Oceny po meczu Chorwacja - Polska! Dwa rozczarowania, oni zmarnowali szansę

Noty wystawiliśmy w skali 1-10. Wyjściowa ocena to 5.

Mógł, czy nie mógł zrobić więcej przy cudownym golu Modricia? Wydaje się, że był zaskoczony i przez to nie zdążył do piłki. Poza tym bardzo pewny, z kilkoma świetnymi interwencjami, na pewno mocniejszy punkt zespołu niż ostatnio Marcin Bułka.

Potrafił świetnie interweniować, by po chwili w kolejnej akcji zupełnie się pogubić. Nierówny występ, nadal nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy Dawidowicz może być pewnym punktem chwiejnej defensywy.

Bez większych błędów, może poza sytuacją, gdy zarobił kartkę w środku pola. Niemniej, cała obrona była niepewna, wyżej niż "czwórki" Bednarkowi nie zapiszemy.

Rozczarował. Chyba najmniej pewny punkt defensywy. Na ogół nie nadążał, Matanović non stop mu uciekał i strzelał na bramkę Skorupskiego. To też on, spóźniony, popełnił faul, po którego bramkę z rzutu wolnego strzelił Modrić. Nie wykorzystał szansy.

Znowu najjaśniejszy punkt reprezentacji Polski. Niemal wszystko, co dobre, pochodziło od niego. Dryblingi (nawet we własnym polu karnym, niczym w FIFIE) gra piłką, luz, pomysł, zagrożenie. Szkoda, że kadra nie ma więcej Nicoli Zalewskich.

Jakby nieco w trybie ekonomicznym, ale odpowiedzialnie, bez głupich strat. Do przodu Zieliński błysnął dwa razy w krótkim odstępie czasu, gdy w 39. minucie najpierw doskonale zagrał do Nicoli Zalewskiego, a chwilę później do Sebastiana Szymańskiego. Zostawiamy notę wyjściową.

Dwie żółte kartki Chorwatów na nim, kawał roboty w pressingu, odbiorze. Pożyteczny punkt kadry, natomiast bez fajerwerków z przodu.

Szukał gry, potrafił zagrać porządną piłkę czy rozprowadzić akcję, ale nie było tego za wiele. Momentami brakowało dokładności i wygranych pojedynków.

Zaczął bardzo nerwowo, od błędów w defensywie. Później potrafił pokazać się z przodu, gdy kapitalnie wypuścił Bogusza albo raz czy drugi nieźle dośrodkował. W drugiej połowie lepiej w tyłach, ale anonimowo w ofensywie. Dość przezroczysty ten powrót "Kamyka" do kadry.

Duża ekscytacja, spore oczekiwania i... rozczarowanie. No nie był to udany debiut Mateusza Bogusza, zawodnik LAFC dość mocno zderzył się z międzynarodową piłką. Bardzo ciężka przeprawa z Gvardiolem. Nerwowo, statycznie, bez błysku, jakby bez mocy. Ambicji nie odmawiamy, bardzo chciał, jednak na starcie Bogusz został w blokach.

Aj, gdyby jego kapitalny strzał w drugiej połowie szedł ciut niżej... W drugiej połowie stwarzał zagrożenie, był bliski gola, nawet przypadkowej asysty. W pierwszej - kiepsko. Anonimowy, właściwie poza grą, bez "pazery" przy wrzutkach Kamińskiego.

Mógł zostać bohaterem, bo nie był na spalonym w doliczonym czasie gry. Nie trafił jednak czysto w piłkę

Wszedł i... tyle.

Bardzo słaba zmiana. Widoczny brak minut. Zaczął od złego podania, później też nerwowo potrafił stracić piłkę czy wykonać przerzut do nikogo. Jedna niezła centra do Walukiewicza to za mało.

Grał zbyt krótko, by go ocenić.

Grał zbyt krótko, by go ocenić.