Miał być wielkim wzmocnieniem Lecha Poznań, całkowicie zawodzi. Pierwsza szansa w tym roku i fatalny występ
Giorgi Citaiszwili po zakończeniu sezonu na pewno odejdzie z Lecha Poznań i mając w pamięci wczorajsze wyczyny skrzydłowego z meczu przeciwko Śląskowi Wrocław, jesteśmy pewni, że “Kolejorz” nie będzie tęsknił. Z przyjściem Gruzina wiązano naprawdę spore nadzieje i oczekiwania. Rzeczywistość zweryfikowała je jednak dość brutalnie.
Citaiszwili pojawił się w Polsce niecały rok temu. Wisła Kraków na gwałt potrzebowała wtedy wzmocnień, bo widmo spadku z Ekstraklasy zaglądało ekipie z Reymonta w oczy coraz poważniej. “Biała Gwiazda” w kwietniu wypożyczyła więc Gruzina z Dynama Kijów, by skrzydłowy pomógł drużynie na finiszu rozgrywek.
Celu ostatecznie nie udało się osiągnąć. Wisła pożegnała się z najwyższą klasą rozgrywkową, ale Citaiszwili był jednym z nielicznym piłkarzy, którym trudno było cokolwiek zarzucić. Już w swoim debiucie gruziński pomocnik zaliczył asystę. Zrobił to też potem w spotkaniu z Wisłą Płock, a w meczu ostatniej szansy, który “Biała Gwiazda” rozgrywała w Radomiu, po świetnym rajdzie otworzył wynik spotkania. Poza tym imponował szybkością, przebojowością, nieszablonowymi zagraniami. Zbierał naprawdę bardzo pozytywne recenzje.
Euforia wśród kibiców
Nic więc dziwnego, że latem koło Citaiszwiliego zakręcił się Lech Poznań, świeżo upieczony mistrz Polski. “Kolejorz” chciał wzmocnić kadrę przed nowym sezonem i grą na kilku frontach, a Gruzin wydawał się graczem, który w lepszej drużynie może świecić jeszcze większym blaskiem niż przy Reymonta.
- Prawda jest taka, że Lech był do niego przekonany. Wśród kibiców panowała euforia, bo każdy pamiętał jego dobre wejście do Wisły Kraków - mówi nasz redaktor Dawid Dobrasz.
1 lipca Citaiszwili został oficjalnie wypożyczony do “Kolejorza” na rok. Debiutu doczekał się kilka dni później w meczu o Superpuchar z Rakowem Częstochowa. Gdy przed startem ligowego sezonu pisaliśmy o najciekawszych transferach klubów Ekstraklasy, poświęciliśmy Gruzinowi kilka pochlebnych słów.
- Za wiele wykonanych i niewykonanych ruchów należy krytykować władze Lecha, ale akurat sprowadzenie Citaiszwiliego broni się na każdej płaszczyźnie. Gruzin pokazał się z doskonałej strony w barwach Wisły Kraków, był jednym z jej nielicznych jasnych punktów w chwili spadku z Ekstraklasy. To piłkarz młody, zdolny i wszechstronny, z dobrym dryblingiem, dynamiką. Tacy zawodnicy decydują o losach meczów - można było przeczytać.
Nieliczne przebłyski
Początkowo Citaiszwili dostawał swoje szanse głównie jako zmiennik, ale bywało i tak, że wychodził w pierwszym składzie Lecha. Miał przebłyski, choćby w meczach z Dudelange i Widzewem, gdy notował asysty, czy starciu z Radomiakiem, kiedy to jego gol przesądził o zwycięstwie “Kolejorza”. Takich spotkań było jednak zdecydowanie zbyt mało. Gruzin rzadko przypominał już piłkarza, który miał naprawdę mocne wejście do Ekstraklasy.
Nie można odmówić mu chęci i aktywności. Gdy gra, jest widoczny, zazwyczaj nie przechodzi obok gry, ale brakuje mu nieco ogłady i skuteczności. Strzela często (36 strzałów), jednak najczęściej niecelnie (tylko 25% celności) i z nieprzygotowanych pozycji.
Jeszcze w dwóch ostatnich meczach 2022 roku Citaiszwili wychodził w podstawowej jedenastce. Zimowa przerwa mu jednak nie pomogła. Po niej Gruzin został praktycznie przyspawany do ławki rezerwowych, na której spędził w całości aż siedem spotkań z rzędu. Od jakiegoś czasu pewne było też już, że po sezonie 22-latek odejdzie z “Kolejorza”.
- Giorgi Citaiszwili nie zostanie wykupiony przez Lecha Poznań. Usłyszałem od Piotra Rutkowskiego, że Dynamo Kijów krzyknęło 8 mln euro za wykup tego piłkarza, więc jakby to jest jasne, że nie będzie transferu definitywnego - mówił nasz dziennikarz Dawid Dobrasz w programie “Poznań vs Warszawa” na kanale YouTube Meczyki.
Fatalny występ
Wczoraj John van den Brom niespodziewanie dał jednak Citaiszwiliemu szansę, zapewne głównie przez problemy kadrowe “Kolejorza”, który nie mógł skorzystać z zawieszonych Mikaela Ishaka i Kristoffera Velde. Gruziński skrzydłowy zawiódł jednak na całej linii. W 51. minucie mógł strzelić w meczu ze Śląskiem gola na 1:1, ale w stuprocentowej sytuacji trafił w bramkarza. A potem zaliczył asystę, z tym że… przy bramce dla rywali. Jego nieodpowiedzialny przerzut trafił pod nogi Johna Yeboaha, a ten pięknym strzałem podwyższył na 2:0.
Jeśli Citaiszwili wczoraj miał udowodnić swoją przydatność przed resztą sezonu, to zdecydowanie nie zdał egzaminu. Nie będziemy szczególnie zaskoczeni, jeśli znów na dłuższy czas zakotwiczy wśród rezerwowych. I to takich, którzy zazwyczaj nie podnoszą się z ławki.
Gruzin w koszulce Lecha rozegrał póki co 1069 minut. W tym czasie brał bezpośredni udział przy zaledwie trzech trafieniach “Kolejorza”. A i wychodząc poza suche liczby, trudno znaleźć argumenty na jego obronę. Miał być dużym wzmocnieniem, jest - jak na razie - sporym rozczarowaniem.