Koniec upokorzeń Milanu. A było naprawdę ciężko. "Jeden rozbijał się autami, drugi wszystko psuł"
AC Milan mistrzem Włoch! Klub z San Siro, po latach bycia memem, pośmiewiskiem, nareszcie wrócił na tron w Serie A. Ekipa Stefano Pioliego podniosła się po fatalnej dekadzie i wreszcie sięgnęła po wyczekiwany tytuł. Droga od mistrzostwa w 2011 roku do dziś była długa, wyboista i pełna problemów. Wreszcie jednak udało się je zażegnać i wygląda na to, że dla “Rossonerich” nadchodzą lepsze czasy.
Od ostatniego mistrzostwa Milanu minęło 11 lat. Wtedy na San Siro grali Gennaro Gattuso, Clarence Seedorf, Alessandro Nesta czy Andrea Pirlo. Jedynym graczem łączącym ówczesny i aktualny zespół jest Zlatan Ibrahimović. Szwed zdążył jednak w międzyczasie odejść, zwiedzić trzy kluby i powrócić do Mediolanu. Teraz, znów z nim w kadrze, wreszcie “Rossoneri” wracają na tron.
Gdy “Ibra” przy okazji powrotu do Italii stwierdził, że zamierza sięgnąć po tytuł, jego zapowiedzi traktowano z dystansem. Dołączał bowiem do ekipy znajdującej się raczej w środku tabeli, zmagającej się od długich lat z niemałymi problemami. Tymczasem okazało się, że Szwed dotrzymał obietnicy. A to wszystko dzięki zmianom, jakie zaszły w klubie w ciągu ostatniej dekady. Droga do tytułu była długa i wyboista. Ale teraz w końcu na San Siro mają solidne fundamenty na przyszłość.
Początki problemów
Dekadę temu, rok po zdobyciu korony mistrzowskiej Serie A, “Rossonerim” udało się jeszcze zająć drugie miejsce w lidze. Potem jednak, mimo trzeciego miejsca w następnym sezonie, zaczęły się schody. Nadeszła pora na wymianę kadrową, na którą w klubie się nie przygotowali.
- Za “punkt krytyczny” uznaję rok 2012, gdy za jednym razem odeszła praktycznie cała stara gwardia: Clarence Seedorf, Gennaro Gattuso, Alessandro Nesta, Gianluca Zambrotta, Mark van Bommel, Filippo Inzaghi, rok wcześniej do Juventusu przeniósł się Andrea Pirlo. Został właściwie tylko Massimo Ambrosini, który po 12 miesiącach poszedł do Fiorentiny - opowiada nam Jan Rusinek, redaktor portalu “Calcio Merito”, prywatnie kibic Milanu. - Już wtedy mówiło się, że to będzie zupełnie inny zespół, bo odszedł jego trzon, obawiano się braku mentalności starszyzny.
Kłopoty sięgały jednak dużo głębiej. Same personalia stanowiły tylko wierzchołek góry lodowej. Do zakończenia zmierzał długi proces sądowy, dotyczący właściciela “Rossonerich”, kontrowersyjnego polityka, Silvio Berlusconiego. Liczne oszustwa podatkowe oraz przekręty związane z funkcjonowaniem jego przedsiębiorstwa medialnego “Mediaset” poskutkowały wielkimi karami finansowymi oraz wyrokiem pozbawienia wolności. A to spowodowało kolejne tarapaty.
- Przegrana przez niego sprawa miała opłakane skutki. Jego firma w wyniku procesu sądowego straciła setki milionów euro. Przez to Milan musiał sprzedawać - wyjaśnia Rusinek. - Przyszły dobre oferty za Zlatana Ibrahimovicia i Thiago Silvę. Klub został zmuszony do oddania ich wbrew woli. Tylko ten duet dało się bowiem sprzedać za dobre pieniądze.
