Grał dla Manchesteru United, korzystał z uroków nocnego życia, a potem… został księdzem
Różnie toczą się losy piłkarzy po zakończeniu kariery. Niektórzy zostają w branży i próbują swoich sił jako trenerzy, inni odnajdują się w roli dziennikarzy czy ekspertów, a jeszcze inni… przyjmują święcenia kapłańskie. Choć brzmi to dość szokująco, właśnie na taką życiową drogę zdecydował się Philip Mulryne, były zawodnik Manchesteru United czy Norwich City.
- Grałem dla mojego hrabstwa i zremisowaliśmy z Manchesterem United. Zagrałem dobry mecz, a potem zostałem zaproszony do Anglii na próbę - tak Mulryne wspomina okoliczności dołączenia do “Czerwonych Diabłów”.
Urodzony w Belfaście chłopak rokował na tyle dobrze, że mógł przebierać w ofertach. Chciały go też Liverpool, Millwall i Southampton, jednak on, jako fan ekipy z Old Trafford, nie mógł podjąć innej decyzji. Juniorski kontrakt z Manchesterem podpisał w wieku 14 lat.
Zbyt ciasno
Później przedzierał się przez kolejne szczeble przygody z piłką, aż w końcu wylądował u Sir Alexa Fergusona. W pierwszym zespole rozegrał jednak tylko trzy mecze. Konkurencja była zbyt duża. Wśród pomocników wyróżniali się tacy piłkarze jak Nicky Butt, David Beckham, Ryan Giggs, Roy Keane czy Paul Scholes.
- Dał mi szansę [Ferguson - przyp red.], a potem był na tyle szczery, że powiedział: „Chciałbym dać ci więcej szans, ale drużyna jest tak niezwykła w tej chwili, że nie mogę obiecać, że zagrasz. Będziesz musiał poczekać na swoją kolej” - opowiada Mulryne.
Sukcesy i pokusy
W wieku zaledwie 20 lat postanowił więc przenieść się do Norwich City. To był strzał w dziesiątkę. Dla “Kanarków” rozegrał ponad 140 spotkań. Strzelił 18 goli. Wywalczył upragniony awans do Premier League, w której wystąpił 10 razy. W międzyczasie grał też w reprezentacji Irlandii Północnej.
Mulryne nie uchodził za najgrzeczniejszego z piłkarzy. Lubił drogie samochody, gadżety, wyjścia na miasto i towarzystwo pięknych kobiet. Spotykał się m.in. z modelką Nicole Chapman.
- W Norwich miałem bardzo dużo czasu. Wypełniasz go różnymi rzeczami - wspominał. - Kupowałem trzy lub cztery samochody rocznie, ponieważ się nudziłem i zawsze chciałem więcej - dodawał były piłkarz Manchesteru United.
Afera alkoholowa
W 2005 roku Mulryne został też “bohaterem” afery, która rozgrzała Irlandię Północną. 27-letni wówczas pomocnik na zgrupowanie reprezentacji podróżował wraz z innym piłkarzem, trzy lata starszym Jeffem Whitleyem. Panowie najwyraźniej postanowili umilić sobie podróż z Cardiff do Belfastu, racząc się alkoholem. I chociaż przez opóźniony lot opuścili pierwszy trening, po dotarciu na miejsce “dogrywkę” urządzili sobie jeszcze na mieście.
Powrót do hotelu o trzeciej w nocy, w stanie wyraźnej nietrzeźwości, nie mógł spodobać się selekcjonerowi, Lawrie Sanchezowi, który podjął decyzję o odesłaniu imprezowiczów do domu. Jak się później okazało, Mulryne już nigdy więcej nie zagrał dla reprezentacji. Licznik zatrzymał się w jego przypadku na 27 występach i trzech golach.
W międzyczasie zamienił też Norwich na Cardiff City. Później grał jeszcze dla Leyton Orient oraz King’s Lynn. Co ciekawe, pojawił się także w Polsce.
Chociaż nie miał na karku nawet trzydziestki, czuł się coraz bardziej wypalony.
- Nie podobały mi się pułapki bycia piłkarzem - pieniądze, kluby nocne i uwaga kobiet. Chociaż przez jakiś czas było to w porządku, kiedy dotarłem do późnych lat dwudziestych, zacząłem czuć się naprawdę niezadowolony - wspominał urodzony w Belfaście piłkarz.
Nowa droga
W końcu Mulryne podjął dość niespodziewaną decyzję o powrocie do ojczyzny. Chciał zrobić sobie przerwę, odpocząć, a później znów zawitać do Anglii i poszukać klubu. Do tego nigdy już jednak nie doszło. Znalazł bowiem całkowicie nowy sposób na życie. Szokujący, biorąc pod uwagę jego dotychczasowe przygody i poziom życia, jaki mógł zapewnić mu futbol.
- Pracowałem w schronisku dla bezdomnych na Castle Street, dołączyłem do Legionu Maryi i zacząłem regularnie chodzić na mszę i czytać więcej o tym, dlaczego wierzymy w to, w co wierzymy, a nie tylko to akceptujemy. Jakie jest znaczenie nauk wiary i ewangelii? Odkryłem, że to wzbogaca i po raz pierwszy poczułem satysfakcję, ponieważ piłkarski styl życia był bardzo niespokojny, nic nigdy nie wystarczało i nigdy nie byłem w pełni szczęśliwy, zawsze czerpałem wiele przyjemności, ale był we mnie niepokój - tłumaczył swoje wybory Mulryne.
Do piłki, przynajmniej zawodowo, już nie wrócił. Rozpoczął naukę w katolickim, diecezjalnym seminarium duchownym w Belfaście. Ukończył też studia filozoficzno-teologiczne w Papieskim Kolegium Irlandzkim w Rzymie. W 2012 roku, siedem lat po aferze alkoholowej, został przyjęty do zakonu dominikanów. W 2016 roku przyjął tam święcenia na diakona, a 8 lipca 2017 roku otrzymał święcenia kapłańskie.
- Zawsze byłem wierzący, przez 13 lat kariery regularnie się modliłem, ale na początku ignorowałem głos, który podpowiadał mi, żebym został księdzem. Nigdy nie chciałem nim być, przez lata moim życiem był futbol: kochałem mecze i treningi - mówił później.
Dziś Mulryne pracuje w kościele St Mary’s Priory w Cork. W piłkę zdarza mu się grać, ale już tylko hobbystycznie. Czy to podczas meczów charytatywnych, czy z dzieciakami na przyklasztornym boisku.
Jak odmienić życie o 180 stopni? Dostaliśmy żywy przykład.