Michał Kołakowski sprzeda Arkę Gdynia? "Zapytania pojawiają się regularnie, od kiedy... " [NASZ WYWIAD]
Arka Gdynia miała wreszcie wejść do Ekstraklasy, tymczasem na finiszu sezonu musi drżeć o awans do baraży. Fani są zaniepokojeni wynikami, w dodatku ostatnio pojawiły się informacje, że może dojść do zmian właścicielskich. Czy Michał Kołakowski faktycznie chce sprzedać klub? W długiej rozmowie z prezesem Arki podsumowujemy trzyletni okres jego rządów w Gdyni. Pytamy też o popełnione błędy, szczególnie te na ławce trenerskiej, a także o rozczarowania i sukcesy. Podsumowujemy również transfery i poruszamy wątki najbardziej rozgrzewające kibiców. Zapraszamy.
MATEUSZ HAWROT: To co, trzy lata i się zwijasz?
MICHAŁ KOŁAKOWSKI, WŁAŚCICIEL I PREZES ARKI GDYNIA: Nie, nie mam takich planów.
Pojawiają się plotki o złożonej ofercie i rozmowach na temat sprzedaży klubu.
Od kiedy sytuacja finansowa klubu uległa poprawie, regularnie pojawiają się zapytania dotyczące zakupu Arki. Myślę, że można to traktować jako komplement. Natomiast to nie jest tak, że ktokolwiek tutaj szuka kupca.
A gdyby pojawiła się oferta z gatunku tych nie do odrzucenia?
Nigdy nie mówi się nigdy, natomiast mogę zapewnić, że takiej oferty nie otrzymałem i nie uważam, żeby był to dobry moment na sprzedaż klubu. Przeprowadziłem się do Gdyni trzy lata temu, poświęcam Arce praktycznie cały swój czas.
No właśnie, dopiero co minęły równe trzy lata od przejęcia Arki. Jak je podsumujesz jednym zdaniem? Czy jesteś zadowolony z tego, co udało się zrobić?
Z wyniku sportowego nie mogę być zadowolony. Z kolei organizacyjnie, finansowo i marketingowo zdecydowanie tak. Uważam, że pod tym kątem sporo zrobiliśmy. Co do samej sytuacji finansowej - nie ma porównania między tym, co było na początku, a tym, co jest teraz. To na pewno duży plus. A sportowo... Rok temu byliśmy tak blisko awansu, że bliżej się nie da.
Dwa lata temu też.
Dokładnie. Mam świadomość, że piłka nożna to sport "niskowynikowy”, a co za tym idzie: w większej mierze losowy od dyscyplin takich, jak np. koszykówka czy siatkówka. Nie ulega jednak wątpliwości, że musimy grać jeszcze lepiej, bo uważam, że kadrę zawodników mamy bardzo dobrą.
Czyli nie składasz broni.
Nie, absolutnie.
Jaką byś wystawił sobie ocenę po tych trzech latach w Gdyni?
Nie mi to oceniać. Ale pewnie najlepiej byłoby oddzielić część sportową i pozasportową. Co do wyników sportowych: z jednej strony dwa razy awansowaliśmy do baraży, zagraliśmy w finale Pucharu Polski i zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski juniorów starszych, jednak głównego celu sportowego nie udało się osiągnąć, co boli. Pozasportowo uważam, że idziemy stale do przodu.
Jaki jest największy pozytyw tych trzech lat?
Stabilność finansowa klubu.
Największe rozczarowanie?
Brak awansu oczywiście. Awans do Ekstraklasy zdecydowanie by nam pomógł w szybszym rozwoju klubu.
A nie jesteś zmęczony rządzeniem w Gdyni?
Nie. Kiedyś chyba właściciel Queens Park Rangers powiedział, że po przegranym meczu masz ochotę się zabić, a po wygranym popadasz w euforię. Te emocje są skrajne, jeśli chodzi o mecze, ale staram się obiektywnie patrzeć na całość. I pamiętać, że jeśli gra się dobrze, to punkty przyjdą, a wynik nie zawsze pokazuje, w jakim miejscu jest drużyna. Trzeba też mieć świadomość, że nie na wszystko da się mieć wpływ. Staramy się pilnować tego, na co go mamy - i tutaj bezwzględnie oczekujemy rezultatów.
