Jakub Kosecki: Jestem w Turcji dla pieniędzy. Ale tęsknię za Polską i za nienawiścią [NASZ WYWIAD]
Kuba Kosecki najlepszy okres kariery miał bez wątpienia w Legii Warszawa, z której trafił do reprezentacji Polski. Za to 2,5 roku temu wyjechał do drugiej ligi tureckiej, mówiąc wprost, że jedzie tam grać dla pieniędzy. W wywiadzie z nami ’’Kosa” pierwszy raz zapowiada, że chce wrócić do Polski i od teraz czeka na oferty z Ekstraklasy. W rozmowie poruszyliśmy też tematy opinii, którą mają o nim kibice, wyniszczaniu mentalnym w Turcji, tęsknotą do nienawiści i szyderki, ewentualnej grze dla Wieczystej Kraków czy ludziach, którzy swoje życie zaczynają w piątek po pracy, a kończą w niedzielę wieczorem. Zapraszamy!
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Myślisz o Polsce?
JAKUB KOSECKI: Pewnie, interesuję się tym, co dzieje się w Polsce. Nie tylko jeśli chodzi o piłkę, również o sytuację z wirusem i tym podobne tematy. Tęsknię za krajem. Nie ukrywam, że pojechałem do Turcji dla pieniędzy, ale nie na stałe. Byłem w Niemczech, teraz jestem w Turcji, ale gra w piłkę najbardziej cieszy mnie w Polsce.
Za czymś tęsknisz?
Tęsknię za wszystkim co polskie, za tym, że mógłbym pogadać w swoim języku, że grając w polskim klubie mogę pokazać się Polakom. Bo zdaję sobie sprawę, że jestem osobą dosyć kontrowersyjną i zniknąłem z radarów. A przez to nie mogę udowodnić swojej jakości piłkarskiej chociażby po tych słowach, że w Turcji jestem dla pieniędzy. Tęsknię trochę za szyderką, za hejtem, za nienawiścią. Chociaż jeśli ktoś mnie pozna to przekonuje się, że wrażenie, które sprawiam na zewnątrz, a to jaką jestem osobą naprawdę, to dwie różne sprawy.
Wizerunek Jakuba Koseckiego, który pojawia się w mediach i jest kojarzony poprzez tatuaże i to, że typ dziwnie się ubiera to inny Kuba niż w życiu prywatnym. Najważniejsze co bliscy o mnie myślą. Niech ludzie mówią co chcą. Wpadł mi ostatnio przed oczy cytat, że to naprawdę smutne, że tak duża część społeczeństwa powtarza słowa ’’dzięki Bogu już piątek”. To jakby mówić, że dzięki Bogu już 5 z 7 dni mojego życia się skończyło. A teraz spędzę te 2 dni leżąc na kanapie albo pójdę się naje**ć, aż przyjdzie niedziela wieczór i muszę myśleć o zbliżających się fatalnych pięciu z siedmiu dni mojego następnego tygodnia.
Lubisz jeździć bez trzymanki.
Po prostu zawsze staram się mówić prawdę. Jeśli to co uważam może kogoś urazić albo ktoś się ze mną nie godzi, twierdzi, że pieprzę głupoty, to wiadomo, że moja wypowiedź odbija się szerszym echem i dociera do większej liczby ludzi. Ale wolę powiedzieć prawdę niż miło kłamać. Turcja mnie mentalnie wyniszczyła przez te 2,5 roku, jeśli chodzi o podejście ludzi. Okej, pieniądze się zgadzają, klub jest wypłacalny, ale mentalnie to jest miazga. Nie dziwię się, że ludzie tak szybko uciekają z Turcji. Mogę zdradzić, że właśnie jestem w trakcie rozwiązywania kontraktu z Adaną Demirspor. Wolę się już z kimś pokłócić, powiedzieć coś wprost, nawet jak to ma trafić do szerszego grona odbiorców i wywołać kontrowersje niż kłamać i być człowiekiem cicho idącym po trupach do celu. Taki zawsze będę. Może też dzięki temu mam lepszy kontakt z ludźmi, którzy są ze mną dłużej i wiedzą o mnie więcej. Wydaje mi się, że ty też już chyba mnie poznałeś, wiesz czego możesz ode mnie oczekiwać i jakim jestem człowiekiem.
