Nowe fakty ws. afery Stasiaka. PZPN potraktował go ze wszelkimi honorami. "Zapoznali się w maju"
Gorąco wokół PZPN. W programie Meczyki.pl na YouTube pojawiły się nowe informacje ws. afery Stasiaka. Jak się okazuje, działacz był znany władzom polskiej federacji.
Kilka dni temu wyszło na jaw, że Mirosław Stasiak, prawomocnie skazany za korupcję działacz, poleciał z reprezentacją Polski na mecz eliminacji EURO 2024 do Mołdawii. W rozmowie z Meczyki.pl Cezary Kulesza przyznał, że nie wiedział o obecności działacza na pokładzie samolotu, który - jak podał również wcześniej oświadczeniu - został rzekomo zaproszony przez firmę Inszury. Jego wypowiedź znajdziecie TUTAJ.
W programie Meczyki.pl na YouTube pojawiły się nowe informacje w tej sprawie. Jak się okazuje, Stasiak był znany władzom PZPN.
- Prezes PZPN, Cezary Kulesza, sekretarz generalny Łukasz Wachowski i Mirosław Stasiak zapoznali się podczas finału Ligi Europy w Budapeszcie: Sevilla - Roma (31 maja), a więc trzy tygodnie przed meczem z Mołdawią. Między innymi spędzili ze sobą czas w hotelu UEFA. Potwierdził to Cezary Kulesza, który zaznaczył, że Stasiaka przedstawił mu Tomasz Hajto i miało być to krótkie spotkanie. Potwierdził to też Zbigniew Boniek, który widział panów we wspomnianym hotelu - przekazał Tomasz Włodarczyk.
- W "Piłkarskim Salonie" Bożydar Iwanow wspomniał, że spotkał Stasiaka na murawie stadionu w Kiszyniowie po ostatnim gwizdku. Jak to możliwe? Przecież bilet VIP, który miał uzyskać od Inszury, nie daje takich możliwości poruszania się. Popytaliśmy i jak się okazuje, według świadków, Stasiak posiadał tzw. czerwoną akredytację - kontynuował dziennikarz Meczyki.pl.
- Spójrzmy na rodzaje akredytacji: czerwona - All Access, złota - strefa techniczna (piłkarze), zielona - boisko (obsługa, greenkeeperzy, obsługa LED), niebieska - media, żółta - Strefa VIP. Czerwone przepustki dostaje dosłownie kilka osób w federacji i reprezentacji Polski. Stasiakowi musiał więc przekazać taką wejściówkę ktoś naprawdę ważny. Kto? Cezary Kulesza twierdzi, że nie ma pojęcia. Wskazuje, że równie dobrze mógł być to ktoś z delegacji mołdawskiej. Co, umówmy się, jest jednak mało prawdopodobne - powiedział dziennikarz Meczyki.pl.
Szerzej o całej sprawie mówiliśmy w "Pogadajmy o piłce":