Benfica ma kolejny diament. Pójdzie śladami Haalanda i Odegaarda? "Może być na topie"
Mimo że uważany jest za jeden z największych nastoletnich talentów w Europie, wybrał spokojną drogę kariery. Zamiast trafić do topowego klubu, postawił na "mniejszy" transfer. Przynajmniej teraz.
Andreas Schjelderup to postać, której nie trzeba przedstawiać graczom “Football Managera”. Niedługo jednak powinien zaistnieć w świadomości wszystkich fanów piłki. Kolejny wielki talent z Norwegii właśnie przeszedł do Benfiki i wykonał tym samym kolejny krok w drodze na futbolowe salony. Kosztował 14 mln euro plus bonusy. Niewykluczone jednak, że już niedługo Portugalczycy zarobią na nim co najmniej kilkukrotność tej kwoty.
Mówimy bowiem o niesamowicie utalentowanym graczu, zachwycającym na murawach duńskiej Superligaen. W pierwszej połowie rozgrywek Schjelderup strzelił aż dziesięć goli i jest jedynym zawodnikiem z “dwucyfrówką” na koncie. Wybrano go też najlepszym zawodnikiem rundy jesiennej. Norweski skrzydłowy ma papiery na poważne granie, nie bez przyczyny zabiegały o niego wielkie marki. Wybrał jednak przeprowadzkę do Portugalii. I właśnie w Lizbonie powinien znaleźć odpowiednie warunki do rozwoju.
Drogą Haalanda, nie Odegaarda
Przeprowadzka na Półwysep Iberyjski to dla Schjelderupa nagroda za cierpliwość i postawienie na spokojny rozwój. Już dawno bowiem mógł przenieść się do jednej z największych europejskich firm. Wybrał jednak konsekwentne stawianie kolejnych piłkarskich kroków. “Orły” ściągnęły go z duńskiego Nordsjaelland, klubu nastawionego na kreowanie przyszłych gwiazd. W 2020 roku Norweg związał się z nim w pełni świadomie, pomimo zainteresowania zdecydowanie potężniejszych firm.
- Czterokrotnie odwiedziłem Ajax, cztery razy PSV, do tego Tottenham, Liverpool, Juventus, Fulham, Atalantę i Bayern Monachium - mówił wówczas wychowanek Bodo/Glimt. - To jednak zespół, który pokazał, że daje młodym graczom szansę i poświęca ogromne środki na rozwój piłkarzy - tłumaczył swój wybór.
Utalentowany skrzydłowy miał się od kogo uczyć. W ostatnich latach wizytówką norweskiej piłki są Martin Odegaard i Erling Haaland. Schjelderup postanowił pójść drogą drugiego z nich. Krok po kroku.
- Każdy transfer Nordsjaelland jest bardzo przemyślany, a sam klub ma stanowić tylko przystanek w karierze piłkarza - opowiada nam osoba prowadząca twitterowy profil konta “Lego Futbol”, poświęcony duńskiej piłce. - Z młodym Norwegiem sprawa wyglądała tak samo. Od pierwszych dni jego pobytu w Danii, w drużynie U19, było o nim głośno, a dziennikarze widzieli w nim potencjalną gwiazdę, nie tylko duńskich boisk.
Okręt
Nasz rozmówca, zapytany o najlepsze “produkty eksportowe” Superligaen w ostatnich latach, wymienia m.in. wytransferowanych przez Nordsjaelland Mohammeda Kudusa, Mikkela Damsgaarda, Kamaldeena Sulemanę, Andreasa Skova Olsena czy Stanislava Lobotkę. Schjelderupa stawia w czołówce tego zestawienia, 18-latek został zresztą drugim najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii klubu - więcej kosztował tylko Sulemana.
Nastoletni skrzydłowy ma duże ambicje, ale i odpowiednie priorytety. Celuje w grę na największej scenie, lecz nie szuka poklasku, tylko pracuje w pełnym skupieniu, aby kontynuować właściwy rozwój.
- Schjelderup to talent pokroju Kudusa i Sulemany, ale i bardzo spokojny chłopak. Nie chce szpanować zegarkami, pieniędzmi czy ilością kobiet. Kojarzy mi się z nim bluza z kapturem, szersze spodnie i mocne stąpanie po ziemi. Kiedy jednak wychodzi na boisko, to szara mysz zmienia się w tygrysa - słyszymy.
Młodego piłkarza bez wątpienia można określić bardzo lubianym w świecie piłki nożnej mianem “wonderkida”. Skauci najmocniejszych zespołów doskonale go znają. W Norwegii, po Haalandzie czy Odegaardzie, rośnie kolejna fala talentów, czekająca, by wypłynąć na szerokie wody. I to właśnie Schjelderup jest jej “okrętem flagowym”.
- Jeśli weźmiemy pod uwagę norweskich nastolatków, to Schjelderup znajdzie się na szczycie. Wśród zawodników urodzonych w rocznikach 2003-2005 to on najmocniej zaznaczył swoją obecność w seniorskiej piłce i zapracował na poważny transfer. Za jego plecami czają się Antonio Nusa, który strzelił gola w debiucie w Lidze Mistrzów, ale nie stanowi jeszcze niezbędnej części układanki w Club Brugge, Isak Hansen-Aaroen, który nie zadebiutował jeszcze w Manchesterze United czy Leo Fuhr Hjelde i Kristian Arnstad. Na ten moment znajduje się półkę nad nimi - mówi nam Paweł Tanona, współprowadzący stronę “Futbol Po Skandynawsku” pasjonat norweskiej piłki.
