Grzegorz Krychowiak w życiowej formie? "Jestem na wyższym poziomie niż podczas EURO 2016" [NASZ WYWIAD]
- Podoba mi się jego szczerość i pasja. Wszystko robi z dużym zaangażowaniem. Jest w stu procentach w tym projekcie. Opowiada o swoich pomysłach z przekonaniem. Jest merytoryczny i nie rzuca słów na wiatr. To co mówi, potem robi. Selekcjoner ma ciekawy plan - chwali Paulo Sousę Grzegorz Krychowiak, który w długiej rozmowie opowiedział nam nie tylko o kadrze i nadchodzącym EURO, ale także m.in. o własnej, świetnej formie, grze po trzydziestce, ewentualnym odejściu z Lokomotiwu i interakcji z kibicami w social mediach. Razem z marką Okocim zapraszamy na wywiad w dobrym składzie!
TOMASZ WŁODARCZYK: Rozegrałeś najlepszy sezon w karierze?
GRZEGORZ KRYCHOWIAK: Na pewno jeden z najlepszych. Patrząc na same liczby pobiłem swoje indywidualne rekordy. Postawiłem sobie za cel, że chcę przekroczyć barierę dziesięciu bramek i to się udało. Oczywiście, w moim wypadku nie one są najważniejsze. Mam inne zadania. Natomiast nie ukrywam, że gole mnie cieszą. Budują pewność siebie. Pokazują, że nie jestem piłkarzem jednowymiarowym. Krychowiakiem od brudnej roboty.
Rosyjscy dziennikarze mówią na Ciebie per Arturo Vidal ich ligi.
Słyszałem, to miłe. Gdy porównują cię do piłkarza tej klasy, mam dowód, że dobrze wykonuję swoją pracę.
Skąd u Ciebie taka skuteczność?
Ustawienie na boisku. Gram na pozycji numer osiem. W niektórych spotkaniach trener Marko Nikolić przesuwał mnie nawet na dziesiątkę. Myślę, że jestem na tyle uniwersalnym piłkarzem, że mogę grać na każdej pozycji w środku pola. Nie robi to dla mnie większej różnicy. W zależności od zadań, staram się je jak najlepiej wypełniać. Obecne statystyki nie są przypadkiem. Rok temu miałem podobne (dziesięć goli i pięć asyst), więc pewien schemat został zachowany.
W Lokomotiwie często widzimy, jak pędzisz pod bramkę rywali. Średnia trzech kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika na mecz mówi sama za siebie.
Wynika to jeszcze z jednego faktu. Dobrze czuję się w kontratakach. Jestem w stanie szybko podłączyć się do akcji ofensywnej dzięki bardzo dobremu przygotowaniu fizycznemu. Mogę zdradzić, że dawno nie czułem się tak dobrze pod względem motoryki jak teraz. Mam tę moc, co daje mi to dużo swobody.
Nigdy nie ukrywałeś, że mocny okres przygotowawczy to u Ciebie podstawa.
Lubię się zmęczyć. Dużo potu na koniec zajęć wywołuje u mnie satysfakcję. Kiedy mamy obóz przygotowawczy, wiem, że to czas, kiedy muszę narzucić sobie jak najmocniejszy reżim treningowy. Taki bat nad głową potem przynosi efekty. W ostatnim czasie kalendarz piłkarski wywrócił się do góry nogami przez pandemię koronawirusa. Latem nie było ani czasu na regenerację, ani na mocną pracę. Właściwie cały czas graliśmy. Dopiero w styczniu mogłem skupić się na przygotowaniu do gry w swoim stylu. Teraz widzimy tego efekty.
Staram się być jak najlepszą wersją siebie. Uwielbiam wakacje i podróże, bo to czyści mi głowę, ale kiedy na urlopie mijają kolejne dni, zaczynam tęsknić za ostrym treningiem. Muszę mieć w swoim życiu obie rzeczy, żeby dobrze funkcjonować. W klubie jestem pierwszy na siłowni. Poświęcam dużo dodatkowego czasu, żeby o siebie zadbać.
To znaczy?