Wróćmy do finansów. Nie będzie z nimi problemów przy braku awansu? Klub jednak sporo zainwestował, w piłkarzy, w trenerów, by wejść do Ekstraklasy.
Mogę powiedzieć, że nie zaciągamy zobowiązań pod niepewne przychody. Budżet na nowy sezon będzie zależał wyłącznie od wysokości prognozowanych przychodów. Nie będziemy mieli zaległości z poprzedniego roku, które byśmy musieli spłacać.
A czy była choćby pojedyncza sytuacja, że spóźniliście się z wypłatą pensji?
Tak, zdarzają się przypadki, że są opóźnienia, do dwóch tygodni.
Jak odpowiesz na zarzut, że choć klub jest stabilny finansowo, to dałoby radę wycisnąć z tego więcej, a zamiast tego macie "węża w kieszeni"?
Wielu kibiców czy komentatorów nie ma świadomości tego, jaki faktycznie mamy stan finansów i na co możemy sobie pozwolić. I czy teraz jesteśmy na granicy wytrzymałości, czy może komuś się wydaje, że mamy "poduszkę finansową” i wolny milion, który chcemy zaoszczędzić. Tak nie jest, staramy się budować jak najmocniejszą kadrę i myśleć o niej również w kontekście kolejnych sezonów. Tutaj warto przytoczyć chociażby wydatki transferowe na Olafa Kobackiego czy Dawida Gojnego.
Czasem są zarzuty i ktoś dziwi się, że nie bierzemy jakiegoś zawodnika. Łatwo napisać, że mamy wąską kadrę albo że nie chcemy wziąć dodatkowego obrońcy. Jasne, że chcielibyśmy zatrudnić jeszcze jednego czy dwóch klasowych obrońców. Do tego po kilku ekstra piłkarzy z najwyższej półki na inne pozycje. Ale jeśli chcemy - a chcemy - żeby Arka nie wpadła w tarapaty za rok czy dwa, to nie możemy sobie na to pozwolić. Fakty są takie, że obecna kadra już jest naciągnięciem finansowej struny do granic możliwości. Pozwoliliśmy sobie na więcej niż byśmy chcieli. I przez te wydatki płynność finansowa często jest na niskim poziomie.
Na naciągnięcie tej struny wpłynął m.in. nowy kontrakt dla Huberta Adamczyka, podpisany ubiegłego lata, mimo że miał jeszcze ważną poprzednią umowę? W tym sezonie "Adams" gra dużo słabiej. Może to tak wyglądać, że dostał podwyżkę, a spadła jego wartość na boisku.
Zależało nam, by przedłużyć umowę z Hubertem, bo uważamy, że jest zawodnikiem, który robi różnicę w tej lidze. Jeśli chodzi o jego grę, myślę, że - jak każdy - ma lepsze i gorsze momenty. Kontuzja barku z końcówki ubiegłego sezonu zapoczątkowała słabszy okres. Uważam jednak, że od kilku spotkań jest w dobrej dyspozycji. Gra z bardzo dużym zaangażowaniem. To ważne, ponieważ o umiejętności w jego przypadku nie musimy się obawiać. Potrafi zrobić różnicę w decydującym momencie. Tacy piłkarze są ważni.
Nie ma żalu, że rok temu klub go nie sprzedał?
Na tego typu decyzje składa się wiele czynników. Z pewnością ważne jest, aby sprzedać zawodnika w odpowiednim momencie, ale jeszcze musi być satysfakcjonująca oferta, której wtedy nie było. Z tamtej perspektywy zależało nam również, by pozostawić kadrę - dość zgraną i mocną - w podobnym kształcie. I w związku z tym, że finanse pozwoliły nam zatrzymać Huberta w Gdyni, moglibyśmy mieć do siebie żal, gdybyśmy tego nie zrobili. Obecnie liczbowo ma gorszy sezon niż poprzedni, ale pamiętajmy, że jeszcze minimum cztery mecze przed nami.
A jeśli teraz Arka nie awansuje, to "Adams", z obecnym kontraktem na takich warunkach, zostanie na kolejny sezon?
