Najbardziej marnowany piłkarz na świecie. Gdzie indziej byłby gwiazdą, gnije na ławce rezerwowych
Związek Joao Feliksa z Atletico Madryt powinien jak najszybciej dobiec końca. Ta relacja od dawna wpływa destrukcyjnie na obie strony i nie niesie ze sobą żadnych korzyści. Portugalczyk musi przy pierwszej możliwej okazji zmienić klub. Dla dobra wszystkich.
Oglądając ostatnie mecze Atletico, można by niemal zapomnieć o istnieniu wychowanka Benfiki. A to wszystko z powodu decyzji Diego Simeone, który być może za punkt honoru obrał sobie sukcesywne wstrzymywanie rozwoju 22-latka. W sześciu ostatnich spotkaniach Felix spędził na murawie jedynie 37 minut, czyli 4% możliwego czasu na grę. Z przymrużeniem oka można uznać, że zawodnik, za którego “Los Colchoneros” swego czasu zapłacili ponad 120 mln euro, aktualnie znajduje się w kolejce do składu między fizjoterapeutą, a woźnym.
Felix Felicis
Dyskusja na temat Feliksa w Atletico toczy się niemal od momentu sfinalizowania tego transferu, które miało miejsce w 2019 roku. Już wtedy można było mieć pewne wątpliwości, czy jeden z najbardziej utalentowanych napastników świata powinien kontynuować karierę w klubie słynącym głównie z defensywnych popisów. Czas pokazał, że terminowanie u Simeone nie miało sensu dla reprezentanta Portugalii.
Ten sezon można było do niedawna uznać za szansę na przełom dla napastnika, który w poprzednich latach miał problemy zarówno ze zdrowiem, jak i z ugruntowaniem pozycji w składzie “Rojiblancos”. Pierwsze mecze pokazały, że sam Felix jest gotowy, aby zrobić krok naprzód w karierze i na dobre stać się liderem ofensywy madrytczyków. Na inaugurację rozgrywek 22-latek zaliczył trzy asysty w derbach z Getafe. Na Coliseum Alfonso Perez grał przebojowo, dynamicznie, znów przypominał pozytywnie bezczelnego chłopca z Lizbony, w którym zakochał się cały piłkarski świat.
- Felix wygląda bardziej dojrzale, jest silniejszy. Pokazywał to już w poprzednim sezonie do momentu odniesienia kontuzji. W przypadku Joao wszystko przychodzi naturalnie, on ma talent, ma smykałkę do strzelania goli i oby w kolejnych meczach mógł nadal wspierać drużynę na boisku - powiedział Simeone po meczu z Getafe.
Kolejne tygodnie nie były już tak owocne, jeśli chodzi o podbramkowe zdobycze Feliksa. Dość powiedzieć, że 22-latek nadal czeka na swoje premierowe trafienie w tym sezonie. Mimo braku zdobyczy w klasyfikacji kanadyjskiej Portugalczyk nadal grał jednak na naprawdę wysokim poziomie. Czasami irytował decyzyjnością, ale był odważny, niejednokrotnie pokazywał, że znajduje się na innym poziomie utalentowania niż jego rywale. Pozornie wszystko układało się pomyślnie.
Powrót do klatki
W połowie września nadeszła przerwa reprezentacyjna, w trakcie której Diego Simeone jakby przypomniał sobie, że nadal może dusić talent Feliksa. “Cholo” z dnia na dzień odstawił Portugalczyka od pierwszego składu, spychając go na sam koniec klubowej hierarchii napastników. Przed wyjazdem na kadrę “siódemka” Atletico wystąpiła od pierwszej minuty w siedmiu na osiem spotkań. Po powrocie ze zgrupowania Felix ani razu nie znalazł się w wyjściowym składzie.
Tak naprawdę trudno powiedzieć, co stało się w madryckim klubie, kiedy reprezentanta Portugalii nawet w nim nie było. Nagle bowiem z zawodnika, który radził sobie solidnie i pewnie mógłby jeszcze wiele osiągnąć w tym sezonie, stał się piątym kołem u wozu. Wybory Simeone są o tyle szokujące, że czasem aż się prosi o to, aby wprowadzić na boisko najdroższy nabytek w historii klubu. Wystarczy przypomnieć zremisowany mecz z Club Brugge, który wybitnie nie ułożył się po myśli “Los Colchoneros”. Angel Correa i Antoine Griezmann grali źle, a Alvaro Morata jeszcze gorzej. Przy wyniku 0:0 “Cholo” miał do dyspozycji jeszcze jedną zmianę i najbardziej logicznym wyborem byłoby wpuszczenie na boisko Feliksa, aby walczyć o zwycięstwo. Trener posłał w bój Axela Witsela.
Portugalczyk pokazał wtedy złość na ławce rezerwowych, ciskając swoją kurtką i bidonem. Można jednak zrozumieć piłkarza, który w pewien sposób został upokorzony. Jako napastnik rozgrzewał się przez kilkanaście minut, widział, jak jego koledzy z ofensywy cierpią, a potem usłyszał, że zamiast niego wejdzie defensywny pomocnik.
