Lista życzeń Barcelony. Wzmocnienia pilnie potrzebne. Jeden wielki transfer nie rozwiąże wszystkich problemów
FC Barcelona zdecydowanie nie chce tracić czasu na rynku transferowym. Klub dopina kilka wzmocnień, które jednak stanowią dopiero preludium większej całości. Najważniejsze luki w składzie Katalończyków nadal nie zostały odpowiednio załatane.
Teoretycznie okienko transferowe rozpocznie się 1 lipca. Żaden poważny zespół nie chce jednak czekać do oficjalnego otwarcia. Nic dziwnego, że codziennie pojawiają się informacje o kolejnych transakcjach, ofertach, wstępnych rozmowach i mniej formalnych zainteresowaniach. Szał zakupów nie ominął Barcelony, która oczywiście działa, mając na uwadze swoje aktualne miejsce w finansowym łańcuchu pokarmowym. Na razie mistrzowie Hiszpanii nie sięgnęli głębiej do kieszeni, skupiając się na przeszukaniu rynku wolnych zawodników. “Polowanie” okazało się dość skuteczne, ponieważ do ekipy Xaviego dołączą Inigo Martinez oraz Ilkay Guendogan. To poważne wzmocnienia, ale jednocześnie dopiero początek transferowej ofensywy. Dyrekcja sportowa “Blaugrany” nie może przedwcześnie osiąść na laurach, zdając sobie sprawę z wciąż palących potrzeb drużyny.
Już jest solidnie
Na początku warto podkreślić, jak ważny z perspektywy Barcelony jest transfer Guendogana. Oczywiście, znajdą się pojedynczy krytycy tego ruchu, którzy mogą powiedzieć, że mamy do czynienia z 32-latkiem, piłkarzem być może sytym i znajdującym się bliżej niż dalej końca kariery. Mówimy jednak o kapitanie, a przede wszystkim filarze drużyny, która dopiero co rzuciła na kolana Premier League i całą Europę. W ostatnich sezonach to on był człowiekiem od zadań specjalnych, strzelając dublety w meczu o mistrzostwo z Aston Villą czy w niedawnym finale FA Cup przeciwko Manchesterowi United. Niemiec nigdy nie był może tak spektakularnym piłkarzem, jak choćby Kevin De Bruyne, jednak w decydujących momentach brał na siebie największy ciężar odpowiedzialności. Nic dziwnego, że Manchester City do samego końca walczył o pozostanie tak ważnego elementu. Na początku czerwca brytyjskie media podawały, że “Obywatele” poprawili ofertę prolongaty, próbując wypełnić wolę Pepa Guardioli. Katalończyk przy wielu okazjach podkreślał gigantyczną rolę, jaką Guendogan odgrywa w jego układance. Finalnie już wiemy, że mistrzowie Anglii będą musieli pogodzić się z jedną z niewielu porażek w ostatnim czasie.
- Wiem, że Barcelona chce Ilkaya, Xavi już z nim rozmawiał, ale nam również zależy na tym, żeby go zatrzymać. Jeśli ostatecznie trafi na Camp Nou, to “Barca” pozyska spektakularnego piłkarza - powiedział kilka dni temu Guardiola cytowany przez “Mundo Deportivo”.
Zakontraktowanie Guendogana pokazuje, że Barcelona wciąż posiada magnetyczną siłę przyciągania wielkich piłkarzy. Pod względem poziomu sportowego “Duma Katalonii” oferuje przecież znacznie mniej od Manchesteru City. Na tę chwilę żadna drużyna na świecie po prostu nie jest tak dobra, jak ta z Etihad Stadium. Mimo wszystko uznani zawodnicy wciąż mają z tyłu głowy chęć podjęcia się wyzwania gry w klubie, który pod kątem historycznym przerasta obecnych hegemonów. Moc nostalgii w połączeniu z obietnicą rozwijającego się projektu wystarczyły, aby reprezentant Niemiec ustąpił ze stanowiska. Kapitan opuścił luksusowy jacht pod banderą “The Citizens”, aby przenieść się na nieco mniej okazały statek z katalońską flagą na maszcie. Tym samym na Camp Nou uformował się naprawdę obiecujący kwartet środkowych pomocników. Skrajnie różnych, ale na papierze odpowiednio uzupełniających się pod każdym względem.
Priorytet na później
Barcelona podniosła jakość w środku pola, ale zdecydowanie nie zakończyła procesu kształtowania tej formacji przed kolejnym sezonem. Klub wciąż nie przeprowadził najważniejszego transferu, czyli defensywnego pomocnika. Już kilka tygodni temu Xavi i Mateu Alemany zgodnie mówili, że priorytetem jest znalezienie topowego gracza, który spróbuje wejść w buty Sergio Busquetsa. Guendogan czy Frenkie de Jong nie posiadają profilu uprawniającego do gry jako najniżej ustawiony pomocnik. Z kolei niedawne eksperymenty z Erikiem Garcią na “szóstce” kończyły się mniejszą lub większą tragedią. Wzmocnienie tej pozycji jest potrzebne na wczoraj.