Ma ważny kontrakt. Co do kadry na następny rok - jesteśmy w takim momencie obecnego sezonu, że nie chciałbym mówić o planach na kolejny. Teraz najważniejsza jest walka o awans.
A Omran Haydary, który jest wypożyczony z Lechii? Miał fantastyczną jesień, lecz wiosną wygląda wręcz fatalnie.
Omran nie może się wstrzelić na wiosnę. Mimo to jest zawodnikiem, który ma najlepsze wyniki motoryczne praktycznie w każdym meczu. To, że pracuje dla drużyny, nie budzi wątpliwości. Co do kontraktu - na razie jest wypożyczony. Co do dalszych planów, powtórzę się - przyjdzie na nie czas po sezonie.
Utarło się, że Arka ma mocną kadrę, ale jednym z najczęstszych zarzutów jest ten o różnicach między pierwszym składem, a rezerwowymi. Innymi słowy - czy Arka ma słabą, krótką ławkę i może być to jedna z przyczyn siódmego, a nie drugiego czy pierwszego miejsca w tabeli?
O tym mówiłem już trochę wcześniej. Myślę, że każdy prezes chciałby dysponować drużyną złożoną z dwudziestu kilku równie dobrych zawodników, ale w zdecydowanej większości przypadków jest to sfera marzeń. Temat ten warto rozpatrywać w porównaniu z ławkami innych drużyn. Gdybyśmy spojrzeli na ławki czołowych klubów, to tam również nie ma zawodników, którzy teoretycznie są równi tym z pierwszej jedenastki.
W takim razie jak to możliwe, że w klubie jest trzech prawych obrońców, a żaden z nich nie prezentuje poziomu pierwszego składu drużyny chcącej awansować do Ekstraklasy?
Tutaj każdy z zawodników miał lepsze i gorsze momenty w sezonie. Można powiedzieć, że nikt tej optymalnej formy nie utrzymuje. Obecnie zmieniając ustawienie na trójkę obrońców trochę pozbyliśmy się tego problemu.
Możesz dziś powiedzieć: "tak, popełniliśmy przy budowie składu taki czy inny błąd"?
Wiadomo, błędy transferowe są nieuniknione. Jednak największe pretensje możemy mieć do siebie za wybór trenera na rundę wiosenną.
Jeśli nie uda się awansować, to będzie trzeba określić ten sezon jako katastrofę?
Przed sezonem na pewno byśmy powiedzieli, że brak baraży byłby bardzo dużym rozczarowaniem. Trzeba robić wszystko, by teraz powygrywać i się w nich znaleźć. Starając się w miarę obiektywnie ocenić naszą grę, można wziąć pod uwagę m.in. punkty oczekiwane. Jeśli o nie chodzi - według "WyScout "- jesteśmy na drugim miejscu w lidze. Spójrzmy choćby na ostatni mecz, ze Stalą Rzeszów, gdzie było mnóstwo sytuacji bramkowych. Dostrzegam, że mimo słabych wyników, gra nie jest tak zła, jak miejsce w tabeli. Wiem jednak, że stać nas na zdecydowanie lepszą grę, bo uważam, że mamy dobrych zawodników. Ale wiele rzeczy ułożyło się dla Arki dość pechowo.
A to nie jest tak, że klub popełnił łącznie trzy błędy, starając się naprawiać poprzednie? Najpierw podpisał nowy kontrakt z Ryszardem Tarasiewiczem, następnie zbyt późno go zwolnił, po czym zastąpił "żółtodziobem" Hermesem.
Nie było oczywiste, że trener Tarasiewicz zostanie w Arce na kolejny sezon. Ale jednak trudno było nie dać szansy trenerowi, któremu zabrakło punktu do bezpośredniego awansu. Po fakcie zawsze łatwiej jest oceniać.
Punktowo było dobrze, ale czy wyniki nie zamazywały rzeczywistego obrazu gry?
Można tak powiedzieć. O ile za Dariusza Marca gra była lepsza niż wyniki, o tyle tutaj wyniki lepsze niż gra. Mimo wszystko uznaliśmy, że warto to kontynuować i przedłużyć kontrakt z trenerem Tarasiewiczem. Niestety jesień okazała się rozczarowująca, więc zmiana była konieczna.
