Jaka przyszłość czeka Szachtara Donieck? Ukraiński dziennikarz pewny na "99%". "Właściciel nie ma innej opcji"
- Ukraińcy, w tym ja, nie panikują w związku z eskalacją konfliktu z sąsiadem, ale nie powinno być to odbierane jako infantylna postawa. Wszyscy dalej żyjemy, pracujemy i wykonujemy codzienne czynności. A piłkarze? Nie było przypadków, by obcokrajowcy nie chcieli wracać na Ukrainę z obozów przygotowawczych lub żądali rozwiązania kontraktu. Miejscowi zawodnicy też zachowują spokój - mówi nam Bohdan Andriyuk, ukraiński dziennikarz portalu sportowego “Tribuna”.
Po poniedziałkowym oficjalnym ogłoszeniu rosyjskiej inwazji przez Władimira Putina, Ukraina żyje niepewnością jutra, ale mimo wszystko jej obywatele, w tym ludzie futbolu, starają się funkcjonować normalnie, o ile normalnością można nazwać sytuację dalszej agresji ze strony sąsiada, który od ośmiu lat toczy z tobą wywołaną przez siebie wojnę.
Od wtorku możecie przeczytać na naszych łamach artykuł z wypowiedziami dwóch ekspertów od ukraińskiego państwa i piłki nożnej. Znajdziecie go TUTAJ.
Kto jednak najlepiej opisze to, co aktualnie dzieje się za naszą wschodnią granicą, jeśli nie człowiek mieszkający tam na co dzień, zajmujący się futbolem i obserwujący aktualny kryzys z bliższej pozycji niż my tutaj, w Polsce? Porozmawialiśmy z Bohdanem Andriyukiem, dziennikarzem ukraińskiego serwisu sportowego “Tribuna”.
Co z futbolem na Ukrainie?
W najbliższy piątek miała startować runda wiosenna ukraińskiej Premier-Lihi. Kluby zakończyły zimowe przygotowania i normalnie szykują się do nadchodzących spotkań. Na sobotę zaplanowano ciekawie zapowiadający się mecz Metalista 1925 z Szachtarem Donieck. Pojawiają się jednak oczywiste pytania - czy rozgrywki nie zostaną zawieszone, wstrzymane lub nawet odwołane? Dziś nikt nie bierze tego pod uwagę. Ale to dziś. Jutro, za dwa, za pięć, za osiem dni sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej. Zwraca na to uwagę nasz rozmówca.
- Dziś nikt nie mówi o zawieszeniu rozgrywek. Kluby wróciły z obozów przygotowawczych i są gotowe, by grać w ten weekend. Oczywiście, uznanie przez Rosję pseudo-republik DRL i ŁRL może prowadzić do eskalacji działań wojennych w Donbasie, z rozprzestrzeniem się ich na całą Ukrainę, ale na ten moment wojna toczy się tylko tam, gdzie w ostatnich ośmiu latach. W związku z tym w tej chwili nie ma zagrożenia wcześniejszego zakończenia rozgrywek ligowych - tłumaczy Bohdan Andriyuk.
- “Dobrze”, że ukraińskie kluby odpadły już z europejskich pucharów, bo przeciwnicy i tak by do nas nie przyjechali. Zresztą, Zachód wspiera Ukrainę wyłącznie słowem, tak naprawdę nie licząc się z naszym państwem - dodaje ze smutkiem dziennikarz.
Trzeba też pamiętać, że na Ukrainie gra wielu zagranicznych piłkarzy, czego najlepszym przykładem jest Szachtar, prowadzony przez włoskiego trenera Roberto De Zerbiego, pełen zawodników z Ameryki Południowej. Głównymi postaciami tej drużyny są m.in.: obrońcy Marlon i Dodo, skrzydłowi Tete i Pedrinho, czy pomocnicy Alan Patrick i Marcos Antonio. Nie dalej jak półtora miesiąca temu zespół wzmocnił też David Neres z Ajaksu Amsterdam.
Wymienieni piłkarze mają łączną wartość ponad 100 milionów euro. Wydawałoby się, że w sytuacji zagrożenia (choć Szachtar jest doniecki wyłącznie z nazwy, a od lat ma bazę w Kijowie) nastąpi masowa ewakuacja obcokrajowców. Aktualnie jednak nie zanosi się, by ktokolwiek chciał natychmiastowo opuścić Ukrainę.
