Karaś przebadał się wariografem. Tak broni się przed oskarżeniami. "Żaden sportowiec by tego nie zrobił"
Robert Karaś w poniedziałkowym "Hejt Parku" przyznał się, w jaki sposób niedozwolone substancje znalazły się w jego organizmie. Sportowiec próbuje się jednak wybronić, na dowód pokazując badanie wariografem.
Rekordzista świata w 10-krotnym Ironmanie otwarcie przyznał, że brał niedozwolone środki podczas przygotowań do gali Fame MMA. Utrzymuje jednak, że nie wiedział, iż będą miały one jakikolwiek wpływ na starty w triathlonie. Więcej na ten temat piszemy TUTAJ.
Na dowód swoich słów Karaś poddał się badaniu wariografem, czyli tzw. "wykrywaczem kłamstw". Ma ono dowieść, że przedstawiona przez sportowca wersja wydarzeń jest prawdziwa. Wyniki Polak opublikował na Instagramie.
- Zastanawiałem się co zrobić, żeby ludzie mi uwierzyli. Dwa dni temu poszedłem na badanie wariografem. Według mnie żaden sportowiec, który bierze cokolwiek k***a niedozwolonego, nie poszedłby na takie badanie. Tego się nie da oszukać. Przez półtorej godziny byłem u najlepszego specjalisty w Polsce - powiedział Karaś w "Hejt Parku" na "Kanale Sportowym".
- Wszystko, co tam jest w ankiecie, jest prawdą. Poszły tam totalnie sprecyzowane pytania, żeby nie można było tego oszukać. Były tam pytania dokładnie o te środki. Wiem, że żaden sportowiec nie zrobiłby czegoś takiego - podkreślił.
- Chodzi mi o to, żeby oczyścić się z tego, że jakikolwiek wyścig wygrałem na sterydach. Nigdy przez kilka miesięcy wstecz, podczas przygotowań, nie brałem niczego przed startem. Nigdy. To był jedyny raz, gdy się na to zgodziłem. Wiedziałem, że to jest kilka godzin. Nie wiedziałem, iż robię coś złego - dodał.
- Po analizie wykresów i pytań, które przeprowadziłem z panem Robertem Karasiem, wynika, że mówił prawdę. Testy dotyczyły pytań związanych z tą ankietą - stwierdził Lucjan Wiśniewski, zajmujący się badaniami od 1969 roku.