Pojawiam się w ośrodku dwie godziny przed zajęciami. Nie rozumiem piłkarzy, którzy wpadają do szatni na ostatnią chwilę. Ja muszę na spokojnie wykonać swoją pracę. Nie chodzi jedynie o dźwiganie ciężarów. Wręcz przeciwnie. To mogłoby obrócić się przeciwko mnie. Większość dodatkowego czasu poświęcam na odpowiednie zabezpieczenie mięśni. Rozciąganie i wzmacnianie nóg. Tak, aby chociażby dobrze chronić kolano, kiedy przyjdzie mi wchodzić w pojedynki na treningach czy podczas meczów.
Czyli widzimy teraz najlepszą wersję Krychowiaka od lat? Jakbyś porównał siebie z dziś do piłkarza, który rozegrał świetne poprzednie mistrzostwa Europy?
Moim zdaniem jestem na wyższym poziomie świadomości. Mam znacznie większy bagaż doświadczeń. Za mną trudne okresy jak ten w PSG, ale też bardzo dobre czasy w barwach Sevilli, z którą wygrywałem Lige Europy czy teraz Lokomotiwu, dla którego rozegrałem już ponad sto meczów i też wygrywałem trofea. Tamten Krychowiak z EURO 2016 był mocny, ale inny. Nie straciłem wiele pod względem piłkarskim. Uważam, że wręcz zyskałem, bo rozwinąłem się jeszcze pod względem mentalnym poprzez zebrane życiowe doświadczenia. Znam też lepiej swoje ciało. Mam ponad trzydzieści lat, a czuję się znakomicie, bo doskonale wiem, co potrzebuję danego dnia. Kiedy odpuścić, a kiedy podostrzyć.
Męczy Cię ciągłe porównywanie do tamtego okresu? Lat 2015-2016, kiedy zaczęło się robić o Tobie głośno.
Absolutnie nie. Rozumiem jak działa krytyka i na co patrzą ludzie. Opinia na temat piłkarza to wieczna sinusoida. Rozumiem to i szanuję zdanie kibiców, bo to dla nich gramy, ale też nie przywiązują wagi do opinii innych. Wiem, na co mnie stać. Wiem, co sobą reprezentuję. Tamten czas w Hiszpanii był bardzo dobry, ale czy lepszy niż teraz? Nigdy się o tym nie przekonamy jeden do jednego, ale osobiście nie czuję się gorszym zawodnikiem. Wręcz przeciwnie.
Jeszcze jesienią wieszano na Tobie psy. Za to po marcowych spotkaniach kadry to była już zupełnie inna narracja. Nie ma reprezentacji Polski bez Krychowiaka.
No właśnie, to jest esencja piłki. Wieczna sinusoida pod względem medialnej narracji. Raz cię kochają, a raz skreślają. Normalne. Nie patrzę na to, bo bym zwariował. Już nauczyłem się, jak funkcjonuje świat mediów czy portali społecznościowych. Krytyka to nieodłączna część tego zawodu. Należy skupiać się na swoich zadaniach. Gdyby brać do siebie opinie z zewnątrz, nic by z tego nie wyszło. Liczy się tylko ciężka praca. Nikt nic nie dał mi za darmo. Jestem w kadrze od lat. Moja pozycja jest silna nie za piękne oczy czy za zasługi, a za to jak gram i wykonuję swoje obowiązki na co dzień. Nie jest to zawsze efektowna gra, którą da się łatwo pochwalić. Tak to już jest, że jakiś zawodnik może grać słabe spotkanie, ale jak strzeli gola, przykrywa ogólną dyspozycję. Zbiera pochwały. Tak to działa. Natomiast nie jest to realny obraz formy podczas danego meczu. Efektownie nie znaczy efektywnie.
Te słowa można przypisać do występu na Wembley, który został zrecenzowany przez Garetha Southgate'a krótko: „Krychowiak był doskonały”.
To miłe. Doceniam takie słowa i pasują one do tego, o czym mówię. Moje zadania w kadrze różnią się od tych w Lokomotiwie. Jestem ustawiony znacznie niżej. Gram prościej. Często oddaję piłkę do najbliższego partnera. Zabezpieczam wyżej ustawionych zawodników. Nie mogę sobie pozwolić na straty, a pomocnicy ustawieni na ósemce czy dziesiątce już tak. Na Wembley być może łatwiej było dostrzec moją pracę, także przez rozpuszczone włosy (śmiech), ale w reprezentacji nie różni się ona mecz do meczu. Mam przypisane konkretne zadania i staram się je wykonać jak najlepiej. Meczu na Wembley bardzo żałuję. Boli mnie ten wynik. Gdyby nie porażka w ostatnich minutach, patrzyłbym na swój występ z większym zadowoleniem.
