Lech Poznań nie patrzy, co robią Legia i Raków. "Mistrzowie mogą kupić nawet 20 piłkarzy"
Lech Poznań jako ostatni klub w ekstraklasie rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. Na pierwszym treningu brakowało wielu piłkarzy, ale w klubie panują optymistyczne nastroje względem zbliżających się rozgrywek i gry na trzech frontach. Jest plan na najbliższe tygodnie i "Kolejorz" nie chce go zmieniać.
Ćwierćfinaliści ostatniej Ligi Konferencji w poniedziałek po raz pierwszy zebrali się po urlopach i ruszyli na pierwszy trening. Z pozytywnych informacji - byli na nim kontuzjowani zawodnicy w końcówce sezonu, czyli Antonio Milić, Mikael Ishak czy Filip Szymczak. Pojawiło się także kilku młodych wychowanków klubu włączonych do pierwszego zespołu lub wracających z wypożyczenia jak Pingot, Mrozek, Borowski czy Wilak.
Braków jednak było zdecydowanie więcej, bo nie było Douglasa, który... jeszcze nie zdążył wrócić z wakacji. Brakowało też kadrowiczów, czyli Filipa Marchwińskiego, Jespera Karlstroma, Kristoffera Velde czy Niki Kwekweskiriego. Oni mają wrócić w okolicach 3 lipca. Nie ma też Afonso Sousy, ale jego powrót zależy od odpadnięcia Portugalii U-21 z młodzieżowego Euro i zapewne nastąpi później niż pozostałych. Nie wspominamy przecież o brakach Satki, Skórasia, Rebocho czy Salamonie (klub dalej czeka na informacje w jego sprawie od UEFA). Tutaj tylko ten ostatni może wrócić do gry, a i to zapewne nie nastąpi zbyt prędko.
Na pierwszym poniedziałkowym treningu pojawił się też... Michał Skóraś, ale w roli obserwatora. Podobnie było zresztą we wtorek. Formalnie jego umowa z Lechem jest ważna do 30 czerwca 2023 roku, ale wiadome, że przygotowania rozpocznie już z nowym klubem. Michał do Belgii udaje się 1 lipca, a 3 już rozpocznie tam treningi z nowym klubem.
Dominikana i brak Ishaka
We wtorek przy Bułgarskiej odbyła się premierowa konferencja prasowa z udziałem Johna van den Broma na start przygotowań. Trener wypowiedział się, że urlop spędzał z żoną na Dominikanie. Jednak teraz czas wziąć się za ciężką pracę, bo już we wtorek pojawił się pierwszy problem. Zabrakło na treningu Mikaela Ishaka, który ma alergię i nie był w stanie tego dnia trenować. Tego dnia na boisku treningowym zobaczyliśmy 18 piłkarzy z pola i 4 bramkarzy.
Szkoleniowiec za to uspokoił, że jeśli chodzi o przeprowadzone badania wydolnościowe, to wynika z nich, że zespół pod kątem fizycznym wygląda lepiej niż w analogicznym momencie rok temu.
- Biorąc pod uwagę przeprowadzone testy wydolnościowe, to wyniki są lepsze niż w tym momencie w poprzednim sezonie. Rozmawiałem o tym z piłkarzami, że mamy 3. miejsce, ale to nie jest to, co chcieliśmy. Jeśli chcemy mieć więcej, to musimy mocniej pracować - komentował tę sprawę Holender.
Tylko dwa?
Oczywiście kluczową kwestią wtorkowego spotkania trenera "Kolejorza" z dziennikarzami były transfery, a właściwie ich brak. Trener swoją wypowiedzią nie zaskoczył. Nie jest zdenerwowany obecnym stanem rzeczy, że na pierwszym treningu z wyjątkiem młodych zawodników lub tych wracających z wypożyczenia, nie było nikogo nowego. Jest w stanie poczekać.
Szkoleniowiec jednak sam wspominał, że nie może powtórzyć się sytuacja z poprzedniego sezonu, gdzie w pierwszych czterech meczach ligowych Lech zdobył tylko punkt, co sprawiło, że już wtedy walka o mistrzostwo była utrudniona. Trener nie dostrzega tutaj zagrożenia na podstawie powtórzenia się historii z zeszłego sezonu. Nie wiąże też tego z koniecznością szybszego przeprowadzania transferów.
- Nie ma jeszcze nowych piłkarzy, ale jestem przekonany na 100 proc., że oni się pojawią. Jakość jest dla mnie najważniejsza. Czekamy na coś ekstra. Akceptuje to i rozumiem. Czasami mam wrażenie, że dla Was jest to większy problem niż dla mnie - mówił trener, zwracając się do dziennikarzy pytających o liczbę i konieczność ruchów.
Pytany konkretnie van den Brom o pozycje wskazał tylko dwie.
- Szukamy lewego obrońcy, skrzydłowego i to wszystko. Wszyscy to wiemy, że musimy je wzmocnić - mówił van den Brom.
"Raków? Legia? Nie interesują mnie"
Zatem Lech nie chce robić dużej liczby transferów i celem jest jakość, a nie ilość. Zapytaliśmy szkoleniowca o to, jak podchodzi do działań głównych rywali będących w zeszłym sezonie wyżej w tabeli niż Lech. Raków już teraz dokonał siedmiu transferów. Z kolei Legia czterech. Czy trener uważa, że to, co ma, starczy na mistrzostwo Polski?
- Ilu piłkarzy stracili Raków i Legia? Ilu kupili? W sumie nawet mnie to nie interesuje. Nie przejmuje się tym. Mogą kupić nawet 20 nowych. Myślę tylko o swoim zespole. Szukamy lewego obrońcy i skrzydłowego. To jest wystarczająco. Podkreślałem to w zeszłym roku, że mamy odpowiednią jakość. Żaden z kluczowych piłkarzy nas latem nie opuścił poza tymi, które chcemy wzmocnić. Wrócili kontuzjowani Ishak czy Szymczak. Wierzę w swój zespół i w jego liczebność. A Raków? Jeśli przeprowadzasz siedem transferów, to być może gdzieś wcześniej zrobiłeś błąd w planowaniu kadry. Zobaczymy na koniec, kto wyjdzie na tym lepiej - zakończył John van den Brom.