Wielka rewolucja kadrowa, która trwała jeszcze przez następny rok, sprawiła, że mistrzowski Milan odszedł w zapomnienie. To był zupełnie inny zespół. Dość powiedzieć, że w letnim okienku 2013 zastąpiono Kevina-Prince’a Boatenga przeciętnym Alessandro Matrim. Taki ruch dokładnie pokazywał trajektorię, jaką zmierzali “Rossoneri” niecałe 10 lat temu. Niestety, w ówczesnej sytuacji nie mieli właściciela potrafiącego ich z niej wyrwać.
“Stan wegetatywny”
- Od 2014 roku było jasne, że Berlusconi prędzej czy później sprzeda klub. Znalezienie kupca trwało jednak długo i w rezultacie Milan przeszedł w “stan wegetatywny”. Z całym szacunkiem dla Silvio i Adriano Gallianiego, bo zrobili wielkie rzeczy, zostali w piłkarskim średniowieczu i mieli kłopoty ze zrozumieniem nowoczesnego futbolu - wspomina Rusinek.
Restrukturyzacja i zmiana polityki stanowiła konieczność. Po murawie w czerwono-czarnych trykotach biegali tak mierni piłkarze, jak Kevin Constant, Sulley Muntari czy niespełniający wysokich oczekiwań Keisuke Honda i Fernando Torres. Poszczególne transfery przeprowadzane za pieniądze nowych, chińskich właścicieli, którzy pojawili się w 2017 roku, również rozczarowywały. Dodatkowo inwestorzy nie wywiązali się ze swoich zobowiązań i wpędzili klub w problemy związane z Finansowym Fair Play. To poskutkowało wykluczeniem Milanu z rozgrywek europejskich w sezonie 2019/20.
Po oficjalnym przejęciu zespołu przez Elliott Management Corporation wreszcie skierowano Milan na dobre tory. Powoli zaczęły zachodzić konieczne zmiany. Zamiast masowych, nieprzemyślanych zakupów, rozpoczęto dokładne prześwietlanie piłkarzy z listy życzeń i postawiono na powolną, konsekwentną budowę drużyny. Potrzeba było ewolucji, a nie rewolucji. Zmiana polityki pozwoliła zapomnieć o mrocznych czasach kilkuletniego “okresu wegetatywnego”, pełnego nieprzemyślanych, chaotycznych ruchów. Redaktor “Calcio Merito” wspomina nam najgorsze skojarzenia z tamtym okresem.
- Ostatni mecz Massimiliano Allegriego w roli ich trenera, przegrany 3:4 z Sassuolo. A konkretnie strzał Domenico Berardiego, który dał mu czwartego gola. To podsumowało katastrofalną sytuację w klubie. Były też derby Mediolanu z kwietnia 2015 roku, gdy po obu stronach nie oglądaliśmy ani jednego celnego strzału. W 2018 roku zaliczyliśmy porażkę z 0:4 Juventusem w finale Coppa Italia. Mogę również podać mecz z Olympiakosem skutkujący odpadnięciem w grupie Ligi Europy - wylicza najbardziej bolesne mecze.
A piłkarze?
- Jest chociażby Riccardo Montolivo, który nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei, gdy przychodził za darmo z Fiorentiny. M’Baye Niang rozbijał się samochodami, sprawiał problemy i skakał z dachu swojego domu do basenu. Dobre mecze Ricardo Rodrigueza mogę policzyć na palcach jednej ręki. “Legenda strzelecka”, Nikola Kalinić, marnowała wszystkie możliwe sytuacje. A mieliśmy jeszcze takie niewypały jak Lucas Biglia, Mattia Destro, Alessio Cerci, Constant czy Michael Essien.
- Trenersko też oglądaliśmy kilka “wynalazków”. Filippo Inzaghi rzucił się na zdecydowanie za głęboką wodę. Z kolei Christian Brocchi przyszedł na końcówkę po Sinisy Mihajlovicu, zawalił cały jego dorobek i jeszcze przegrał finał pucharu kraju z Juventusem - kończy nieprzyjemną podróż po wspomnieniach Rusinek.