Frustracja rośnie
- Złość Feliksa? Ja niczego nie widziałem. Powiem to jasno, chcę wygrywać. Kiedy występy Joao były dobre, to grał. Teraz gra słabiej, więc występują inni. Kiedy znów będzie w formie, będzie grał więcej. Chodzi wyłącznie o to, co pokazujesz na boisku i inni robią to lepiej. Joao się nie zmienił, ale jego koledzy, z którymi rywalizuje o miejsce są na tę chwilę lepsi. Trudno mi wydostać z Feliksa wszystko, co najlepsze, ale sam muszę to rozwiązać. Rozmawiałem z Joao i wytłumaczyłem mu, że chcę wygrywać z nim, ale też z Correą, Cunhą, Moratą i Griezmannem. Jest jak jest - stwierdził Simeone na jednej z ostatnich konferencji.
To wszystko brzmi w miarę logicznie, jednak mija się z prawdą, kiedy już Atletico wychodzi na boisko. Można byłoby zrozumieć niechęć “Cholo” do Feliksa, gdyby jego konkurenci faktycznie prezentowaliby niesamowity poziom, przekraczając granice ludzkiego pojmowania. Tylko, że pozostali napastnicy na Civitas Metropolitano częściej zawodzą niż dają powody do pochwał. W sześciu ostatnich meczach “Rojiblancos” zdobyli sześć goli, odnosząc tylko trzy zwycięstwa. Może sytuacja wyglądałaby ciutkę lepiej, gdyby czołowy napastnik w kadrze nie marnował kariery na ławce rezerwowych.
- Atletico musi wygrywać, a Simeone wykorzystuje ostatnią zmianę na wprowadzenie obrońcy, a nie napastnika - taki post na Twitterze polubił Joao Felix po remisie z Brugią.
- Simeone zabija futbol naszego Joao. Felix na to nie zasłużył, wróć tam, gdzie byłeś szczęśliwy - a polubienie pod takim wpisem zostawił brat napastnika.
Ewidentnie czuć, że relacja Feliksa z Atletico staje się zbyt toksyczna, aby mogła być kontynuowana. Słowa Simeone wskazują na to, że pod żadnym pozorem nie zamierza on zmieniać swoich pomysłów, co tylko potęguje złość odsuniętego Portugalczyka. W takich realiach na dłuższą metę nie da się funkcjonować. Dlatego najlepiej dla wszystkich byłoby przypieczętować “rozwód” w najbliższym wolnym terminie.
W poszukiwaniu wolności
Już w letnim okienku transferowym spekulowało się na temat odejście Feliksa. Media podawały nawet, że Manchester United oferował za 22-latka aż 130 mln euro. Włodarze “Atleti” mieli z miejsca wrzucić tę propozycję do niszczarki, uznając Portugalczyka za zawodnika nie na sprzedaż. Enrique Cerezo powtarzał w kilku wywiadach, że Felix ma długi kontrakt, jest szczęśliwy i na pewno odniesie w Madrycie wielkie sukcesy.
- Są ludzie, którzy potrzebują więcej czasu na adaptację - stwierdził na początku października prezes Atletico pytany o sytuację Feliksa.
Oczywiście, można dalej udawać, że za chwilę sytuacja Portugalczyka się zmieni, Diego Simeone wydobędzie z niego pełnię potencjału, a Civitas Metropolitano stanie się obiektem mlekiem i miodem płynącym. Warto jednak przypomnieć, że obecny sezon jest czwartym, w którym Felix gra, a przynajmniej próbuje to robić w Atletico. Jeśli po takim czasie najlepszym, co może zaoferować mu trener, jest ławka rezerwowych, to ten kabaret trzeba skończyć.
W ostatnich dniach dziennik “AS” informował, że Felix nie może na brak zainteresowania. Według doniesień po piłkarza mają zgłosić się PSG czy Manchester United. I trzeba otwarcie powiedzieć, że którakolwiek z tych drużyn byłaby dla Portugalczyka kołem ratunkowym. Na Parc des Princes obecnie występuje tercet Neymar - Kylian Mbappe - Leo Messi, ale nie wiadomo, jak długo ofensywny trójząb przetrwa próbę czasu. Umowa Argentyńczyka z klubem niedługo wygaśnie, a i przyszłość Francuza jak zwykle stoi pod znakiem zapytania. Felix mógłby zatem wykorzystać ewentualny wakat w ofensywie mistrzów Francji. Manchester również byłby dla niego bardzo ciekawą opcją. “Czerwone Diabły” z pewnością będą szukały nowego napastnika, który zaoferuje więcej niż niesubordynowany rodak Joao. Potencjalny atak złożony z Marcusa Rashforda, Antony’ego i jeszcze Feliksa byłby wystarczającym powodem, aby co tydzień śledzić grę ekipy Erika ten Haga.
Pewnym jest, że Felix, niczym kiedyś Leszek Balcerowicz, musi odejść. 22-latek już i tak zbyt długo czekał na szansę od trenera, który przy niekorzystnym wyniku woli wpuszczać piątego obrońcę niż napastnika. “Cholo” się nie zmieni, bo jego defensywne usposobienie podszyte nutką piłkarskiej martyrologii zaprowadziło madrycką drużynę do wielkich sukcesów. Ale przeszłymi osiągnięciami nie można tłumaczyć obecnych zachowań argentyńskiego szkoleniowca, które są kompletnie niezrozumiałe. Cierpienia młodego Feliksa na ławce “Atleti” trzeba jak najszybciej ukrócić. Innej drogi niż transfer nie ma.