Messi w wyjątkowej roli. To pozwoliło zaskoczyć Francję. "Mówiono, że tak już się nie gra"
Lionel Scaloni odrobił taktyczną lekcję i znalazł sposób, by zaskoczyć reprezentację Francji w finale mundialu. Nie byłoby to możliwe bez wyjątkowej roli Leo Messiego. Analiza taktyczna meczu nie pozostawia wątpliwości.
Argentyńczycy rozpoczęli to spotkanie z wysokiego C. Podobnie jak w poprzednich meczach, podchodzili chwilami do przeciwników w wysokim pressingu i wykorzystywali krycie indywidualne. Dzięki temu Francuzi nie byli w stanie znaleźć podaniem wolnego zawodnika, wycofywali piłkę…
…lub zagrywali ją do boku, a na to tylko czekała Argentyna. Francja często budowała swoje akcje z wąsko ustawionym prawym obrońcą (Kounde) oraz szeroko rozstawionym lewym (Theo), co wymagało od ”Albicelestes” wcielenia konkretnej taktyki obronnej. Kiedy ”Les Bleus” przegrywali futbolówkę z prawej strony do lewej, podopieczni Lionela Scaloniego dostosowywali swoje ustawienie kształtem do rywala. Lewy pomocnik domykał pressing z dala od piłki, a prawy, czyli Rodrigo de Paul, zdecydowanie atakował rywala z futbolówką. W ten sposób Argentyna mogła ograniczyć Francję wymiarami boiska i przerwać akcję o tempo przed trafieniem piłki do Kyliana Mbappe. Co więcej, Theo Hernandeza od środkowego obrońcy dzieliło nawet 30 metrów, w związku z czym Argentyńczycy mogli po odbiorze kontrować prawym skrzydłem. W 36. minucie mistrzowie Ameryki Południowej przejęli futbolówkę w tym miejscu, francuski stoper był wyraźnie przesunięty w stronę linii bocznej oraz Theo, dlatego Argentyna zaatakowała za jego plecami, a Angel Di Maria wykończył akcję po drugiej stronie.
Opanowanie prawej flanki stanowiło jeden z głównych punktów strategii meczowej Argentyńczyków. To w tym sektorze boiska Francuzi dysponowali największą jakością indywidualną w postaci Theo Hernandeza i Kyliana Mbappe, których współpraca dwójkowa mogła każdorazowo zakończyć się zdobyciem pola karnego. Wobec tego, wsparcie prawemu obrońcy Argentyny, Nahuelowi Molinie, okazywał prawy pomocnik, Rodrigo de Paul, zdolny do wzajemnego przekazywania sobie krycia. Dzięki temu Argentyńczycy narzucali nieustanną presję rywalowi z piłką i ten zwykle docierał w swojej szarży nie dalej, niż na skraj 16. metra.
Nastawienie de Paula oraz drugiego z pomocników, Mac Allistera, celnie ukazywało taktykę obronną Argentyny. Gracze ci wyjściowo ustawiali się wąsko, bliżej osi środkowej niż boczni obrońcy, dzięki czemu mieli pewność, że żadne podanie nie przejdzie pomiędzy formacjami. Kiedy zaś lądowało na skrzydle, stopniowo się tam przesuwali, a linia boczna pomagała im jako dodatkowy, niezawodny defensor.
Biorąc pod uwagę cały blok obronny Argentyny, należy stwierdzić, że był bardzo szczelny, a linie obrony i pomocy dzieliła zwykle odległość dwóch pasów boiska, czyli ok. 10 metrów. Nawet jeśli rywal zdołał otrzymać tam piłkę, został natychmiastowo zaatakowany z dwóch stron. Odważnymi wyjściami za przeciwnikiem wyróżniał się w tym meczu argentyński stoper, Cristian Romero, który zaliczył aż dziesięć wybić piłki z własnej strefy obronnej.
Pierwszą intencją ”Albicelestes” po odbiorze było wyjście ze strefy piłki, a wsparcie w takich momentach zapewniał Lionel Messi. Ustawiona pomiędzy liniami obrony i pomocy ”dziesiątka” Argentyny dawała błyskawiczną opcję zagrania do przodu, a pomocnicy zyskiwali chwilę na dołączenie do szybkiego ataku (w tzw. drugiej fali). Zwykle jeden z nich pozostawał przed swoimi obrońcami, a reszta zdecydowanie wbiegała w wolną przestrzeń pomiędzy rywali i Argentyńczycy kontrowali często w równowadze liczebnej. Francuzi nie dosyć, że musieli biec do tyłu, to jeszcze spoglądali za siebie, by choć spróbować kontrolować to, co robił z piłką Messi.
