego. Nieraz widzieliśmy przecież przypadki, gdy wykonawca tracił równowagę, w efekcie kopał futbolówką w swoją drugą nogę, a sędzia dyktował rzut wolny dla rywali. Podać do samego siebie też nie można. To nic zaskakującego.
Ten przepis ma jednak lekko nieintuicyjne konsekwencje. Otóż w przypadku, gdy piłka zagrana ze stałego fragmentu gry bez dotknięcia żadnego piłkarza trafi w obramowanie bramki i wróci bezpośrednio do wykonawcy, ten nie może jej dotknąć, bo podyktowany zostanie wolny, dokładnie tak jak w przypadku “podwójnego kopnięcia”.
Zasada ta ma zastosowanie bardzo rzadko już nawet w przypadku rzutów karnych. Przy wolnych to już w ogóle ewenement, ale widzieliśmy taką sytuację w ostatnim sezonie Ligi Europy. Bramka na 3:3 w meczu Rennes z Villarrealem została anulowana w kuriozalnych okolicznościach. Akcja prowadząca do trafienia zaczęła się od uderzenia Enzo Le Fee ze stojącej piłki. Francuz trafił w poprzeczkę, a futbolówka po odbiciu od niej powędrowała prosto pod jego nogi bez dotknięcia żadnego innego zawodnika. I choć sędzia nie zauważył przewinienia od razu, wyłapał je VAR. Zaskoczenie całą sytuacją było tak duże, że realizator zakomunikował o cofnięciu gola z powodu spalonego. Cała sprawa została dobrze wyjaśniona dopiero później.
Nie trzeba zacząć meczu w 11
Piłka nożna to prosty sport. Piłka jest jedna, bramki są dwie, piłkarzy w obu zespołach mamy po 11. No… niekoniecznie. Otóż przepisy gry w piłkę nożną wcale nie wymagają rozpoczęcia spotkania w 11-osobowym składzie. Jasno określają one, że drużyna, aby grać, musi mieć bramkarza, ale do rozpoczęcia lub kontynuowania meczu (w razie straty zawodnika z powodu kontuzji lub czerwonej kartki) potrzebuje minimum siedmiu piłkarzy na boisku. A więc do rozpoczęcia spotkania wystarczy sześciu graczy w polu plus golkiper.
Co ciekawe, widzieliśmy zastosowanie tego przepisu stosunkowo niedawno, bo w sezonie 2021/22. I to na wysokim poziomie, bo w lidze portugalskiej! Podczas meczu Belenenses z Benfiką gospodarze rozpoczęli w dziewiątkę (a z braku zawodników w polu zagrał jeden z nominalnych bramkarzy), bo przetrzebił ich koronawirus. Już do przerwy było 0:7. Po zmianie stron na murawę wyszło tylko siedmiu piłkarzy Belenenses. Jeden z nich od razu po wznowieniu gry wybił piłkę w aut i zgłosił uraz. Sędzia nie miał wyboru i musiał przedwcześnie zakończyć to kuriozalne starcie.
Piłkarze nie mogą zagrać w więcej niż dwóch klubach w trakcie sezonu
Może i to nie przepis związany bezpośrednio ze zmaganiami na boisku, lecz kilka razy miał wpływ na to, co działo się w świecie futbolu. Zasady FIFA określają, że jeden zawodnik nie może być zarejestrowany w więcej niż trzech klubach w trakcie jednego sezonu, ale zagrać może tylko w barwach dwóch. Jeżeli więc zalicza nawet mały, nic nieznaczący występ na starcie rozgrywek, żeby jeszcze w letnim okienku zmienić drużynę i tam znów pojawia się na murawie, to potem zimą ma “blokadę”. No, chyba że chętny na pozyskanie go jest jego poprzedni zespół.
Ten przepis miał przekreślić zimą 2017 roku sensacyjny transfer Pawła Wszołka do Chelsea. Prowadzący “The Blues” Antonio Conte szukał alternatywy na pozycji prawego wahadłowego, a Polak błyszczał w tej roli w barwach drugoligowego Queens Park Rangers. Niestety, na początku sezonu wszedł z ławki Hellasu Werona w 90. minucie meczu Pucharu Włoch. Do końca sezonu nie mógłby więc zagrać dla Chelsea. O bezwzględności zasady przekonał się też Hatem Ben Arfa. W styczniu 2015 podpisał kontrakt z francuską Niceą, lecz na debiut musiał czekać ponad pół roku. Powód? W pierwszej połowie rozgrywek 2014/15 zaliczył występy w rezerwach Newcastle United oraz w barwach Hull City, gdzie został wypożyczony jeszcze latem.
