To miała być gwiazda Ekstraklasy. Milionowe zasięgi i wielka sława nie wystarczyły

To miała być gwiazda Ekstraklasy. Milionowe zasięgi i wielka sława nie wystarczyły
Rafal Rusek / pressfocus
Gdy przenosił się do Lechii Gdańsk, uznawano go przede wszystkim za wielki talent marketingowy. Wydawało się, że Egy Maulana Vikri pociągnie do przodu nie tylko klub, lecz także całą Ekstraklasę. Okazało się jednak, że w piłce nożnej zasięgi to nie wszystko.
Egy Maulana Vikri dołączył do Lechii Gdańsk na początku 2018 roku jako potencjalna gwiazda drużyny. Mówiono o potencjale nie tylko piłkarskim, lecz także marketingowym. Choć Indonezyjczyk miał za sobą testy we francuskim Saint-Etienne, a rok wcześniej The Guardian umieszczał go w zestawieniu 60 najbardziej utalentowanych młodych piłkarzy na świecie, spekulowało się, że to właśnie milionowe zasięgi i wielka sława w ojczyźnie zadecydowały o podpisaniu z nim trzyletniego kontraktu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Trzeba bowiem powiedzieć, że już w momencie transferu w mediach społecznościowych pomocnika śledziły setki tysięcy ludzi. Nie przeszkadzało im to, że nie rozegrał on ani jednego spotkania w seniorskiej karierze. Nieurodzaj utalentowanych graczy w indonezyjskich rozgrywkach był - i wciąż pozostaje - tak duży, że miejscowi kibice natychmiast określili go mianem "indonezyjskiego Messiego".
Po ogłoszeniu transferu social media Lechii były wręcz bombardowane komentarzami prosto z Azji. Obecność potencjału marketingowego potwierdziła się wobec tego błyskawicznie. Gorzej było z tym piłkarskim. Najpierw należało poczekać, aż pomocnik ukończy 18. rok życia. W tym czasie zadebiutował w reprezentacji Indonezji, natomiast w kadrze ekstraklasowicza nadal go brakowało.
Lechia zachorowała bowiem na klęskę urodzaju. Gdańszczanie przez niemal całą rundę jesienną okupowali fotel lidera. Grali tak dobrze, że zmiany w składzie były zwyczajnie niepotrzebne, a biorąc pod uwagę osobę trenera Piotra Stokowca - nawet niepożądane. Egy'emu pozostała wobec tego gra w klubowych rezerwach. Chociaż tam radził sobie dobrze - strzelił osiem goli w dziewięciu meczach.
Na debiut Indonezyjczyka czekali już zarówno polscy, jak i indonezyjscy fani. Ostatecznie pomocnik pojawił się na murawie w ostatnim meczu Lechii w 2018 roku. Wszedł za Lukasa Haraslina i rozegrał osiem minut w starciu z Górnikiem Zabrze. Na następne występy musiał jednak poczekać kolejnych kilka miesięcy. Coraz częściej pojawiały się informacje o jego brakach w przygotowaniu fizycznym.
Dobitnie pokazały to trzy kolejne występy Egy'ego w barwach gdańszczan. W ostatniej kolejce sezonu 2018/2019 piłkarz wybiegł na boisko na dwie minuty, w starciu o Superpuchar Polski pojawił się na placu gry na oszałamiającą minutę, natomiast w drugiej serii gier następnego sezonu wytrwał na murawie wyłącznie pierwszą połowę, przez co musiał zostać zmieniony w przerwie.
Ostatnie z wymienionych spotkań było zresztą jedynym, w którym Egy wystąpił w podstawowym składzie. W dalszej części rozgrywek czekało go siedzenie na ławce rezerwowych, występy w czwartoligowym zespole rezerw i... oczekiwanie do wygaśnięcia kontraktu. Ostatecznie dorobek Indonezyjczyka w pierwszej drużynie Lechii zamknął się na 11 występach, choć znajdował się on aż 58 razy w kadrze meczowej! Ostatnie spotkanie w barwach gdańszczan rozegrał w maju 2021 roku.
Niedługo później, z początkiem lipca Egy stał się wolnym graczem. Brak blasku w Polsce nie oznaczał jednak, że pomocnik miał trudności ze znalezieniem nowego klubu. Parafował umowę ze słowackim FK Senica. Tam udało mu się zdobyć pierwszą bramkę w seniorskiej piłce. Koniec końców szału nie odnotowano. Jak na ofensywnego zawodnika, dwa gole oraz cztery asysty w aż 26 spotkaniach to trochę za mało.
Jeszcze gorzej było we ViOn Zlate Moravce. Tam dołożył jedynie asystę w dziesięciu meczach. Zrezygnowany Indonezyjczyk, któremu kończyły się opcje, postawił na powrót do ojczyzny. To był strzał w dziesiątkę. Stał się filarem Dewa United, które po jego przyjściu nie tylko pewnie utrzymuje się w elicie, lecz także walczy o czołowe miejsca. Jak widać, nie każdemu jest pisana kariera na obczyźnie.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Redakcja meczyki.pl
Michał Boncler11 Sep · 15:15
Źródło: własne / WP SportoweFakty / Transfermarkt

Przeczytaj również