Leo pełnił w takich chwilach rolę klasycznego ”enganche”, czyli w języku argentyńskim haka. Gracz ten kojarzy się z numerem 10 na plecach, pozycjonuje się między formacjami przeciwników, jest głównym rozgrywającym zespołu i dyktuje tempo oraz kierunek akcji. Wszystko się więc zgadzało, nawet numer na koszulce. Messi dysponował wieloma opcjami w rozegraniu i mógł wybierać, dokąd w danej chwili najlepiej było posłać piłkę. Co istotne, partnerzy wbiegali przed niego, a sam z kierownicą na tylnym siedzeniu miał pełen przegląd pola, znajdując się już na połowie Francji. Obrazek ten może przypominać posiadanie piłki przez quarterbacka w futbolu amerykańskim i w, nomen omen, ostatniej kwarcie tego meczu, czyli drugiej części dogrywki, powtórzył się raz jeszcze, tym razem przy bramce na 3:2.
Jak w ogóle doszło do tego, że Argentyna dysponowała tak dużą wolną przestrzenią? Niewątpliwie zadbała o to już od budowania gry od ostatnich obrońców. Dwóch stoperów wspierali w rozegraniu dwaj pomocnicy i ich zadaniem było skupienie napastników Francji i stworzenie opcji podań do przodu. Udawało się to niemal za każdym razem - mogło się wydawać, że Argentyńczycy zbytnio ryzykują, ponieważ każda strata piłki oznaczała kontratak Francuzów z Kylianem Mbappe, lecz taki sposób gry miał bardzo solidne podstawy. ”Albicelestes” co chwila mijali formację ataku ”Les Bleus”, a za nią powstawało dużo wolnego miejsca. Wykorzystywali je atakujący Argentyny z Messim na czele, najpierw stojąc wysoko przy obrońcach, a następnie wycofując się między linie.
Po takich sytuacjach Leo zwykle schodził do swojej lewej nogi, lecz tego wieczora, podobnie jak przy drugiej bramce Juliana Alvareza w meczu z Chorwacją, wyraźnie intencjonalnie korzystał również z rozwiązań po podaniach prawą nogą - tą samą, którą zdobył gola na 3:2. Co to zmieniało? Przede wszystkim orientację obrońców w kryciu. Po pierwsze, argentyński gwiazdor zachowywał się w sposób nienaturalny względem obrazu, którzy defensorzy mieli w głowie. I to od dobrych kilkunastu lat. Po drugie, skierowywali się wówczas plecami do lewego skrzydła, gdzie wbiegał niespodziewany (czy na pewno?) bohater tego meczu - Angel Di Maria. Francuzi potrzebowali dodatkowego obrotu wokół własnej osi, zanim objęli wzrokiem piłkarza Juventusu, a ten mógł już stanąć oko w oko z bramkarzem. Bardzo podobny manewr zastosował Messi w akcji, po której Di Maria strzelił gola. Rozegrał atak prawą nogą na prawą stronę, opóźniając nieco reakcję Francuzów. Leo nie dość, że stał się tradycyjnym ”hakiem”, to jeszcze dwurożnym.
Źródło: The Analyst
Warto raz jeszcze wrócić do Di Marii. Lewoskrzydłowy Argentyny pokazał, że można zadecydować o losach meczu pod bramką przeciwnika, wykonując większość podań do tyłu i w poprzek boiska. Piłkarz Juventusu rozszerzał grę po lewej stronie i ustawiony był czasem najwyżej spośród wszystkich ”Albicelestes”, dlatego mógł zagrozić Francuzom nie tylko jako strzelec, ale również podający. Wykonał w tym meczu trzy dośrodkowania w pole karne, które przy dalszym słupku zamykał Rodrigo de Paul. Piłkarz Atletico znajdował się początkowo z dala od piłki, dlatego po jej opanowaniu nie musiał nadmiernie ”szukać miejsca do oddania strzału”, jak mawiał klasyk.
Sytuacje te obnażały braki obronne zespołu Francji, m.in. niedostateczny pressing na połowie rywala czy kontrola stref na przeciwległym skrzydle. Wyraźnie niepocieszony trener ”Trójkolorowych”, Didier Deschamps, zdecydował się wobec tego na odesłanie na ławkę rezerwowych Oliviera Giroud oraz Ousmane’a Dembele - i to jeszcze przed końcem pierwszej części spotkania. Tak selekcjoner ”Les Bleus” podsumował swoje posunięcia na pomeczowej konferencji prasowej:
- Przeprowadziliśmy te zmiany z powodów taktycznych, potrzebowaliśmy więcej świeżości w naszej grze. Tacy gracze jak Olivier [Giroud] czy Griezmann swoje się w tym meczu napracowali, ale chcieliśmy dokonać zmiany w kryciu, z Kylianem [Mbappe] na środku i nie mogliśmy z tym zwlekać do przerwy (…). Jesteśmy młodą i atletyczną drużyną, (…) a w ostatnich latach futbol poszedł w stronę szybkości, dzięki czemu wszystko na boisku jest możliwe i dzisiaj pokazaliśmy, że to prawda. Zaprezentowaliśmy to, do czego jesteśmy zdolni, ale niestety, to nie wystarczyło [do odniesienia końcowego zwycięstwa].