- Kilku zagranicznych zawodników opuściło zgodnie z rekomendacją władz ukraińskie kluby koszykarskie, ale zagraniczni piłkarze nożni pozostali w kraju. Rozmawiałem z przedstawicielami kilku zespołów ligowych, wszyscy zapewnili mnie, że nie było przypadków, by obcokrajowcy nie chcieli wracać na Ukrainę z obozów przygotowawczych, z których większość miała miejsce w Turcji. Nikt też nie zażądał rozwiązania kontraktu w celu ewakuacji i uniknięcia wojny - wyjaśnia Andriyuk.
- Co więcej, honorowy prezydent Dnipro-1 i słynny ukraiński dowódca wojskowy, Jurij Bereza, ogłosił nawet, że zagraniczni zawodnicy klubu są gotowi bronić Ukrainy, jeśli będzie taka potrzeba. Ogólnie jeden-dwóch piłkarzy-obcokrajowców zadeklarowało, że wolałoby opuścić kraj, gdyby doszło do wojny na pełną skalę lub po prostu po zakończeniu sezonu - zdradza dziennikarz.
Swoim torem starają się iść także piłkarze narodowości ukraińskiej, którzy oficjalnie skupiają się na futbolu. Podobnie postępują przedstawiciele klubu i działacze piłkarscy.
- Ukraińscy piłkarze też zachowują spokój. Nikt nie panikuje. Gracze starają się unikać tematów wojny w rozmowach i skupiają na wykonywaniu zawodu. To się tyczy także przedstawicieli klubów. Wczoraj zaś ukraińska federacja zaprezentowała nowy, trzeci w lidze wóz VAR, dzięki któremu wideoweryfikacja będzie dostępna na pięciu meczach, a nie, jak było to dotychczas, na czterech - mówi Andriyuk. I uzupełnia: - Oczywiście, jeśli wojna rozwinęłaby się na cały kraj, to nie ma wątpliwości, że nie będzie żadnego futbolu. Wszystko szybko się zmienia, trudno cokolwiek przewidywać. Nie uważam, że rozgrywki nie zostaną dokończone, ale ich poziom i tak już ucierpiał - nie jest taki sam jak dziesięć lat temu.
Szachtar zagrożony?
Wspomniany Szachtar Donieck, najbardziej utytułowany klub ostatnich kilkunastu lat, na dziś nie ma nic wspólnego z Donieckiem, poza nazwą. Jego stadion został zniszczony przed laty, a odkąd Rosja wywołała wojnę osiem lat temu, “Górnicy” przenieśli się w głąb kraju. Dziś z powodzeniem funkcjonują w bazie w Kijowie, gdzie żyją, trenują i grają. Nie wygląda na to, by cokolwiek się teraz zmieniło. Szanse, by Rinat Achmetow, ukraiński miliarder i właściciel klubu, zdecydował się na wycofanie z futbolu, są niemal zerowe.
- 16 lutego, czyli w dniu, w którym wielka ofensywa Rosji była coraz bardziej prawdopodobna, Rinat Achmetow odwiedził swój zakład metalurgiczny w Mariupolu, by uspokoić miejscowych. Ale już dwa dni później, 18 lutego, poleciał do Genewy. Nie chcemy jednak niczego spekulować ani potwierdzać. Chcę jednak zauważyć, że Achmetow, najbogatszy człowiek na Ukrainie, jest także jednym z najbardziej znienawidzonych w całym kraju - zaznacza Bohdan Andriyuk.
Powszechny brak sympatii do ukraińskiego oligarchy nie wpływa jednak na jego plany. Sprzedaż klubu nie tyle mu się nie widzi, co absolutnie nie opłaca.
- Niezależnie od tego, jak negatywną postacią jest miliarder, na 99% nie opuści on Szachtara. Nie tylko dlatego, że kocha klub i piłkę nożną. Achmetow po prostu nie ma innej opcji. Na Ukrainie nikt od niego nie kupi Szachtara, a zagraniczni inwestorzy dziś nie wejdą w ukraińską piłkę. Zresztą, od początku wojny było sporo doniesień, że Achmetow może ograniczyć finansowanie klubu, że Szachtar upadnie, a Dynamo Kijów znów będzie regularnie zdobywać kolejne tytuły mistrzowskie. I co? W tym sezonie “Górnicy” wydali już 58 mln euro na transfery - przypomina dziennikarz “Tribuny”.