Nie za późno go zwolniliście? Rozstał się z klubem dopiero po zakończeniu rundy.
Staramy się nie postępować pochopnie, a logicznie. Logika wskazywała, że jeśli chcemy zmieniać trenera, sposób treningu, system gry, to najlepiej dokonać tego w przerwie między rundami. Czas pokazał, że gdybyśmy dokonali zmiany wcześniej, to wyniki pewnie nie byłyby gorsze.
A skąd pomysł z Hermesem, który nigdy wcześniej nie pracował jako główny trener? Nie był to ruch na zasadzie: mamy gościa pod ręką, jest tani, bierzemy go? Ten eksperyment nie wypalił.
Nie, to nie był wybór na zasadzie: "Ten i ten odmówił, więc bierzemy kogoś z wewnątrz”. Hermes, gdy przeprowadzał się do Gdyni, wiedział, że za jakiś czas może otrzymać szansę. Pracował jako asystent trenera Marca, następnie Tarasiewicza. Podczas kilku lat w Arce dał się poznać jako osoba zaangażowana, bardzo pracowita. Wiedzieliśmy, jaki sposób grania chciałby wdrożyć, odpowiadało nam to. Dobrze znał klub i zawodników, co uznałem za atut. Byliśmy świadomi ryzyka, ale chcieliśmy dać szansę komuś ze świeżym, nowoczesnym spojrzeniem. Liczyliśmy, że Hermes będzie takim trenerem.
Ok, ale jeśli to był długofalowy plan, to dlaczego tak szybko wycofaliście się z tego pomysłu? Gdyby nie kuriozalna strata gola w 97. minucie w Tychach, to dalej by tu pracował?
Nie było ani wyników, ani gry na oczekiwanym poziomie. O ile choćby z Wisłą, mimo porażki, graliśmy dobrze, wysoko, intensywnie, to w kilku meczach, w których traciliśmy punkty, nie można było tego powiedzieć. Trener nie przedstawił pomysłu, jak poprawić tę sytuację. Myślę, że brak tego pomysłu plus brak przekonania, że może być lepiej, doprowadził do zmiany. Uznaliśmy, że trzeba ratować ten sezon i przyznać się do błędu.
Gdyby od grudnia prowadził ten zespół inny trener, Arka byłaby dziś bliżej Ekstraklasy?
Możliwe.
A zatrudnienie fachowca od stałych fragmentów gry? 8 grudnia do sztabu dołączył trener Macek, który miał podciągnąć zespół w tym względzie. Tymczasem nadal jest fatalnie, Arka nieustannie traci mnóstwo goli po stałych fragmentach.
To problem, z którym zmagamy się nie tylko w tym sezonie. Kiedy widzimy problem, szukamy rozwiązania - stąd pojawiła się w sztabie osoba mająca dokładnie za to odpowiadać. Zresztą wcześniej zatrudnialiśmy trenera Macieja Kędziorka. Zatem trener Macek nie jest pierwszą osobą, która nad tym pracuje. Efektów w postaci gry defensywnej jednak na razie nie ma. Pytanie, z czego to wynika. Na pewno dość sporo czasu poświęcamy na trening SFG w obronie i ataku. Widzimy ten problem, staramy się go przezwyciężyć. Wierzę, że z czasem praca przyniesie rezultat.
Inną kwestią, nad którą pracujemy, jest strefa mentalna - od pewnego czasu zespół regularnie pracuje m.in. z psychologiem. Chcemy, aby drużyna rozwijała się na wielu polach i przy tym jesteśmy świadomi, że na niektóre efekty czasami trzeba poczekać trochę dłużej.
Co wskazałbyś jako główną przyczynę fatalnych wyników Arki na własnym boisku?