Młodość i atletyzm to jedno, lecz Francuzi nie potrafili w zadowalającym stopniu wykorzystać tych cech w swojej strategii. W drugiej części spotkania boczni obrońcy zaczęli zajmować wysokie pozycje, a nowowprowadzeni na boisko Marcus Thuram i Randal Kolo Muani ustawiali się wewnątrz bloku obronnego Argentyny. Ten po objęciu prowadzenia 2:0 był już bardziej statyczny, dlatego trudniej było młodym Francuzom wykorzystać swoją dynamikę. ”Trójkolorowi” wciąż starali się budować współpracę na skrzydłach, lecz to głównie od jakości krycia Argentyny zależało czy próby Francuzów się powiodą.
Faktycznie, powiększenie odległości pomiędzy Argentyńczykami spowodowało, że Francja była w stanie odwrócić losy meczu. Dziesięć metrów między formacjami ”Albicelestes” zamieniało się momentami w dwukrotnie większy dystans, wywołany głównie ogromnym zmęczeniem. Rodrigo de Paul w drugiej połowie meczu słaniał się na nogach i jednocześnie starał się aktywnie uczestniczyć w każdej akcji w ofensywie i defensywie. Stanowiło to wodę na młyn dla Francji, która po fazie przejściowej z obrony do ataku wyrównała stan rywalizacji i doprowadziła do dogrywki, kiedy Kylian Mbappe i Marcus Thuram wymienili podania za plecami de Paula. Tej niezwykle istotnej asekuracji zabrakło w kluczowym momencie spotkania, a dogrywka i jej szalony przebieg rządziła się już swoimi prawami.
- Bez poświęcenia nie ma satysfakcji, a dzisiaj cierpieliśmy odrobinę więcej, niż zwykle - powiedział po meczu z błyskiem w oczach Nicolas Tagliafico.
Postawa lewego obrońcy Argentyny po tym wykańczającym psychicznie i fizycznie spotkaniu pokazuje, w jakim stopniu reprezentanci ”Albicelestes” przekonali się do sposobu gry zaproponowanego przez Lionela Scaloniego. Bez względu na sytuację meczową, Argentyńczycy byli przygotowani do gry w wielu różnych strategiach i systemach. W przeciągu całego turnieju wykorzystali ustawienia z trójką, czwórką i piątką defensorów, a w pozostałych formacjach przedstawiało się to podobnie. Atak pozycyjny, wysoka linia obrony, pressing pod polem karnym rywala, średni blok obronny, głęboka defensywa, kontrataki - to wszystko zawierało się w pokaźnym arsenale Argentyny, której wachlarz opcji taktycznych okazał się szerszy, niż ten francuski. Sztab Scaloniego pokazał, że umiejętnie dostosowanie profili zawodników do drużyny może pomóc osiągnąć uniwersalność, która przecież jest tak bardzo pożądana w obecnym świecie futbolu. Selekcjoner Argentyńczyków wypowiedział się o kwestiach taktycznych na pomeczowym spotkaniu z mediami:
- Myślę, że nasz zespół stworzył sobie wystarczająco dużo okazji [by wygrać mecz]. Alexis [MacAllister] atakował między liniami w kierunku Varane’a, dzięki czemu Angel [Di Maria] po lewej stronie był niepilnowany - naprawdę świetnie rozumiał grę. Z drugiej strony kluczowym zawodnikiem był Rodrigo [de Paul]. Kiedy Mbappe otrzymywał piłkę przy linii bocznej, nie pozwalał, by Molina został w sytuacji jeden na jeden. Było mnóstwo rzeczy, na które musieliśmy uważać i, szczerze mówiąc, w ogóle nie brałem pod uwagę bramek. Chodzi tu analizowanie, analizowanie i jeszcze raz analizowanie, dzięki czemu efekty przychodzą same. I zawsze wychodzi to na plus.
Za prostym w przekazie komunikatem Scaloniego zawarty był z pewnością ogrom pracy, a przede wszystkim pomysłów, które sztab szkoleniowy wraz z piłkarzami byli w stanie wcielić w życie. Argentyna, podobnie jak Włosi na EURO 2020, przypominała drużyny klubowe pod względem zaawansowania taktycznego. Do tego stopnia, że udało się powierzyć Messiemu rolę ”haka”, typowej ”dziesiątki”, która nie miała być dłużej wykorzystywana, o której mówiono, że tak już się nie gra, a na koniec mundialu spełniła marzenie nie tylko swoje, ale i kolegów z drużyny, obsługiwanych przez kapitana. ”Albicelestes” na mistrzostwach świata w Katarze napisali kolejną, wyjątkową historię, tym razem z boską prawą nogą, gotową do udzielania wsparcia - takiego, jakie sama chciała otrzymać.
”Albo podniesiemy się jako drużyna, albo zginiemy jako jednostki”.