O ile Szachtar stacjonuje w Kijowie, a klub z Ługańska, czyli Zoria, w Zaporożu, o tyle blisko rosyjskiej granicy znajdziemy m.in. zespoły z Mariupola (obwód doniecki) czy Charkowa. Niebezpieczeństwo nie jest daleko. Być może więc te drużyny także będą zmuszone do pójścia śladami doniecko-ługańskimi. Być może, bo jak na razie pozostaje to wyłącznie w sferze domysłów.
- Nie było doniesień, by kluby z Charkowa, Mariupola czy inne planowały się przenieść do innego miasta z uwagi na obecne wydarzenia. Warto przypomnieć, że w 2014 r. w Charkowie również ogłoszono proklamowanie lokalnej “republiki”, ale w kilka godzin próba przejęcia została zablokowana przez lokalnych aktywistów oraz siły specjalne z Winnicy (miasto na wschodnim Podolu, bliżej granicy z Polską niż Charkowa - przyp. red.). Mariupol zaś był pod kontrolą terrorystów z samozwańczej DLR przez około miesiąc, ale ukraińskie wojska odzyskały miasto - tłumaczy Andriyuk.
- Reasumując, na dziś jesteśmy spokojni o te miasta i o tamtejsze kluby piłkarskie - dodaje.
“Może świat to zrozumie”
Rozmawiając z ukraińskim dziennikarzem trudno byłoby całkowicie pominąć wątek rosyjskiej agresji i tego, co czeka naszego wschodniego sąsiada w najbliższej przyszłości. Pamiętajmy, że futbol jest jedynie dodatkiem do życia codziennego. Pasją, pracą, ale zaledwie trybikiem w życiowej maszynie. Czym może być “tylko” piłka nożna, jeśli nad Ukrainą wisi widmo realnego zagrożenia ze strony Rosji na terenie całego kraju, a nie wyłącznie jego wschodniej części? Obywatele i mieszkańcy muszą jednak żyć “po swojemu”, na ile tylko mogą. I to starają się robić, co z zewnątrz może wyglądać nieco szokująco. Bo jak to tak - wróg u bram, właściwie to już je sforsował, a tutaj społeczeństwo odwraca głowę? Nic bardziej mylnego.
- Ukraińcy, w tym ja, nie panikują w związku z eskalacją konfliktu z sąsiadem, ale nie powinno być to odbierane jako infantylna postawa. Wszyscy dalej żyjemy, pracujemy i wykonujemy codzienne czynności. Wierzymy i mamy nadzieję, że “momentum” wojny nie wzrośnie, a kiedy ona się zakończy, to obecnie okupowane tereny Doniecka, Ługańska oraz anektowany Krym wrócą pod kontrolę państwa - podkreśla Andriyuk.
- Z drugiej jednak strony, mamy świadomość, jakim szaleńcem jest Władimir Putin. Więc jesteśmy przygotowani na wszystko. Wierzymy w siłę ukraińskiej armii, w silny charakter Ukraińców, w naszą jedność. Będziemy w stanie odpierać atak wroga, nie będzie masowej ucieczki z kraju na wypadek ataku na pełną skalę - deklaruje nasz rozmówca.
Bohdan Andriyuk wymownie odnosi się do kwestii międzynarodowego wsparcia Ukrainy w tej trudnej sytuacji. Jego słowa dobitnie potwierdzają, że puste słowa czy gesty niskiej wagi, stanowiące element politycznej rzeczywistości, nie robią na mieszkańcach wrażenia. Co innego otucha ze strony zwykłych ludzi.
- Panika jest częściej spotykana wśród Ukraińców, którzy wyemigrowali i mieszkańców innych europejskich państw. Dziękujemy każdemu za wsparcie. Ale chciałbym także widzieć wsparcie od poszczególnych rządów i międzynarodowych organizacji, a nie tylko zwykłych obywateli. Ale być może teraz świat zrozumie, że na Ukrainie nie ma żadnej wojny domowej i zacznie wreszcie realnie działać - kończy dziennikarz.