"Pozdrawiam hejterów". Lisek zszokował po klęsce na igrzyskach
Piotr Lisek nie awansował do finału konkursu skoku o tyczce. 31-latek w szczególny sposób podsumował swój nieudany występ na igrzyskach olimpijskich, udzielając wywiadu na antenie Eurosportu.
Lisek jest niezwykle utytułowanym tyczkarzem. W 2017 roku został halowym mistrzem Europy. Zdobył też łącznie aż pięć medali mistrzostw świata. W ostatnim czasie forma lekkoatlety nieco spadła. Polscy kibice mogli jednak mieć nadzieję, że uda mu się uzyskać awans do finału olimpijskiego.
Lisek niestety nie zdołał przebrnąć przez sobotnie eliminacje. Najpierw bez większych problemów pokonał wysokości 5,40 m i 5,60 m. Kłopoty pojawiły się, kiedy poprzeczkę zawieszono na 5,70 m.
Polak nie pokonał tej wysokości, przez co stracił szansę na występ w finale. Po zawodach pozdrowił hejterów oraz przeprosił osoby, które mu kibicowały.
- Byłem przekonany, że wejdę do finału, tak się nie stało. Wiem, że są sportowcy, od których wymaga się więcej i ja jestem w tym gronie. Pozdrawiam wszystkich hejterów, trzeba dawać radę dalej, chyba - powiedział Lisek na antenie Eurosportu.
- Zawsze myślałem, że jestem jak skała. Chyba nie poradziłem sobie z problemami pozasportowymi. Jest mi bardzo przykro, przepraszam kibiców, którzy trzymali za mnie kciuki. Dziękuję, że jesteście razem ze mną. Nie jest to koniec mojej przygody ze sportem. Muszę parę rzeczy poukładać - dodał.
W finale konkursu tyczkarzy nie obejrzymy ani jednego Polaka. Robert Sobera również odpadł w kwalifikacjach.