Kolejny złoty talent Barcelony? Znowu rośnie Pan Piłkarz. Debiut coraz bliżej
To może być kolejne odkrycie Barcelony. Drogą rewelacyjnego Pau Cubarsiego podąża kolejny obrońca z rezerw. I zaraz powinien zadebiutować w pierwszej drużynie.
Jeszcze kilka sezonów temu wielu kibiców Barcelony gorączkowało się, kto może w przyszłości zastąpić rewelacyjny duet stoperów stworzony przez Carlesa Puyola i Gerarda Pique. Choć wydawało się, że akurat na tej pozycji trudno będzie znaleźć zawodnika o profilu stworzonym pod system “Blaugrany”, okazało się, że obecnie jest ich aż nadto. Do kilku niezłych transferów Katalończycy dokładają teraz również utalentowanych juniorów. Ostatnio fani coraz częściej domagają się, by w pierwszym zespole szansę otrzymał Mika Faye.
Senegalczyk jest obok Pau Cubarsiego chyba największym defensywnym talentem “Blaugrany” ostatnich lat. Choć trafił do klubu zaledwie kilka miesięcy temu, szybko stał się filarem rezerw, które w końcowej fazie sezonu powalczą o awans na zaplecze La Ligi. Najbliższe tygodnie mają być kluczowe nie tylko dla nich, ale również samego Faye, który walczy o to, by zadebiutować w pierwszym zespole. Niedługo natomiast powinna rozwiązać się także kwestia tego, czy będzie miał okazję zaistnieć tam na dłużej.
Czekali od czasów Messiego
Mika Faye był minionego lata bohaterem jednego z bardziej zaskakujących transferów w Hiszpanii. Stoper zaczynał swoją przygodę od rodzimego Diambars FC, który miał podpisaną umowę partnerską z Olympique Marsylia. Zgodnie z nią zawodnik po ukończeniu 18. roku miał trafić na Stade Velodrome, ale w momencie, gdy jego agentem piłkarza został wujek, wszystko odwróciło się o 180 stopni. Wuj miał ponoć przekonać go do tego, by ten odmówił trenowania z senegalskim zespołem, a wszystko po to, by trafił do Europy jeszcze przed przekroczeniem pełnoletniości.
Mimo zainteresowania ze strony nie tylko OM, ale również PSV Eindhoven, młody piłkarz ostatecznie zakotwiczył w… Chorwacji. Tam rozegrał pół rundy w barwach NK Kustosija Zagrzeb, po czym latem trafił do Barcelony. Choć początkowo miał kosztować nawet pięć milionów euro, koniec końców skończyło się na kwocie półtora miliona plus zmienne. Faye dołączył do drugiego zespołu “Blaugrany” i z miejsca zaczął grać wszystko od deski do deski. To właśnie dobre recenzje w Primera Federacion, czyli na trzecim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii, doprowadziły do tego, że opinia publiczna zaczęła się go domagać w pierwszej drużynie.
- Na pewno imponują jego warunki fizyczne. Obok tego, że jest potężnie zbudowany i dysponuje ogromną szybkością, jest to również lewonożny stoper. To właśnie ta jego cecha może przydać się drużynie przy wyprowadzeniu piłki w konkretnych sytuacjach. Faye potrafi doskonale operować lewą nogą, a w Barcelonie pod tym względem wśród stoperów może równać się z nim jedynie Inigo Martinez. “Duma Katalonii” od momentu odejścia z zespołu Leo Messiego nie ma w swoim składzie piłkarza, który potrafi przymierzyć bezpośrednio z rzutu wolnego, a Faye w ten sposób strzelił już kilka goli - mówi w rozmowie z nami Michał Gajdek, redaktor naczelny FCBarca.com.
Przeszkodził mu kolega
Faye w ofensywie umie odnaleźć się nie tylko przy stałych fragmentach gry. W Barcelonie nawet jako stoper ma dużo zadań w ataku. Dysponuje kapitalnym przerzutem piłki, umie świetnie podać bezpośrednio do napastnika. W jego zagrania lewą nogą można wpatrywać się godzinami. Nieco bardziej elektryczny bywa przy wypełnianiu swoich stricte defensywnych obowiązków. Podejmuje wtedy sporo ryzyka, potrafi bez pardonu wbić się w rywala i wręcz wyszarpać mu piłkę spod nóg. Pod tym względem przypomina trochę Ronalda Araujo, do którego zresztą jest dość często porównywany.
- Faye podobnie jak Araujo do Barcelony trafił z dużo słabszego i mało znanego zespołu i najpierw zasilił klubowe rezerwy. Obaj są mocni fizycznie oraz szybcy. Wspomniany świetny przerzut i podanie do napastnika to kolejne umiejętności, które ich łączą. Obu brakuje też nieco umiejętności wyprowadzania piłki. Faye mocno nadrabia swoją fizycznością i widać po tych jego interwencjach, na które często decyduje się tak właściwie w ostatnim momencie. To nie jest gość, który jakoś świetnie się ustawia i przewiduje, co się wydarzy na boisku. Raczej bazuje w swojej grze właśnie na tej sile i szybkości - mówi Gajdek.