Masz mocny głos w drużynie. Może próbowałeś przekonać selekcjonera, aby ustawił cię bliżej napastników?
Nie trzeba być wybitnym taktykiem i mieć dużo siwych włosów na głowie, aby zauważyć jedno. Obecna reprezentacja ma problemy z defensywnymi pomocnikami. Przez kontuzje wybór na pozycji numer sześć jest mocno ograniczony. Wątpię więc, że trener Sousa, który wyżej ma dobrych piłkarzy, ustawi mnie inaczej. Szanuję to i akceptuję. Gra jako klasyczny defensywny pomocnik także sprawia mi dużo satysfakcji. Trzeba też podkreślić jedno: reprezentacja Polski to nie kaprys Grzegorz Krychowiaka. Gram tam, gdzie jestem potrzebny. Liczy się sukces zespołu.
Mam wrażenie, że mówisz bardziej otwarcie niż przed laty. Także z kibicami masz coraz rzadziej spotykaną relację, bo dyskutujesz z nimi w internecie bez sztabu PR-owego.
Tak, to żaden sztab PR-owy, a ja we własnej osobie. Kiedy mam czas, staram się porozmawiać z fanami, wymienić z nimi kilka komentarzy, bo uważam, że to najlepsza droga do wytłumaczenia kilku spraw i też zredukowania hejtu, który często bierze się z niezrozumienia drugiej strony. Oczywiście nie będę wchodził w polemikę z chamskimi docinkami, ale na konstruktywną krytykę już jestem otwarty. Mogę wytłumaczyć, jak wygląda mój dzień pracy. To, co widać w mediach społecznościowych, to tylko fragment mojego życia. Jasne, że kibice są wściekli, gdy przegrywamy. Wtedy wylewa się mnóstwo złych emocji, ale gwarantuję, że piłkarze przeżywają porażkę dwa razy mocniej niż oni, a tego po ostatnim gwizdku już nie widać.
Zawodnicy przez zaangażowanie swojego czasu, pracy, zdrowia i emocji też mają trudne chwile. Sport uczy jednak, że porażka na jakimś etapie jest wpisana w rywalizację. Nie da się cały czas wygrywać. Ktoś w końcu musi okazać się gorszy. Wiem, że po porażce nie jest wskazane wrzucać uśmiechniętego zdjęcia do internetu. Ale nawet jeśli takie się pojawi, to nie oznacza, że piłkarz przeszedł obojętnie obok złego wyniku. Tłumaczę to i inne sprawy. Może niektórzy będą nas lepiej rozumieć.
A rozumiałeś decyzję o zmianie selekcjonera?
Byłem zaskoczony jak każdy, ale moim zadaniem nie jest wnikać w takie decyzje. Jestem piłkarzem i bez względu na decyzję PZPN, kto będzie selekcjonerem, chcę wygrywać. Nie analizowałem tego, czy zmiana jest dobra lub zła, bo de facto teraz nie ma to sensu. Okaże się po EURO. Wszyscy dostaniemy odpowiedź. Teraz musimy ciągnąć wózek w tę samą stronę. Starać się osiągnąć wynik, który nas zadowoli.
Jak oceniasz początki pracy z Paulo Sousą?
Rozmawialiśmy długo przed pierwszym zgrupowaniem. Oczywiście, w czasie pandemii to nie to samo, bo konwersacja odbywała się przez internet, ale selekcjoner starał się wytłumaczyć, czego będzie oczekiwał ode mnie i zespołu. W marcu pracowaliśmy bardzo ciężko. Mieliśmy wypełniony kalendarz po brzegi. Codziennie co najmniej jeden trening plus odprawy taktyczne, które miały nam pokazać, jak trener chce grać.
Drużyna „kupiła” pomysły selekcjonera?
