Kolejny kryzys FC Barcelony, to jej największy problem. Co z Xavim? "Trzeba się nad tym zastanowić"

Kolejny kryzys Barcelony, to jej największy problem. Co z Xavim? "Trzeba się nad tym zastanowić"
Pressinphoto/Pressfocus
FC Barcelona nadal rozczarowuje. Co się dzieje z drużyną Xaviego? Czy w dłuższej perspektywie trener ma powody do obaw? I gdzie w tym wszystkim Robert Lewandowski?
Barcelonie wystarczył punkt we wtorkowym meczu z Szachtarem Donieck, by zapewnić już sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów i odgonić koszmary dwóch ostatnich sezonów, kiedy to nie potrafiła wyjść z grupy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Mistrz Hiszpanii przegrał jednak 0:1 z drużyną, w której wystąpiło dziewięciu Ukraińców, Gruzin i 18-letni Brazylijczyk. Drużyną, która nie gra na swoim stadionie i w której kraju toczy się wojna.
Co więcej, przegrał w pełni zasłużenie. "Barca" zagrała kolejny bardzo słaby mecz, ale o ile w sobotę zdołała jeszcze wymęczyć zwycięstwo 1:0 z naciskającym ją Realem Sociedad, o tyle już w Hamburgu powróciły europejskie problemy Xaviego. Czy to były dwa najgorsze mecze za jego kadencji?
- Mocną konkurencją są wiosenne spotkania z Gironą i Getafe, które Barcelona dwa razy bezbramkowo zremisowała, praktycznie nie stwarzając sobie żadnej okazji. Wówczas jednak kontekst był inny, mistrzostwo było niemal wygrane i można było zrozumieć zdjęcie nogi z gazu. Obecnie jest to zupełnie nieuzasadnione - mówi nam Michał Gajdek, redaktor naczelny "FCBarca.com" i współprowadzący podcast "9CampNou".

Potwierdzenie trendu

W tym sezonie "Duma Katalonii" wygrała efektownie, po 5:0, dwa wrześniowe mecze z Betisem i Royalem Antwerpia, ale poza tym tylko jedno z 14 spotkań potrafiła wygrać wyżej niż różnicą jednej bramki (2:0 z Cadiz). Poza tymi wyskokami, bardzo się męczy, często wygrywa po golach w końcówce i indywidualnych zrywach.
- Widoczne jest to zwłaszcza na wyjazdach. "Barca" w tym sezonie traciła na nich punkty już czterokrotnie (z Getafe, Mallorką, Granadą i teraz Szachtarem), również czterokrotnie wygrywając jedną bramką (z Villarrealem, Osasuną, Porto i teraz Realem Sociedad). Innymi słowy, od początku sezonu nie było ani jednego przekonującego zwycięstwa na wyjeździe. Obecnie mamy więc nie dołek, a raczej potwierdzenie trendu - uważa Gajdek.

Więcej nudy niż radości

Na razie katalońska prasa przekonuje, że pozycja trenera jest niezagrożona. Środowy "Sport" pisze wprost: "Xaviego się nie tyka". Ale trudno zauważyć jakiś wyraźny kierunek, w jakim zmierza jego drużyna. Styl gry, jaki chce prezentować.
- Przez dwa lata jego pracy było więcej rozczarowań niż sukcesów. Więcej nudy niż radości. Więcej wymówek niż świętowania. Broni go tylko mistrzostwo - uważa dziennikarz Xavier Valls. Pod jednym z artykułów portalu "FCBarca.com" aż 54 procent głosujących internautów oceniło, że w przyszłości Barcelonę pod wodzą Xaviego czeka stagnacja.
- Na pewno może martwić, że najlepszy okres gry za jego kadencji miał miejsce niedługo po jego zatrudnieniu. Wtedy Barcelona gromiła kolejnych rywali, grając efektownie i aplikując po cztery bramki m.in. Atletico, Valencii, Napoli, Athletikowi czy Realowi. Od tego czasu zespół został istotnie wzmocniony personalnie, a nie widać idącej za tym poprawy w grze, wręcz obserwujemy regres. Siłą rzeczy trzeba się zastanowić, czy Xavi, który był dobrym trenerem na trudne czasy, będzie umiał się rozwinąć na tyle, by prowadzić topowych zawodników - ocenia Gajdek.
Sytuację ma poprawić powrót do składu Pedriego (w niedzielę z Alaves ma zagrać od początku) i Frenkiego de Jonga (po listopadowej przerwie na kadrę). Być może z nimi wykrystalizuje się podstawowa "jedenastka" Barcy, bo na razie w każdym meczu możemy spodziewać się innego składu. Z jednym skrzydłowym, dwoma czy w ogóle bez? Na dwóch czy trzech środkowych obrońców? Z klasycznym defensywnym pomocnikiem czy bez? Tej drużynie brakuje płynności i wzajemnego zrozumienia.

