Manchester United traci piłkarza przez fałszywe obietnice. Rzucił wyzwanie gwieździe, ale klub go zawiódł
Manchester United słynie ze stawiania na wychowanków. Jeden z nich prawdopodobnie jednak zaraz odejdzie w atmosferze wielkiego rozczarowania. Trudno mu się dziwić - klub zbyt wiele razy zawiódł jego zaufanie i w efekcie zmarnował kilka lat kariery.
Na początku minionego sezonu Dean Henderson nie zamierzał nawet pokazywać swoich umiejętności Erikowi ten Hagowi. Rezerwowy bramkarz Manchesteru United chciał odejść na wypożyczenie i być pewnym występów, zamiast ryzykować zmarnowanie kolejnego sezonu na Old Trafford. Utalentowany golkiper padł ofiarą fałszywych obietnic oraz chorobliwego przywiązania “Czerwonych Diabłów” do Davida de Gei, czekając na prawdziwą szansę rzucenia mu rękawicy do 26. roku życia. Wiele wskazuje, że dopiero teraz podejmie decyzję, która powinna zapaść już dawno - definitywnie opuści szeregi 20-krotnych mistrzów Anglii.
Przyszła “jedynka”
Gdy Dean Henderson wskoczył do kadry pierwszego zespołu United w 2020 roku, wielu kibiców, zwłaszcza regularnie śledzących występy młodzieżówek oraz zawodników wypożyczonych z klubu, spodziewało się, że na Old Trafford znaleziono długofalowego następcę dla Davida de Gei. Wychowanek miał za sobą kilka udanych wypożyczeń i wspinaczkę po wszystkich profesjonalnych szczeblach w Anglii - od czwartej ligi aż po Premier League, do której awansował z Sheffield United, a potem pomógł “Szablom” się utrzymać. Jego drugi sezon tamże, stanowiący przetarcie na najwyższym poziomie rozgrywkowym, przyniósł mu wiele komplementów i rozbudził duże nadzieje.
- Tak, na sto procent - mówił telewizji “Sky Sports” ówczesny menedżer “The Blades”, Chris Wilder, zapytany, czy Dean zostanie kiedyś “jedynką” w bramce reprezentacji Anglii. - Już teraz wywiera presję, a to młody chłopak. Ten młody gość ma charyzmę, ale najważniejsza u niego jest siła mentalna, świetne podejście i umiejętności. Jestem pewien, że zapracuje sobie na tę upragnioną koszulkę.
Po pięciu wypożyczeniach do niżej notowanych zespołów, latem 2020 roku Ole Gunnar Solskjaer postanowił wreszcie dać Hendersonowi szansę. Ceniący klubową akademię Norweg wcielił go do drużyny w roli zmiennika Davida de Gei, a zarazem bramkarza pucharowego. Przed utalentowanym golkiperem wreszcie otworzyła się szansa.
Podjęte wyzwanie
Rzucenie rękawicy De Gei trzy lata temu stanowiło niebywale trudne zadanie. Hiszpan był jednym z niewielu zawodników, którzy pamiętali jeszcze erę Sir Alexa Fergusona. W trakcie pobytu w Anglii aż trzykrotnie został wybrany zawodnikiem sezonu w klubie. Bardzo długo miał opinię nietykalnego, jednego z niewielu graczy prezentujących naprawdę światowy poziom. No i, na dokładkę, z najwyższym kontraktem w szatni. Choć Hendersona uważano za bramkarza z dużym potencjałem, nawiązanie rywalizacji z legendą z ówczesnej perspektywy wyglądało na wyzwanie z gatunku najtrudniejszych.
Pomimo tego Henderson w sezonie 2020/21 wystąpił w prawie połowie meczów United. Zaliczył aż 26 na 61 możliwych spotkań na wszystkich frontach. Zakończył go z przytupem, wykorzystując urlop Hiszpana z okazji narodzin córki, wskakując między słupki i grając w 10 z ostatnich 12 ligowych kolejek. Mógł się też pochwalić się niezłym bilansem - zaliczył więcej czystych kont (13 do 12), choć to rywal miał więcej meczów. Lepiej wypadł też, jeśli chodzi o różnicę straconych bramek i współczynnika expected goals (akurat tutaj obaj byli w lidze na “minusie”: -0,06/90 min do -0,08/90 min) oraz skuteczność interwencji (76,5% do 68,9%).
Momentami wydawało się, że zmiana w bramce jest naprawdę możliwa, a część kibiców pogodziła się już nawet z widmem takiej roszady. Henderson podjął wyzwanie i wywiązał się z niego, a w zrobieniu dobrego wrażenia pomagała mu też coraz wyraźniejsza archaiczność konkurenta do miejsca w składzie. Pojawiały się nawet doniesienia, że kolejne rozgrywki Anglik miał zacząć jako pierwszy wybór, ale nie wszystko potoczyło się tak, jak oczekiwał.
