Gorący towar skuteczny jak mało kto. Giganci chcą go od ręki, klub żąda 100 mln. A wiosną grał w drugiej lidze
Zaledwie kilka miesięcy po transferze z drugiej ligi angielskiej jest jednym z najskuteczniejszych piłkarzy w Europie. Viktor Gyokeres zachwyca w barwach Sportingu zachwyca i przykuwa uwagę potęg.
To dziś jedno z najgłośniejszych nazwisk na europejskim rynku. Szwedzki napastnik szaleje w koszulce Sportingu, maczając palce w średnio ponad jednej bramce na mecz. Choć trafił tam ledwie kilka miesięcy temu, już obserwują go największe kluby. A przecież jeszcze w zeszłym sezonie grał “tylko” w Championship.
Czekał na przełom
Gyokeres musiał długo czekać, aż przebije się do piłkarskiego mainstreamu. Pierwsze kroki stawiał w trzeciej lidze szwedzkiej, gdzie grał dla Brommapojkarny. Debiutował w wieku 17 lat, w pierwszym sezonie zdobył siedem goli i pomógł drużynie w awansie na wyższy poziom. W kolejnym jeszcze poprawił wykręcony wcześniej wynik - strzelił 13 bramek, plasując się na podium klasyfikacji strzelców. Sensacyjnie doszedł też z klubem do półfinału krajowego pucharu i zaliczył kolejny awans ligowy. Imponującą postawą zapracował na dużą szansę. Wypatrzyło go znane ze świetnego skautingu Brighton & Hove Albion. Młody napastnik, regularny już młodzieżowy reprezentant kraju, przechodził do Anglii jako duża nadzieja. Nie udało mu się jednak zaistnieć w barwach “Mew”. Na południowym wybrzeżu spędził aż trzy i pół roku, ale zagrał dla nich tylko ośmiokrotnie. W międzyczasie zaliczył za to trzy wypożyczenia: niezłe, do niemieckiego Sankt Pauli, a później dwa mniej udane - do Swansea oraz Coventry City. To ostatnie okazało się jednak dla niego przełomowe.
“The Sky Blues” dostrzegli bowiem w Gyokeresie potencjał, który uzasadniał wykupienie go na stałe. I szybko okazało się, że mieli nosa. To właśnie na Ricoh Arena nabrała rozpędu bardzo obiecująca kariera Szweda. Napastnik stał się jednym z liderów drugoligowca, jednym z najlepszych snajperów angielskiej Championship, a później najdrożej sprzedanym piłkarzem w ich historii.
Gwiazda na zapleczu
Coventry okazało się świetną przystanią. Po podpisaniu stałej umowy Gyokeres od razu stał się najlepszym strzelcem drużyny. Pierwszy pełny sezon przyniósł 17 trafień w lidze i udział w ponad 1/3 goli strzelonych przez ekipę, która zakończyła rozgrywki w środku tabeli. Kolejna kampania okazała się jeszcze lepsza: w fazie zasadniczej napastnik zanotował 21 bramek i dziesięć asyst. Liczby te robią jeszcze większe wrażenie, jeśli zwrócimy uwagę, że “The Sky Blues” zdobyli 58 goli, a więc szwedzki zawodnik miał udział w ponad połowie z nich! Był głównym autorem awansu do play-offów o miejsce w elicie. W nich dorzucił jeszcze dwie asysty, ale Coventry odpadło w finale z Luton. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że zawodnik przegranego zespołu był jednym z najlepszych piłkarzy sezonu i przerastał Championship.
- Dla mnie jest najlepszy w lidze. Sam, jeszcze pracując w Cardiff, próbowałem go ściągnąć kilka razy. Mam nadzieję, że trener Mark Robins się nie obrazi, ale wątpię, że będzie u niego grał w kolejnych rozgrywkach - komplementował go menedżer Huddersfield Town, Neil Warnock.
- Czy jest ktoś taki w Premier League? Ktoś, za szybki, za silny i za duży? Trochę kojarzy się z Erlingiem Haalandem. Gyokeres na tym poziomie, przeciwko tym zawodnikom, jest krok do przodu, jeśli chodzi o szybkość i siłę. To, jak kreuje sobie miejsce do strzału, robi wrażenie - mówił prowadzący Sunderland Tony Mowbray.
