Afera w reprezentacji piłkarzy ręcznych. Syprzak reaguje na karę od związku
Kamil Syprzak został oskarżony o samowolne opuszczenie reprezentacji Polski w piłce ręcznej w trakcie mistrzostw świata. Zawodnik twierdzi, że sytuacja wyglądała inaczej.
Polakom nie udał się występ na mistrzostwach świata. Zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie i skazali się na rywalizację o... Puchar Prezydenta IHF, czyli miejsca 25-32.
W sobotę Polacy wygrali z Gwineą 40:28. Do gry przystąpili do Syprzaka, który - jak podał Związek Piłki Ręcznej w Polsce - samowolnie opuścił zgrupowanie kadry. Na zawodnika nałożono karę porządkową. Wnioskował o nią trener reprezentacji Marcin Lijewski, a zatwierdził - dyrektor sportowy Marcin Smolarczyk.
Inaczej sprawę widzi sam Syprzak. Gracz PSG opublikował oświadczenie, w którym stwierdził, że zgrupowanie opuścił po konsultacji z Lijewskim.
- Ze względu na niemożność prowadzenia profesjonalnej rehabilitacji mojego urazu i fakt, że nie mógłbym wystąpić w ostatnich spotkaniach reprezentacji na MŚ, sztab szkoleniowy reprezentacji Polski został poproszony przez klub Paris Saint-Germain o mój jak najpilniejszy powrót do klubu w celu dokładniejszego rozpoznania urazu przez lekarzy i wprowadzenia najlepszych dostępnych zabiegów rehabilitacyjnych. W związku z powyższym po rozmowie z drużyną oraz po konsultacji z trenerem Lijewskim - opuściłem zgrupowanie - tłumaczy Syprzak.
33-latek poinformował, że od początku mistrzostw świata grał z kontuzją. Możliwość gry w reprezentacji nazwał "najwyższym zaszczytem i priorytetem oraz powodem do dumy".
- Chciałbym podkreślić, że nie zgadzam się na podawanie do opinii publicznej nieprawdziwych i niepełnych informacji, które są krzywdzące i które godzą w moje dobre imię oraz mój wizerunek. Takie sytuacje będą przeze mnie szczególnie piętnowane i nie pozostaną bez podpowiedzi - podkreśla Syprzak.