Chorobliwe przywiązanie
O tym, że na Old Trafford wykształcił się swego rodzaju kult Davida de Gei, wiadomo od dawna. Zgromadzeni na trybunach fani nieraz przymykają oko na ograniczenia i błędy, broniąc go okazjonalnymi genialnymi paradami opartymi na refleksie. Problem w tym, że pozycja Hiszpana była już zbyt mocna, gdy po piętach deptał mu Henderson. Według niektórych źródeł Solskjaera od postawienia na Anglika powstrzymywała obawa przed zdenerwowaniem jednego z najbardziej doświadczonych podopiecznych, choć sam przecież deklarował: - Mam dwóch świetnych bramkarzy, dwie “jedynki”.
Tym słowom zaprzecza sytuacja opisana na łamach “Manchester Evening News”. Otóż we wspomnianym sezonie 2020/21, jeszcze w listopadzie, Norweg chciał posadzić De Geę na ławce. Gdy go o tym poinformował, wzbudziło to u Hiszpana takie niezadowolenie, że trener się ugiął i zmienił zdanie. Jak widać więc, jeden z bramkarzy miał specjalne prawa.
Niemniej, udany finisz rozgrywek Hendersona miał mu zagwarantować miejsce w podstawowym składzie na starcie kolejnej kampanii. Anglikowi nie dopisało jednak szczęście. W trakcie przedsezonowych przygotowań złapał koronawirusa, a konsekwencje choroby długo go dręczyły. Hiszpan zaliczył kilka udanych tygodni i jego rywal został przyspawany do ławki. W katastrofalnym sezonie naznaczonym zwolnieniem Solskjaera i fatalną kadencją Ralfa Rangnicka na murawę wychodził tylko trzy razy.
Koniec złudzeń?
Pojawienie się Erika ten Haga zwiastowało nowe rozdanie. Co więcej, od samego początku prognozowano, że problemy De Gei z grą nogami zmotywują Holendra do szukania alternatywy na pozycji bramkarza. Wydawało się więc, że dla Henderson ponownie otwiera się szansa na walkę o podstawową jedenastkę. Anglik wolał jednak nie ryzykować. Postawił na gwarancję regularnych występów. Zażądał wypożyczenia i odpuścił, nie chcąc dalej oglądać pleców faworyzowanego konkurenta.
- Po zakończeniu mistrzostw Europy powiedziano mi, że wracam do klubu i zostaję “jedynką”. Złapałem covid, a potem zupełnie zapomniano o tej obietnicy. To frustrujące, bo odrzuciłem tamtego lata [2021] wiele dobrych ofert wypożyczenia, a potem nie chcieli mi pozwolić odejść. Grzanie ławy przez 12 miesięcy w moim wieku to zbrodnia. Byłem wściekły. (...) Nie chciałem, żeby trener zobaczył mnie na treningu. Wiem, że chciałby mnie zatrzymać. Powiedziałem więc zarządowi, że chcę grać, a nie robić za zmiennika - wyjawił w rozmowie z “talkSPORT”.
Ostatecznie wylądował w zespole beniaminka, Nottingham Forest. Od razu wskoczył do składu i zbierał dobre opinie - a okno wystawowe było fenomenalne, bo miał naprawdę dużo roboty. Do odniesienia kontuzji uda w połowie stycznia stanowił niepodważalny filar zespołu. Potem, gdy jasne stało się, że będzie długo pauzował, wypożyczono w jego miejsce z PSG Keylora Navasa. Anglik nie zdołał się wykurować, więc obaj grali po pół sezonu i pod względem statystyk bramkarskich wyglądali bardzo podobnie. No, poza jedną - gracz Manchesteru United zaliczył trzy razy więcej czystych kont (sześć do dwóch).
Dobra postawa na City Ground sprawiła, że popularni “Tricky Trees” zamierzają ponoć go wykupić. Główną przeszkodę w dopięciu transakcji stanowi podobno wycena golkipera. Niemniej, przenosiny do Forest są prawdopodobne.
- Rozmowy trwają od tygodni, powiedziałbym, że dwóch-trzech. Mowa o kontakcie między Nottingham Forest, United i agentem zawodnika - mówił niedawno Fabrizio Romano, cytowany przez “Nottingham Post”. - Piłkarz chce odejść, Manchester chce zaakceptować propozycję, więc to chyba tylko kwestia dogrania szczegółów i Henderson ma duże szanse na przenosiny do Nottingham.
Po latach wodzenia za nos i złudnych nadziei wychowanek prawdopodobnie porzuci wreszcie nadzieję na udaną kontynuację kariery na Old Trafford. Trudno dziwić się, że poczuł rozczarowanie. Wszak musi w końcu pomyśleć o sobie. Ma 26 lat i zaledwie 67 meczów na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Tylko 13 z nich z diabełkiem na piersi. Czy byłby odpowiednim następcą Davida de Gei? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Na pewno jednak zasłużył na więcej - a z pewnością zasłużył na uczciwe podejście i szczerość. Dotyczące go decyzje “Czerwonych Diabłów” mocno skomplikowały jego karierę. Odejście i pisanie własnej historii gdzie indziej to chyba najlepsza decyzja.