Peszko mocno o Sousie: Jest zarozumiały. Jego bajery są dla dziennikarzy, mnie ta gadka nie czaruje
- Mnie już gadka Sousy nie czaruje. Bajery są dla dziennikarzy - pisze Sławomir Peszko w kolejnym felietonie z cyklu “Setka z Peszkinem”. Były reprezentant Polski nie gryzie się w język - zarzuca Portugalczykowi zarozumiałość i wytyka serię błędów, m.in. z Mattym Cashem. Broni też Wojciecha Szczęsnego i wspomina o mocno krytykowanym Tymoteuszu Puchaczu.
Byłem na meczu Polska - Węgry i jestem rozczarowany jak każdy, kto przyszedł na Stadion Narodowy. Nie tyle samym niepowodzeniem czy złym wynikiem, co przede wszystkim słabą grą.
Sousa popełnił bardzo wiele błędów. Czemu ściągnął z boiska Modera? Dlaczego cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Maciej Rybus, który jak jest zdrowy, to gwarantuje niezłą formę? Selekcjoner nawalił też z Mattym Cashem. Jak już było tyle szumu o niego, o paszport, o hymn i debiut, to czemu Sousa nie dał mu zagrać pełnych 90 minut, tylko zdjął go w przerwie? To była fatalna decyzja. Walczysz o gościa, który gra w Premier League, ten przyjeżdża na zgrupowanie, a w zamian dostaje chwilę w Andorze przy ustalonym już wyniku i tylko połowę z Węgrami. Nie możemy rzetelnie ocenić Casha. A on sam na pewno jest rozczarowany. Ciekawe, czy rozmawiał na ten temat z Sousą, bo nie wiem, na ile selekcjoner takie rozmowy z zawodnikami w ogóle przeprowadza. Choć Matty jeszcze się tej kadrze przyda, szczególnie że w Anglii grają non stop, nie ma żadnej przerwy, więc na wiosnę powinna być u niego dobra forma.
Uważam zresztą, że jeśli kibic przyjeżdża na reprezentację Polski, to selekcjoner powinien wystawić najlepszy możliwy skład. Najlepszych piłkarzy w najlepszej formie. Po to, by ludzie zobaczyli dobry mecz, a nie to, co zaserwowano nam w poniedziałek.
Zastanawia mnie też, jeśli, jak mówił Sousa, to miał być mecz dla młodszych piłkarzy, dublerów czy zmienników, to teraz jak ich ocenić, jeśli nie byliśmy w stanie pokonać Węgrów? Czy naprawdę prezentują dużo niższy poziom od tych, którzy nie grali? To przecież nie jest do końca prawdą, ale na boisku wszystko wyglądało kiepsko, wyjątkowo słabo.
Czy kogoś można po tym spotkaniu wyróżnić? Na pewno Karola Świderskiego, który dał nam iskrę nadziei na korzystny wynik, strzelił ważną bramkę na 1:1. Szkoda, że ta iskra szybko zgasła. Mogę jeszcze pochwalić "Ziela", bo Piotrek wszedł w drugiej połowie i pociągnął kilka ciekawych akcji, próbował rozgrywać, stwarzał zagrożenie, dobrze operował piłką, szukał pojedynków, oddawał strzały, nawet jak niecelne. I to tyle. Nikt więcej nie wyróżnił się na tyle, by zostać zapamiętanym, czy to z fantastycznych akcji, np. z boku boiska, czy dośrodkowań, czy dryblingu zakończonego uderzeniem.
Z drugiej strony jest Tymek Puchacz, który, by odkupić reprezentacyjne winy, musi poczekać kilka miesięcy z uwagi na przerwę od kadry do marca. Ale pamiętajmy, że nie jedyny Puchacz grał słabo. Nie funkcjonowała też druga strona boiska, było sporo niecelnych podań, choćby Karol Linetty nie ustrzegł się tego typu błędów. W ataku "Piona" nie stwarzał zupełnie żadnego zagrożenia. Wydawałoby się, że to nierealne, bo zawsze w reprezentacji był groźny w polu karnym, a tutaj nic. Mieliśmy dużo, za dużo słabych momentów w tym meczu. Nie jest to wyłącznie wina Puchacza, który oberwał jeszcze mocniej, bo po zawalonej bramce gestykulował, zamiast wcześniej pomagać i walczyć do końca. Nic dziwnego, że został kozłem ofiarnym. Musi przetrwać ten moment w mediach... i do roboty.