Nowa era
Dziesiątki nieudanych zakupów i “restartowania” projektów sportowych sprawiły, że Milan stał w miejscu. A jeśli weźmiemy pod uwagę stały rozwój rywali, to cofał się względem nich. Nawet transfery w teorii bez słabych stron, jak np. Lucas Ocampos, okazywały się kompletnymi niewypałami. Wydawało się, że mediolańczycy są przeklęci. Dopiero odpowiedni ludzie poprowadzili ich we właściwym kierunku. Doszło do zmian sięgających wszelkich aspektów działania klubu.
- Można zacząć od funkcjonowania mediów społecznościowych i skończyć na stylu gry, choć pamiętajmy, że tutaj wielkie zasługi ma Stefano Pioli. Piłkarze są zresztą gotowi umierać za niego na boisku. Jeśli chodzi o organizację i całe funkcjonowanie, wszystko zmierza w stronę bardziej nowoczesnego klubu - ocenia redaktor “Calcio Merito”.
Postać Piolego miała ogromne znaczenie. To on zdołał ustabilizować projekt sportowy. To on wziął na barki budowę zespołu gotowego do powrotu na szczyt. To on również zadbał o zmianę jego mentalności. W dużej mierze właśnie dzięki temu “Rossoneri” zaliczyli bardzo udany powrót do gry po pandemii, w czerwcu 2020 roku. Mieli wówczas serię 12 meczów bez porażki. Wygrali aż dziewięć z nich, dając kibicom sygnał, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
- Sporo osób straciło bardzo wiele przez Covid. Tymczasem przerwa spowodowana pandemią przysłużyła się Milanowi. Piłkarze się ze sobą zżyli, spędzali dużo czasu na Zoomie czy Skype - przybliża zmiany w szatni Rusinek. - Przestali traktować grę dla “Rossonerich” jak pracę w zakładzie, gdzie odbijasz kartę przy wejściu i wyjściu, a następnie zapominasz o niej. W czasach covidowych zrobiła się z nich prawdziwa ekipa.
Niemniej, drużyna musi mieć lidera. Tego również załatwił Pioli. Włoch ściągnął z powrotem Zlatana Ibrahimovicia. Weteran z miejsca stał się mentorem dla młodszych partnerów, zarażając ich pewnością siebie, ogromną ambicją i odwagą. Zapowiadał buńczucznie, że zamierza sięgnąć z nowym-starym klubem po Scudetto. Te deklaracje traktowano z przymrużeniem oka. Okazało się, że Szwed nie skłamał.
Zmiana mentalności szatni to absolutny klucz do rozwoju ekipy świeżo upieczonych 19-krotnych mistrzów Włoch. Zespół wcześniej załamywał się w niekorzystnych okolicznościach, lecz wreszcie zaczął walczyć do końca. Pokazywał to, co zawsze kochają kibice - wiarę w to, że zawsze są w stanie coś wycisnąć. Na murawie widać było, że nadchodzi nowa, lepsza era.
- Mianem “mitu założycielskiego” można określić dwa spotkania. Po pierwsze starcie z walczącym o mistrzostwo Włoch Lazio (4 lipca 2020 - przyp. red.), które udało się rozbić 3:0. Sam nie mogłem do końca w to uwierzyć - wspomina ekspert od Serie A. - Jeszcze bardziej chyba imponowała wygrana 4:2 z Juventusem zaledwie kilka dni później. Milan zagrał niezłą pierwszą połowę, ale po zmianie stron szybko stracił dwa gole. Nikt nie mógł spodziewać się odwrócenia losów meczu. Wtedy ta ekipa narodziła się na nowo. Widać było, jak walczyli jeden za drugiego, nawet w tak trudnej sytuacji.
Nowy trzon i solidne fundamenty
Teraz wreszcie ukształtował się “kręgosłup” zespołu - również pod względem mentalnym. Wyklarowało się grono zawodników, z którymi można wiązać długofalową przyszłość. To oni mogą spróbować choć w części nawiązać do tradycji wielkiej starszyzny, stanowiącej trzon Milanu straszącego całą Italię i Europę. W oparciu o to grono można wreszcie budować zespół walczący o trofea i dalej go rozwijać, wymieniając poszczególne klocki.
