Jedno z najgłupszych oświadczeń w polskiej piłce. Niekompetencja wylewa się hektolitrami

Jedno z najgłupszych oświadczeń w polskiej piłce. Niekompetencja wylewa się hektolitrami
Piotr Matusewicz / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz HawrotDzisiaj · 12:40
Nie ma dnia nudy w polskiej piłce. Zgrupowanie reprezentacji zeszło na dalszy plan - najpierw przykryła je awantura w Legii i zarzuty dla Goncalo Feio, a następnie szokujące oświadczenie Lechii Gdańsk. Niekompetencja wylewa się hektolitrami.
Do meczu Polska - Portugalia zostały trzy dni, ale łatwo odnieść wrażenie, że temat kadry jest gdzieś na uboczu. Selekcjoner i kapitan “odbębnili” konferencję, piłkarze trenują, kontrowersji przy powołaniach było relatywnie mało, najwięcej emocji budzi chyba możliwy debiut Maxiego Oyedele. Ot, bardzo spokojne, zwykłe dni prowadzące do sobotniego święta na PGE Narodowym.
Dalsza część tekstu pod wideo

Feio bez dyskwalifikacji

O spokoju nie ma za to mowy w piłce ligowej. Od zakończenia niedzielnego meczu z Jagiellonią Białystok paliło się w Legii, gdzie policzone wydawały się godziny pracy Goncalo Feio. Feio, który we wtorek na krótko stał się Goncalo F., po tym jak prokuratura z Lublina postawiła mu dwa zarzuty dot. zdarzeń z marca ub. r., gdy fizycznie oraz słownie zaatakował ówczesnego dyrektora Motoru, Pawła Tomczyka.
Legii nie przeszkadzało to jednak kilka miesięcy temu, kiedy Jacek Zieliński decydował się Portugalczyka zatrudnić, więc trudno było oczekiwać reakcji teraz, po ruchu prokuratury. Gdyby Feio został właśnie zwolniony, to za całokształt “dokonań” - słabsze wyniki w lidze, jak i wszystko, co robi wokół. Fakt podał, że najnowsza afera z udziałem krewkiego trenera to kazanie “wyp*******ć” z treningu szefowi skautingu, Radosławowi Mozyrko (szczegóły TUTAJ).
Fantastyczna atmosfera w klubie, nie ma co. Doprawdy można dziwić się Legii, która zamierza jak na razie pozostawić Feio na stanowisku. O ile sportowo faktycznie rozstanie z trenerem nie miałoby dziś większego sensu (tzw. zmiana dla zmiany), o tyle to, jakim człowiekiem jest Goncalo Feio i jak nadal się zachowuje, powinno z miejsca go dyskwalifikować. Ale najwyraźniej nie dyskwalifikuje. Czy to dziwi? W Warszawie wiedzieli przecież, na co się piszą. Decydenci zatrudnili Portugalczyka znając jego wybuchowy charakter i konfliktowość. Dyrektor Zieliński zaryzykował i dostał dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać.
Dziś można jedynie współczuć kibicom, bo Goncalo Feio pracuje dziś na szkodę Legii. Klub, wielka marka, non stop narażony jest na szkody wizerunkowe. Nie dziwimy się tym, którzy głośno domagają się wzięcia odpowiedzialności przez dyrektora za zatrudnienie Feio i ruchy transferowe. Na jakiekolwiek zwolnienia trzeba jednak jeszcze poczekać.

