Mateusz Borek ostro o krytyce kontrowersyjnego spotu Gromdy. "To jest popier*** świat!"
8 marca - w Dzień Kobiet - polska organizacja bokserska promująca walki na gołe pięści, Gromda, opublikowała kontrowersyjny i seksistowski materiał promujący nadchodzącą galę. Głos w tej sprawie zabrał Mateusz Borek, który jest współwłaścicielem Gromdy.
Zbliża się kolejna gala spod szyldu organizacji Gromda. W związku z tym opublikowany został spot dotyczący nachodzących wydarzeń. Jego wydźwięk odbił się szerokim echem w polskim internecie.
Odbiorcy nie mieli litości dla przygotowanego materiału. Ich zdaniem postawiono na seksistowski i wulgarny przekaz, który nie zyskał uznania. Sprawę skomentował nawet Szymon Jadczak.
Teraz do tych zarzutów odniósł się Mateusz Borek, który porozmawiał na ten temat na kanale YouTube "To Jest Boks". Znany dziennikarz jest współwłaścicielem Gromdy i najbardziej rozpoznawalną osobą powiązaną z tą organizacją.
- Dostaję w głowę ja i moja rodzina. Rozumiem, że to się komuś może nie podobać. Ktoś uważa, że to jest tandetne, banalne, niefajne, źle zmontowane, zbyt dużo jest nagości. Troszkę chyba jednak nie zrozumiano przekazu - zasugerował dziennikarz.
- Poczułem się trochę znokautowany tymi opiniami i tytułami. Wszystko robi się dla klików. Nigdy nie byłem seksistą, nigdy nie traktowałem kobiet przedmiotowo. Byłem wychowany w normalnej, katolickiej rodzinie. Mama i tata nauczyli mnie szacunku do drugiego człowieka, do kobiety. Zawsze szanowałem mamę, babcię, ciocię, siostrę, żonę, koleżankę, przyjaciółkę. Jestem kompletnie innym człowiekiem niż ktoś próbuje to przedstawić. To jest popierd**** świat! Popierd****! Świat hejtu, linków, naprawdę - spuentował Borek.
Opinia ta również nie spotkała się ze zrozumieniem ze strony internautów i dziennikarzy.
Dziennikarz zabrał również głos w sprawie krytyki, która jest kierowana w jego stronę. Promotorowi zarzucano między innymi, że chciał wyjechać do Rosji, mimo że ta szykowała się do ataku na Ukrainę.
- To jest prawo social mediów, to jest prawo ludzi, którzy szukają zasięgów. Wyszło na to, że wybuchła wojna, a Borek chce jechać na boks do Krasnodaru. Mnie się już tego nie chce tłumaczyć. Miałem jechać na galę, ale następnego dnia wybuchła wojna, wszystko stało się nieaktualne, wszystko jest już historią. Odwołano nam wyjazdy na mecz reprezentacji Polski i wspomnianą galę. Ale ile razy ja mam się z tego tłumaczyć? - pytał retorycznie Borek.
- Z czego ja mam się tłumaczyć? Z tego, że ja coś napisałem przed wybuchem wojny? Niejeden facet niejednej facet obiecał dziewczynie, że będzie z nią do końca życia, a następnego dnia poszedł na dyskotekę z inną. Czasami 24 godziny mogą zmienić całe życie. Ludzie czytają to, co chcą czytać. Ja coraz mniej lubię te social media. Tłumaczenie świata, mówienie prawdy i używanie argumentów merytorycznych często nie ma już sensu - dodał.