Dni prawdy Arsenalu. Dwa główne cele do realizacji. "Bez tego powinien drżeć o pozycję w górnej części tabeli"
Arsenal kadrowo znajduje się na prostej drodze do zderzenia ze ścianą, za którą widnieje dolna połowa tabeli Premier League. Dla londyńczyków końcówka okienka transferowego to dni prawdy. Bez zdecydowanych, radykalnych ruchów na rynku, “Kanonierzy” głównie będą sprawiać swoim kibicom przykrość.
2. Dwa. To liczba, z którą sympatycy “The Gunners” często w ostatnim czasie mają sporo do czynienia. Dwa gole zespołowi Mikela Artety strzelili na inaugurację sezonu zawodnicy Brentford. Dwa razy Bernd Leno kapitulował także przeciwko Chelsea. Dwa wzmocnienia zaserwowały w minionych dniach władze klubu, najpierw ściągając definitywnie Martina Odegaarda, a następnie podpisując kontrakt z Aaronem Ramsdale’em z Sheffield. Dwa to również liczba dostępnych na wspomniany mecz z Chelsea środkowych obrońców, których na karuzelę zabrał Romelu Lukaku. Ale to nie porażka z mocniejszymi kadrowo i kilka klas lepszymi “The Blues” stanowi w tej chwili największy kłopot Arsenalu.
Czasu mało, potrzeb cała masa
Jest nim upływający czas. Przyszły wtorek, 31 sierpnia, to ostatni dzień letniego okienka transferowego. Okienka mającego przynieść powiew świeżego powietrza w zespole i rewolucję kadrową. I faktycznie, dyrektor Edu Gaspar i jego ludzie sprowadzili kilka nowych nabytków, choć w szczególności duża kwota (ponad 25 mln euro) wyłożona za Ramsdale’a budzi sporo wątpliwości. O żadnej rewolucji nie może być jednak zaś mowy, bo jak na razie nie został zrealizowany główny cel, czyli pozbycie się z klubu rzeszy piłkarzy niechcianych lub takich, którzy z różnych przyczyn powinni opuścić londyński, przeciekający od dawna okręt. A to jednocześnie blokuje drugi - równie ważny, jeśli nie ważniejszy - cel. Realne, konkretne i przemyślane wzmocnienie podstawowego składu.
Pozyskanie na stałe Odegaarda i uzupełnienie braków między słupkami to krople w morzu potrzeb. Właściwie niewiele się zmieniło od opublikowanego na naszych łamach tekstu (TUTAJ) o problemach “The Gunners” u progu sezonu. Braki wciąż są wyraźne. Klub nie posiada ani jednego klasowego prawego obrońcy, choć liczba graczy, dla których jest to nominalne miejsce na boisku, wynosi aż trzy. Nadal trzy. Hector Bellerin, Calum Chambers i Cedric Soares. Pierwszy z nich ma być zdesperowany, by odejść, a Arsenal chętnie zapali mu zielone światło do odwrotu. Ale o konkretnych ofertach nie słychać, co uniemożliwia transfer następcy Hiszpana. Podobnie wygląda sytuacja w linii ataku, gdzie jak dotychczas niesprzedawalny jest Alexandre Lacazette.
Dziennikarze “Telegraph”, opisując dramat “Kanonierów” na finiszu mercato, zwrócili uwagę, że brak możliwości rozstania z Francuzem zmusił Edu i Artetę do wycofania się z wyścigu o Tammy’ego Abrahama, który dołączył do Romy. A klasowy (albo chociaż po prostu ambitny i skuteczny) snajper to element niezbędny do prawidłowego funkcjonowania zespołu. Na dziś londyńczycy mają tu pustkę. “Laca” od dawna gra w kratkę i lubi marnować sytuacje, w dodatku został mu rok kontraktu i wygląda, jakby w tych barwach się “zużył”. Mający problemy osobiste Pierre-Emerick Aubameyang rzadko daje o sobie znać, odkąd rok temu podpisał lukratywną, długą umowę i deklarował chęć wkroczenia do panteonu klubowych legend. Poza tym zwykle desygnowany jest do gry na skrzydle, gdzie tym bardziej nie przypomina siebie w najlepszej formie. Zresztą, “Telegraph” sugeruje, że w razie odpowiedniej propozycji “Auba” może rozstać się z “Armatkami” jeszcze w sierpniu. Do tego: Folarin Balogun to melodia przyszłości, rozwój Gabriela Martinelliego wstrzymały kontuzje, a Eddie Nketiah budzi zainteresowanie kilku ekip, lecz przy okazji leczy uraz. Na dziś linia ataku AFC to obraz nędzy i rozpaczy.