Można prześledzić mecz po meczu i zobaczyć, jakie to były spotkania. Zaczęło się od pechowego starcia z Zagłębiem Sosnowiec, później był samobój w końcówce z Sandecją, mecz z Odrą. Jakby dołożyć do tego kuriozalny mecz z Chrobrym Głogów, to już wyglądałoby to mniej skrajnie. Dalej: Stal, Podbeskidzie, GKS Katowice... Do czego zmierzam? Nie można powiedzieć, że u siebie jest paraliż i gramy w sposób bardzo zły, natomiast trzeba ograniczać szanse rywalom na stwarzanie sytuacji w ostatnich 15-30 minutach, jednocześnie skuteczniej wykorzystywać swoje okazje bramkowe, których mamy najwięcej w lidze - najwyższe xG według "WyScout".
Jak z perspektywy rundy ocenisz zimowe transfery? Przyszli Azacki i Gojny, ale mieliśmy też "wymianę" Christiana Alemana na Luana Capanniego, który po prostu zawodzi i jest dużo słabszy od Ekwadorczyka.
Aleman był wyjątkowym piłkarzem i jednocześnie przykładem udanego transferu bezpośrednio z Ameryki, ale nie patrzyłbym w kategoriach zamiany go na Capanniego. Pod kątem finansowym bardziej Alemana - oraz Marcela Ziemanna - na Azackiego i Gojnego. Jeśli chodzi o Capanniego... Cały czas staramy się szukać ciekawych piłkarzy mogących się rozwijać. Zrobiliśmy wiele transferów, które nie były do końca oczywiste, a które można ocenić pozytywnie. Choćby Haydary, Kobacki, Adamczyk, Czubak. Capanniemu dajmy czas. To dopiero jego pierwsze miesiące tutaj, w nowym otoczeniu, kraju.
A to jest środkowy napastnik, cofnięty napastnik, ósemka czy dziesiątka?
Dziesiątka lub ósemka.
Wydawało się, że bardziej przychodzi jako alternatywa dla Czubaka. W środku z kolei zdają się uwypuklać jego główne wady.
W przeszłości grał między innymi na "dziewiątce", ale przychodził tu z myślą gry w środku pola. Powtórzę: potrzeba mu czasu. Jasne, nie mamy go za wiele, ale to też nie jest zawodnik 35-letni, który przyszedł nam pomóc tu i teraz. Ma pomóc w perspektywie roku czy dwóch.
Jak mówimy o piłkarzach na przyszłość - o co chodzi z Modou Camarą z Gambii? Przyszedł zimą i nie zagrał w lidze ani minuty. Jak musi być niewystarczająco dobry, by mimo problemów w obronie ciągle siedzieć na ławce?
To młody chłopak, który pierwszy raz wyjechał ze swojego kraju. Pojawił się w Arce z myślą, by dać mu szansę i zobaczyć, czy potwierdzi poziom gry z Gambii, gdzie go obserwowaliśmy. Już pokazał - w rezerwach, sparingach czy na treningach - że ma dużo dobrych elementów gry. Jasne, są też elementy do poprawy, ale widać u niego potencjał do rozwoju. Myślę, że zostanie w Polsce na kolejny sezon.
Będą kolejne transfery z tego kierunku?
Obserwowaliśmy wielu piłkarzy z Gambii. To ciekawy kierunek, w obecnej sytuacji finansowej jesteśmy w stanie ściągać stamtąd zawodników.
Trener Wieczorek z werwą wszedł do drużyny. Czy jesteś w stanie zadeklarować, że w razie awansu pozostanie on na stanowisku? Lub, gdy awansu nie będzie, na pewno odejdzie z klubu?
Wszystko będzie zależeć, po pierwsze, od naszych rozmów, bo podpisaliśmy kontrakt do końca sezonu. Po drugie, od tego, jak będziemy grali.
Czy w Arce istnieje w ogóle coś takiego, jak profil trenera przy wyborze kolejnych szkoleniowców? Odnoszę wrażenie, że każdy był z innej "parady" - trenerzy Marzec, Tarasiewicz, Hermes, teraz Ryszard Wieczorek. Od ściany do ściany, bez długofalowego planu, jedynie doraźne naprawianie błędów.