Dezorganizacja

Według Gajdka największym problemem drużyny Xaviego jest organizacja przy pressingu, zarówno własnym, jak i tym rywala.
- Firmowym znakiem Barcelony zawsze powinna być gra w wysokim pressingu i o ile Gavi czy Fermin Lopez zaliczają rekordowe liczby skoków pressingowych, to cały system jest tak naprawdę zdezorganizowany. Drużyna dzieli się w istocie na dwa zespoły, powstają gigantyczne odległości między atakiem a obroną, co rywale skwapliwie wykorzystują. Barcelonie po dwie bramki w tym sezonie strzelały Celta, Granada, czy Mallorca, a więc ekipy z dołu tabeli LaLigi – wynika to właśnie z problemów z ustawieniem się przy szybkim przejściu rywala z obrony do ataku.
- Podobnie wygląda sytuacja, jeśli chodzi o radzenie sobie z pressingiem rywala. Znów, zespół nie posiada odpowiedniej organizacji i często jest zmuszony do grania długą piłką (jak z Athletikiem) albo wręcz do jej wybijania na oślep (jak z Realem Sociedad). Zobaczymy, na ile oba te problemy rozwiążą się po powrocie do gry Frenkiego de Jonga, ale zespół nie może być tak uzależniony od jednego zawodnika. Czy nawet dwóch, jeżeli doliczymy Pedriego, który nie jest w pełni sił - ocenia nasz rozmówca.

"Lewy"? Nic nowego

Gdzie w tym wszystkim Robert Lewandowski? Na przełomie sierpnia i września wydawało się, że Polak wraca do wysokiej formy, ale po kontuzji znowu jest nieobecny. Przez 101 minut meczu z Szachtarem wykonał tylko 16 podań (12 celnych), sam otrzymał ich 11. Miał tylko dwa kontakty z piłką w polu karnym i nie oddał żadnego strzału.
Jeszcze gorzej było na Anoeta w weekend. 58 minut gry, pięć podań wykonanych, cztery otrzymane, zero strzałów, zero kontaktów z piłką w polu karnym. Lewandowski w ofensywie Barcelony jest, ale jakby go nie było. A przecież miał być jej liderem. Sześć z rzędu występów bez gola w klubie to dla niego najgorsza seria od 13 lat.
- Najbardziej niepokoi, że to nic nowego. "Lewy" rozczarowuje już blisko od roku, od powrotu z mundialu. W zeszłym sezonie zaliczył świetny start rozgrywek, na wiosnę dawał liczby, ale zjazd formy był widoczny, a teraz mamy tego potwierdzenie. Na chwilę obecną nie ma on jednak prawdziwej konkurencji w składzie, więc nie spodziewałbym się, że wyląduje na ławce - uważa Gajdek.
Najwcześniej może to nastąpić wiosną, po ewentualnym przyjściu z Brazylii Vitora Roque. Do tego czasu 35-latek ma czas, by coś udowodnić krytykom, ale i samemu sobie.
Na razie "Barca" traci cztery punkty do prowadzącej w La Liga rewelacyjnej Girony, a w ostatni weekend najwięksi rywale "zagrali dla niej", bo Real tylko zremisował z Rayo Vallecano, a Atletico niespodziewanie uległo Las Palmas.
Sytuacja w grupie LM też jest względnie bezpieczna. Barcelona musiałaby przegrać pod koniec listopada u siebie z Porto, zaliczyć wpadkę z Antwerpią, a Szachtar musiałby mieć dwa korzystne wyniki. To mało prawdopodobny scenariusz, ale celem powinno być wyjście z grupy z pierwszego miejsca (bo to szansa na teoretycznie łatwiejszego rywala w 1/8 finału) i wygranie pozostałych spotkań (bo to zastrzyk tak potrzebnej gotówki).
Jeśli w Europie nie wydarzy się kolejna katastrofa, to Xavi będzie mógł spać spokojnie. Tym bardziej, że przecież dopiero co przedłużył kontrakt.

Przeczytaj również