Szli za sobą w ogień, dziś to wielcy rywale. W tym kraju nikt się ich nie spodziewał

Szli za sobą w ogień, dziś to wielcy rywale. W tym kraju nikt się ich nie spodziewał
ph.FAB / shutterstock.com
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiDzisiaj · 19:00
Kiedyś dzielili razem szatnię i wspólnie zdobywali mistrzostwo świata, teraz jako trenerzy powalczą ze sobą o tytuł w… Chorwacji. Po latach los ponownie skojarzył ze sobą Gennaro Gattuso i Fabio Cannavaro. Jeden zaczyna właśnie pracę, drugi chce pomóc zakurzonemu gigantowi w powrocie na tron.
Rywalizację mają we krwi, bo choć w reprezentacji Włoch szli za sobą w ogień, na co dzień byli po przeciwnych stronach barykady. Cannavaro w Interze czy Juventusie, Gattuso przede wszystkim w Milanie. Teraz napiszą kolejny rozdział tej historii, choć chyba sami jakiś czas temu nie wpadliby na to, że zrobią to nie na Półwyspie Apenińskim, a w Chorwacji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mógł trafić do Polski, wylądował na Bałkanach

Obaj po zawieszeniu butów na kołku postawili na pracę trenerską. Obaj mogą mogą pochwalić się też podobnym stażem. Cannavaro przez lata zapewniał sobie przede wszystkim lukratywne kontrakty w egzotycznych krajach. Chiny, Arabia Saudyjska, wcześniej rola asystenta w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dopiero gdy złapał tam szlify i wskoczył na głębszą wodę, zawiódł w Serie A jako szkoleniowiec Benevento i Udinese.
W międzyczasie zdobywca Złotej Piłki z 2006 roku mógł być nawet selekcjonerem reprezentacji Polski. W mediach przewijały się takie informacje, a sam Włoch, który przebywa właśnie w Turcji na zgrupowaniu, potwierdził te doniesienia w rozmowie z polskimi dziennikarzami.
- To było dawno, dawno temu. Ale tak, było blisko - rzucił krótko.
Do Polski więc nie trafił, ale teraz zakotwiczył w innym kraju, który mocno kojarzy się z biało-czerwonymi barwami. 51-latek ma wydobyć Dinamo Zagrzeb z małego kryzysu, jaki dopadł krajowego hegemona. Co ciekawe, na stanowisku Włoch zastąpił Nenada Bjelicę, szkoleniowca znanego m.in. z pracy w Lechu Poznań.
To właśnie z tym Lechem kilka dni temu Dinamo spotkało się w meczu towarzyskim. Podopieczni Cannavaro wygrali 3:1. Kilka dni później zremisowali natomiast z Jagiellonią 1:1.

Kłopoty Dinama, pomoże były gracz Legii?

W jakiej sytuacji były gwiazdor nie tylko włoskich klubów, ale też choćby Realu Madryt, zastaje klub ze stolicy Chorwacji? Dinamo po 18 kolejkach jest dopiero trzecie w krajowej lidze. To półmetek rywalizacji, ale sytuacja robi się niepokojąca. Aż siedem oczek więcej zgromadziły bowiem dwie inne drużyny - Rijeka i Hajduk Split.
Każdy inny wynik niż mistrzostwo byłby dla Dinama wielką porażką. Wystarczy wspomnieć, że klub ten w 19 ostatnich sezonach triumfował… 18 razy. W lidze chorwackiej “Niebiescy” urządzili więc sobie prywatny folwark, czasami wygrywając w cuglach, innym razem wyrywając tytuł nawet i na ostatnich metrach. Cannavaro i spółka liczą, że teraz będzie podobnie. Pomóc we wskoczeniu na wyższe obroty ma m.in. Sandro Kulenović, były napastnik warszawskiej Legii. Nad Wisłą był krytykowany i wyszydzany, dziś to natomiast jeden z liderów Dinama. W tym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki, strzelił już 14 goli w 26 meczach.
Chrapkę na wyrwanie skalpu obrońcom tytułu mają jednak, podobnie zresztą jak przed rokiem, dwie ekipy. Wtedy Rijeka i Hajduk też dotrzymywały kroku faworytowi, a nawet długimi fragmentami były przed nim. Potem jak jeden mąż wpadły jednak w spiralę porażek i sezon zakończył się bez niespodzianek. 25. mistrzostwo w swojej historii zgarnął klub z Zagrzebia.
Teraz ma być inaczej. Rijeka, która jako jedyna w ostatnich 19 latach choć raz potrafiła wyrwać tytuł Dinamu, atakuje trochę z cienia. Nie ma ona w swoich szeregach wielkich gwiazd, czy to na murawie, czy na ławce trenerskiej. Stworzyła jednak monolit, który może sprawić niespodziankę. Mamy już styczeń, a zespół ten wciąż nie przegrał w lidze żadnego meczu. Dziewięć zwycięstw i dziewięć remisów na koncie. Tylko siedem straconych bramek. W efekcie pozycja lidera.