Myślę, że tak. Widziałem wśród kolegów duży zapał do proponowanych rozwiązań. Nie wszystko zagrało tak jak chcieliśmy. Zwłaszcza w defensywie musimy poprawić nasze funkcjonowanie, bo strata aż pięciu goli w dwóch meczach z Węgrami i Anglią to za dużo. Ale są to rzeczy do zrobienia. Koniec końców żaden selekcjoner nie wyjdzie za nas na boisko. On nakreśla plan, a to my musimy go wypełnić. W Budapeszcie czy na Wembley nie zagraliśmy jako kolektyw z odpowiednią agresją, a tego od nas wymagał selekcjoner. Przez większość tych spotkań graliśmy dobrze w fazie defensywnej, ale jednocześnie w kluczowych sytuacjach zdarzyła nam się drzemka w ustawieniu, prowadząca do strat. Tego być nie może. W marcu nie było czasu na detaliczną pracę. Przed EURO już taką możliwość mamy i musimy to wykorzystać. Osobiście uważam, że mamy potencjał, żeby sprawić radość kibicom, ale nie będę teraz mówił, gdzie w turnieju możemy zajść.
Jednak jak mówisz - jesteś optymistą.
Tak. Bo mamy dobry zespół. Najlepszego napastnika na świecie i kilku zawodników europejskiego formatu. Selekcjoner ma ciekawy plan, ale te wszystkie czynniki nie oznaczają jednocześnie sukcesu. Każdy turniej jest specyficzny. Kluczem jest dobre otwarcie, bo ono zawsze nastraja na resztę meczów. Buduje się odpowiednia atmosfera i nastawienie. Dostajesz skrzydeł lub masz je od razu podcięte i wkrada się niepewność. Dodatkowa presja, że zostały dwa mecze, z których musisz wycisnąć maksa. Na poprzednich mistrzostwach Europy wcale nie zagraliśmy koncertu z Irlandią Północną, ale wygraliśmy. I to nas potem poniosło. Uwierzyliśmy. Dwa lata później na mundialu sytuacja była odwrotna. Popełniliśmy głupie błędy z Senegalem, które kosztowały nas bardzo dużo i wszystko siadło. A przecież przed wyjazdem do Rosji mówiło się o nas jak o zawodnikach w swoim peaku, którzy mogą sprawić dużą niespodziankę. Tymczasem niespodzianka była, ale nie taka, jakiej wszyscy w Polsce chcieli.
Dla piłkarza ważne jest, że selekcjoner ma za sobą wielką karierę piłkarską?
Osobiście uważam, że to jest argument in plus. Paulo Sousa był świetnym piłkarzem. Grał w wielkich klubach i zdobywał trofea. Jak to się mówi, zna zapach dużej szatni. więc to na pewno pomaga mu w zrozumieniu potrzeb i odpowiedniej komunikacji, która dla mnie jest kluczowa na linii trener-zawodnik. Potem, już po efekcie początkowym, gdy ogłosiło się nazwisko nowego selekcjonera, nikt nie pamięta, ile wygrał trofeów. Liczy się relacja tu i teraz. Obie strony muszą mieć do siebie szacunek i na tym budować współpracę. Bez szacunku trenera do piłkarzy i odwrotnie nic się nie zbuduje. Z tego wychodzi zaufanie do pomysłu czy pełne zaangażowanie na boisku.
Zostawiając wyniki, Paulo Sousa komunikacyjnie zrobił na zewnątrz bardzo dobre wrażenie. A jak było w środku?
Podoba mi się jego szczerość i pasja. Wszystko robi z dużym zaangażowaniem. Jest w stu procentach w tym projekcie. Opowiada o swoich pomysłach z przekonaniem. Jest merytoryczny i nie rzuca słów na wiatr. To co mówi, potem robi. Dla zawodników ważne jest to, aby mieć jasny przekaz. Selekcjoner pokazał już, że nie boi się nowych rozwiązań - nazwisk czy taktyki. Jest odważny, ale wydaje mi się, że tak trzeba, gdy chce się coś zmienić. Nawet kosztem błędów na krótkim dystansie, można zyskać w przyszłości.
Zmiana taktyki była głównym punktem tych zmian. Przed mundialem, gdy Adam Nawałka zabrał się za podobne rozwiązanie, nie wyszło to najlepiej.