Braków jest więcej
To nie wszystko. W celu podwyższenia jakości obecnego zespołu Arsenal potrzebowałby również jeszcze jednego środkowego pomocnika, do gry w duecie ustawianym za plecami “dziesiątki”. Wprawdzie tutaj Arteta ma do dyspozycji czterech piłkarzy, w tym dwóch podstawowych, ale wystarczy, że odezwie się kruche ostatnio zdrowie Thomasa Parteya (co ma miejsce np. właśnie teraz) i robi się dziura, której cały sezon nie może łatać nieopierzony, choć będący wygranym początku sezonu Albert Sambi Lokonga. Zawodnik utalentowany, lecz wciąż mający uczyć się wielkiego futbolu, a nie natychmiastowo “ciągnąć” miesiącami czerwono-biały wózek. Kto wie, czy po oddaniu Lucasa Torreiry Edu nie ruszy po od dawna przymierzanego na Emirates Houssema Aouara, według francuskich mediów znajdującego się na liście transferowej Lyonu.
Swoją drogą, w środku pomocy przydałoby się też lepsze wykorzystywanie Granita Xhaki. Szwajcar dopiero co parafował nową umowę, w optymalnej dyspozycji - co pokazał choćby na EURO 2020 - prezentuje światowy poziom, ale tak długo jak Arteta będzie własną taktyką wpędzał go w kłopoty przy wyprowadzaniu piłki od tyłu, 28-latek może cierpieć na boisku, a za nim obserwatorzy jego poczynań.
Gdyby “Kanonierzy” jakimś cudem uwolnili sporo funduszy w ostatnich dniach okienka, powinni też pomyśleć o sprowadzeniu skrzydłowego, który mógłby stanowić realną alternatywę czy konkurencję dla Nicolasa Pepe. Bardziej doświadczonego niż Martinelli i naturalnie uzdolnionego do gry w bocznym sektorze, w przeciwieństwie do Aubameyanga. W modelu idealnym pion sportowy klubu zapewniłby także Artecie lepszą parę zmienników dla docelowej dwójki stoperów (Ben White - Gabriel) niż Rob Holding i Pablo Mari. Tyle że to właściwie niewykonalne.
Na dziś sytuacja wygląda tak, że klub nie potrafi/nie może spełnić podstawowych potrzeb transferowych, a co dopiero myśleć o ruchach w kategorii “można by”. Najpierw bowiem trzeba sprzedać, wypożyczyć lub po prostu oddać zbędnych graczy. To nie tylko Bellerin, Lacazette czy Torreira, ale też Sead Kolasinac, Willian, Ainsley Maitland-Niles, Alex Runarsson oraz Reiss Nelson. Długa kolejka.
Dla londyńczyków końcówka okienka transferowego to dni prawdy. Bez zdecydowanych, radykalnych ruchów na rynku, Arsenal w obecnej konstrukcji nie tylko nie ma co liczyć na powrót do ligowej czołówki, lecz powinien nawet drżeć o pozycję w górnej połowie tabeli Premier League. Edu Gaspar i cały pion sportowy ma jeszcze czas, by zmazać plamę w postaci nieprzygotowania kadry zespołu na rozpoczęcie nowego sezonu. Ale zegar tyka wyjątkowo szybko. W przyszłym tygodniu zostanie określony kierunek, w którym “Kanonierzy” podążą w najbliższym roku. I nie wiadomo, czy po drodze ta łajba nie zgubi zarówno Edu, jak i Mikela Artety.