Papszun za Michniewicza w Legii Warszawa? Są dwie przeszkody. "Sprawa nie została ostatecznie zamknięta"
Trzy porażki z rzędu w lidze, do tego pięć w ostatnich sześciu kolejkach i łącznie aż sześć w Ekstraklasie, nawet przy bardzo dobrych wynikach w europejskich rozgrywkach - to wyniki, które poważnie nadszarpnęły pozycją Czesława Michniewicza. Teraz przed mistrzami Polski staje Piast Gliwice, w ostatnich latach ich bardzo niewygodny rywal.
Drużyna Legii znalazła się w niecodziennej sytuacji. Nie musi już wygrywać, by walczyć o tytuł. Musi, by jakoś ratować sezon. I posadę swojego szkoleniowca, który, notabene, nadal cieszy się zaufaniem zawodników, wierzących w słuszność jego działań. Pamiętać trzeba jednak, że brak wyników może tę wiarę naruszyć.
Rozmowy z Papszunem
Porażka 0:1 w prestiżowym meczu z prowadzącym w tabeli największym rywalem Lechem uruchomiła lawinę spekulacji dotyczących nazwiska potencjalnego następcy Michniewicza. Władze klubu zachowały jednak spokój. W mediach pojawiły się sygnały wskazujące na to, że do zmiany szkoleniowca na razie nie dojdzie. A jednocześnie, jak pisał nasz dziennikarz Tomasz Włodarczyk, trwa sondowanie rynku. Z naszych ustaleń wynika, o czym napomknęliśmy TUTAJ, że do pierwszych przymiarek doszło jeszcze przed spotkaniem z poznaniakami. Faworytem właściciela i prezesa mistrzów Polski Dariusza Mioduskiego do objęcia funkcji pierwszego trenera jest Marek Papszun. Jak usłyszeliśmy, Legia przedstawiła mu bardzo atrakcyjną ofertę finansową. Piotr Kamieniecki, dziennikarz “TVP Sport”, pisał, że Papszun otrzymuje 350-400 tys. euro rocznie i jest najlepiej opłacanym trenerem w Ekstraklasie. Według naszych informacji na Łazienkowskiej mógłby liczyć na wyraźnie lepsze uposażenie, niemal dwukrotnie wyższe od Michniewicza, który zarabia ok. 100 tys. zł miesięcznie. Papszun byłby skłonny tę ofertę przyjąć i podjąć się wyzwania w Warszawie..
Przeszkody
Przeszkody są dwie. Mniejsza i większa. Tą pierwszą jest Raków. Umowa trenera z wicemistrzami i zdobywcami pucharu Polski wygasa z końcem sezonu. Porozumienie w sprawie wykupu szkoleniowca mogłoby wcale nie być tak niemożliwe, jak to wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Co ciekawe, jak usłyszeliśmy, nie jest to pierwsze podejście Legii pod Papszuna. Mioduski chciał go zatrudnić już ponad rok temu. Wtedy jednak w Warszawie mieli podjąć wstępne rozmowy ze szkoleniowcem bez poinformowania o tym Michała Świerczewskiego, właściciela Rakowa i firmy X-kom. Biznesmen odebrał to jako afront i wykluczył dalsze negocjacje.
Tym razem Legia nie powtórzyła tego błędu. Świerczewski gościł niedawno w stolicy i, według naszych informacji, miał rozmawiać w sprawie ewentualnego wykupu kontraktu Papszuna. Do porozumienia miało nie dojść, ale sprawa nie została też ostatecznie zamknięta. Druga przeszkoda jest znacznie poważniejsza. Taka, której nie da się przeskoczyć, ani obejść. Przepisy. Zabraniają one trenerom podejmowania pracy w innym klubie tej samej klasy rozgrywkowej w czasie trwania jednej rundy. Wygląda więc na to, że nawet jeśli Legia i Raków dojdą do porozumienia, to Papszun mógłby objąć legijną posadę dopiero zimą. Tylko, czy w Warszawie tyle wytrzymają?
