Najlepszy w historii piłkarz bez Złotej Piłki? Smutny epilog Neymara. "Ma dziś prawo czuć się osamotniony"
Miał pecha, że urodził się w czasach dwóch gigantów futbolu i przeciętności reprezentacji Brazylii. Dziedzictwo Neymara zależało w dużej mierze od tego mundialu. Płynął do turnieju na oszałamiającym prądzie formy, ale ponownie przegrał. Chyba już ostatecznie.
Dekadę temu Neymar był kolejną wschodząca gwiazdą w piłce nożnej. Uznano go za najlepszego gracza Ameryki Południowej w 2011 roku, gdy miał zaledwie 19 lat i zdobył nagrodę Puskasa za najpiękniejszego gola w tym samym roku. W 2013 roku przeniósł się do Europy, by grać z Messim w Barcelonie i wkrótce miał stać się jego następcą.
Ale panowanie Messiego i Cristiano Ronaldo, jak wielu sportowców tej generacji, trwało znacznie dłużej niż historia dowodziła, że jest to możliwe. Teraz, gdy wreszcie w wymierny sposób dobiega końca, Neymar zdał sobie sprawę, że wyprzedzają go i inni: Kylian Mbappe, Erling Haaland, Mohamed Salah i Robert Lewandowski. Mistrzostwa świata w Katarze były ostatnim dzwonkiem, żeby coś udowodnić. Teraz już wiemy, że era Neymara zakończyła się, zanim się zaczęła.
Mundiale nie dla niego
Jeden z najsmutniejszych widoków mistrzostw. Łzy Neymara. Znów nawet nie zbliżył się do największego celu swojej kariery. W 2010 mimo dużej presji ze strony kibiców nie pojechał do RPA, w 2014 bezradnie obserwował, jak koledzy dostają manto od Niemców, w 2018 w ćwierćfinale w Kazaniu przeciwko Belgom grał całkiem nieźle, ale nie miał żadnego wsparcia ze strony partnerów - drużynie istotnie brakowało jakości. Sam również albo nie znajdował się w szczytowej formie albo zawodziło zdrowie. W Brazylii wyeliminował go Juan Camilo Zuniga, Kolumbijczyk “wjeżdżający” mu w plecy kolanem, do Rosji zaś przyjechał po skomplikowanym złamaniu śródstopia.
Teraz miało być zupełnie inaczej. Do Kataru “Canarinhos” ruszyli w roli faworytów, Neymar nadal był liderem, w ciągu sezonu prezentował się znakomicie, choć oczywiście daleko od szczytowej formy, a wokół niego aż roiło się od utalentowanych indywidualności.
Nic z tego. Ponownie nie przebrnęli do ostatniej “czwórki”. Pozostał tylko płacz. To jasne, że nie będzie ani złotego medalu, ani Złotej Piłki. I już nigdy ich może nie być.
Tej nocy, gdy wyrównał rekord Pelego, strzelając swojego 77. gola dla reprezentacji, los kolejny raz obszedł się z nim okrutnie. Trofeum prawdopodobnie rozstrzygnęłoby spory, czy napastnik trafiłby do jedenastki najlepszych rodaków w historii dyscypliny. A tak pozostaje jedynie dysputa, czy mamy do czynienia z niespełnionym talentem, graczem, któremu niczego nie brakowało prócz szczęścia lub człowiekiem, który skalą umiejętności nie pasował do przeciętnej generacji Brazylijczyków.
Ostatnia szansa?
Doświadczenia Neymara z trzech mundiali są tak nieszczęśliwe, że trudno na dziś wyrokować, czy będzie w stanie jeszcze raz podjąć rękawice. Nie jest przecież za stary, by rozegrać swój “ostatni taniec” w 2026 roku na MŚ w Ameryce Północnej, kiedy będzie miał 34 lata. Doświadczenie tegorocznych mistrzostw świata pokazuje, że liczba wiosen na karku w żaden sposób nie wyklucza z osiągnięcia wymarzonego celu. Leo Messi w wieku 35 lat zbliżył się do króliczka, którego gonił całe życie, a przeszkodzić mu może 36-letni Olivier Giroud, liczący na swój drugi triumf w najważniejszej imprezie czterolecia.