Problem polega na tym, że z biegiem czasu Katalończykom ubywa realnych opcji na rynku. Gerard Romero kilka dni temu przekazał, że zarząd zrezygnował ze starań o Sofyana Amrabata. Ruben Neves ma iść do Arabii Saudyjskiej. Portugalczyk był łączony z Barceloną, chociaż raczej wynikało to ze znajomości Joana Laporty i Jorge Mendesa, niż faktycznych pragnień Xaviego Hernandeza.
Teoretycznie na liście życzeń klubu wciąż mogą znajdować się nazwiska Joshuy Kimmicha i Martina Zubimendiego. Transfer któregokolwiek z nich byłby jednak cudem na miarę zamiany wodę w wino. Przede wszystkim “Barca” nie wygląda na klub, który miałby w zanadrzu możliwość wydania od 60 do nawet 100 mln euro na jednego zawodnika. Dodatkowo sami piłkarze nie kwapią się do zmiany pracodawcy. Niemiec już przypomniał, że łączy go dwuletni kontrakt z Bayernem i chce osiągnąć z tym zespołem wielkie rzeczy. Z kolei Hiszpan raczej nie opuści Realu Sociedad, z którym po raz pierwszy w karierze może zagrać w Lidze Mistrzów.
Na dziś Barcelona znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, jeśli chodzi o zakup defensywnego pomocnika. W katalońskich mediach zaczęły zatem pojawiać się nieco absurdalne kandydatury pokroju Guido Rodrigueza czy Daniego Parejo. Z całym szacunkiem do tych zawodników, jednak nie prezentują się oni na miarę pierwszego składu mistrza Hiszpanii. A na Camp Nou nie może trafić przeciętny gracz do rotacji. Po odejściu Busquetsa klub potrzebuje topowego substytutu. Być może w najbliższych tygodniach dojdzie do zwrotu akcji i “Blaugrana” zwiększy swoje szanse na choćby Martina Zubimendiego. Na razie panuje impas i niepewność.
Uskrzydlić marzenia
Poza linią pomocy Barcelona nie może zapominać o innym palącym problemie. A takim jest niewątpliwie obsada boków obrony. Podstawowy kwartet defensywny Kounde-Araujo-Christensen-Balde zapewne pozostanie niezwykle mocny. Problem polega na tym, że Francuz i Hiszpan nie mają żadnych jakościowych zmienników. Sergi Roberto i Marcos Alonso już udowodnili, że nie są graczami, którym można ufać. Wystawienie któregokolwiek z nich w ważnym spotkaniu to tak naprawdę proszenie się o kłopoty. Wystarczy przypomnieć ubiegłoroczną fazę grupową Ligi Mistrzów, kiedy na decydujący mecz z Interem wyszli właśnie Roberto i Alonso. Nikt na Camp Nou raczej nie wyobraża sobie, aby klub mógł powtórzyć tamtą kompromitację i po raz trzeci nie awansować do 1/8 finału Champions League.
O ile w przypadku defensywnego pomocnika opcje powoli się wykruszają, o tyle na boku defensywy jest jeden wymarzony kandydat - Joao Cancelo. 29-latek to wyjątkowy zawodnik, który spokojnie mógłby pokryć zarówno prawą, jak i lewą stronę obrony. Dodatkowo nic nie wskazuje na to, aby reprezentant Portugalii miał zamiar kontynuować karierę w Manchesterze. Ewidentnie czuć, że jego relacja z Pepem Guardiolą nie zostanie odbudowana. Barcelona teoretycznie mogłaby wykorzystać okazję.
Tyle że, tak jak przy większości celów transferowych, największym problemem pozostają pieniądze. Na Cancelo na pewno trzeba byłoby wydać kilkadziesiąt milionów euro. Jedyną możliwością byłoby zatem ewentualne wypożyczenie Portugalczyka. A w tym momencie warto przypomnieć, że jego umowa z City obowiązuje aż do 2027 roku. Mistrzowie Anglii mogą zatem pozwolić sobie na oddanie go na jeszcze jeden sezon. Właściwie każda strona zyskałaby na takim ruchu.
Dwa miesiące miodowe
Z perspektywy Barcelony korzystnym jest fakt dopięcia mniejszych, ale bardzo ważnych transakcji. Ilkay Guendogan znacząco podniesie poziom całego zespołu. Inigo Martinez powinien być solidną alternatywą w razie niedyspozycji Christensena lub Araujo. Dodatkowo coraz głośniej mówi się o bardzo prawdopodobnym zakupie Vitora Roque. Nikt z nas naturalnie nie wie, czy Brazylijczyk stanie się w przyszłości gwiazdą światowego futbolu. Na pewno klub musiał jednak zadbać o to, aby znaleźć potencjalnego następcę Roberta Lewandowskiego, który wiecznie grać nie będzie.
Teraz Barcelona ma dwa miesiące na dokonanie dwóch kluczowych wzmocnień. Defensywny pomocnik i wszechstronny boczny obrońca muszą znaleźć się na szczycie listy życzeń Mateu Alemany’ego i spółki. Jakość ewentualnych transferów oczywiście pozostaje uzależniona od wysokości budżetu, której nie znamy. Można być jednak pewnym, że Katalończycy znów spróbują sięgnąć szczytu kreatywnej księgowości, aby sfinalizować kilka ruchów. A to właśnie od nadchodzących transferów będzie zależeć przyszłość całego projektu.