Dogonili Vannę Ly

Awanturę w Legii we wtorkowy wieczór przykryło szokujące oświadczenie Lechii Gdańsk (całość TUTAJ. Kuriozalna, niewytłumaczalna treść z miejsca wrzuca je na podium najgłupszych komunikatów w ostatnich latach w polskiej piłce, a przecież tych nie brakowało, na czele ze słynnym Vanną Ly próbującym kupić Wisłę Kraków. Oto bowiem zarząd Lechii postanowił, jak głosi tytuł, okazać “wsparcie dla trenera Szymona Grabowskiego”. Problem w tym, że treść nijak ma się do jakiegokolwiek wsparcia. Chyba że dla dyrektora technicznego Kevina Blackwella, który przedstawiany jest jako cudotwórca, który wykonuje w Gdańsku znakomitą pracę i właśnie heroicznie obronił posadę “Graby”.
Ludzie, dajcie spokój. W głowie się nie mieści, że, po pierwsze, ktoś na takie oświadczenie wpadł, a po drugie - nakazał je opublikować. Prezes Lechii Paolo Urfer może i wreszcie wysłał pracownikom klubu zaległe pieniądze, ale przykrył ten fakt publikacją poniższego bełkotu.
- Zarząd Lechii Gdańsk jest oczywiście bardzo zaniepokojony dramatyczną serią przegranych meczów, w wyniku których nasza drużyna znajduje się obecnie na pozycji spadkowej, a także faktem, że zostaliśmy wyeliminowani z rozgrywek Pucharu Polski przez klub z trzeciego poziomu rozgrywek. Co więcej, nasz zarząd nie rozumiał niektórych złych decyzji trenerskich podejmowanych przez trenera Szymona Grabowskiego w pierwszych 10 meczach sezonu, a nawet czasami braku opieki trenerskiej jako takiej. Niemniej jednak, po wysłuchaniu argumentów naszego dyrektora technicznego Kevina Blackwella i zgodnie z jego rekomendacją, nasz zarząd podjął decyzję, aby nadal wierzyć w zdolność Szymona Grabowskiego i jego sztabu do poprowadzenia “Biało-Zielonych” z powrotem do sukcesu.
Władze klubu postanowiły zatem otwarcie podważyć kompetencje trenera Grabowskiego, rzucić w eter o “niezrozumiałych, złych decyzjach”, zarzucić mu lekceważące podejście do obowiązków (“brak opieki trenerskiej jako takiej” - co to w ogóle jest?) i nazwały to “wsparciem”. Jednocześnie wspaniałomyślnie i łaskawie zezwoliły na dalszą pracę.

Wymyślona narracja

W tekście, poza “wyrażeniem wdzięczności wobec pana Kevina Blackwella”, ponoć atakowanego “haniebnymi, rasistowskimi wiadomościami od kibiców”, jest też fragment nazwany “oświadczeniem Paolo Urfera po spotkaniu zarządu”.
- Czujemy presję z zewnątrz, aby zwolnić naszego trenera, tak jak zrobiłyby to inne kluby piłkarskie. Mamy jednak silne wartości moralne i szanujemy zaangażowanie oraz pracę naszego sztabu szkoleniowego. Szymon nauczył się już wiele w poprzednim sezonie i oczywiście potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić, że może być trenerem Ekstraklasy. Mam nadzieję, że wyniki wrócą bardzo szybko, a nasza cierpliwość i silna wiara zostaną nagrodzone w najbliższej przyszłości.
Łagodnie mówiąc - pan Urfer odwraca kota ogonem i staje w opozycji do wymyślonej narracji. O jakiej presji z zewnątrz mowa, gdy coraz bardziej załamani działaniem władz, ciągle nabijani w butelkę kibice Lechii wyrażają pełne poparcie dla trenera, krytykując przy tym Kevina Blackwella? Gdzie tutaj “silne wartości moralne”, jeśli wtorkowym oświadczeniem zarząd próbuje ośmieszyć własnego trenera, uderzając w niego?
Czy Szymon Grabowski, który w ubiegłym sezonie poprowadził wąską kadrowo Lechię do awansu, “oczywiście potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić, że może być trenerem Ekstraklasy”? Wydaje mi się, że już to udowodnił, a o pracę w niej na przyszłość nie musi się martwić - czy to w Gdańsku, czy innym miejscu. Po ludzku go szkoda i naprawdę się dziwię, że jeszcze nie rzucił papierami, by zakończyć współpracę z niepoważnym szefostwem klubu. Zachowuje lojalność i pokazuje klasę, mimo że drugiej stronie tego brakuje. Pewnie zaraz skończy się to zwolnieniem.
Trenerze, 100% poparcia.

Przeczytaj również