Kiwior "skasował" gwiazdę PSG. Anglicy docenili. Jedna rzecz szczególnie cieszy

Kiwior "skasował" gwiazdę PSG. Anglicy docenili. Jedna rzecz szczególnie cieszy
Panoramic / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot02 Oct · 10:03
Jakub Kiwior zagrał 45 minut z PSG w Lidze Mistrzów. Jak mu poszło? Co o jego grze sądzą angielskie media? Jest jedna rzecz, która cieszy szczególnie.
Problemy Arsenalu z kontuzjami bocznych obrońców spowodowały, że Kuba Kiwior wszedł na boisko w przerwie wtorkowego meczu z PSG (2:0). Mikel Arteta nie chciał ryzykować zdrowia zgłaszającego problem mięśniowy Jurriena Timbera i wpuścił za niego reprezentanta Polski. Ten zajął miejsce na lewej obronie, z kolei dotychczas tam grający Riccardo Calafiori przeniósł się na prawą stronę. Kiwior nie zawiódł - zrobił swoje.
Dalsza część tekstu pod wideo

Walka z Hakimim

Początek miał jednak dość nerwowy, co sam przyznał w pomeczowej rozmowie dla CANAL+. Zaliczył z dwa niepewne zagrania do nikogo, natomiast w tyłach od startu był czujny. W 53. minucie świetnie się ustawił i przeciął groźne, prostopadłe podanie Vitinhi, mające otworzyć boczny sektor boiska dla PSG. Polak musiał non stop trzymać koncentrację, bo jego stroną nacierał ofensywnie usposobiony Achraf Hakimi. W 60. minucie dwukrotnie zatrzymał Marokańczyka w odstępie kilkunastu sekund. Najpierw ofiarnym, doskonałym wyblokiem, a następnie skuteczną asekuracją Declana Rice’a we własnym polu karnym. Nie panikował, interweniował przytomnie i czysto. Widać było, że wdrożył się w ten mecz.
Jedyną, poważniejszą drzemkę zanotował przy rzucie rożnym rywali. W 67. minucie to jemu uciekł Joao Neves, który po wrzutce z rogu trafił w poprzeczkę. Kiwior nie zdołał zablokować tego uderzenia. Niemniej, ten przegrany pojedynek nie wpłynął na jego boiskową postawę. Do ostatniego gwizdka gwarantował solidność i dojrzałość, choćby kiedy trzeba było wyprowadzić piłkę pod presją na linii “szesnastki”. Ważny był obrazek z 86. minuty, gdy 24-latek nie przepuścił atakującego pole karne Hakimiego, po czym nabuzowany zbił piątki z gratulującym mu interwencji Gabrielem. A w ostatnich sekundach zaliczył jeszcze kluczowe wybicie w momencie zagrożenia i “skasowanie” Lee Kang-ina.
Ogólnie był to zatem solidny do bólu występ Kuby Kiwiora. Lepszy niż ostatni jego bój w Lidze Mistrzów, gdy wiosną mnóstwo problemów sprawiali mu piłkarze Bayernu. Co więcej, Polak zagrał trzeci raz na cztery minione spotkania Arsenalu. 22 września wszedł na ponad 20 minut jako zmiennik przeciwko Manchesterowi City, następnie dostał pełny mecz w Carabao Cup, siedział na ławce w lidze z Leicester, a teraz pokazał się z PSG. Jego sytuacja jest więc znacznie lepsza niż na początku sezonu.

Media doceniły

- Dowiedziałem się o wejściu na boisku schodząc do szatni w przerwie, więc musiałem być od razu gotowy. W pierwszych minutach było widać, że jeszcze nie byłem w meczu, ale szybko dołączyłem i czułem się już dużo lepiej na boisku - opowiadał Kiwior na antenie CANAL+. - Ten wynik - 2:0 - na pewno pomógł mi dobrze wejść w mecz - dodał, przyznając, że nie był to jego najtrudniejszy mecz z ośmiu dotąd rozegranych w Champions League.
Występ reprezentanta Polski został szeroko oceniony w angielskich mediach. W zależności od redakcji wręczono mu “siódemkę” lub “szóstkę” w skali 1-10. Po prostu solidność.
- Wystarczająco solidny po wejściu na lewą obronę, szczególnie w pojedynkach z Hakimim. Nie zawsze był jednak idealny w posiadaniu piłki - czytamy na portalu Football London.
Inne źródła nie zwróciły uwagi na mankamenty w grze Kiwiora. - Wszedł w przerwie i pokazał kilka świetnych interwencji w defensywie - chwali uznany serwis goal.com, wskazując, że 24-latek wypadł lepiej od Riccardo Calafioriego. - Nie popełnił żadnego błędu i pomógł uchronić Rayę przed zbyt ciężką pracą - podkreśla 90min.com. - Zrobił to, co od niego oczekiwano na lewej obronie - krótko podsumowali dziennikarze The Sun.
Przeglądając opinię kibiców Arsenalu, choćby na portalu X, też widać pozytywne słowa w kierunku reprezentanta Polski. Szczególnym uznaniem cieszy się komentarz jednego z nich, polubiony przez ponad 9 tys. osób.
- Jakub Kiwior - przykład kogoś, kogo nazywam “squad playerem”. Zawsze dostępny, zawsze robi dobrą robotę, niezależnie od tego, gdzie gra. Wolę takich piłkarzy niż tych non stop niedostępnych - czytamy.

Będzie kolejna szansa

Niedostępni do gry są znowu Takehiro Tomiyasu i Ołeksandr Zinczenko, którzy co rusz wypadają z powodu kontuzji. To żadna nowość, a raczej prawidłowość ostatnich sezonów. Zimowo-wiosenna szansa dla Kiwiora z tego roku też była pokłosiem problemów japońsko-ukraińskiego duetu. Ich brak winduje pozycję 24-latka w hierarchii piłkarzy mogących grać na lewej obronie. Środek jest bowiem zabarykadowany przez wyborny duet Gabriel - William Saliba.
Jakie perspektywy rysują się przed Kubą Kiwiorem na najbliższe tygodnie? Tomiyasu ponoć niedługo ma wrócić, wznowił już treningi. Zinczenki nie ma się jeszcze co spodziewać. Z kolei Ben White, grający na ogół wszystko, zawsze i wszędzie, wreszcie może podreperować mniejsze i większe urazy. Nie było go w kadrze w trzech ostatnich meczach. Mikel Arteta musi też oszczędzać Jurriena Timbera, który stracił cały poprzedni sezon. Stąd wtorkowa, profilaktyczna zmiana na Kiwiora, gdy Holender tylko zgłosił niedogodności.
Składa nam się to wszystko w szansę dla reprezentanta Polski w najbliższym, sobotnim starciu Premier League przeciwko Southampton. Jest sporo argumentów: konkurenci rozsypani, rywal słaby, wykorzystane ostatnie szanse od Artety. Sam Kiwior też ma nadzieję na grę.
- Fajnie, że dostałem szansę. Nawet to 45 minut daje mi większą pewność siebie. Mam nadzieję, że przed zgrupowaniem kadry jeszcze trochę minut złapie - tłumaczył Rafałowi Nahornemu.
Rytm meczowy pozwala wierzyć, że w październiku obejrzymy lepszą reprezentacyjną wersję Jakuba Kiwiora niż we wrześniu, gdy zagrał fatalne zawody w Szkocji. Idzie to w dobrym kierunku. Stawiamy plusik przy nazwisku obrońcy Arsenalu i czekamy na więcej.

Przeczytaj również