W pierwszym zespole obok Urugwajczyka aktualnie coraz częściej występuje Pau Cubarsi, który był partnerem Faye, kiedy ten wchodził do drużyny prowadzonej przez Rafę Marqueza. Cubarsi w styczniu zadebiutował u Xaviego w Pucharze Króla, a potem dostał również od niego pierwsze minuty w La Lidze. Okazał się jednym z największych odkryć sezonu i w tym momencie wielu kibiców “Blaugrany” nie wyobraża sobie wyjściowego składu bez jego obecności. To właśnie jednak szybki rozwój Cubarsiego mógł poniekąd pokrzyżować plany Faye.
- Barcelonie w ekipie rezerw trafiło się dwóch świetnych stoperów. Kibice może na pewnym etapie znacznie bardziej woleli widzieć w pierwszym zespole Faye, a to wynika przede wszystkim z jego dość efektownego stylu gry. Jeśli do tego dodamy te cechy, o których już wspominaliśmy, wyjdzie, że po prostu dobrze się go ogląda. Natomiast jeśli przeanalizujemy jego grę bardziej szczegółowo, to okazuje się, że ma trochę braków. Oczywiście nie każdy musi być tak perfekcyjny w wyprowadzaniu piłki jak Cubarsi, to brak często spotykany u stoperów, którzy trafili w stosunkowo późnym wieku juniorskim do “Barcy”. Senegalczyk musiałby jednak jeszcze nad tym popracować, szczególnie jeśli rzeczywiście chciałby trafić do pierwszego zespołu “Blaugrany” - uważa nasz rozmówca.
Kluczowe zależności
Eksplozja formy Cubarsiego to nie jedyny powód, dla którego droga Faye do pierwszej drużyny jest stosunkowo kręta. Choć w ostatnich latach “Duma Katalonii” borykała się z brakami kadrowymi na wielu pozycjach, to akurat jeśli chodzi o stoperów, momentami można wręcz mówić o nadmiarze bogactwa. Obok Araujo i Cubarsiego, w kadrze Barcelony znajdują się jeszcze: Inigo Martinez, Jules Kounde, Andreas Christensen oraz Inigo Martinez. Latem z wypożyczeń powrócą za to najprawdopodobniej Clement Lenglet i Eric Garcia. Przy takim natłoku stoperów, dla Faye po prostu ciężko byłoby realnie znaleźć jakieś miejsce.
- Dopóki nie wiadomo, co się stanie z tymi piłkarzami, nie można za bardzo przewidzieć losu Faye. Jeśli do klubu wpłynie jakaś dobra oferta, być może będzie chciał go sprzedać z opcją odkupu. Jeśli ktoś zdecyduje się jednak sprzedać Kounde czy Christensena, wtedy w pierwszym zespole naturalnie zrobi się miejsce właśnie dla Faye. Dużo będzie też zależeć od tego, kto zostanie nowym trenerem Barcelony. Przecież wciąż nie wiemy, czy w przyszłym sezonie szkoleniowcem “Barcy” nadal nie będzie Xavi. Ten niby chwalił wcześniej Faye, a ostatnio powołał go nawet do składu, ale póki co nie dał mu jeszcze zadebiutować. Być może Barcelonę obejmie jednak trener, który preferowałby obrońcę o tym mitycznym DNA “Barcy” - zauważa Gajdek.
W tej chwili wokół przyszłości Faye jest zbyt dużo niewiadomych. Dopóki nie będzie pewne, kto poprowadzi Barcelonę w nadchodzących rozgrywkach, trudno cokolwiek przewidzieć. Ostatnio kataloński Sport poinformował, że Barcelona już teraz podjęła decyzję, że Faye dostanie swoją szansę w pierwszym zespole w nowym sezonie. Senegalczyk ma do tego czasu pomóc w wywalczeniu rezerwom awansu do Segunda Division. W najbliższym czasie powinien także zadebiutować w La Lidze. Nie wszyscy są jednak do końca pewni tych medialnych rewelacji.
- Gdyby chciał spróbować sił w innym zespole Primera Division, takim, który musi się bardziej bronić, a mniej operuje piłką, to myślę, że byłby już na to gotowy. Inna sprawa, że aby nabrać odpowiedniego doświadczenia pod przyszłościowe występy w Barcelonie, ta musiałaby go wypożyczyć do klubu, który częściej jest z piłką przy nodze, by w ten sposób mógł on lepiej oswoić się w takim środowisku - zauważa Gajdek. - Cubarsi zadebiutował w pierwszym zespole i od tego czasu imponuje swoją postawą. Decyzja Xaviego okazała się trafna i jeśli któryś z nich ma na dłużej zadomowić się w pierwszej drużynie, to będzie nim Pau. Dla Faye najlepszą drogą wydaje się spróbowanie swoich sił w innym zespole, ale przy zachowaniu opcji powrotu do Barcelony. Tutaj jako czwarty czy piąty stoper za bardzo się nie rozwinie, gdzie indziej ma szansę wystrzelić - podsumowuje nasz rozmówca.