Wyjście awaryjne
Legia znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, w której obecnie nie ma konkretnej alternatywy dla Michniewicza. Ten więc nadal pracuje i, jak sam podkreśla, stara się po prostu przywrócić drużynę na właściwe tory. O przyszłości nie myśli. Na giełdzie pojawiło się kilka nazwisk trenerów znanych w Polsce i zagranicą, ale wszystkie one to tzw. fakty medialne, ewentualnie bliżej niesprecyzowane pomysły rodzące się w gabinetach. Pół żartem można powiedzieć, że na ten moment realnie rozważane są trzy opcje: Michniewicz, Papszun i nie wiadomo jaka.
Mówiąc zaś serio, z naszych ustaleń wynika, że przy Łazienkowskiej brana jest pod uwagę wersja awaryjna. Na wypadek, gdyby jednak Michniewiczowi nie udało się wygrzebać zespołu z kryzysu w najbliższych meczach i nie zrealizował "planu naprawczego". Przy takim rozwoju wypadków doświadczony szkoleniowiec mógłby zostać zwolniony jeszcze przed najbliższą przerwą na reprezentację. W takiej sytuacji drużynę przejąłby trener tymczasowy. Jak usłyszeliśmy, najpoważniejszym kandydatem do tej funkcji jest Przemysław Małecki. To asystent, który do Warszawy został ściągnięty właśnie przez Michniewicza. 38-latek w dotychczasowej pracy szkoleniowej prowadził reprezentację Polski U-17 (2017-2019), młodzieżowe drużyny Lecha Poznań, Miedzi Legnica i Zagłębia Lubin oraz był asystentem w zespole rezerw poznańskiego klubu. W tym czasie dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski juniorów.
Z bocznego toru
Małecki miał już nawet sposobność zadebiutować w roli prowadzącego zespół. Kiedy w kwietniu tego roku Komisja Ligi ukarała Michniewicza dwoma meczami absencji za czerwoną kartkę w meczu z Cracovią, to właśnie wywodzący się z Wronek szkoleniowiec prowadził Legię z ławki. W tym czasie legioniści wygrali dwa trudne mecze wyjazdowe - w Gliwicach i Gdańsku, co praktycznie zapewniło im mistrzostwo Polski. Małecki więc znakomicie wywiązał się ze swej roli. W Legii można przy tym usłyszeć, że to trener z dużym ego. I aspiracjami. Miały one zostać rozbudzone właśnie w okresie, gdy w zastępstwie kierował zespołem z ławki.
Jednocześnie mówi się o jego nielojalności względem Michniewicza. Ma być “uchem prezesa” w zespole i mocno grać na siebie, co oczywiście nie umknęło uwadze byłego selekcjonera kadry U-21, który stracił zaufanie do współpracownika. Świadczyć o tym mogą wydarzenia, które nastąpiły potem. Podczas treningów Małecki został odsunięty na boczny tor i wykonuje tylko podrzędne zadania pomocnicze. Do tego, gdy w tym sezonie Michniewicz znów musiał zasiąść na trybunach, to Alessio de Petrillo zarządzał zespołem z ławki. Warto tu przypomnieć, że trener Legii może przeżywać swoiste deja vu. Kilkanaście lat temu w Zagłębiu Lubin Rafał Ulatowski, jego ówczesny asystent, wykazał się rzadko spotykaną w środowisku nielojalnością. Przejął zespół, gdy Michniewicz został zwolniony i zaczął pracować na swoje nazwisko w Ekstraklasie.
Czy podobnie będzie w Legii? Trudno na dziś jednoznacznie orzec. W klubie szukają możliwie najlepszych rozwiązań i pomysł z Małeckim jest awaryjną alternatywą. O tyle możliwą do przeprowadzenia, że jeśli na Łazienkowskiej zdecydują się na wariant pośredni tj. zwolnienie Michniewicza i przeczekanie okresu przejściowego do ewentualnego przyjścia Papszuna zimą, to mają na miejscu człowieka, który byłby gotowy im pomóc w realizacji celów. Obecnie nic nie jest jednak przesądzone. Jeśli Legia zacznie seryjnie wygrywać, może okazać się, że do zmiany nie dojdzie nawet do końca sezonu. Pierwsze okazja na rozpoczęcie dobrej passy już w Gliwicach.