Wszechstronność napastnika stanowiła ogromny problem dla rywali. Dobrze zbudowany, ale jednocześnie bardzo dynamiczny, potrafił wnosić wiele nieprzewidywalności w ataki zespołu. Po meczu z Watfordem opowiadał zresztą o tym szkoleniowiec “Szerszeni”, Slaven Bilić:
- To nie “target man” w starym stylu. Oni mieli problemy, gdy znajdowali się w ruchu. On jednak radzi sobie świetnie w obu tych aspektach. (...) Szczerze mówiąc, to bardzo dobry gracz! Czy może grać na wyższym poziomie? Już tu poprzeczka wisi wysoko i wielu piłkarzy może wskoczyć na najwyższy szczebel. On na pewno się do nich zalicza.
Nie stanowiło zaskoczenia, że o Gyokeresa pytały kluby z Premier League. W mediach przewijały się m.in. West Ham, Everton, Brentford, Wolverhampton czy Newcastle United. Wydawało się, że to zawodnik skazany, by zawitać do angielskiej elity. Niekoniecznie.
Na salony?
Po imponującej kampanii w drugiej lidze angielskiej Szwed podpisał kontrakt z portugalskim Sportingiem. Klub z Lizbony wyłożył za niego 20 milionów euro, dorzucając kolejne cztery w bonusach. Tym samym 25-latek pobił ponad 20-letni klubowy rekord transferowy Coventry, należący do Robbiego Keane’a, sprzedanego w 2000 roku do Interu Mediolan. Anglicy dawno nie mieli takiego piłkarza, więc stawiali wysokie żądania. I szybko okazało się, że na Estadio Jose Alvalade, pomimo sporego wydatku, nie mogą narzekać. Gyokeres wszedł do nowego klubu z drzwiami i futryną. W pierwszych 20 meczach na wszystkich frontach strzelił aż 17 bramek, dorzucając do nich osiem asyst. W Portugalii przedstawił się jako bardzo wszechstronny napastnik. Trafiał po rajdach za linię obrony, gdy wykorzystywał szybkość i siłę w stylu Haalanda. Potrafił też w łatwy sposób przełożyć sobie rywala, aby wypracować dogodną okazję do strzału. Umiał również dobrze odnajdować się w polu bramkowym po dograniach spod linii końcowej. Samemu też wypracowywał gole kolegom, schodząc do boku i wycofując futbolówkę. Jak to mówią Anglicy: “complete package”.
Co więcej, niedawno wychowanek Brommapojkarny poprowadził “Lwy” do pierwszej wygranej z FC Porto od sierpnia 2016 roku. Skończyło się 2:0. Pierwszego gola strzelił sam, przy drugim asystował. W międzyczasie trafił jeszcze do siatki, ale bramkę anulowano z powodu faulu w ataku we wcześniejszej fazie akcji.
Nie dziwota, że gracza z takimi statystykami i takim repertuarem, potrafiącego zaprezentować go w kolejnej lidze, w stanowiącej dobrą trampolinę do międzynarodowej kariery drużynie, strzelającego w europejskich pucharach, obserwują już znacznie bogatsze kluby. Wśród zainteresowanych wymienia się m.in. AC Milan, ale najgłośniej jest o Chelsea. Problem w tym, że Sporting stawia zaporowe warunki. Jak donosił Fabrizio Romano, w styczniu nie będzie żadnych negocjacji. Trzeba zapłacić kwotę odstępnego zapisaną w kontrakcie Szweda: 100 milionów euro.
Można jednak zrozumieć Portugalczyków. W klasyfikacji kanadyjskiej w dziesięciu najmocniejszych ligach Starego Kontynentu, lepszym wynikiem od ich gwiazdy (25) mogą pochwalić się tylko Harry Kane i Luuk de Jong. W Lizbonie mają więc naprawdę gorący towar. To obecnie jeden z najlepiej dysponowanych napastników w Europie. I pomyśleć, że ledwie kilka miesięcy temu kopał piłkę na drugim poziomie rozgrywkowym.