Wymarzony transfer później
Przed styczniowym okienkiem o Schjelderupa miał pytać Liverpool. Norweg, choć sam przyznał niegdyś, że kibicuje “The Reds”, podszedł jednak do sprawy chłodno i ten wymarzony transfer odłożył na później. Chce się do niego odpowiednio przygotować.
- Ze względu na pracę w Kopenhadze spotykam dość sporo piłkarzy. Przed październikowym spotkaniem przeciwko Randers rozmawiałem z nim na temat kierunku transferu. Oczywiście, nie mógł zbyt dużo powiedzieć, natomiast głównie mówiliśmy o Anglii czy Niemczech… Nie wiem, czy Benfica to właściwy wybór. Stwierdził jednak, że "nie chce do najmocniejszych klubów, bo chce grać". Wciąż jest bardzo młody, a w Portugalii będzie miał szansę bez tak dużej presji, jak w Anglii. Kolejnym ważnym dla niego aspektem są występy w zespole preferującym ofensywną grę. Będzie miał sporo szans na pokazanie swoich umiejętności - mówi osoba zarządzająca kontem “Lego Futbol”.
Schjelderup wraz z zespołem z Lizbony będzie mógł zaistnieć nie tylko w lidze portugalskiej, ale i na murawach Ligi Mistrzów. Trafił do jednego z najlepszych miejsc do rozwoju. Klubu słynącego z promowania utalentowanych piłkarzy wprowadzanych z akademii lub kupowanych ze słabszych na papierze drużyn. W ostatnich latach za ogromne kwoty “Orły” sprzedały przecież Darwina Nuneza do Liverpoolu, Rubena Diasa do Manchesteru City czy Joao Felixa do Atletico Madryt.
- Benfica wydaje się fantastycznym miejscem do rozwoju dla takiego chłopaka. Trudno oczekiwać, żeby wskoczył do pierwszego składu od razu, ale patrząc na rotacje na ofensywnych pozycjach, jest niemal pewnym, że wiosną uzbiera sporo minut. (...) Zespoły z lig TOP5 interesowały się nim od bardzo długiego czasu, ale myślę, że Schjelderup podjął dobrą decyzję. Ma dopiero 18 lat, już teraz trafia do bardzo dobrej drużyny, a szansę na występy ma tam większe niż np. na Anfield. Może to trochę przypominać ścieżkę obraną przez Erlinga Haalanda. Jeśli podoła wyzwaniu w Lizbonie, to za rok czy dwa trafi do topowego klubu, a wciąż będzie młodym zawodnikiem. Dlatego dobrze, że jeszcze teraz nie rzucił się na tak głęboką wodę - zapewnia współprowadzący stronę “Futbol Po Skandynawsku”.
Przyszłość
Janczyk, Adu, Odegaard - żartobliwie wyliczano jeszcze kilka lat temu w polskim Internecie tercet wielkich zmarnowanych talentów. Niedługo norwescy kibice prawdopodobnie będą mogli wymieniać w podobny sposób jedną z najbardziej ekscytujących ofensyw w europejskim futbolu reprezentacyjnym: Haaland, Schjelderup, Odegaard.
Skrzydłowy to kolejny wielki talent ze skandynawskiego kraju. Choć jeszcze nie dostał powołania do kadry, to tylko kwestia czasu. Niedługo potem powinien zacząć odgrywać w niej wiodącą rolę.
- Jeżeli Schjelderup będzie dalej rozwijać się jak do tej pory, ma potencjał, aby osiągnąć poziom europejskiego topu - twierdzi Paweł Tanona. - Selekcjoner Stale Solbakken twierdzi, że jest jeszcze za wcześnie na powołanie 18-latka, ale osobiście uważam, że zasłużył - jeśli jeszcze nie na debiut, to chociaż powołanie. Musimy uzbroić się w cierpliwość, żeby zobaczyć go grającego pierwsze skrzypce obok Haalanda i Odegaarda, ale nie możemy zapominać, że kadra Norwegii to nie tylko ta dwójka. W następnych latach ta drużyna będzie rosła w siłę, a Schjelderup może się załapać na jej szczyt.
Mówimy o piłkarzu zapowiadającym się na świetnego skrzydłowego. Jeśli patrzy się na jego bramki strzelone w barwach Nordsjaelland, uwagę przykuwa liczba trafień po ścięciu do środka z lewego skrzydła i przedryblowaniu rywali. Norweg nie boi się prób minięcia nawet kilku przeciwników.
- Drybling, szybkość podejmowania decyzji i opanowanie piłki… czyli dokładnie te cechy, których potrzebuje napastnik - słyszymy.
- Świetnie czuje się z piłką przy nodze.. Uwielbia dryblować i trzeba przyznać, że robi to bardzo dobrze. Ma ogromną lekkość w prowadzeniu piłki, przy zmianie kierunku biegu czy mijaniu obrońców. Wspominał kiedyś, że imponuje mu styl gry Neymara i wzoruje się właśnie na Brazylijczyku. Stylem gry i ściąganiem na siebie uwagi obrońców tworzy dużo miejsca kolegom, którzy mogą wykorzystywać powstające przestrzenie. Jest prawonożny, ale najlepiej czuje się po lewej stronie, więc bardzo często szuka zejścia do środka, aby następnie uderzyć na bramkę - wtóruje mu Tanona.
Benfica ma więc w swej stajni nowy diament. Andreas Schjelderup może już niebawem zostać kolejnym graczem sprzedanym przez “Orły” do klubu ze ścisłej europejskiej czołówki. Zapamiętajcie to nazwisko.