Ostatnia szansa Edena Hazarda w Realu Madryt. Wciąż może zerwać łatkę flopa
Eden Hazard w Realu Madryt jest słusznie postrzegany jako transferowy flop. W ciągu ostatnich trzech lat Belg absolutnie nie udowodnił, że warto było na niego wydać ponad 100 mln euro. Nie powinno się jednak zbyt wcześnie stawiać krzyżyka na przygodzie skrzydłowego w ekipie “Królewskich”. Nadchodzący sezon może być dla niego przełomowy.
- Słuchajcie, to były trzy lata z kontuzjami i wieloma innymi sprawami. Ale w następnym sezonie dam z siebie wszystko - powiedział Hazard, kiedy Real wraz z kibicami świętował zdobycie Ligi Mistrzów na placu Cibeles.
Była to pierwsza tak odważna deklaracja Belga w ostatnim czasie. Dotychczas jeden z najdroższych nabytków w historii Realu raczej stronił od składania hucznych obietnic bez pokrycia. Częściej trzymał się w cieniu, unikał rozgłosu, czasami wręcz dawał zapomnieć o swojej obecności w ekipie “Królewskich”. Wszystko wskazuje jednak na to, że skrzydłowy nie zamierza dłużej chować się przed odpowiedzialnością, czekając na nagłe rozwiązanie wszystkich problemów. Teraz sam zamierza wziąć sprawy w swoje ręce i dzięki ciężkiej pracy w końcu udowodnić, że Florentino Perez nie popełnił błędu, rozbijając na niego bank.
Schody do piekła
Na tę chwilę nawet najwięksi fani talentu Hazarda nie zdołają znaleźć argumentów na obronę jego transferu do Realu. Trzeba uczciwie powiedzieć, że włodarze “Los Blancos” nieco zbyt pochopnie podjęli ryzyko, wydając wielkie pieniądze na zawodnika, który w momencie odejścia z Chelsea miał jedynie rok kontraktu. Real zdecydował się jednak ozłocić Belga, dać mu numer “7” pozostawiony przez Cristiano Ronaldo i uczynić z niego przyszłego lidera ofensywy. Ambitne plany rozpoczęły się i zakończyły w sferze płonnych marzeń.
W ciągu trzech ostatnich lat Hazard rozegrał jedynie 66 spotkań dla Realu, notując sześć bramek i dziesięć asyst. Złośliwa lub makiawelistycznie precyzyjna prasa na Półwyspie Iberyjskim wyliczyła, że w Madrycie zaliczył dokładnie tyle samo urazów, co udziałów przy trafieniach “Królewskich”. Pod względem sportowym Hazarda broni jedynie kilkutygodniowa zwyżka formy w sezonie 2019/20, kiedy faktycznie nawiązywał do swoich najlepszych występów w Chelsea. Nadzieję na udaną przyszłość w Realu zniweczył jednak brutalny atak Thomasa Meuniera, po którym pękła kość strzałkowa jego rodaka. Od tego momentu “siódemka” Realu stąpała po równi pochyłej, kierując się prosto na dno.
- Teraz zobaczymy najlepszą wersję Hazarda. Przed kontuzją Hazard rozgrywał dobre mecze, a potem przydarzył mu się ten uraz w meczu przeciwko PSG. Ale jestem pewien, że jeszcze pokaże tutaj swój najlepszy poziom - mówił później Thibaut Courtois na antenie “TNT Sports”.
- Hazard doznał wielu urazów, które nie przydarzały mu się przed transferem do Realu. Ale ma długi kontrakt z klubem i z pewnością osiągnie jeszcze wielkie rzeczy na Santiago Bernabeu. Kibice Realu nie powinni wątpić w Edena - podkreślał Zinedine Zidane.
Zarówno kolejni trenerzy, jak i koledzy z drużyny usilnie wierzyli w odrodzenie Hazarda. Sam zawodnik jednak przez wiele miesięcy jakby nie odpłacał zaangażowaniem za powierzone mu zaufanie. W ostatnich dwóch latach niemal notorycznie powtarzał się schemat powrotu Belga do zdrowia, kilku mizernych występów, w których wyglądał jak cień poważnego piłkarza i kolejnego zwolnienia lekarskiego na kilka tygodni. Czarę goryczy przelewał fakt, że były gwiazdor Chelsea nie wyglądał jak ktoś, kto w ogóle pragnąłby zadbać o siebie i podjąć walkę o powrót do formy. Trudno oczekiwać nagłego wystrzału, kiedy piłkarz sylwetką przypomina old-boya, a zwrotnością cysternę. Ciemne czasy Hazarda w wersji “Olinek Okrąglinek” jednak już minęły. A to pierwszy i być może najważniejszy zwiastun jego sportowego renesansu.
Nowa rola, nowe rozdanie
- Eden Hazard zostanie z nami na kolejny sezon. Mam plan, by spróbować ustawić go na pozycji fałszywej dziewiątki. Zobaczymy, jak sobie tam poradzi. Jestem pewien, że Eden jeszcze bardzo nam pomoże - stwierdził Carlo Ancelotti na jednej z ostatnich konferencji prasowych.
Eksperymentalne ustawienie Hazarda może być dla niego jedyną drogą do zagrzania miejsca na Santiago Bernabeu. Do niedawna mogło się wydawać, że 31-latek, nawet jeśli wróci do zdrowia, nie będzie miał żadnych szans na regularną grę ze względu na obecność Viniciusa Juniora. Brazylijczyk w ostatnich miesiącach zanotował tak niesamowity skok jakościowy, że na lewym skrzydle w Realu nie wygryzłby go ani Hazard, ani żaden inny piłkarz na świecie. To nie oznacza, że dla rekonwalescenta z Belgii zabraknie miejsca na Bernabeu. Pomysł przesunięcia go bliżej centralnej strefy powinien okazać się strzałem w dziesiątkę.