Przy wyborze następcy Hermesa mieliśmy wąskie pole manewru. Zaś ogólnie musimy sobie zdawać sprawę, że nie możemy tutaj zapraszać nie wiadomo jakich trenerów na rozmowy, bo polski rynek jest mocno ograniczony. Są dwie opcje - albo ktoś, kto zdobył doświadczenie, ale już kilka prac stracił, albo trener bez doświadczenia w takim klubie, dla którego zatrudnienie tutaj to szansa. Wybór każdego z trenerów powinien być oceniany pod kątem wszystkich okoliczności i możliwych rozwiązań na tamten czas oraz celu, jaki stawia się przed nim. W każdym razie pewne jest jedno: trzeba wyciągać wnioski.
Nie jest tak, że "sparzyliście się" na Hermesie i w związku z tym będziecie mniej chętni, by zatrudnić kogoś na początku drogi szkoleniowej?
Nie, na pewno nie.
Przejdźmy do innych tematów. Co z zapowiadanymi gruntami od miasta pod budowę akademii, budowę boisk? Te tereny są? Sam wielokrotnie mówiłeś, że klub wykonuje ruchy w tym temacie, ale można odnieść wrażenie, że nic się nie zmieniło.
Oczywiście mamy świadomość, że odpowiednia infrastruktura treningowa jest potrzebna do długofalowego rozwoju klubu. Nie bez powodu wspominałem o tym wcześniej. Od pierwszych dni w Arce - w porozumieniu z miastem - szukamy odpowiedniej lokalizacji. Nie jest to łatwe, ale pojawiła się lokalizacja, na której się skoncentrowaliśmy i którą obecnie dokładnie analizujemy.
Mamy świadomość, że to ważny temat, ale wiemy też, że wybudowanie samych boisk nagle nie spowoduje wychowania świetnych zawodników. Kluczowe jest to, by otrzymywali oni miejsce w zespole. Jeśli w Polsce będzie widać, że młodzi piłkarze dostają szansę w Arce, to każdy młody będzie chciał tu przyjść.
To akurat już się dzieje. W Pro Junior System Arka zajmuje drugą pozycję.
Drugi rok z rzędu jesteśmy "na pudle” w tej klasyfikacji. Dodajmy do tego zeszłoroczne wicemistrzostwo Polski juniorów U-18, to naprawdę duża rzecz. W tym roku również jesteśmy w grze o medal, mamy wielu utalentowanych zawodników, m.in. najlepszego strzelca CLJ Marcela Szymańskiego, który zdążył już zadebiutować w pierwszym zespole. Fajnym przykładem podstawowego zawodnika z drużyny do lat 18 z zeszłego roku jest Kasjan Lipkowski, wypożyczony do KKS-u Kalisz, z którym grał w półfinale Pucharu Polski, dostał również powołanie do kadry U-21. To był dobry krok w jego rozwoju.
Warto również zauważyć, że w obecnym sezonie w starszej CLJ z pierwszoligowców jesteśmy tylko my i Wisła Kraków. Do tego drugoligowa Polonia. To pokazuje, że utrzymanie się w CLJ dla drużyn spoza Ekstraklasy nie jest oczywiste.
Po tym sezonie Lipkowski wraca do Gdyni?
Taki jest plan.
A co z Olafem Kobackim? Nie poszło mu w Legnicy, Miedź spadła, za bardzo się nie wypromował, a w Gdyni ma długi kontrakt.
Uważam, że Olaf jest bardzo dobrym zawodnikiem i ma nadal ważny kontrakt w Arce. O kolejnych decyzjach będziemy mówić po sezonie.
Wróćmy do Marcela Szymańskiego. Trener Ryszard Wieczorek jest nim zachwycony.
To dobry piłkarz, zresztą on już trzy lata temu był dobry, z potencjałem. Przed przyjściem do Arki miał przecież debiut w pierwszym zespole Radomiaka. Potem był chwilę w Legii, ale udało się go przekonać wizją rozwoju w Gdyni. I myślę, że jest zadowolony, bo od dłuższego czasu trenuje z pierwszą drużyną, a teraz wreszcie dostał szansę debiutu. Jeżeli dalej będzie tak pracował, to sądzę, że sporo jeszcze tych szans dostanie.
Inny młody piłkarz, Marcel Predenkiewicz, błyszczał na początku sezonu, po czym zniknął z radarów, gdy nie chciał przedłużyć kontraktu. Zobaczymy go jeszcze w barwach Arki?
