Kolejna odsłona "afery premiowej". Media wprost o kontakcie sztabu z rządem. "Motorem działań był Michniewicz"
"Przegląd Sportowy" opublikował kolejne informacje dotyczące "afery premiowej", która wstrząsnęła reprezentacją Polski i opinią publiczną. Antoni Bugajski podkreśla, że kluczową rolę odegrał Czesław Michniewicz, jego asystent oraz Mariusz Chłopik, bliski współpracownik Mateusza Morawieckiego.
Nie milkną echa "afery premiowej". Czesław Michniewicz udziela wymijających lub zaprzeczających sobie informacji, które stoją w kontrze do relacji zawodników oraz dziennikarzy.
"Przegląd Sportowy" podkreśla bowiem, że temat otrzymania pieniędzy od rządu, pochodzących oczywiście z kieszeni podatników, był regularnie poruszany przez selekcjonera oraz Kamila Potrykusa, czyli asystenta trenera. Sztab traktował temat bardzo poważnie.
- Motorem działań ciągle był jednak Michniewicz, który w przeciwieństwie do wielu piłkarzy wcale nie traktował premii jako small talk podczas obiadu. Bo wyobrażam sobie, że taki Wojciech Szczęsny mógł o niej rozmawiać równie frywolnie, jak o obietnicy załatwienia powołania do kadry na kolejny mundial dla syna premiera, bo choćby i taki żartobliwy temat przy stole się pojawił. Michniewicz też obficie żartował, ale w Katarze sprawę rządowej premii zaczął traktować coraz poważniej, a gdy udało się wyjść z grupy, postanowił już działać bardzo konkretnie - poinformował Antoni Bugajski.
Przypomnijmy, że Roman Kołtoń - powołując się na Jakuba Kwiatkowskiego - podał, że asystent Czesława Michniewicza zbierał numery kont od zawodników w samym środku nocy. Doniesieniom tym zaprzeczył selekcjoner, lecz zostały one potwierdzone przez Bugajskiego, który odsłonił kolejną kartę dotyczącą "afery premiowej".
- Warto podać nową informację: po meczu z Argentyną Kamil Potrykus zapytał przebywającego w Polsce Mariusza Chłopika, na jaki "rządowy" adres mógłby przekazać listę osób przewidzianych do wypłaty premii. Jego prośba została spełniona – dostał kontakt mailowy zdaje się do wiceszefowej KPRM - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
- Trudno o lepszy dowód na to, jak naprawdę Michniewicz i jego najbliższy współpracownik traktowali sprawę premii i czy rzeczywiście miała ona dla nich wymiar jedynie wirtualny, a w czasie zgrupowania stanowiła jedynie temat błyskotliwych żartów i sympatycznej pogawędki z piłkarzami. Takiej w sam raz dla rozładowania atmosfery przed meczem o ćwierćfinał mundialu - podsumował Bugajski.
Przyszłość Czesława Michniewicza nie została jeszcze oficjalnie wyjaśniona przez PZPN. Kadencja selekcjonera jest jednak oceniana coraz gorzej.