Kolejny błąd Manchesteru United. Rangnick jest jeszcze gorszy od Solskjaera

Kolejny błąd Manchesteru United. Rangnick jest jeszcze gorszy od Solskjaera
MB Media/Pressfocus
Ralf Rangnick miał suchą stopą przeprowadzić Manchester United przez aktualnie trwający sezon przejściowy. W momencie zatrudnienia Niemca wydawało się, że nie może on być gorszą opcją od poprzednika. Otóż może. Na tę chwilę szkodzi drużynie w większym stopniu niż Ole Gunnar Solskjaer.
Najgorszy trener w historii - Rangnick pracuje na Old Trafford dopiero od kilku miesięcy, jednak zdążył już zapisać się w annałach “Czerwonych Diabłów”. W niechlubny sposób, co warto podkreślić. Poza nim każdy inny szkoleniowiec Manchesteru United wygrywał przynajmniej połowę spotkań. Wskaźnik zwycięstw podopiecznych Rangnicka wynosi zaledwie 47%. I przy obecnej formie ekipy z Teatru Marzeń niewiele wskazuje na to, aby w nadchodzących tygodniach bilans ten miał ulec jakiejkolwiek poprawie. Znacznie bardziej prawdopodobną opcją jest dalsze rycie dnia i śrubowanie skandalicznych “osiągnięć”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Ralf Demolka

Trzeba przyznać, że Rangnick objął drużynę w trudnym momencie. Manchester pod wodzą Solskjaera nie rokował, nie rozwijał się i nie dawał żadnych przesłanek, by sądzić, że cały projekt wreszcie nabierze odpowiednich kształtów. Dotychczasowa kadencja Niemca pokazuje jednak, że z Ole było źle, a teraz jest jeszcze gorzej.
Solskjaerowi można wiele zarzucić, ale pod jego wodzą zespół niemal nigdy nie miał problemów ze znalezieniem drogi do siatki. Na przestrzeni dwóch i pół roku podopieczni Norwega strzelali średnio 1,9 gola na mecz. Z Rangnickiem ten wskaźnik spadł do 1,38 zdobytej bramki. “Diabły” od zmiany trenera inkasują 1,71 punktu na mecz w Premier League. Ole osiągał średnio 1,81 oczka. Według danych portalu “Whoscored” za Solskjaera piłkarze oddawali w tym sezonie średnio 14,40 strzału na 90 minut. U Rangnicka jest to 13,7 uderzeń. Przy czym u Norwega zawodnicy byli nieco bardziej konkretni, bowiem 12% ich strzałów kończyło się bramkami, teraz tylko co dziesiąta próba ląduje w siatce. Oczywiście, liczby te nie mogą służyć za argument, że OGS nie zasługiwał na zwolnienie. Problem tkwi w tym, że włodarze dokonali czegoś, co na pierwszy rzut oka wydawało się niemożliwe. Znaleźli szkoleniowca o jeszcze gorszym warsztacie od byłego napastnika.
- Piłkarze nie wyglądają na boisku na szczęśliwych. Starsi gracze nie pomagają młodszym. Kiedy ja popełniałem błędy, weterani podawali mi pomocną dłoń. Teraz tak się nie dzieje. Coś z tym zespołem jest ewidentnie nie tak. Myślę, że Rangnick jest teraz bardzo zaniepokojony, będzie nienawidził tego wieczoru - stwierdził na antenie “Sky Sports” Gary Neville, kiedy jego były zespół przegrał u siebie z Wolverhampton.
Tamten mecz rozegrał się w styczniu. Od tego czasu Manchester wygrał sześć z szesnastu spotkań we wszystkich rozgrywkach. Podopieczni Rangnicka zlecieli z czwartej lokaty na siódmą. I chociaż strata punktowa do czołowej czwórki nie jest gigantyczna, szanse United na udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów można nazwać iluzorycznymi. Piłkarze nie dają żadnych argumentów, by uwierzyć, że nagle zaczną osiągać lepsze wyniki.