Obecnie gra regularnie w CLJ, a my stawiamy na zawodników, którzy wiążą swoją przyszłość z Arką. To chyba naturalne.
Dodajmy, że mamy sporo ciekawych, młodych piłkarzy, którzy podpisali nowe kontrakty z klubem. W "jedynce" świetnie sobie radzi Kacper Skóra, ale nic się nie bierze z przypadku. Wicemistrzostwo juniorów zdobyli zawodnicy, którzy częściowo przyszli z Arki SI (oddzielnego podmiotu szkolącego młodzież - przyp. red.), jak właśnie Kacper, a częściowo zostali sprowadzeni do Gdyni, jak m.in.: Szymański, Lipkowski czy Tomal. Dziś oni mają realną szansę na granie - Jurek już grał, Marcel zaczyna, wróci Kasjan. W pierwszym zespole są też bardzo zdolni Wojciech Zieliński i obecnie kontuzjowany Jakub Staniszewski.
Jaka jest według Ciebie idealna droga dla kogoś, kto wyróżnia się w CLJ, ale jeszcze trochę brakuje mu do "jedynki"? I mogę też w tym miejscu zapytać o drużynę rezerw, czy jej obecny kształt jest satysfakcjonujący?
Wypożyczenie. Pamiętajmy, że u nas w hierarchii CLJ jest wyżej niż rezerwy. Lepszych juniorów wolimy dawać do CLJ, a jeśli są na nią zbyt dobrzy, to wypożyczyć. Oczywiście tutaj trzeba być również elastycznym, bo zwykle ten czas zbiega się z maturami, a więc zmiana szkoły w tym okresie jest często trudna. A nam zależy na tym, aby zawodnicy ją zdawali. Z kolei rezerwy obecnie są bardziej miejscem dla zawodników, którzy mają w tej CLJ dopiero grać, lub dla obecnych rezerwowych z CLJ szukających minut.
Zostawmy boisko. Jak wygląda sytuacja z stadionową restauracją? W lutym, po zakończeniu współpracy z podmiotem ją wynajmującym, klub informował: "Celem klubu będzie wznowienie funkcjonowania restauracji w nowej formule. Obecnie sprawdzamy możliwości wykonania generalnego remontu lokalu i podniesienia ogólnej jakości przy zachowaniu arkowego i sportowego klimatu".
Prace projektowe dobiegają końca. Remont się rozpocznie po akceptacji tych dokumentów.
A jak ocenisz zmiany związane z gastronomią na stadionie podczas meczów?
Widzimy 35% wzrost sprzedaży względem tego, co było wcześniej. Kibice chętniej korzystają z punktów gastronomicznych. Dlaczego? Jest pewnie kilka powodów - więcej obsługi, większa oferta i różnorodność, większa jakość, wszystko odbywa się szybciej. Traktuję to m.in. jako zachętę dla kibiców do wcześniejszego przyjścia na stadion. Do skorzystania z tej oferty i do tego, by dołożyć tym samym trochę do naszej frekwencji, która składa się choćby z takich małych rzeczy.
Planujecie kontynuować to, co jest teraz? Gdy ogłaszaliście zmiany, mówiliście o czymś w rodzaju testów.
Testów pod tym kątem, że mamy tam cztery podmioty, które się tym zajmują. Chcemy zobaczyć, jak kto sobie radzi. Natomiast będziemy szli w kierunku tego, by catering był na podobnym poziomie także w przyszłym sezonie.
Pozytywnym echem odbiła się też akcja klubu z okazji Dnia Jedności Kaszubów, szczególnie wypuszczenie limitowanych koszulek. Kto na to wpadł?
To świetna robota całego działu marketingu. Mamy kilka osób mocno zaangażowanych w te działania: Dawid Kowalski, Michał Kozłowski, Paweł Marszałkowski, Andrzej Rukść i Stanisław Wrzosek odpowiadają nie tylko za marketing, ale i prowadzenie social mediów czy materiały wideo. To praca zespołowa. Można się cieszyć, że akcja kaszubska została tak dobrze odebrana. Jest motywacja do kolejnych ruchów i widać, że w tą kaszubskość należy "iść". Jednocześnie jasne jest, że wypuszczanie takiej koszulki co pół roku nie byłoby równie spektakularnym sukcesem, więc gdzieś to trzeba też wyważyć.