Jaką poznaną osobę ze świata showbiznesu najciekawiej wspominasz?
Kiedyś było mnie więcej w mediach i na mieście, ale ja nie jestem taki, żeby łaknąć kontaktu z celebrytami. Poznałem różne osoby, ale nie było moim zamiarem, żeby szukać z nimi przyjaźni. Są ludzie, którzy na moim miejscu by to łapali garściami. Po wizycie w programie Kuby Wojewódzkiego, wiadomo - pogadaliśmy sobie chwilę, ale potem już go nigdy nie widziałem. Mam kontakt z Mariuszem i Natalią Siwiec, bo się znamy, byliśmy na paru kolacjach. A tak to nie jest mój świat. Chyba że za celebrytę można nazwać Kubę Rzeźniczaka, który często pojawia się na ’’Pudelku” i wręcz go podziwiam, bo broni się przed zarzutami na temat różnych historii, a trzeba mieć jaja, żeby nie bać się pokazywać swojego aktualnego życia publicznie, jak wcześniej przez różnych ludzi zostałeś obrzucony błotem. Kuba ma silny charakter, cieszę się bardzo, że mu się układa.
Mówiłeś, że śledzisz wydarzenia w Polsce, a ostatnio się dzieje. Ten twój buntowniczy charakter skłoniłby cię, żeby wyjść na ulicę, pojawić się na manifestacjach, protestach?
Nie wyszedłbym na ulicę, bałbym się o swoje zdrowie. Widziałem co tam się dzieje. Zostałbym w domu i jeżeli coś by do mnie przemawiało, to na pewno bym wspierał. Ale usunąłem Instagrama, z Facebooka też już nie korzystam.
Wracając - tęsknisz za nienawiścią. O jaką nienawiść ci chodzi?
Wiesz co, będąc tutaj w Turcji nie jestem tak znaną osobą. Okej, może jestem medialny chociażby dlatego, że wiedzą, że ten Kuba to syn Romana Koseckiego. Ale w Polsce to inna popularność, jeździło się na kolejne stadiony i ludzie na mnie gwizdali czy w niecenzuralny sposób zaczepiali w trakcie meczu. Bo internetowy hejt mi zwisa, spływa to po mnie jak po kaczce. Ale na stadionie to motywuje. Pamiętam jak ze Śląskiem Wrocław pojechaliśmy do Zabrza. Pełen stadion, kibice Górnika stworzyli gorącą atmosferę. Arek Piech wychodził w pierwszym składzie, a ja usiadłem na ławce. Już na rozgrzewce Arek mówił, że będzie tego wieczoru główną postacią na stadionie, że kibice będą w niego walić cały czas. W końcu tyle lat derbowo rywalizował z Górnikiem w barwach Ruchu Chorzów. A po meczu mówi do mnie ’’k*rwa Kuba, myślałem, że w Zabrzu to mnie będą mieli na celowniku i ja będę dla nich numerem jeden, a widzę, że jednak na każdym stadionie skupiają się na tobie”. Tego mi brakuje.
Czas na powrót?
Myślę poważnie o powrocie do Ekstraklasy. Jeżeli jakiś klub będzie zainteresowany, to z miłą chęcią porozmawiam.
Działasz w tym temacie?
W zasadzie pierwszy raz wspomniałem o tym teraz. Nie wiem, czy kluby zdają sobie sprawę, że będę dostępny. Kiedyś mówiłem, że jak powrót do Polski to tylko do dwóch-trzech klubów, a teraz już nie myślę w ten sposób. Bardzo dobrze wspominam grę w Legii, ŁKS-ie, Lechii czy Śląsku Wrocław. Jeżeli jesteś uczciwy co do swojego podejścia do pracy, to ludzie w każdym klubie będą Cię potem dobrze wspominać.
Z racji przywiązania do Legii aż dziwnie brzmi to z twoich ust.