Hajduk czeka 20 lat, na ratunek Gattuso

Tyle samo punktów ma jednak także Hajduk, a on o swoich mocarstwowych planach mówi już głośno. Nic zresztą dziwnego. Ostatni raz ekipa ze Splitu sięgnęła po mistrzostwo Chorwacji w… 2005 roku. Przełomowy miał być poprzedni sezon. “Biali” zimowali wtedy na pozycji lidera, a przed startem piłkarskiej wiosny urządzili transferową ofensywę, sprowadzając m.in. Ivana Perisicia czy Nikolę Kalinicia, słynnych wychowanków, którzy z miłości do klubu zdecydowali się na kontrakt w wysokości… jednego euro.
To mogła być piękna, romantyczna wręcz historia, ale zabrakło w niej happy endu. Hajduk całkowicie posypał się w drugiej części sezonu, kończąc ostatecznie rozgrywki na trzeciej lokacie, z aż 14 punktami straty do mistrzowskiego Dinama. Rozczarowanie w Splicie było ogromne, ale po krótkiej “żałobie” przystąpiono do budowy jeszcze silniejszej drużyny. Takiej, która tym razem udźwignie presję i po 20 latach odzyska tytuł.
Potrzebny do tego był przede wszystkim ktoś z wielką charyzmą. Człowiek, który odnosił już duże sukcesy. Ktoś, kto nie spęka tuż przed metą i zarazi swoją mistrzowską mentalnością cały zespół, cały klub. Włodarze Hajduka poszli więc va banque. Nie szczędzili grosza i sprowadzili do Splitu prawdziwą legendę - Gennaro Gattuso.
Były mistrz świata z reprezentacją Włoch i słynny piłkarz Milanu po zakończeniu piłkarskiej kariery, a w zasadzie jeszcze w jej trakcie, rozpoczął pracę w roli trenera. Najpierw dzielił obowiązki zawodnika i szkoleniowca w szwajcarskim FC Sion, a potem lądował kolejno w Palermo, OFI Kreta, AC Pisa, Milanie, Napoli, Valencii i Olympique’u Marsylia. Zaczął więc z niższego pułapu, ale potem kręcił się po topowych ligach.
Najlepiej szło mu w Neapolu. Tam sięgnął po Puchar Włoch, który do dziś jest jedynym trofeum w trenerskiej gablocie Włocha. Kolejne, już mniej udane przygody byłego mistrza świata, osłabiły jednak jego pozycję na rynku. Musiał, a być może po prostu chciał, zejść szczebel niżej. I w taki sposób na początku lipca 2024 roku wylądował w Splicie.

Wtopa na start obudziła zespół

Dotychczasowa przygoda Włocha z Hajdukiem przechodziła już przez naprawdę różne fazy. Zaczęło się od kompromitacji w Europie, bo “Biali” przegrali eliminacyjny dwumecz Ligi Konferencji ze słowackim Rużomberokiem. W międzyczasie Gattuso poróżnił się też z Ivanem Perisiciem, przez co ten drugi musiał odejść.
Konflikty zżerały zresztą w zasadzie cały klub. Zwolniony został Kalinić, który chwilę wcześniej zamienił strój piłkarza na biurko dyrektora sportowego. Gdy odchodził, nie gryzł się w język. Mówił, że Gattuso, choć nie mówi o tym otwarcie, też jest wściekły, bo nie może liczyć na wzmocnienia drużyny, które mu obiecano.
Na początku sezonu pożar był więc spory, ale udało się go w miarę sprawnie opanować. Pomogły, jak to często bywa, wyniki. Podopieczni Gattuso złapali rytm i wygrywali większość spotkań. Od końcówki sierpnia do początku listopada byli praktycznie nie do zatrzymania. Wpadki pojawiły się nieco później. Gdyby nie one, drużyna ze Splitu miałaby już dziś autostradę do tytułu. A tak musi mieć się na baczności, by nie zaliczyć podobnego zjazdu jak przed rokiem.
Kibiców szczególnie ucieszyły bez wątpienia dwa zwycięstwa z Dinamem Zagrzeb. Hajduk ograł obrońcę tytułu i u siebie, i na wyjeździe, przyczyniając się też do tego, że dziś “Niebiescy” muszą oglądać w tabeli plecy ekipy ze Splitu. Wkładu w te zwycięstwa nie miał już wspomniany Ivan Perisić, ale drużynie nie brakuje innych gwiazd i liderów. Od początku bieżącej kampanii w środku pola rządzi Ivan Rakitić, a prawdziwą furorę robi Marko Livaja, który jest nie tylko najskuteczniejszym zawodnikiem ligowych rozgrywek, ale jednocześnie najlepszym asystentem.

Rywalizacja włoskich legend

Piłkarska wiosna w Chorwacji zapowiada się więc pasjonująco. Teraz jeszcze bardziej, gdy w tym bałkańskim kraju rozpoczyna się nieoczekiwanie wielka rywalizacja dwóch włoskich legend. Czy Gattuso zostanie lokalnym bohaterem i po 20 latach oczekiwania da Hajdukowi upragniony tytuł? A może Cannavaro wraz ze swoim zespołem przypuści skuteczny atak i znów skończy się tak, jak miało się skończyć, a więc kolejnym mistrzostwem Dinama?
Na korzyść “Białych” działa też fakt, że drużyna ze stolicy gra jeszcze w Lidze Mistrzów i musi dzielić swoją uwagę. Na tym froncie wciąż walczy o awans do 1/16 finału. Do końca fazy ligowej pozostały jeszcze dwie kolejki, w których Dinamo, które obecnie zajmuje 24. miejsce (ostatnie premiowane barażami), zagra z Arsenalem i Milanem. Cannavaro, który kiedyś regularnie rywalizował z “Rossonerimi” jako zawodnik, teraz powalczy z nimi w nieco innej roli.

Przeczytaj również