Na koniec, w ramach podsumowania, chciałbym wrócić do twoich słów sprzed dwóch i pół roku dla portalu “trojmiasto.pl”. Mówiłeś wówczas: “Jest wiele sfer działalności klubu do poprawy i wiele dużych projektów do zrealizowania. To nie jest praca na rok, gdyż wymaga planów i budżetów na kolejne sezony". Co udało się zrobić? Zostawmy kwestię stabilności finansowej.
Z pewnością coraz więcej młodych zawodników trafia do pierwszego zespołu. Jest to efekt systematycznej pracy skautingowej, szkoleniowej, ale również determinacji klubu do dawania szansy takim zawodnikom. Jednocześnie klub jest zabezpieczony pod względem długości kontraktów, a to oznacza, że zawodnicy nie będą odchodzić za darmo. To bardzo ważne dla Arki. Można powiedzieć, że niejako efektem tego są też bardzo dobre wyniki w Pro Junior System oraz drużyny CLJ U-18.
Rozwinęliśmy się pod kątem marketingowym i sponsoringowym. Klub zajął się prowadzeniem Oficjalnego Sklepu Arki Gdynia, co było ważne nie tylko ze względu na większe przychody, ale również ze względów wizerunkowych i marketingowych. Spójrzmy choćby na liczbę sprzedanych koszulek meczowych - rok temu było ich ponad 2000. W tym sezonie, już wiemy, że będzie to jeszcze większa liczba. Jest to świetna promocja klubu w Gdyni i nie tylko.
Obecnie mamy również większą liczbę sponsorów oraz znacznie większą łączna kwotę wsparcia, niż ta, którą Arka miała jeszcze w Ekstraklasie przed pandemią. To też uważam za duży sukces i bardzo duża w tym zasługa naszej menadżer klubu, Magdaleny Kapuścińskiej. To zdecydowanie wpływa na większą stabilność finansową Arki.
Myślę, że nasz marketing, w tym social media, fajnie działa. O Arce było parę razy głośno z tego względu. Stale staramy się także wychodzić naprzeciw inicjatywom kibiców dotyczących działań profrekwencyjnych, regularnym wizytom w szkołach. Wszystko, aby kształtować nowych kibiców. Mamy zresztą wielu zaangażowanych fanów. Najlepszym przykładem są inicjatywy Stowarzyszenia Kibiców Gdyńskiej Arki czy pan Daniel i jego ekipa z Gniewina (kaszubska wieś w powiecie wejherowskim - przyp. red.), który bardzo się angażuje w różnego rodzaju działania. To świetna sprawa dla klubu mieć kogoś takiego - to przykład kibica, który zamiast narzekać, zakasuje rękawy i działa, by było lepiej. Oby takich ludzi wokół Arki było jak najwięcej. Jako klub staramy się pomagać - np. dzieciaki, które przyjeżdżają, dostają darmowe bilety. Sektor rodzinny to kolejny projekt, nad którym od początku uważałem, że trzeba pracować. Jego zapełnienie w tym sezonie jest bardzo wysokie. Dbamy o to, aby sektor odwiedzali zawodnicy i rozdali karty z autografami. Pracujemy nad kolejnymi atrakcjami.
Zrobiliśmy nowy system sprzedaży biletów ułatwiający zakup oraz wejście na stadion.
Kolejny temat, który niejako jest w budowie, to stadionowa gastronomia, w tym restauracja. Wierzę, że pozwoli to wejść Arce na jeszcze wyższy poziom. Zarówno finansowo, jak i pod względem obsługi kibiców i samych zawodników.
Mówisz o wychodzeniu naprzeciw inicjatywom kibiców. Czy po sezonie planujesz spotkanie z kibicami lub, tak jak to miało miejsce latem 2021 r., format Q&A publikowany w klubowych mediach?
Tak, na pewno. Zorganizujemy spotkanie. Ale mam nadzieję, że najpierw spotkamy się na decydujących o barażach i awansie meczach. Będziemy walczyć o Ekstraklasę do końca.