"Przypomina połączenie najlepszych cech Pique i Puyola". FC Barcelonie rośnie kolejny wielki stoper?
Kto by się spodziewał, że receptą na problemy defensywne FC Barcelony może okazać się Ronald Araujo? Młody obrońca skorzystał z fatalnej sytuacji kadrowej klubu i niespodziewanie powoli staje się zawodnikiem wyjściowego składu. A przecież miał być napastnikiem.
“Duma Katalonii” już od dłuższego czasu boryka się z brakami kadrowymi w defensywie. Wraz z przyjściem Sergino Desta udało jej się najprawdopodobniej wreszcie rozwiązać problem na prawej stronie obrony. Z uwagi na kontuzję Gerarda Pique oraz wieczną niedyspozycję Samuela Umtitiego, kłopoty pojawiły się z kolei z obstawieniem środka. Ronald Koeman musiał zaryzykować. Ostatecznie zdecydował się mocniej postawić na chłopaków z rocznika 1999, dotychczas grających pierwsze skrzypce w zespole rezerw, czyli Oscara Minguezę oraz właśnie Ronalda Araujo. Obaj na razie pokazują światu, że menedżer zagrał odważnie, ale raczej się nie pomylił.
Szybkie dorastanie
O ile Mingueza to produkt “100% Barca”, który zaczął w niej trenować jeszcze za dzieciaka, o tyle Araujo do Katalonii trafił zaledwie nieco ponad dwa lata temu. Jego przyjściu towarzyszyło sporo pozytywnych komentarzy. Niektórzy fani obawiali się jednak, że to kolejny młody piłkarz z Ameryki Południowej, który koniec końców przepadnie i odejdzie tylnymi drzwiami z klubu. Pamiętacie Keirrisona i tego typu wynalazki?
Na Urugwajczyka Barcelona miała jednak pomysł. Stał się filarem rezerw i przez dwa sezony rozegrał dla nich w sumie 44 mecze. W minionych rozgrywkach zespół “B”, z Ronaldem w podstawowej jedenastce, był bliski awansu do Segunda Division. Zaszedł aż do baraży. Choć początkowo Quique Setien nie chciał pozwolić stoperowi w nich zagrać, ten ostatecznie się uparł i pomógł w nieudanej koniec końców walce o zaplecze La Ligi. Za ten upór rzekomo dostał później jednak gratulacje od m.in. Leo Messiego.
Jego odwaga być może wynika z faktu, że szybko musiał dorosnąć. Nie zdołał tak naprawdę zadomowić się w swoim lokalnym Huracanie de Rivera, a już grał na zapleczu urugwajskiej ekstraklasy w Rentistas. Chwilę później występował w Boston River, by po zaledwie roku wykonać skok na głęboką wodę i podpisać kontrakt z “Barcą”.
- Ronald Koeman wierzy w niego, ponieważ zawsze prezentował on w barwach Barcelony duży spokój oraz właśnie tę dojrzałość. Nie było dla niego łatwym zadaniem, by tak szybko z poziomu urugwajskiej piłki dostosować się do gry jednego z największych klubów na świecie, ale udało mu się to bardzo dobrze. Do jego najbardziej wyróżniających umiejętności należy oczywiście niezła gra obronna, ale także podanie oraz wyjście do przodu - mówi nam Nahuel Beau z urugwajskiego działu “Migrantes del Balon”.
Wzoruje się na najlepszych
Te ostatnie cechy są szczególnie ważne dla obrońcy chcącego zrobić wielką karierę na Camp Nou. Araujo stylem gry przypomina najlepszych defensorów klubu z jego złotego okresu w XXI wieku.
- Jego siła tkwi w... sile fizycznej i szybkości. Nadałem mu ksywę "dzik" i uważam, że pasuje mu ona bardzo dobrze. Przy 191 centymetrach wzrostu przypomina połączenie najlepszych cech Pique i Puyola. Nie jest łatwo go przepchnąć czy wygrać z nim pojedynek główkowy, a przy tym ma dobry start do piłki, co było widać nawet w niedawnym meczu z Valencią, kiedy dogonił Guedesa. Mimo że tamten miał nad nim kilka metrów przewagi na starcie. Zanotowano mu w pewnym momencie prędkość 35 km/h - opisuje Adrian Białkowski z “9CAMPNOU”.
Z Puyolem Urugwajczyk nie miał okazji spotkać się w szatni, ale łączy go z nim przeszłość. Obaj grali za dzieciaka w linii ataku. Araujo aż do 17. roku życia również występował raczej pod bramką rywali. 21-latek zdecydowanie bliższe relacje przez pryzmat wspólnej gry ma jednak z Gerardem Pique.