Mogę spokojnie zostać w Turcji, mam tutaj zainteresowanie, ale też minęło już 2,5 roku. Nikomu nie mówię nie, mogę usiąść do rozmów. Na spokojnie z każdym można porozmawiać, a potem przemyśleć decyzję. Nie chcę nigdzie być wpychany. Następny klub ma być takim, do którego ja naprawdę będę chciał trafić. Kieruję się tym, co najlepsze dla mojej rodziny.
A skoro wprost mówisz, że jesteś w Turcji dla kasy, to czy w Polsce też potrafiłbyś grać dla pieniędzy? Na przykład dołączyć do projektu ekipy z Legii w Motorze Lublin albo zejść nisko do takiej Wieczystej Kraków?
Oooj… Trudno odpowiedzieć na takie pytania. Wiem, że w Motorze jest ’’Żewłak” czy Bogusław Leśnodorski, a o Wieczystej też słyszę różne ciekawostki. Ale nie wiem jakie tam są możliwości, ludzie mówią, ile można tam zarabiać pieniędzy. Jeśli byłoby zainteresowanie to oczywiście ofertę bym rozpatrzył, ale szczerze - wolałbym zostać na poziomie Ekstraklasy.
Co nie odpowiada ci w Turcji?
Pierwsza kolejka sezonu, wchodzę na 30 minut z Bursasporem przy stanie 1:1, daję asystę na 2:1, wygrywamy mecz 3:1. W następnym meczu wchodzę na murawę od razu po przerwie, daję dobrą zmianę, przekłada się to na pierwszy skład w trzeciej kolejce. Wygrywamy 3:1, a ja daję asystę, trafiam w poprzeczkę i jestem blisko strzelenia gola głową, co - umówmy się - rzadko mi się zdarza. A mogłem mieć śmiało 2 asysty więcej, ale koledzy nie strzelali. I po tych trzech kolejkach - czwarte spotkanie oglądam z trybun. Wysłali mnie na nie bez słowa. Nikt mi nic o tym nie mówił. No nie, nie traktuje się tak zawodnika. To nie jest motywujące do działania. O takie sytuacje mi chodzi, kiedy narzekam na karierę w Turcji. Rozumiem takie ruchy, kiedy nie idzie. Ale nie przy 2 asystach i tworzeniu tylu sytuacji w tych trzech meczach. Od tamtej pory nie zagrałem łącznie nawet 90 minut w 14 kolejkach. Nie chcę mówić więcej, bo wiadomo - przetłumaczą sobie szybko i jeszcze zaczną robić problemy. Ta sytuacja pewnie mówi sama za siebie.
Jak się przeprowadzać to bardziej do Warszawy czy Wrocławia?
Pod względem miasta?
Tak.
To wiadomo, że Warszawa. Moje miasto. Mam tu dom, wszelkie swoje inwestycje, rodzinę swoją i żony. Jeśli miałbym wracać do gdzieś do Polski już na stałe, to z pewnością Warszawa.
A jak na dwuletni kontrakt to do Wrocławia!
A jak dwuletni kontrakt to pewnie do Wrocławia. (śmiech)
Mówiłeś o inwestycjach w Warszawie. Jakie masz?
Inwestycje mieszkaniowe mnie przekonują. Różne są pomysły, ale nie zawsze one mogą być udane. To nie jest też tak, że w Turcji zarobiłem miliony dolarów. Ale odpowiednio dużo, żebym mógł się wybudować z rodziną bez żadnych pożyczek, kredytów. Lubię samochody, nie ukrywam. Są takie, których wartość rośnie przez ograniczoną produkcję, ale na takie inwestycje trzeba mieć czas, a mnie nie ma w Polsce, więc teraz porzuciłem ten temat.
Tata mógłby ogarnąć temat. On zawsze mówi na swoje auto, że ma ’’rumuńskie Cayenne”.
Że auto ojca? Nie… Nie dla mnie. Co prawda teraz ze względu na rodzinkę przestawiłem się z szybkich sportowych aut na większe, bardziej wygodne, ale…
Ale jak Ty i Cayenne, to nie rumuńskie.
Dokładnie! (śmiech)