Legia. Michniewicz zwolniony, w zespole wrze, piłkarze imprezują. "Niektórych zbierano z podłogi"
Po wyjazdowej porażce Legii z Piastem 1:4 pracę stracił trener Czesław Michniewicz. W Warszawie jeszcze po cichu liczono, że ten mecz będzie początkiem odrodzenia drużyny, która fatalnie spisuje się w Ekstraklasie. Stało się odwrotnie - kryzys tylko się pogłębił, zaś szkoleniowiec przypłacił to posadą. A w zespole wrze: piłkarze imprezują, kibice mają dość.
Z gabinetów przy Łazienkowskiej płynął jasny i właściwie nieskrywany przekaz - jeśli nie wygramy z Piastem, to przyjdzie pora na drastyczny ruch. Sama porażka, jak również jej styl, wiele mówią o problemach, z jakimi borykał się ostatnio zespół. Czesław Michniewicz też zwrócił na nie uwagę swymi przedmeczowymi decyzjami. Próbował jeszcze ratować sytuację. Bez powodzenia.
Odsunięci
Trener zdecydował, że do Gliwic nie pojadą Mattias Johansson, Lindsay Rose, Lirim Kastrati i Juergen Celhaka. Nasz dziennikarz Tomasz Włodarczyk pisał TUTAJ, że przyczyny mają charakter dyscyplinarny, a Celhaka odmówił gry w rezerwach.
- Jest inny niż Muci. On też chciał jak najszybciej wskoczyć do składu i grać, ale wiedział, że może to osiągnąć tylko ciężką pracą. Był cierpliwy. Tego zaś brakuje jego rodakowi - usłyszeliśmy w Legii.
Muciemu dość długo zajęło dopięcie swego, ale udało się i ostatnio najczęściej gra w pierwszym składzie.
Nie jest przy tym tajemnicą, że Warszawa wciągnęła kilku nowych zawodników. Kibice twierdzą, że w nocnych klubach regularnie widują m. in. Rose’a i Mahira Emreliego. I to nie tylko po meczach. Ciekawa jest także sytuacja Johanssona. Już po meczu z Leicester pojawiły się informacje, że zawodnik ma wynajęty dom nad Zalewem Zegrzyńskim, w którym organizuje huczne imprezy, mocno zakrapiane alkoholem. Mieli się na nich pojawiać również koledzy z drużyny. Informacje te docierały do sztabu i "szwedzki turysta", jak w drużynie nazywa się obrońcę, otrzymał reprymendę. Ta jednak nie poskutkowała, bo przed spotkaniem z Piastem doszło do powtórki. - Niektórych zbierano z podłogi - usłyszeliśmy.
(Zgodnie z oświadczeniem Legii z dnia 28 października 2021 r., żaden z piłkarzy Legii nie wynajmował domu nad Zalewem Zegrzyńskim)
Michniewicz zareagował ostrą odprawą przedmeczową i odsunięciem graczy od ekipy udającej się do Gliwic. Trenerowi jednak zabrakło wsparcia ze strony klubu. Po porażce wydawał się pogodzony z losem, wiedział, że zostanie zwolniony.
Wieża Babel
Doszły do tego problemy, które można było łatwo przewidzieć - nowo pozyskani piłkarze przyszli do Warszawy grać. A dla wszystkich nie starczyło miejsca.
- Legia miała być dla nich miejscem, w którym będą błyszczeć, stanowić o sile zespołu - mówią w Książenicach. Tymczasem okazało się, że do droga do miejsca w składzie jest ciężka i długa. Nikt nie dostawał go za darmo. Z dziesięciu przybyłych latem zawodników w wyjściowym składzie pojawia się ostatnio regularnie tylko dwóch-trzech. To rodzi niezadowolenie i frustracje. O ile więc wiodące postacie w drużynie nie kwestionowały pracy Michniewicza i panujących zasad, o tyle niektórzy rezerwowi, delikatnie mówiąc, swą postawą często nie dawali trenerowi odczuć, że są w gotowości, by wejść na boisko i pomóc drużynie. Szkoleniowiec postanowił więc wstrząsnąć szatnią, uderzyć w grupki - portal “legionisci.com” pisze o 15 obcokrajowcach i Wieży Babel, z silną portugalską grupą - ale efekt był taki, że Legia przegrała 1:4, a Emreli zamiast do siatki, to z paru metrów posłał piłkę w słupek pustej bramki.
Koniec z imprezami
Wszystkiemu bacznie przyglądali się również stołeczni kibice, którzy długo trzymali swą cierpliwość na wodzy. Liderzy środowiska uznawali, że mistrzostwo Polski i Liga Europy, to sukcesy, które niejako nakazują pewnego rodzaju wyrozumiałość dla piłkarzy. Ale to już przeszłość. Porażka w Gliwicach w połączeniu ze stanem wiedzy fanów o wybrykach graczy przelały czarę goryczy. Po meczu najpierw pojawiły się epitety. Następnie przedstawiciele grup kibicowskich przeprowadzili z zawodnikami rozmowę. W żołnierskich słowach przekazali, że cierpliwość się skończyła, a kibice doskonale wiedzą o ich nieprofesjonalnym podejściu do obowiązków i podziałach w szatni. Piłkarzom otrzymali "zakaz" wychodzenia na miasto nocą i nakaz uporządkowania spraw wewnątrz drużyny. Fani podkreślili, że to ostatnie ostrzeżenie.
Wyjście awaryjne
Wczoraj przed meczem usłyszeliśmy, że wysoko postawione osoby w Legii wprost zapowiadały, iż w razie porażki Michniewicz zostanie zwolniony, mimo że klub nie osiągnął porozumienia z następcą. I rzeczywiście, jak poinformował Krzysztof Stanowski, decyzja zapadła. Jak pisaliśmy TUTAJ, na Łazienkowskiej został wdrożony ostatni z rozważanych wariantów, ten awaryjny. Tymczasowym trenerem zostanie Przemysław Małecki, asystent ściągnięty do klubu przez Michniewicza, ale w ostatnich miesiącach odstawiony na boczny tor m. in. za nielojalność. Konflikt musiał przybrać ostatnio na sile, bo, jak donosi serwis “legionisci.com”, dla Małeckiego także zabrakło miejsca na ławce w Gliwicach, a i nie pojawiał się na ostatnich treningach. W Legii ma pracować do końca roku. Liczą, że ustabilizuje sytuację, a w tym czasie uda się doprowadzić do porozumienia z jakimś trenerem. Jedynym kandydatem, o czym również wspominaliśmy, jest obecnie Marek Papszun. Legia jednak rozpoczęła też sondowanie rynków zagranicznych.
AKTUALIZACJA 16:30: Tymczasowym trenerem stołecznych niespodziewanie został nie Przemysław Małecki, a Marek Gołębiewski. Więcej TUTAJ.