Przywiązujemy trochę do tego zbyt dużą wagę. Dla dobrego piłkarza schemat narysowany przez trenera na odprawie nie jest problemem. Każdy go rozumie, bez względu na to, czy gramy trójką czy czwórką obrońców. Nie odwracałbym uwagi od odpowiedzialności zawodników, bo to oni wychodzą na boisko i grają. Potrafią to robić w kilku systemach. Wielu z nas grało lub gra w klubach w przeróżnych ustawieniach, a potem przyjeżdżało na reprezentację i przestawiało się na pomysły konkretnego selekcjonera. Piłkarz na europejskich poziomie musi być na tyle inteligentny i elastyczny, aby zrozumieć różne założenia. Taktyki bym więc tak nie demonizował.
Jasne, że po meczu jest co analizować przez dziennikarzy, ale większy nacisk kierowałbym na występ poszczególnych piłkarzy. Konkretnie, co zrobili w meczu dla zespołu. Obecne ustawienie w kadrze to też nie jest typowa gra z trójką obrońców. To hybryda. W fazie defensywnej bronimy w czwórce, a nie trójce. Ale jeszcze raz podkreślę, że nie taktyka, a umiejętności i wspólna praca na boisku wygrają nam mecz. Po pierwszym gwizdku wpływ trenera jest bardzo ograniczony. Największą rolą selekcjonera jest dobrać wykonawców. Trafić z nazwiskami. Potem to oni przejmują pałeczkę.
Dla kilku zawodników, pokolenia trzydziestolatków, EURO 2020 to będzie last dance?
Dla sporej grupy to będzie trzeci duży turniej. Nie znam planów kolegów, ale ja czuję się znakomicie i zamierzam jeszcze trochę pograć. Dziś wiek w paszporcie też nie jest już tak ważny jak kiedyś. Gdy prowadzisz się odpowiednio, możesz znacznie wydłużyć swoją karierę. Jest zaawansowana opieka medyczna, dieta, suplementacja i wiedza na temat swojego ciała. Świetnym przykładem tego, jak można przedłużyć sobie karierę, jest Hilton z Montpellier. Ma 43 lata, a gra na najwyższym poziomie. Niesamowite. Dlatego nie skreślałbym jeszcze bardziej doświadczonych kadrowiczów. Ważne, żeby zbudować zespół, w którym jest odpowiedni balans. Wprowadzać nowych i młodych piłkarzy, co w reprezentacji Polski się dzieje, ale też nie musi to się równać z tym, żeby zupełnie pozbywać się starszych. Wręcz przeciwnie. Jedni mogą czerpać od drugich i doskonale się uzupełniać.
Mówisz, że po trzydziestce jesteś jeszcze bardziej świadomy i czujesz się doskonale.
Zgadza się, pewnie podpiszę jeszcze jeden kilkuletni kontrakt, o którym mam rozmawiać po EURO. W Lokomotiwie czuję się doskonale, ale nie zamykam się na inne propozycje. Zdrowie dopisuje. Mam ochotę do gry.
To efekt treningu, ale też odpowiedniego żywienia. Zainwestowałeś już w wiele projektów. Jednym z nich jest zdrowa żywność - BioGol.
Wszystko świetnie się złożyło. Przed wejściem w to przedsięwzięcie dostałem bardzo intratną propozycję reklamowania słodyczy. Chwilę się nad tym zastanawiałem, pieniądze były bardzo dobre, ale jednak stwierdziłem, że czułbym się z tym źle. Nie w zgodzie z samym sobą. Na co dzień nie jem takich rzeczy, a nagle miałbym namawiać innych, głównie dzieci, aby zajadały się łakociami. Odmówiłem. Chwilę później pojawiła się szansa, aby zainwestować w żywność BIO najwyższej jakości. Dla mnie to był strzał w dziesiątkę.
W BioGol staramy się nie tylko dostarczać najlepszy produkt, ale też edukować poprzez media społecznościowe. Namawiać do zdrowszego odżywiania. Eliminowania z diety słodkich napojów gazowanych czy fast foodów. Szukania zdrowych zamienników. Takie proponujemy w BioGol - mieszanki orzechów czy suszone owoce. Sam jem te produkty. Wiem, ile mogą dobrego dać. Dieta jest w codziennym funkcjonowaniu sportowca ważniejsza niż trening. Jesteś tym, co jesz. Godziny ciężkich treningów można łatwo zaprzepaścić przez śmieciowe jedzenie. Ważne, żeby głośno o tym mówić i jak najszerzej edukować najmłodszych.
