Jeremy Doku - następca Hazarda, którego Klopp nazwał "belgijskim Sadio Mane". Wielki talent wkracza na salony
Dopiero co skończył 18 lat, a już jest ważnym piłkarzem Anderlechtu. Właśnie zadebiutował w reprezentacji Belgii. W drugim spotkaniu w narodowych barwach zdołał wpisać się na listę strzelców. Zrobił furorę, a media przymierzają go do największych klubów na świecie, na czele z Manchesterem City i Juventusem. Poznajcie Jeremy’ego Doku.
Mecze Ligi Narodów dla wielu selekcjonerów były wręcz idealną okazją do przetestowania nowych wariantów taktycznych oraz sprawdzenia zawodników, którzy świetnie poczynają sobie na gruncie futbolu klubowego. Szansę otrzymało również sporo debiutantów i przy nazwiskach kilku młodych gniewnych należy postawić ogromne plusy. Wśród nich znajduje się właśnie belgijska perełka, Jeremy Doku.
Skrzydłowy ghanijskiego pochodzenia przyszedł na świat 27 maja 2002 roku w Antwerpii, gdzie stawiał pierwsze kroki w piłce nożnej. Gdy chłopiec ukończył dziesięć lat, jego niesamowity talent dostrzegli skauci Anderlechtu. Trenerzy zadbali, żeby rozwój Jeremy’ego toczył się stopniowo, zastrzegając sobie prawa do karty zawodniczej piłkarza.
Spokojne i odpowiedzialne wprowadzanie Doku w meandry piłkarskiej rzeczywistości wreszcie zaczęło przynosić oczekiwane rezultaty, kiedy w 2017 roku dostał powołanie do młodzieżowej reprezentacji Belgii. Następnie zaliczył premierowe występy w seniorskim zespole Anderlechtu i szybko stał się ważnym elementem klubowej układanki. Natomiast zwieńczeniem drogi nastolatka do dorosłego futbolu był niezwykle udany debiut w pierwszym składzie kadry “Czerwonych Diabłów” przeciwko Islandii w miniony wtorek. Wcześniej, z Danią, dostał kilkanaście minut z ławki. A Islandczykom na dzień dobry wpakował bramkę.
Wiadomość od Lukaku
Nie jest żadną tajemnicą, że belgijska piłka nożna od lat przeżywa rozkwit. Generacja znakomitych piłkarzy to jedno, opakowanie i reklama ich potencjałów to drugie, ale najistotniejszą materię w rozwoju poszczególnych graczy bez wątpienia stanowi system szkolenia. Doku to dobry przykład na to, jak udoskonalić dany produkt i wypuścić go w świat.
Kiedy atakujący Anderlechtu miał piętnaście lat, został zaproszony przez multum klubów, aby zwiedzić ich siedziby, zapoznać się z murawami najpiękniejszych stadionów i podjąć ostateczną decyzję o przyszłości. O usługi utalentowanego smarkacza zabiegały wtedy takie tuzy jak: Arsenal, Chelsea, Liverpool, Manchester City, Ajax oraz PSV. Najciekawsze oferty przedstawili działacze z Amsterdamu oraz przedstawiciele „The Reds”.
Tacie Jeremy’ego bardziej przypadła do gustu propozycja aktualnego mistrza Anglii. Jurgen Klopp wytoczył ciężkie działa w celu pozyskania belgijskiego klejnotu. Steven Gerrard w biurze pokazywał Doku filmy z analizy strategicznej zespołu, a podczas oglądania kompleksu treningowego z uściskiem dłoni spieszyli mu na spotkanie Simon Mignolet, Sadio Mane oraz Georginio Wijnaldum. Wszystko po to, żeby przekonać go do parafowania kontraktu.
Wtedy za namową ówczesnego menedżera zespołu spod Brukseli, Hermana Van Holsbeecka, specjalny komunikat w materiale wideo do Jeremy’ego wystosował Romelu Lukaku. Pomysłodawcą takiego manewru był Jean Kindermans, koordynator młodzieżówki Anderlechtu, który zawsze rozpływał się nad umiejętnościami Doku.
- Szefowie Anderlechtu byli cholernie sprytni. Poprosili Lukaku, żeby nagrał kilka zdań, które przesądzą o pozostaniu mojego syna w Brukseli. Romelu powiedział, że lepiej jest przedrzeć się przez wszystkie szczeble futbolu w Belgii, a potem z podniesionym czołem i dokonaniami wyjść przez główną bramę na wielki świat - tak wspomina sytuację ojciec zawodnika.
Belgijski Mane
Doku to naprawdę świetny drybler, który czuje się dobrze na obu skrzydłach. Często porównuje się go do Raheema Sterlinga, zaś osoby silnie związane z belgijskim środowiskiem piłkarskim podkreślają niemal na każdym kroku, że mógłby zostać długoterminowym następcą Edena Hazarda w drużynie narodowej. W sam raz po tym, jak Belgowie zaczną przygotowywać się do życia po przeminięciu okresu złotego pokolenia.
We wspomnianym meczu z Islandią Doku zaimponował sympatykom futbolu nie tylko golem w 79. minucie. Jego statystyki z tej potyczki są doprawdy imponujące.
Wprawdzie jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale warto baczniej obserwować karierę świeżo upieczonego reprezentanta Belgii. Jurgen Klopp nie przez przypadek zwrócił uwagę na tego gracza. Wracając do wizyty na Anfield, niemiecki szkoleniowiec tuż po jej zakończeniu zaadresował kilka ciepłych słów w kierunku Doku.
- Jeremy to inteligentny młody człowiek i rewelacyjny piłkarski prospekt. Dzisiaj poznał bliżej naszą rodzinę z Merseyside i mam nadzieję, że wkrótce do niej dołączy. Widzę w nim następcę Sadio Mane, bo już teraz mógłby z nim konkurować na podobnym poziomie. Tak, przyznaję otwarcie, że Doku to belgijski Sadio Mane - oświadczył Jurgen Klopp.
Sen o mieście Beatlesów
Transfermarkt szacuje obecną wartość rynkową Doku na 9 milionów euro, lecz według nieoficjalnych doniesień oferta Liverpoolu sprzed ponad pół roku opiewała na około 20 milionów. Aktualna umowa piłkarza z Anderlechtem obowiązuje jeszcze przez dwa lata, choć niewykluczone, że sprawa przeprowadzki na Anfield wyjaśni się wcześniej.
- Transfer to dość trudny temat, ponieważ bardzo dobrze czuję się w Anderlechcie. Rodzice wyrazili zgodę na moje przenosiny, ale postanowiłem, że wolę zostać w Brukseli. Jeśli Liverpool chciał mnie pozyskać, gdy miałem 15 lat, skontaktuje się ze mną też wtedy, kiedy potwierdzę swoją jakość wśród profesjonalistów - stwierdził skrzydłowy „Fiołków”.
Transakcja z udziałem „Belgijskiego Sadio Mane” to kwestia czasu. Oprócz „The Reds” coraz częściej słyszy się informacje o zainteresowaniu piłkarzem ze strony Manchesteru City, z Pepem Guardiolą na czele. Angielskie media piszą też o konkurencji w postaci włoskiego tandemu Juventus-Milan. Niezależnie od tego, kto zwycięży w wyścigu o podpis Doku na kontrakcie, już dziś wiadomo, że będzie miał z niego pożytek. Takie talenty nie trafiają się często.