Kto jednak może powiedzieć, czy urodzony pod Sao Paulo “crack” nadal będzie w stanie pociągnąć za sobą grupę wygłodniałych wilków? Czy pozostanie w nim ta dziecięca lekkość dryblowania przeciwników, dynamiczny start do piłki, umiejętność odszukiwania swoich kolegów genialnymi podaniami? Wraz z mijającymi latami u piłkarzy zanikają fizyczne aspekty, z których Neymar słynął przez całą karierę. Trudno przypuszczać, by był w stanie na kolejnym mundialu ścigać się z szybkimi bocznymi obrońcami lub wchodzić w ciężkie pojedynki z defensywnymi pomocnikami i stoperami. Jeśli jednak tylko pozostanie mu w nogach ta magia, to nadal można wierzyć, że przynajmniej powtórzyłby to, co zrobił w obecnej edycji Messi.
Ale poważniejszą kwestią jest stan jego psychiki. Mentalu. Przechodząc przez mix-zone po meczu z Chorwacją rzucił tylko:
- Dziś czuję się gorzej, niż wtedy, co działo się w przeszłości. Nie wiem, jaka będzie wyglądać przyszłość w reprezentacji Brazylii, ale teraz nadszedł czas na żałobę - powiedział dziennikarzom. A na konferencji dodał: - Nie zamykam żadnych drzwi w drużynie narodowej, ale nie gwarantuję też w 100 procentach, że wrócę do kadry - podkreślił.
Wygląda na to, że piłkarski projekt wart niegdyś 222 miliony euro wyczerpał swoje możliwości.
W cieniu przyjaciela
Minęło prawie sześć lat, od kiedy Neymar został kupiony przez Katar via PSG i zainstalowany na Parc des Princes. Złapano go, gdy był w swoim szczycie, zajmował zaszczytne trzecie miejsce wśród najlepszych piłkarzy świata, za niezmordowanymi Messim i Cristiano Ronaldo. Nie brakowało mu niczego, a potem mógł się wybić na samodzielność, słusznie twierdząc, że w cieniu Argentyńczyka nie będzie mu dane osiągać sukcesów indywidualnych w skądinąd drużynowej grze. Zależało mu niewątpliwie nie tylko na chwałach w Lidze Mistrzów, ale również na zdobywaniu korony króla strzelców każdych rozgrywek i sięgnięciu w końcu po Złotą Piłkę.
Miał na to pięć lat i znów los okazał się przewrotny, bo, wszystko na to wskazuje, najcenniejszy piłkarski skalp odbierze mu któryś z kolegów z PSG. Albo ten, od którego uciekł z Barcelony, nie chcąc być już więcej do niego porównywany, albo ten, który już wcześniej zabrał mu status nie tylko najlepiej opłacanego w klubie, ale i na świecie. Neymar ma dziś prawo czuć się osamotniony. Przeżywa gorycz najgorszych porażek w karierze. Być może to kluczowy punkt w jego sportowym życiu, poza blaskiem i rozczarowaniem: nieunikniona nuta smutku.
Po ponad 600 meczach w swojej karierze nadal nie może się poczuć spełniony. Prędzej - jeszcze bardziej zmęczony i zdemotywowany. Przeciwko Chorwacji rozegrał dobry mecz i strzelił pięknego gola w dogrywce, całkowicie w jego stylu. Gdyby jedyny celny strzał “Vatrenich” został obroniony lub zablokowany, wtedy Neymar byłby swoim najlepszym Neymarem, a może nawet Neymarem lepszym niż kiedykolwiek wcześniej na tym poziomie. Kilka dni później, gdyby wyeliminował Messiego i spółkę, zostałby legendą. Niestety, statek odpłynął.
Gdyby odrzucić wszystkie jego cienie:
- absurdalny mundial w 2018 roku, gdzie wyliczono, że leżał na boisku łącznie przez 14 minut i gdy, słusznie, stał się memem
- wszelkie afery związane z jego transferami, te do Barcelony i do Paryża
- coroczne urodziny jego siostry i tajemnicze kontuzje na chwilę przed decydującymi fazami Ligi Mistrzów
- beznadziejną potrzebę atencji, w tym zrealizowany netflixowy serial o nim samym, w którym nic się nie dzieje…
…mielibyśmy kogoś, kto zasłużył na zaszczyty. Głupie i niepotrzebne sprawy zasłoniły nam oczy i czasami nie potrafią nam przyjąć do wiadomości jednej rzeczy: Neymar był i wciąż jest genialnym sportowcem i jaka szkoda, że nigdy nie wskazano go jako najlepszego piłkarza świata.