Najbardziej kontrowersyjny sędzia na świecie? Robi show, szasta kartkami, wszystkich irytuje. "Ten typ tak ma"

Najbardziej kontrowersyjny sędzia na świecie? Robi show, szasta kartkami, wszystkich irytuje. "Ten typ tak ma"
Calabrese / UK Sports Pics / Sipa / PressFocus
Antonio Mateu Lahoz to jeden z najbardziej krytykowanych sędziów na świecie. Hiszpan od lat wywołuje ogromne kontrowersje, niezależnie od tego, gdzie akurat sędziuje. I nie wygląda na to, by nagle zamierzał się zmienić.
Wychwalał go Jose Mourinho, gdy był trenerem Realu Madryt. Dobre wspomnienia jeszcze ze swojej kariery zawodniczej miał z nim Xavi. Z drugiej strony jego fanem z pewnością nie jest na przykład Pep Guardiola. Antonio Mateu Lahoz sędziuje w Primera Division już od 15 lat. W tym czasie powstały na jego temat niezliczone memy, a kolejne kontrowersyjne zachowania tego arbitra wywołują tylko coraz gorętsze dyskusje wśród kibiców, ekspertów czy dziennikarzy.
Dalsza część tekstu pod wideo
45-latek non stop utrzymuje się jednak na najwyższym europejskim poziomie. Ma za sobą prowadzenie najważniejszych meczów - od finału Ligi Mistrzów po finały mistrzostw świata. Kibice, którzy na co dzień oglądają jego “popisy” w La Lidze, często na niego narzekają. Mimo tego Hiszpan jest jednym z najbardziej cenionych specjalistów w Europie, a przy tym pozostaje swoistym fenomenem socjologicznym.

Postać pomnikowa

“Mateulahozing” opisuje zachowanie sędziego, które odznacza się tym, że sposób prowadzenia zawodów ma przykuć uwagę oglądających do samego arbitra. Określenie to spopularyzował angielski dziennikarz sportowy Sid Lowe, który na co dzień opisuje wydarzenia dotyczące hiszpańskiego futbolu na łamach “Guardiana”. Z “mateulahozingiem” mamy do czynienia w miarę regularnie, średnio co kilka tygodni i do pewnego momentu termin ten dotyczył głównie poczynań Lahoza na arenie krajowej.
Jednym z takich “hitów” był mecz Mallorca - Getafe w kwietniu zeszłego roku. W spotkaniu na Balearach Lahoz w ciągu zaledwie jednej sekundy pokazał aż cztery żółte kartki. Filmik z tej sytuacji stał się viralem na całym świecie, a mało kto wie, że Lahoz tuż po tym zajściu podbiegł jeszcze do piątego zawodnika i również pokazał mu żółty kartonik. Co więcej, arbiter schodząc do tunelu w przerwie miał powiedzieć jednemu z piłkarzy Getafe, Enesowi Unalowi, że ten “ma u niego dług”, bo w istocie powinien dostać czerwoną kartkę. Choć kontrowersji wokół tego spotkania pojawiło się znacznie więcej, Lahoz nie dostał wielkiej kary. Został odstawiony od sędziowania tylko na dwie kolejki. Upiekło mu się i to nie po raz pierwszy w karierze.
- Wydaje mi się, że to, że Lahoz utrzymuje się tak długo wśród czołówki hiszpańskich sędziów, to kwestia z jednej strony “pomnikowości” tej postaci, która w hiszpańskiej piłce obecna jest od lat, a z drugiej braku konkurencji ze strony młodszych kolegów. Warto zauważyć, że Lahoz skończył już 45 lat i może dalej sędziować tylko dlatego, że dwa lata temu zmieniono reguły w tym zakresie. Nowelizacja zasad RFEF była wręcz znana jako “lex Mateu”. To pokazuje, jak pozostaje on wciąż bardzo wpływową postacią - mówi w rozmowie z nami Michał Gajdek, redaktor naczelny “FCBarca.com” i autor podcastu “9CAMPNOU”.

Ten typ tak ma

O ile Lahoz za sprawą kontrowersji sędziowskich głównie pojawiał się w dyskusjach fanów hiszpańskiego futbolu, o tyle w grudniu jego nazwisko było już na ustach całego świata. 45-latek został wyznaczony do prowadzenia elektryzującego ćwierćfinału mundialu pomiędzy Holandią i Argentyną. W pewnym momencie zupełnie stracił kontrolę nad spotkaniem i pozwolił zawodnikom obu ekip na niemalże regularną “naparzankę”. W efekcie pokazał w sumie 18 żółtych kartek i jedną czerwoną, dzięki czemu ustanowił rekord w historii mistrzostw świata.
Po tamtym meczu, zakończonym ostatecznie wygraną “Albicelestes” w serii rzutów karnych, Hiszpan został odesłany do domu. W ojczyźnie również nie zdołał zbyt długo zachować spokoju. Kolejne “show” w jego wykonaniu miało bowiem miejsce już w Sylwestra. W Derbach Katalonii (1:1) pokazał w sumie 16 żółtych kartek i trzy czerwone. Znów pobił rekord. Co ciekawe, choć Lahoza w Hiszpanii często nazywa się madridistą i oskarża o faworyzowanie Realu Madryt, tak naprawdę trudno znaleźć drużynę, która nie byłaby przez niego poszkodowana.
- Nie podejrzewam go o uprzedzenia w stosunku do jednej lub drugiej drużyny. Ostatnio zresztą to analizowałem i okazało się, że zarówno Barcelona, jak i Real w meczach sędziowanych przez niego osiągają całkiem niezłe wyniki. Jak to mawiał klasyk: “ten typ tak ma”. Widzieliśmy to przecież choćby na niedawnym mundialu, na którym trudno go było posądzać o jakieś preferencje - zauważa Gajdek.

