F1. Robert Kubica ocenił zachowanie George'a Russella. "Widocznie jestem ze starej szkoły"
Robert Kubica w rozmowie z dziennikarzami podsumował swój występ w Grand Prix Brazylii.
Kubica po niezłym starcie utrzymywał się przed partnerem z zespołu. Russell dopiero na 27. okrążeniu uporał się z 34-latkiem. Doszło do tego w kontrowersyjnych okolicznościach, bo kierowcy Williamsa mieli niebieskie flagi nakazujące przepuszczenie jadącego szybszym tempem Vettela. Tymczasem Brytyjczyk zamiast dać miejsce kierowcy Ferrari przeskoczył Polaka.
- Z reguły jak się jedzie na dwóch ostatnich miejscach i ma niebieskie flagi, to ja przynajmniej bym puścił gości, którzy się o coś ścigają, a nie walczył z kolegą zespołowym. Tym bardziej, że by mnie wyprzedził okrążenie później - powiedział Kubica, cytowany przez Cezarego Gutowskiego.
- Ale to moja interpretacja i zostawię to dla siebie. Widocznie jestem ze starej szkoły. Kiedyś się ścigałem z przodu i wiem, co to znaczy widzieć dublowane auta, które zamiast cię puścić, ścigają się ze sobą. Tym bardziej, że chłopaki walczą o cenne dziesiąte części sekundy - dodał.
Kubica odniósł się też do incydentu z udziałem Maksa Verstappena. Na polskiego kierowcę nałożono karę 5 dodatkowych sekund i 2 punktów karnych.
- Taki jest regulamin. Kara była prawidłowa. Skoro zostałem wypuszczony pod koła innego bolidu. Wielka szkoda, bo wiem, jak to jest, gdy walczysz na czele i takie rzeczy nie powinny się dziać szczególnie, że walczymy tylko z sobą. Wiem, że wciąż jest to wyścig, ale mogę tylko przeprosić. Nie mogłem nic zrobić. Nie miałem pojęcia, że on nadjeżdża - podkreślił.
Polak na metę wjechał na ostatnim, szesnastym miejscu.
- Pierwsze okrążenia nie były złe. To był taki w połowie cud, że byłem w stanie walczyć z szybszymi samochodami, ale gdy już wszyscy złapali swoje tempo nie mogłem się za nimi utrzymać, co nie jest niespodzianką. Generalnie ten pierwszy etap nie był zły, choć dziś znacznie bardziej wiało i samochód był trudy w prowadzeniu - podsumował.