Sporo miejsca poświęca się też pierwszej bramce dla Węgier i interwencji Wojtka Szczęsnego. Nie można go winić za tego gola. Dobrze się ustawił. Było strącenie piłki głową, bardzo blisko bramki, Wojtek miał dosłownie chwilę na reakcję. 50/50. Na dziesięć takich sytuacji pięć razy obronisz kolanem, a pięć razy piłka przeleci obok albo wpadnie pod nogami. Szczęsny był praktycznie bez szans. O trafieniu na 1:2 nie ma o czym mówić, kapitalny strzał.
***
Żałuję tego, co stało się z Węgrami, bo pozytywne, właściwe zakończenie tego roku było reprezentacji mega potrzebne. Dla samych piłkarzy, dla naszego środowiska, dla kibiców.
Widzę, że na pomeczowej konferencji wyszła zarozumiałość selekcjonera. Na szczęście tego nie oglądałem, mnie już jego gadka nie czaruje. Bajery są dla dziennikarzy. Oni muszą to oglądać, ja nie muszę. Trener może pięknie mówić, a konkrety są takie, że jedyny sensowniejszy zespół, z którym udało się wygrać, to Albania. Nie róbmy jaj i nie mówmy o Andorze czy San Marino. A skoro Paulo Sousa się czuje tak pewnie, to szkoda, że tej pewności nie widać u drużyny na boisku.
Mimo wszystko znajdę w jego kadencji jakieś pozytywy. Nie bał się odważniejszej taktyki, wystawienia dwóch czy nawet trzech napastników (chyba, że był to akt desperacji). Plus także za wprowadzenie do reprezentacji kilku nowych twarzy, choć nie wszyscy na boisku się sprawdzają. Na pewno dobrze, że wprowadził do kadry Kacpra Kozłowskiego i innych młodych, fajnych chłopaków, z których reprezentacja w przyszłości będzie miała pożytek.
Nie dziwię się, że decyzje Sousy są dziś tematem numerem jeden, szczególnie po tym, jak definitywnie straciliśmy rozstawienie w barażach. Nie dziwię się też, że spora grupa kibiców czy doradców prezesa Kuleszy domaga się zwolnienia selekcjonera, bo widać, że jego ruchy nie współgrają z tym, czego ludzie by oczekiwali. Z drugiej strony, pamiętajmy, że nic jeszcze nie jest stracone. Nadal możemy awansować na mundial. Weszliśmy do baraży, kontrakt trenera automatycznie się przedłużył. Mimo tylu jego błędów Katar wciąż jest realny. Trzeba po prostu wyjść i walczyć. Oczywiście, losowanie nie sprzyja, będzie mecz na wyjeździe, a choćby z taką Szkocją dużo łatwiej grałoby się u siebie niż na Hampden Park. To mega trudny teren, przekonałem się o tym grając tam za Adama Nawałki (2:2).
Jestem dobrej myśli przed barażami, bo wierzę w tych piłkarzy, wierzę w tę drużynę, wierzę w reprezentację Polski. Natomiast patrząc na to, jak radzimy sobie na wyjazdach i kogo możemy wylosować, nikt nie może być pewny, że gładko przejdziemy choćby do finału.
Na kogo chciałbym trafić? Byle uniknąć Włochów i Portugalii w półfinale. Z każdym innym zespołem jesteśmy w stanie wygrać. Nawet jeśli za kadencji Sousy z poważniejszych rywali pokonaliśmy na wyjeździe wyłącznie Albanię, przez co trudno optymistycznie patrzeć na ewentualny wyjazd do Rosji czy Szwecji. Ale pamiętajmy, że do baraży są jeszcze ponad cztery miesiące. Do tego czasu naprawdę można się dobrze przygotować.
Oferta specjalna SUPERBET
Bonus 1520 PLN + darmowy zakład 34 PLN na start rejestrując konto z kodem "PESZKIN"! - PRZEJDŹ TUTAJ
--------------------------------------------
Superbet to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych podlega karze. Hazard może uzależniać. 18+