- Wielu z nich już coś wygrało: chociażby Mike Maignan mistrzostwo Francji z Lille. Poważnymi autorytetami są Simon Kjaer, Sandro Tonali, Davide Calabria czy Theo Hernandez. Ci zawodnicy będą pewnie stanowić o sile Milanu w najbiższych latach.
Wspomniana wymiana klocków przebiega na innych zasadach, niż w “mrocznych” czasach. Teraz ściągani są piłkarze perspektywiczni, z miejscem na rozwój. Ewentualne odstępstwa od tej zasady to gracze gotowi do roli lidera, jak “Ibra”. Cała drużyna ma rozwijać się harmonicznie, jako zespół. Zawodnicy mają razem pchać się do kolejnych postępów i sukcesów, stanowiąc jeden organizm.
Jeżeli kręcisz nosem, niczym Gianluigi Donnarumma, to zarząd nie ustąpi i nie przekroczy założonej granicy. Włoch odszedł za darmo do PSG, ale nikt za nim już nie płacze, bo udało się sprowadzić Maignana. Ten szybko rozkochał w sobie trybuny i wszedł w buty (a może rękawice?) po utalentowanym Włochu. Sezon zakończy z nagrodą dla autora największej liczby czystych kont w Serie A. Ma też najwyższy procent obronionych strzałów wśród bramkarzy z lig TOP5 w Europie.
Szef skautingu, Geoffrey Moncady, świetnie wywiązuje się ze swoich zadań, identyfikując piłkarzy pasujących do koncepcji Pioliego. Jeszcze kilka lat temu tak przemyślana polityka transferowa była nie do pomyślenia. Zaś symbolem tych zmian jest Pierre Kalulu. 21-letni Francuz ostatnio stanowi o sile defensywy “Rossonerich”, choć w 2020 roku kupiono go za niewiele ponad milion euro, gdy nie miał na koncie ani jednego występu w profesjonalnej piłce.
Trudno więc dziwić się, że w obozie Milanu rodzi się wiara w udane najbliższe lata. Wreszcie widać myślenie długofalowe, wreszcie można dostrzec coś więcej, niż tylko tymczasowe, doraźne rozwiązania. Wydaje się też, że zmiany weszły w życie w bardzo dobrym momencie.
- Od 2017 roku mieliśmy tendencję zwyżkową, jeśli chodzi o poziom ligi. Po pandemii sytuacja się odwróciła. Widać to po exodusie gwiazd. Inter musi się osłabiać, by znaleźć pieniądze na spłatę długów, kluby z Rzymu najprawdopodobniej nie przeskoczą pewnych ograniczeń. Dobry pion zarządzający i odpowiednia mentalność sprawiają, że wszyscy mogą wierzyć w kontynuację dobrej trajektorii i to, że poszczególne ogniwa zespołu będą konsekwentnie wymieniane i ulepszane z dobrym skutkiem - wierzy Rusinek.
Nowe spojrzenie pomogło zespołowi z Mediolanu zdobyć pierwsze mistrzostwo od ponad dekady. Ten pojedynczy tytuł nie był jednak celem. To efekt ewolucji, jaką klub przeszedł w ostatnich latach. Wynik długiej, przemyślanej pracy, mającej na celu wyrwanie się z letargu. W niepamięć odchodzą czasy wymysłów, piłkarzy kupowanych na szybko, bez ładu i składu, przebrzmiałych gwiazd, próbujących odbudować się w barwach “Rossonerich”. Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, gdy pytamy go o to, czy na San Siro wreszcie pojawiły się solidne fundamenty na przyszłość.
- Tak - odpowiada. - Pierwotnie wszyscy myśleli, że najpierw trzeba zbudować przedsiębiorstwo, a potem zająć się kwestiami sportowymi. Obecnie Milan rozwija się dwutorowo, rozwijając się nie tylko jako firma, ale i budując odpowiedni projekt sportowy z jasno określoną strategią.
Tego balansu im brakowało. I właśnie on sprawia, że fani w czerwono-czarnych koszulkach czekają z niecierpliwością na kolejne spotkania swoich ulubieńców. Milan wrócił z martwych. Nareszcie. Po całej dekadzie.