Pewnie w tym momencie przyklasnąłby ci Robert Lewandowski, który też przykłada do jedzenia wielką wagę. Obserwowałeś, co wyprawia na boiskach Bundesligi?
Oczywiście, wiem co robią moi koledzy z kadry i cieszę się, gdy idzie im tak dobrze. Robert jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Najlepszym napastnikiem. Tu nie odkrywam wielkiej tajemnicy, bo każdy widzi, jak długo utrzymuje się na szczycie. Strzelenie 41 goli w sezonie w każdej lidze byłoby wielkim wyczynem, więc robi to ogromne wrażenie. Rekord Gerda Muellera wydawał się nie do ruszenia. Cieszę się, że osiągnął ten cel. Poprawił już wiele statystyk, ale ta konkretna jest czymś wyjątkowym. Zapisał się na kartach historii Bundesligi i Bayernu. Życzę mu tego osiągnięcia.
Wracając do EURO. Tegoroczne będzie wyjątkowe. Rozgrywane w całej Europie. Podoba Ci się ten format?
Nie mam wielkich zastrzeżeń, bo w turniejowym reżimie nie będzie on miał większego znaczenia dla piłkarzy. Taki rozstrzał bardziej dotyka kibiców, którzy chcieliby poczuć atmosferę turnieju. Jestem przyzwyczajony do dalekich podróży. W lidze rosyjskiej odbywamy takie niemal co weekend. Nawet turniej w jednym kraju, np. we Francji, wiązał się z pojechaniem na lotnisko, kilkugodzinnym lotem na południe, do Nicei czy Marsylii, zagraniem meczu i powrotem. Nie sądzę, żeby to miało jakiś wielki wpływ na naszą formę.
A Sewilla, w której zagramy z Hiszpanami?
Obyśmy trafili na chłodniejszy wieczór, co akurat w czerwcu jest mało prawdopodobne. Fakt, temperatury latem są tam zabójcze. Musiałem się do nich przyzwyczajać, gdy grałem w klubie. Mieszkańcy miasta uciekają nad morze w sezonie letnim, bo trudno tam wytrzymać za dnia. Osobiście nie robiłbym z tego wymówki. Trzeba wyjść na boisko i grać. Dla mnie to będzie sentymentalny powrót. Sevilla to świetny czas w mojej karierze. Dalej mam tam dom, choć dawno nie odwiedzałem starych kątów. Szkoda tylko, że nie zagramy na Sanchez Pizjuan.
Sankt Petersburg też jest ci znany.
Granie tam nie będzie żadną nowością. Cieszę się, że trybuny zapełnią się aż w 75 procentach. Mecze ze Słowacją i Szwecją mogą odbyć się przy dużym wsparciu polskich fanów. Miałem to szczęście, że w Rosji gramy z kibicami, więc nie odczułem zawodowo pandemii jak większość zawodników. Gra w ciszy, bez dopingu, to zupełnie inny mecz.
A propos kibiców - baza w Polsce to strzał w dziesiątkę?
Świetna informacja. Osobiście lubię tę otoczkę, gdy wokół kadry sporo się dzieje. W Soczi tego nie było. Byliśmy zamknięci w ośrodku i zupełnie nie czuliśmy wsparcia z zewnątrz. Teraz jestem przekonany, że będzie inaczej. Atmosfera i zainteresowanie wokół kadry, zwłaszcza nad morzem, będzie duże. Cieszy mnie to, bo będziemy mogli się poczuć, jakby turniej odbywał się w naszym kraju. Każdy wyjazd na mecz czy nawet na codzienne zajęcia będzie odbywał się przy dopingu fanów. Te małe rzeczy, gdy przez szybę autobusu patrzysz, jak wspiera cię biało-czerwona grupa fanów, dają dużego kopa. Motywują. Docenia się je, gdy ich zabraknie. Jak w czasie pandemii.
***
Powyższy wywiad w dobrym składzie powstał we współpracy z marką Okocim. Więcej rozmów z tej serii znajdziecie TUTAJ.