"Do gry w piłkę nadawało się 30-40% boiska". Kwiatkowski odpowiedział na krytykę, dlatego odwołał mecz Widzewa
W niedzielny meczu PKO Ekstraklasy Widzew Łódź miał zmierzyć się na własnym boisku z Ruchem Chorzów. Arbiter tego spotkania, Tomasz Kwiatkowski, na antenie "CANAL+ Sport" wytłumaczył, dlaczego zdecydował się na jego odwołanie.
Ze względu na intensywne opady deszczu murawa na stadionie Widzewa znajdowała się w bardzo złym stanie. Z tego powodu niedzielny mecz odwołano. Więcej na ten temat możecie przeczytać TUTAJ.
Decyzję Tomasza Kwiatkowskiego mocno krytykował prezes Widzewa, Michał Rydz (więcej TUTAJ). Kwiatkowski wytłumaczył swoje postępowanie na antenie "CANAL+Sport".
- Robiliśmy wszystko, żeby ten mecz się odbył. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że ja byłem jednym z nielicznych optymistów. Przyjechaliśmy tutaj na pierwszą inspekcję o 13:00. O 13:15 wydawało się, że boisko nie nadaje się do gry - tłumaczył Kwiatkowski.
- Wyznaczyliśmy kolejny termin na godzinę 14:00. Powiem szczerze, że wtedy było światełko w tunelu. Okazało się, że w ciągu 45 minut gospodarze zrobili bardzo dużo, żeby to boisko odwodnić - przyznał.
- Chodziło o to, aby studzienki zaczęły pracować. Straż pożarna pracowała bardzo mocno, żeby to udrożnić, żeby ta woda miała gdzie spływać. Później weszły służby porządkowe, które zaczęły zgarniać wodę i o 14:00 wydawało mi się, że ten mecz ma szansę się odbyć. Dlatego opóźniliśmy go o 15 minut - wyjaśniał.
- Następna inspekcja o 14:30 już taka optymistyczna nie była. Okazało się, że oba pola karne zostały odwodnione, ale na jedno z nich po 15 minutach ta woda wróciła. Prognozy były takie, że nadal będzie padać. Najgorsze byłoby to, gdybyśmy ten mecz zaczęli i po 15 minutach musieli je skończyć. Nie było żadnej gwarancji, że to boisko będzie lepsze. Moim zdaniem do gry w piłkę nadawało się 30-40% murawy. Pozostałe 60-70% nie, a my gramy w piłkę nożną. Gra się też po ziemi, chyba że zmienimy dyscyplinę na grę tylko górą. Wtedy taki mecz miałby szansę się odbyć - zakończył.