Nie można strzelić samobója ze stałego fragmentu gry
Co łączy rzut rożny, rzut karny, rzut wolny, rzut z autu i wznowienie gry od bramki? Z żadnego z nich nie można strzelić bramki samobójczej - oczywiście jeśli piłka wpadnie do siatki drużyny wykonującej jeden z tych stałych fragmentów gry bezpośrednio, bez dotknięcia jakiegokolwiek piłkarza po drodze. Co się stanie, gdy do tego dojdzie? Sędzia powinien podyktować rzut rożny dla rywali, zupełnie jakby futbolówka po prostu przekroczyła linię końcową.
Naturalnie tego typu incydenty zdarzają się ekstremalnie rzadko. Widzieliśmy jednak kilka przypadków, gdy delikatne muśnięcie futbolówki kończyło się straconym golem, a piłkę wystarczyło tylko przepuścić. Pierwszy przypadek: Bundesliga, sezon 2018/19. W meczu Stuttgartu z Werderem Brema bramkarz gospodarzy, Ron-Robert Zieler, zawiesił się na chwilę, gdy kolega z zespołu, Borna Sosa, rozpoczynał grę zza linii bocznej. Gdy zobaczył, że posłał futbolówkę do niego, próbował ją opanować, ale ta poleciała do siatki. Okazało się, że ją dotknął, więc sędzia musiał uznać samobója.
Ze wspomnianym przepisem związana jest też jedna z najbardziej kontrowersyjnych i kuriozalnych sytuacji w historii Premier League. Sezon 2002/03, derby Birmingham między City i Aston Villą. Z autu w kierunku własnego bramkarza wrzuca defensor gości, Olof Mellberg. Piłka przelatuje pod podeszwą Petera Enckelmana i wpada do siatki. Czy jej dotknął? Trudno powiedzieć. Sędzia uznał, że tak, uznając samobója fińskiego golkipera. Ten zebrał nawet burę od trenera “The Villans”, Grahama Taylora, który zarzucił podopiecznemu, że nie zna przepisów i przez to nie protestował.
“Wyrównanie sił” w serii rzutów karnych
Konkursy rzutów karnych mają bardzo dużo “kruczków”, więc do nich wracamy. Wiedzieliście, że jeśli jedna z drużyn przystępuje do serii jedenastek w osłabieniu, to druga musi “wyrównać siły” i zrezygnować z odpowiedniej liczby wykonawców, aby mieć ich tyle samo, co rywale? Ma to na celu uniknięcie “nierównego” pojedynku na etapie tzw. “nagłej śmierci”. Gdyby strzelano 11 na dziesięciu, w teorii najmniej pewny strzelec drużyny grającej w przewadze, w 11. kolejce stanąłby naprzeciw pierwszego wykonawcy ekipy osłabionej.
Oczywiście, by zobaczyć tę zasadę w naturze, trzeba mieć niesamowitego farta. Po pierwsze: spotkanie pomimo nierównego układu sił musi zakończyć się remisem, żeby doszło do karnych. Po drugie: w trakcie takiego konkursu musimy dojść do samego końca kolejki, więc najpewniej do dziesiątej lub, przy poważniejszym osłabieniu, dziewiątej kolejki (osiem i mniej musiałoby być już absolutnie niesamowite).
Czerwona kartka przed pierwszym gwizdkiem nie osłabia zespołu
Składy obu drużyn są oficjalnie zgłaszane sędziemu już przed rozpoczęciem meczu. Zresztą, ogłasza się je przecież publicznie - z reguły na około godzinę przed startem spotkania. Jeżeli jednak jeden z zawodników awizowanych w podstawowej jedenastce dostanie czerwoną kartkę przed pierwszym gwizdkiem, to może zostać zastąpiony. Jego zespół nie musi grać w osłabieniu, ale ponosi konsewkencje. Nie może zgłosić nowego piłkarza na ławkę, więc ma jednego zmiennika mniej, niż w pierwotnym składzie, ale to chyba i tak nic wielce problematycznego.
W sezonie 2017/18 o istnieniu tej zasady przekonał się Olympique Marsylia. Patrice Evra kopnął jednego z kibiców w trakcie rozgrzewki przed meczem fazy grupowej Ligi Europy z Vitorią Guimaraes. I choć otrzymał czerwoną kartkę, francuski klub grał w 11, a jego miejsce w podstawowym składzie zajął Jordan Amavi. I, co ciekawe, z przepisów wynika, że sytuacja wyglądałaby tak samo, o ile zrobiłby to przed pierwszym gwizdkiem.