- Zawsze lubię podpatrywać Gerarda. Jest on dla mnie prawdziwym wzorem do naśladowania. Ma świetne panowanie nad piłką, a także umie się kapitalnie ustawiać. Może nie jest bardzo szybki, ale zawsze znajduje się we właściwym miejscu. To właśnie w nim odnajduje te cechy, których mi jeszcze brakuje - komplementował starszego kolegę z drużyny w październiku zeszłego roku na antenie “Barca TV”.
Gra i strzela, ale wciąż musi pracować
Kto by się spodziewał, że Araujo właśnie na nieszczęściu kolegi z drużyny i idola paradoksalnie skorzysta jeszcze bardziej niż na podpatrywaniu go na treningu. Od momentu, kiedy Pique w listopadowym meczu z Atletico doznał kontuzji kolana, pozycja Urugwajczyka w zespole wzrosła bowiem w ekspresowym tempie. Jednokrotny reprezentant “La Celeste” zagrał w wyjściowej jedenastce w czterech ostatnich spotkaniach Barcelony, a ta zdobyła w nich 10 na 12 możliwych punktów. Te dwa straciła po remisie we wspomnianym już meczu z Valencią, który akurat sam Araujo zapamięta jednak najprawdopodobniej do końca życia. To po jego fantastycznym strzale w 52. minucie “Duma Katalonii” wyszła w tamtym spotkaniu na prowadzenie.
- Z każdym kolejnym spotkaniem zyskuje on coraz większe doświadczenie i tym samym popełnia on coraz mniej błędów oraz gra bardziej niezawodnie. Wciąż może jednak poprawić się w kilku aspektach gry. Powinien być nieco mniej agresywny w swojej grze, a także radzić sobie lepiej w pojedynkach indywidualnych oraz w grze bez piłki - uważa Beau.
To właśnie zaufanie i jak najwięcej minut od Koemana mogą się okazać kluczowe dla rozwoju Araujo w Barcelonie. A tych okazji do zaprezentowania się kibicom “Blaugrany” jako filar jej defensywy - w związku z absencją Pique - powinien mieć całkiem sporo. Niektórzy uważają przy tym, że paradoksalnie trochę więcej agresji w jego grze też nie byłoby zresztą takim wielkim problemem:
- Pracować powinien nad aspektami gry, które przychodzą z wiekiem i większą liczbą rozegranych minut, czyli np. czytaniu gry, żeby lepiej przecinać podania czy blokować strzały. Powinien być też bardziej agresywny w pozytywnym sensie tego słowa. Teraz zdarza mu się bowiem, że pilnuje przeciwnika, ale nie naciska na niego na tyle mocno, żeby tamten popełnił błąd - zauważa Białkowski.
Dowodzić klubem i reprezentacją
Araujo jest tak naprawdę pierwszym od dawna stoperem Barcelony, który ma predyspozycje ku temu, by być nie tylko solidnym wzmocnieniem bloku defensywnego zespołu pod względem piłkarskim, ale także mentalnym. Takim liderem 21-latek chciałby być zresztą nie tylko w klubie, ale także w reprezentacji.
- Bez wątpienia ma szansę zostać następcą wielkich urugwajskich defensorów. Jest co prawda stosunkowo nową postacią w tym miejscu, ale biorąc pod uwagę szybkość jego rozwoju oraz umiejętności, którymi już dysponuje, z pewnością może zostać kolejnym świetnym środkowym obrońcą “La Celeste” - uważa Beau.
Póki co młody zawodnik ma za sobą wspomniany już jeden mecz w reprezentacji. Legendarny selekcjoner Oscar Tabarez dał mu szansę zadebiutować w narodowych barwach w towarzyskim pojedynku z Ekwadorem w październiku tego roku. Choć Urugwaj przegrał tamto spotkanie 2:4, jest niemal pewne, że przy regularnej grze w Barcelonie dostanie on w kadrze kolejne szanse. I będzie w stanie zmierzyć się z przyszłości z rekordami ustanowionymi przez swoich idoli.
- W mojej perfekcyjnej jedenastce Urugwaju na środku obrony umieściłem “La Totę” [Diego Lugano - przyp. red.], kapitana z krwi i kości oraz prawdziwy wzór, a obok niego Diego [Godina], który jest rekordzistą pod względem liczby występów w reprezentacji. Wszyscy piłkarze, nie tylko obrońcy, naprawdę go podziwiają - mówił swego czasu przed kamerami klubowej telewizji Barcelony.
To właśnie na niej jednak 21-latek powinien skupić się w tym momencie najmocniej. Znalazł się bowiem w idealnym miejscu o idealnej porze.
- Nie mamy pojęcia, czy Pique wróci do formy sprzed kontuzji. Nawet jeśli, to i tak prędzej czy później będziemy musieli znaleźć dla niego zastępstwo i to wielka szansa dla Araujo. Już teraz jest solidnym defensorem, który pomimo 21 lat daje nadzieję, że będzie w stanie w przyszłości być podstawowym środkowym obrońcą - podsumowuje Białkowski.