Niewykluczone, że Eden stanie się pierwszym i może nawet jedynym zmiennikiem dla Karima Benzemy. Francuz pozostaje liderem mistrzów Hiszpanii, jednak nawet on potrzebuje czasem chwili oddechu. Po oddaniu Luki Jovicia i prawdopodobnych odejściach Mariano Diaza czy Borjy Mayorala zwalnia się wakat dla Hazarda. Wychowanek Lille znaczną część swojej kariery spędził bliżej linii bocznej, jednak gra na środku ataku nie jest mu całkiem obca. Plan Ancelottiego może sprawić, że Real dokona wielkiego wzmocnienia ofensywy bez wydawania choćby eurocenta. Być może idealną alternatywą dla Benzemy stanie się zawodnik, którego zbyt wcześnie skreślono.
Co ważne, zaufanie Ancelottiego idzie w parze z tytaniczną pracą samego Hazarda. Madrycka prasa ostatnimi czasy regularnie donosi o znakomitej formie fizycznej 31-latka. Ma on być wzorem do naśladowania zarówno na boisku, jak i podczas zajęć na siłowni. Już nie jest elementem groteskowo odstającym od pozostałych piłkarzy Realu w pocie czoła trenowanych przez niezmordowanego Antonio Pintusa. Po samych fotografiach z treningów widać, że Eden wreszcie zadbał o swoją sylwetkę, zrzucił zbędny nadbagaż kilogramów, które ciągnęły go w sportowy dołek od momentu przeprowadzki do stolicy Hiszpanii.
- Hazard w formie pomoże nam walczyć o kolejne trofea. Teraz Eden zwalczył problemy z kontuzjami i bardzo dobrze wygląda na treningach. Powinniśmy zobaczyć go w takiej dyspozycji, do jakiej nas przyzwyczaił wcześniej - stwierdził Thibaut Courtois w rozmowie z dziennikiem “AS”.
Dodatkowa motywacja
- Ludzie mogą myśleć, że jako piłkarz jestem skończony, bo w ciągu ostatnich trzech lat niewiele grałem. To normalne, że niektórzy wątpią w moją jakość i przydatność. Teraz ja muszę udowodnić, że jestem tym zawodnikiem, za którego Real Madryt zapłacił tyle milionów. Wiem, że nadal mogę dać wiele tej drużynie. W przyszłym sezonie mogę zaprezentować się na normalnym poziomie. Już nie czuję bólu, kostka mi nie doskwiera. Teraz chcę spłacić dług wobec prezesa Realu i kibiców tego klubu - zapowiedział Hazard w rozmowie z dziennikarzami “RTL”.
W każdym wywiadzie czuć bijącą od Belga pewność siebie, której brakowało mu w minionych trzech sezonach. Problemy zdrowotne to jedno, ale nawet boląca kostka czy inne dolegliwości nie mogły tłumaczyć jego piłkarskiej zapaści. Jednym z jej głównych powodów była apatia piłkarza, jego bierność, pogodzenie się z tym, że nic mu nie wychodzi, więc nawet nie będzie się starał zmienić kolei losu. Być może Hazard musiał otrzeć się o dno, aby wreszcie mieć podłoże do odbicia i obrania odpowiedniego azymutu w swojej karierze.
Po słowach, ale przede wszystkim czynach czuć, że chce on zagrać na nosie wszystkim niedowiarkom. Dziś bardzo łatwo powiedzieć, że Real wyrzucił ponad 100 mln euro w błoto i transfer ten nie przyniesie żadnego pożytku. W Madrycie w końcu pojawiła się jednak fala optymizmu związana z doświadczonym skrzydłowym. Jego powrót już nie jest awizowany jako smutne preludium kolejnej kontuzji, będącej częścią niekończącej się spirali zagłady. Dziennikarze, trenerzy i piłkarze widzą w Hazardzie tego samego zawodnika, który niegdyś czarował na poziomie Ligue 1 i Premier League.
- Eden wygląda świeżo, dynamicznie, jest w dobrej formie. Na tym zgrupowaniu prezentował się fantastycznie. On ma obsesję na punkcie odniesienia sukcesu w kadrze, ale też w Realu. Kibice niedługo zobaczą go w całkowicie innej wersji - powiedział w czerwcu Roberto Martinez.
Hazard poprzez powrót do formy może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Poza chęcią udowodnienia przydatności na Santiago Bernabeu z pewnością kierują nim także patriotyczne pobudki związane z nadchodzącym mundialem. Niewykluczone, że będą to ostatnie mistrzostwa świata, na które pojedzie jako jeden z liderów reprezentacji Belgii. A wiemy, że z tej roli potrafi wywiązać się lepiej niż dobrze. Przed czterema laty Hazard był głównym architektem brązowego medalu zdobytego przez “Czerwone Diabły”. Teraz również można upatrywać w nim zawodnika, który pomoże w ostatnim zrywie złotego pokolenia belgijskiej piłki.
Odrodzenie w Realu i wyjazd do Kataru w optymalnej formie - tak w telegraficznym skrócie można podsumować plany skrzydłowego na najbliższe miesiące. Hazard staje przed ostatnią szansą na udowodnienie, że wciąż może być wielkim piłkarzem. W ostatnich latach jego przygoda z futbolem była prawdziwym piekłem. Teraz tylko od siły woli i uporu zależy, czy sam zapewni sobie Eden.