Niespełnione obietnice

Rangnicka zapowiadano jako idealnego menedżera, który wniesie powiew świeżości do gnuśnej szatni na Old Trafford. Przez lata Niemca przedstawiono jako geniusza, wizjonera, rewolucjonistę i filar niemieckiej szkoły trenerskiej. W piłce nożnej kłamstwo powtarzane tysiąc razy jednak nadal nijak się ma do prawdy. Na razie 63-latek nie spełnił żadnej ze swoich obietnic.
- Musisz wiedzieć, w jakim stylu chcesz grać. Trochę pressingu? Proszę, co to znaczy trochę pressingu? To jak z byciem w ciąży, nie da się być trochę w ciąży. Albo jesteś, albo nie. Chcesz grać pressingiem albo nie chcesz. Mój styl futbolu to zdecydowanie nie jest powolny walc - stwierdził Rangnick na początku przygody w United.
W ostatnich tygodniach kibice z Manchesteru mogliby jedynie pomarzyć o tym, aby ich ulubieńcy grali w rytmie walca wiedeńskiego utożsamianego z luksusem i wytwornością. Styl piłkarskiego tańca w ekipie Rangnicka bardziej przypomina danse macabre. Zarówno w dosłownym sensie makabrycznej gry, jak i alegorycznej interpretacji równości. Na Old Trafford wszyscy stali się równie słabi. I razem kroczą w kierunku uśmiercenia nadziei na jakikolwiek sukces.
Wraz z przybyciem Rangnicka w Manchesterze miał zakończyć się okres panowania świętych krów, które przekładają własne interesy ponad dobro drużyny. Tymczasem w Teatrze Marzeń nadal mało kto zamierza wysilać się w imię kolektywu. A sam Niemiec przez ponad pięć miesięcy nie zaoferował żadnej innowacji taktycznej, która faktycznie odbiłaby się na osiąganych wynikach. Chyba, że weźmiemy pod uwagę rewolucyjny pomysł z ustawieniem Paula Pogby i Bruno Fernandesa w linii ataku przeciwko Leicester. Oczywiście United nie wygrali tamtego spotkania, a Francuz z Portugalczykiem kompletnie nie sprawdzili się w ustawieniu zasługującym na miano pomieszania z poplątaniem. A to tylko jeden z wielu szokujących manewrów Rangnicka, które najmocniej zaskakują chyba samych zawodników Manchesteru.
Spójrzmy też na ubiegłotygodniowy mecz z Evertonem. Jego przebieg był bolesnym zderzeniem przejaskrawionego obrazu Rangnicka-fachury z rzeczywistym stanem rzeczy. United przegrali 0:1 z zespołem, który tydzień wcześniej poległ różnicą trzech bramek w rywalizacji przeciwko Burnley. Na Goodison Park “Czerwone Diabły” przebiegły o 10 kilometrów mniej od rywali. Samozwańczy ojciec Gegenpressingu sam postanowił się osierocić.
- Jeśli przez 95 minut nie strzelasz gola drużynie, która straciła trzy bramki z Burnley… trudno to wyjaśnić. Chcemy zająć miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów, ale aktualnie na to nie zasługujemy - bez ogródek przyznał Rangnick na antenie “BT Sport” po porażce z Evertonem.
Niemcowi z całą pewnością nie można odmówić umiejętności realnej oceny sytuacji. Ale United nie potrzebują teraz brutalnej szczerości, a sposobu, by jeszcze wrócić do formy w tym sezonie. Rangnick za dwa miesiące ustąpi ze stanowiska i zostanie konsultantem na Old Trafford. Pytanie brzmi, ile do tego czasu jego podopieczni zdobędą punktów i dlaczego tak mało.

Wpadka zarządu

Rangnick całkowicie nie sprawdził się jako trener w (jeszcze teoretycznie) wielkim klubie. Nie można jednak uznać go za jedynego winowajcę zaistniałej sytuacji. Podobnie jak w przypadku kosztownych transferów, które nijak nie zwracają się na boisku, odpowiedzialność za kolejne kompromitacje United ponoszą włodarze klubu. Naprawdę trudno czasem uwierzyć, że zespół z tak bogatą historią, przepastnym budżetem i renomowaną marką, może być zarządzany w tak niekompetentny sposób.
- Jakim cudem Rangnick został zatrudniony jako trener, nawet na sześć miesięcy. Czego oczekujemy? Zatrudniono tymczasowego szkoleniowca, który nigdy nie prowadził zespołu z elity. Atletico nie jest lepszym zespołem od Manchesteru, ale mają lepszego menedżera. Gdyby Simeone prowadził United, to my byśmy wygrali ten mecz - punktował Paul Scholes po odpadnięciu “Czerwonych Diabłów” z Ligi Mistrzów.
Jednak to nie porażka z Atletico Madryt, ale ligowe występy stanowią największe uwypuklenie degrengolady United. Dawny hegemon obecnie nie wzbudza w Anglii żadnego strachu. Każdy podchodzi dziś do rywalizacji z Manchesterem, jak do dobrej okazji, aby zapunktować, wygrać, wspiąć się w ligowej tabeli. Za kadencji Rangnicka Manchester siedmiokrotnie mierzył się z zespołami z miejsc 16-20 w Premier League. Wygrał dwa z nich. To tak szokujący bilans, że nikt by w niego nie uwierzył, gdyby nie był prawdą.
Możemy zakładać, że sam Niemiec z wytęsknieniem odlicza już dni do zwolnienia stanowiska trenera. Według medialnych doniesień jego następcą zostanie Erik ten Hag. Kto wie, być może utytułowany trener Ajaksu Amsterdam odnajdzie się na Wyspach, a sam Rangnick pokaże swoją jakość jako klubowy konsultant. Ostatnie lata na Old Trafford pokazały jednak, że jeśli coś na papierze wygląda dobrze, to prawdopodobnie skończy się katastrofą, kompromitacją, klęską lub wszystkim po trochu.
W tej kolejce Manchester United podejmie na własnym stadionie Norwich. Kiedyś nikt nie zastanawiałby się, czy, ale jak wysoko “Czerwone Diabły” wygrają. Teraz jakakolwiek strata punktów przez zespół z Old Trafford nie może być odbierana jako wielka sensacja. Ot, kolejny dzień w pracy niekompetentnych włodarzy, którzy zatrudnili nierzetelnego trenera prowadzącego przereklamowanych zawodników.

Przeczytaj również