Co za transfer Wisły Kraków. Wpadka za wpadką. Trudno uwierzyć, że da się zepsuć tak dużo

Co za transfer Wisły. Wpadka za wpadką. Trudno uwierzyć, że da się zepsuć tak wiele
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński21 Aug · 08:52
Jest w Wiśle Kraków dopiero kilka tygodni, ale lista jego boiskowych grzechów i grzeszków zrobiła się już naprawdę długa. Wiktor Biedrzycki miał wzmocnić defensywę klubu z Reymonta, a póki co jest jej najsłabszym ogniwem. Aż trudno uwierzyć, że w niecały miesiąc jeden zawodnik może zepsuć tak wiele.
Zakontraktowanie środkowego obrońcy było przed startem obecnego sezonu jednym z piorytetów krakowskiej Wisły. Z klubu odszedł bowiem Eneko Satrustegui, a kolejne problemy zdrowotne Igora Łasickiego sprawiły, że nowy szkoleniowiec, Kazimierz Moskal, miał do dyspozycji właściwie tylko dwóch stoperów - Josepha Colleya i Alana Urygę.
Dalsza część tekstu pod wideo

Transfer pełen wątpliwości

“Biała Gwiazda” zagięła więc parol na Wiktora Biedrzyckiego, 27-letniego defensora, który ostatnie lata kariery spędził w Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Już w momencie ogłoszenia transferu można było mieć mieszane odczucia. Z jednej strony mowa o piłkarzu solidnie ogranym na pierwszoligowych boiskach. Z drugiej jednak mającym swoje ograniczenia, nieszczególnie perspektywicznym. Niektórzy ten ruch chwalili, inni byli rozczarowani akurat takim wyborem. Wszystko miała zweryfikować murawa.
Biedrzycki z miejsca wskoczył do podstawowej jedenastki. Alan Uryga miał akurat kiepskie tygodnie, Wisła grała właściwie co trzy dni, a zatem szkoleniowiec “Białej Gwiazdy” szybko posłał nowego piłkarza w bój. 27-latek sprowadzony z Niecieczy zagrał od pierwszej minuty w ligowym meczu z Polonią Warszawa i… zawalił. Po raz pierwszy. Nie ostatni. W 57. minucie, przy stanie 0:0, otrzymał czerwoną kartkę za sfaulowanie rywala wychodzącego na czystą pozycję. Efekt? Osłabiona Wisła nie była w stanie pokonać u siebie jednej z najgorszych drużyn w lidze. Zremisowała 0:0.
Jak się jednak potem okazało, dla Biedrzyckiego nie był to tylko pechowy debiut i wyjątkowo przykry wypadek przy pracy. Kolejne mecze w koszulce “Białej Gwiazdy” przynosiły bowiem następne kłopoty. W normalnych okolicznościach 27-latek pewnie szybko straciłby miejsce w składzie, ale pech chciał, że kilka dni po wspomnianym starciu z “Czarnymi Koszulami” fatalnej kontuzji nabawił się Joseph Colley, zdecydowanie najlepiej dysponowany środkowy obrońca w kadrze ekipy spod Wawelu.
Wisła, grająca na kilku frontach, została zatem z duetem Uryga - Biedrzycki. Pierwszy z wymienionych miał w tym sezonie swoje problemy, ale ostatnio wygląda na boisku już zdecydowanie lepiej. Drugi natomiast jest prawdziwym magnesem na kłopoty.

Długa lista boiskowych win

O czerwonej kartce z debiutu już wspominaliśmy. Później natomiast Biedrzycki zdążył jeszcze:
  • Zawalić krycie przy golu dla Spartaka Trnawa w pierwszej odsłonie dwumeczu el. Ligi Konferencji,
Wiktor Biedrzycki
YouTube screen
  • Spokurować w tym samym spotkaniu rzut karny, który został odwołany przez VAR tylko dlatego, że na wcześniejszym etapie akcji był faul,
  • Spóźnić się za Michalem Durisem, który w rewanżu między Wisłą i Spartakiem strzelił gola podczas dogrywki,
Wiktor Biedrzycki
YouTube screen
  • Zmarnować rzut karny podczas konkursu jedenastek w rywalizacji ze Spartakiem (drugi już wykorzystał),
  • Wylecieć z murawy za dwie żółte kartki w meczu z Arką Gdynia, drugą z nich otrzymując za faul na rywalu, który był ustawiony 40 metrów od bramki Wisły, tyłem do niej. Osłabiona Wisła straciła potem prowadzenie i zremisowała mecz.
Wiktor Biedrzycki
YouTube screen
Właściwie tylko w meczu z Ruchem Chorzów defensor Wisły niczego nie zawalił, choć i w tym spotkaniu zdążył zapisać się w protokole otrzymaną kartką. Na szczęście dla niego, kolegów z zespołu i kibiców - tylko żółtą.

Obrona wymaga wzmocnień

Chociaż Wisła w ostatnich dniach naprawdę mogła się podobać i rozegrała trzy solidne spotkania, akurat w środku defensywy ma tykającą bombę. Do zdrowia wraca powoli Igor Łasicki i być może to on sprawi, że prezentujący się fatalnie Biedrzycki usiądzie na ławce rezerwowych. Na taki scenariusz trzeba patrzeć jednak z przymrużenia oka, bo Łasicki, nawet gdy był zdrowy i dostawał swoje szanse, też nie prezentował się najlepiej.
Wisła ma zatem problem. Zespół buduje się przecież od obrony, a tymczasem akurat w tej strefie boiska “Biała Gwiazda” wygląda szczególnie źle. Jeśli ludzie odpowiadający przy Reymonta za kwestie personalne zdają sobie z tego sprawę, a na pewno zdają, być może pomyślą jeszcze o transferze bardziej jakościowego stopera. W ostatnich dniach sporo mówiło i pisało się o możliwym powrocie Marcelo. Brazylijczyk dawno temu to właśnie w koszulce Wisły wypłynął na szerokie wody. Potem grał dla wielu znanych klubów, a teraz pozostaje bezrobotny. Prezes Wisły, Jarosław Królewski, wykluczył jednak taki ruch:
- Nie udało się go namówić do powrotu - chce teraz spędzać z rodziną więcej czasu, której obiecał nieco oddechu - przekazał.
Nawet jeśli nie Marcelo, to oby ktoś inny. Żadna inna pozycja w ekipie “Białej Gwiazdy” tak bardzo nie wymaga dziś wzmocnień, choć kolorowo nie wygląda to też na bokach defensywy. Z klubu odeszli David Junca, Jakub Krzyżanowski i mogący grać w tej strefie Eneko Satrustegui, problemy zdrowotne mają Dawid Szot oraz Giannis Kiakos, co sprawia obecnie, że do dyspozycji trenera są jedynie Rafał Mikulec i Bartosz Jaroch. Żadnych alternatyw. A na domiar złego wspomniana dwójka też jest daleko od optymalnej formy.

Przeczytaj również