Hiszpanie są dumni

Po występie w derbach Barcelony z Espanyolem Lahoz poprowadził jeszcze na początku nowego roku mecz Linares z Sevillą w Pucharze Króla, w którym już po 18 minutach wyrzucił z ławki trenera gości, Jorge Sampaoliego. Była to jedyna kartka w całym meczu. Następnie 45-latek został wsadzony do “ zamrażarki”. W lidze na kolejne spotkanie czekał do 23 stycznia. I tu znowu okazało się, że jak chce, to potrafi powściągnąć się w niektórych wymysłach. Przez cały mecz nie pokazał żadnemu piłkarzowi choćby jednego kartonika.
Znając jednak Lahoza, można przypuszczać, że kolejne zamieszanie z jego udziałem to jedynie kwestia czasu. Tu nie chodzi o to, że ma on przestać pokazywać kartki - te są nieodłącznym elementem tego sportu i zdarzają się spotkania, w których jest ich po prostu więcej. Cała debata nad 45-latkiem dotyczy głównie tego, że często to on swoim zachowaniem doprowadza do tego, co Frenkie de Jong, uczestnik zarówno meczu Holandii z Argentyną, jak i Barcelony z Espanyolem, nazwał po prostu chaosem. Mimo to, pozycja Lahoza w hiszpańskim futbolu wciąż pozostaje silna.
- Moim zdaniem wynika to po prostu z tego, jak chronieni są sędziowie w Hiszpanii. Ciągle słyszymy tam tezy o tym, że “mamy najlepszych sędziów”, a takie imprezy jak mistrzostwa świata dość brutalnie to weryfikują. Druga kwestia jest taka, że sędziowie rzadko kiedy są pociągani do odpowiedzialności za dość oczywiste błędy. VAR nieco zmienił w tym aspekcie, ale wciąż sędzia, który poprowadził dramatyczne zawody, może być spokojny o swoją pracę - mówi w rozmowie z nami Krzysztof Rot, redaktor “RealMadryt.pl”.

Trzeba wyjść z okopów

RFEF, czyli hiszpański związek, problemu w zachowaniu Lahoza i w ogólnym poziomie sędziowania na krajowych boiskach jednak nie widzi. Jest wręcz przeciwnie - tamtejsze piłkarskie władze są dumne ze swoich arbitrów i podkreślają na każdym kroku, jak bardzo są oni doceniani na świecie. I rzeczywiście, jeśli spojrzymy na ostatni mundial, to oprócz Lahoza ze swoim zespołem sędziowskim na boisku, Hiszpania miała najwięcej arbitrów VAR. Byli to: Ricardo de Burgos Bengoetxea, Alejandro Hernandez Hernandez oraz Juan Martinez Munuera.
W minionych miesiącach żaden z wyżej wymienionej listy nie uniknął krytyki ze względu na sędziowskie decyzje. W większości przypadków była ona uzasadniona. Hiszpania znalazła się więc w swoistym paradoksie. Z jednej strony arbitrzy z tego kraju są doceniani na arenie międzynarodowej. Z drugiej jednak częstą spotykają się ze sporą szyderą ze strony rodzimych fanów. Lahoz jest w tym przypadku, podobnie jak zwykle na boisku, głównym aktorem, choć zdecydowanie nie jedynym.
- Sędziowanie w Hiszpanii jest dość słabe i nie jest to żaden mit. Trzeba zacząć promować sędziów za dobre występy i odstawiać “do lodówki” za te bardzo słabe. Kolejna kwestia to to, by zacząć trzymać się wytycznych podawanych na konferencji przed sezonem i nie zmieniać drastycznie interpretacji przepisów w jego środku. Jeżeli chcemy poprawić jeszcze bardziej jakość sędziowania, to mile widziane są wszelkie technologiczne udogodnienia, jak półautomatyczny spalony czy udostępnianie rozmów między arbitrami. Być może pomogłoby wyjaśnianie decyzji na żywo lub dobrym rozwiązaniem byłby challenge, jak w siatkówce. Jest wiele możliwości poprawy tej sytuacji. Trzeba po prostu się na nie otworzyć. Niestety w Hiszpanii często zamiast tego sędziowie często siedzą we własnych okopach - podsumowuje Rot.

Przeczytaj również