Koszmarny wieczór Arsenalu. Sabotaż Xhaki, swojak “Auby”, pozycja Artety wisi na włosku [WIDEO]
![Koszmarny wieczór Arsenalu. Sabotaż Xhaki, swojak “Auby”, pozycja Artety wisi na włosku [WIDEO] Koszmarny wieczór Arsenalu. Sabotaż Xhaki, swojak “Auby”, pozycja Artety wisi na włosku [WIDEO]](https://pliki.meczyki.pl/big700/355/5fd6833c5041c.jpg)
To już był naprawdę ostatni moment na przełamanie Arsenalu. I piłkarze Mikela Artety stracili tę szansę, przegrywając z 18. przed tą kolejką Burnley 0:1. W fatalnym stylu i beznadziejnych okolicznościach. Trudno przypuszczać, by praca Hiszpana na Emirates Stadium miałaby być jeszcze kontynuowana...
Kibicom “Kanonierów” serce do gardła podeszło w 13. minucie, kiedy przed fantastyczną szansą na otwarcie wyniku stanął Chris Wood. Nowozelandczyk otrzymał perfekcyjną piłkę na głowę od Robbiego Brady’ego, lecz fatalnie spudłował z ok. 9 metrów. Londyńczycy przeważali, ale nie potrafili przekuć wysokiego procentu posiadania piłki na dogodne okazje.
Dopiero po pół godzinie Nick Pope musiał stanąć na wysokości zadania, aby powstrzymać Alexandre’a Lacazette’a, który z bliska uderzył wprost w golkipera Burnley. Tyle “emocji” w pierwszej połowie.
W drugiej nadeszły kolejne złe wiadomości dla Arsenalu. W starciu Ashleya Westwooda i Granita Xhaki zdecydowanie za bardzo poniosło tego drugiego i Szwajcar po interwencji VAR obejrzał czerwoną kartkę. Komentatorzy nie zostawili na nim suchej nitki.
To nie koniec koszmaru “The Gunners”. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że napastnik w swoim polu karnym to tylko kłopoty. I tym razem się sprawdziło. W 72. minucie Burnley rozgrywało rzut rożny, piłka ominęła pierwszego gracza gości, przeszła jednak przez głowę Aubameyanga i wpadła do siatki.
Ostatnie minuty to wściekłe ataki Arsenalu i rozpaczliwa obrona Burnley. Tym drugim udało się zamurować bramkę i zgarnąć trzy punkty z Emirates.
Nie zawiódł faworyt z drugiego dzisiejszego meczu rozgrywanego wieczorem. Leicester pokonało Brighton 1:0, a bardzo dobrą partię rozegrał… W 27. minucie “Lisy” przeprowadziły składną akcję trójki JJJ na prawym skrzydle. Płasko w pole karne dośrodkował James Justin, Jamie Vardy przytomnie wycofał piłkę do Jamesa Maddisona, a ten posłał “szczura”, który zaskoczył bramkarza rywali.
Dwóch z tych trzech zaangażowanych w pierwszą bramkę, pokazało się raz jeszcze kwadrans później. Znów Justin splądrował prawą flankę, nikt z piłkarzy gości nie pospieszył z pomocą, więc obrońcy wypadało jedynie mocno dograć futbolówkę do nogi Vardy’ego, licząc, że najskuteczniejszy napastnik Leicester nie zawiedzie. Strzelił tak samo pewnie, jak zawsze. 10. bramka w sezonie!
Na kolejnego gola trzeba było czekać jeszcze krócej, ledwie 180 sekund. Znów w rolę asystenta wcielił się Vardy, lecz to nie podanie, a strzał Maddisona, przepiękny, w prawe okienko, był ozdobą całego meczu.
Dzięki wygranej “Lisy” awansowały na trzecią pozycję i do prowadzącej dwójki Tottenhamu i Liverpoolu tracą zaledwie oczko.